Skocz do zawartości

robinhuud

Moderator
  • Liczba zawartości

    4 608
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez robinhuud

  1. W czyjej pasiece na pożytku z kukurydzy to nakręcono? https://www.youtube.com/watch?v=SI3_AdA5ioU Tutaj polskie słowa. Tak jakby o polskim pszczelarstwie - smutno i beznadziejnie. Ciekawe, czy będzie ono w stanie się samooczyścić, czy ustawa z 1982 roku o rolniczych organizacjach branżowych skutecznie uniemożliwia taki proces i niezbędny jest jakiś kop z zewnątrz?. http://www.tekstowo.pl/piosenka,kari_amirian,hurry_up.html W tle niezidentyfikowane kadry z sześciokątami. Czyżby produkcja suszu na drukarce 3D ? Czyżby szło nowe?
  2. Dzięki Kolego, materiał dotarł. Aby się dokładnie odnieść do niego, muszę zapoznać się z nietypowym statutem WZP Łódź i zadaniami Rady WZP. Rada WZP mimo podobnej nazwy nie ma nic wspólnego z Radą PZP. To zarząd wzp + prezesi kół terenowych. Muszę dokładnie zapoznać się z jej kompetencjami i uprawnieniami - odpowiem Koledze za jakiś czas. Już dziś jednak mogę powiedzieć, że z przedstawionego dokumentu wynika, że za Pana Dąbrowskiego bezprawnie jeździli na posiedzenia Rady PZP co najmniej dwaj inni panowie bez stosownego mandatu łamiąc statut PZP i regulamin pracy Rady PZP. Jeżeli panowie ci brali udział w głosowaniach, to te uchwały Rady są nieważne i całość problemu ośmiesza ten organ władzy PZP, drugi po Zjeździe. Dodając dwóch poznańskich uzurpatorów - rodzi się pytanie: czy ktoś panuje nad tym gremium i jaką wartość prawną mają uchwały Rady PZP? Jak ten problem przedstawia się z perspektywy innych WZP/RZP, jeżeli generalnie w Polsce panuje taktyka unikania informowania pszczelarzy o składzie Rady PZP i delegatach na Zjazd? Kto może sprawdzić dokumentację z konspiracyjnych posiedzeń Rady PZP? Janina Kozak z Władysławem Serafinem za moje 1500 złotych ze złożeniem protokołu pokontrolnego na ręce pana prezydenta? :D :D I dalej: Czyżby głównym zadaniem Rady było rozwadnianie odpowiedzialności władzy wykonawczej w postaci pana prezydenta z podległym mu Zarządem PZP? Sądzę, że ta cała zadyma z Panem Dąbrowskim ma na celu załatwienie problemu Domu Pszczelarza w ramach WZP Łódź. Czyli zamiecenie dotyczących całej Polski śmieci pod łódzki lokalny dywan. Uważam, że kolejny Zjazd PZP powinien rozliczyć pana prezydenta z decyzji kadrowych odnośnie obsady dyrektora DP Kamianna i wyegzekwować cała wiedzę o finansach tego obiektu. Dlaczego nie było konkursu na to stanowisko, a obsadzano je wielokrotnie dekretami prezydenta przypadkowymi ludźmi z bardzo kiepskim skutkiem? Dlaczego i czyją decyzją wydzierżawiono Dom Pszczelarza bez stosownej uchwały Zjazdu PZP i bez ujawnienia statusu finansowego tego obiektu? Co jest jeszcze bardzo smutne? Dziki zwyczaj traktowania jak dzieci delegatów na zjazdy PZP poprzez utrzymywanie ich w niewiedzy o finansach organizacji poprzez zlikwidowanie obyczaju przedstawienia na Zjeździe solidnego bilansu kasjera PZP i udzielanie bez tego absolutorium zarządowi. Zwyczaj ten przenosi się z PZP do kolejnych WZP/RZP. Przykład idzie z góry, rybka śmierdzi od głowy, a lokalni baronowie pszczelarscy szybko się uczą i wyciągają wnioski. Dlaczego delegaci wykazują tak dużą naiwność? Chciałoby się zaapelować do pszczelarzy z PZP: Ludzie, nie wybierajcie na delegatów ludzi znających się tylko na pszczołach! Wybierajcie takich, którzy są odporni na ogłupiające socjotechniki pseudodziałaczy i aparatczyków partyjnych i dobrze znają statut organizacji! Nie wybierajcie tych najbardziej zasłużonych, z najdłuższym stażem, a raczej takich z dobrym słuchem, by byli świadomi nad czym się głosuje, a nie obserwowali w tym celu ręki prezesa/prezydenta (niepotrzebne skreślić). No i rozliczajcie swoich wybrańców z ich pracy, którą oceniajcie po owocach!
  3. Szanowny Kolego Wyboru przedstawicieli do Rady związku i delegatów na zjazd PZP dokonuje się nie uchwałą zjazdu, a są oni wybierani w tajnych nieograniczonych wyborach spośród delegatów na zjazd WZP podczas walnego zjazdu. Praktycznie nie ma powodu, by zajmował się tym kiedykolwiek ewentualny zjazd nadzwyczajny, ponieważ podczas walnego zjazdu sprawozdawczo - wyborczego powinni zostać wybrani delegaci na zjazd PZP (przedstawiciele do Rady) i ich zastępcy. Ponieważ kandydatów na delegatów i przedstawicieli do Rady można zgłaszać w tajnych, demokratycznych, przewidzianych Ordynacją Wyborczą PZP wyborach w dowolnej ilości - zastępcami ich zostają ci, którzy w tajnym głosowaniu uzyskali kolejno najwięcej głosów. Gdy komukolwiek z wybranych wygaśnie mandat z dowolnego powodu (śmierć, nieopłacanie składek itp.) - wchodzi na jego miejsce kolejny zastępca bez konieczności zwoływania nadzwyczajnego zjazdu tylko z tego powodu i naciągania organizacji na niepotrzebny wydatek (zjazd sporo kosztuje). Mechanizm manipulacji tym zagadnieniem wykorzystano wg mnie bezczelnie w Bielsku Białej, gdzie kolejne, rutynowe zebranie sprawozdawcze ku zaskoczeniu zebranych działaczy z kół pszczelarzy okazało się nadzwyczajnym zjazdem zwołanym po to, by ignorując prawo do mandatu legalnie wcześniej wybranych zastępców delegatów na zjazd PZP - przegłosować na chama kandydaturę na delegata z Bielska w postaci nowiutkiego członka - prezydenta PZP, który taktycznie wraz z całym kołem zamienił Kraków na Bielsko Białą po tym, gdy w Krakowie został ukarany przez sąd koleżeński i wyraźnie zarysowała się groźba, że nie uzyska w Krakowie mandatu na kolejny zjazd PZP. Jestem pewien, że wielu pszczelarzy z "Bartnika" zapamiętało tą lekcję demokracji w wykonaniu prezydenta PZP i uwzględni to w kolejnych wyborach do władz WZP. Przedstawiając kandydaturę na delegata na zjazd PZP nowiutkiego członka "Bartnika" - Tadeusza Sabata, przemilczano informację, że ciąży na nim kara sądu koleżeńskiego z Krakowa. Ciężka kara. Zakładam przy tym, że Tadeusz Sabat został wybrany w swoim macierzystym, andrychowskim kole w nowej bielskobialskiej konfiguracji na delegata na zjazd "Bartnika". Bo chyba wypadałoby mieć prawo do udziału w zjeździe i do głosu. Powodem alarmowego zwołania nadzwyczajnego zjazdu Bartnika było powiększenie się organizacji o koło andrychowskie i potrzeba doboru jednego delegata na zjazd PZP - własnie pana prezydenta (wg klucza 1 delegat na 200 członków). Takim manewrem kara sądu krakowskiego zniknęła w niebycie. Analizując dalej wypowiedź Kolegi - mandatu delegata po Dąbrowskim się nie przejmuje. Czy Kolega Cięciel był kolejnym zastępcą delegata wybranego przez Walny Zjazd WZP? Czy Kolega Piotrowski został wybrany na przedstawiciela WZP Łódź do Rady PZP w tajnych wyborach podczas walnego zjazdu, czy może sam sobie jako prezes powierzył pełnomocnictwo zarządu do uczestnictwa w obradach Rady PZP po Koledze Dąbrowskim? Jeżeli jest was pszczelarzy w WZP Łódź ponad tysiąc - należą się wam dwa mandaty do Rady. (jeden przedstawiciel na każdy rozpoczęty tysiąc członków). Powinniście sobie wybrać na walnym stosowną ilość przedstawicieli w Radzie PZP wraz z zastępcami. Zgłaszając kandydatury do Rady należy unikać osób wybranych do władzy wykonawczej WZP, by nie doprowadzić do sytuacji , że na posiedzeniu Rady spotykają się prezesi WZP/RZP, stawiaja sobie zadania i kierunek marszu, a zaraz potem rozliczają się z wykonania tych zadań. Posiedzenie Rady to nie narada prezesów! Poddanie się procedurze tajnego głosowania jest jedyną drogą uzyskania mandatu delegata na zjazd PZP i przedstawiciela do Rady PZP. Wszystkie inne drogi to kombinatoryka i wirtualna inżynieria kadrowa. Można zapoznać się z kolejnym jej przykładem analizując kombinacje przewodniczącej komisji rewizyjnej PZP Janiny Kozak (również we władzach KZRKiOR, a więc w organizacji , która zgodnie z ustawą z 1982 roku sprawuje nadzór nad PZP) Pani Janina nie potrafiła zapobiec odejściu z PZP jej macierzystego dużego kieleckiego koła i aby zachować mandat na zjazd PZP - wyemigrowała do koła pszczelarzy w Zagnańsku. Czego to nie zrobi działacz, by utrzymać się w mainstrimie PZP i zaistnieć na zjeździe. W poprzednich wypowiedziach używał kolega określeń: "nadano", czy "odebrano pełnomocnictwo". To nietrafne określenie, ponieważ mandat delegata na zjazd PZP (przedstawiciela do Rady PZP) uzyskuje się nie poprzez otrzymanie pełnomocnictwa, a jedynie w wyniku wyborów. Koniec, kropka. Że niby kto ma w tych sprawach prawo powierzania pełnomocnictwa? Jeżeli Kolega się upiera przy tym trybie zdobywania tytułu, to nazywajmy delegatów tak "wybranych" delegatami - pełnomocnikami. Według mnie to jednak leżąca w sprzeczności ze statutem, ordynacją wyborczą i zdrowym rozsądkiem - cwaniacka interpretacja. Może jednak coś z tego co Kolega pisze źle zrozumiałem. Sprawa Pana Dąbrowskiego od momentu kiedy został dyrektorem Domu Pszczelarza przestaje być sprawą wewnętrzną WZP Łódź i staje się sprawą Zjazdu PZP. To również zgodnie z wolą księdza dr Ostacha - sprawa wszystkich polskich pszczelarzy, a więc i moja, członków Polanki i pszczelarzy niezrzeszonych - włascicieli tego Domu powierzonego nieopatrznie i samozwańczo w nadzór zarządu PZP. Uwaga ta dotyczy również wszystkich panów, którzy popieścili sobie ostatnimi czasy stanowisko.dyrektora DP nominowani na ten stołek dekretem prezydenta, który nie może uniknąć odpowiedzialności za nietrafną polityke kadrową w Kamiannej. Jeżeli chcecie w Łodzi zdjąć mu ten ciężar z sumienia - wasza sprawa.
  4. Kolego Grzegorzu Nie mam zamiaru wchodzić na łódzkie podwórko, ale czy mógłby Kolega dla higieny organizacyjnej rozwinąć myśli: "otrzymał pełnomocnictwo do reprezentowania WZP Łódź w Radzie PZP ( normalnie w radzie reprezentuje prezes WZP )". Moje wątpliwości: Czy w WZP Łódż podjęto uchwałę, że prezes WZP wchodzi w skład Rady PZP z automatu? Jeżeli tak, to uchwała taka jest nieważna, ponieważ obciążona jest wadą prawną sprzeczności z Ordynacją Wyborczą PZP, która jednoznacznie określa sposób wyłaniania przedstawicieli do Rady PZP. Pociąga to za sobą nieważność mandatu do Rady PZP uzyskanego taką drogą. Taka ewentualna uchwała jest również nielogiczna i niedemokratyczna, ponieważ nie należy łączyć funkcji władzy wykonawczej i kontrolnej. Proszę przeanalizować paragraf 7 z przyległościami: http://zwiazek-pszczelarski.pl/ordynacja-wyborcza-pzp-uchwalona-przez-rade-pzp/ To że na Nadzwyczajnym Zjeździe był akurat pan prezydent nie dziwi mnie. Ktoś przecież musi pokierować organizacją, a jest to zbyt odpowiedzialne zadanie dla pszczelarzy. Pan prezydent odpowiada zgodnie ze statutem PZP personalnie za obsadę stanowiska dyrektora DP Kamianna i wykonuje wszystkie czynności w PZP związane z prawem pracy (swoje samozatrudnienie na stanowisku prezydenta, konkurs na stanowisko dyrektora DP, umowy o pracę z Paniami z biura itp) Że nie jest to proste i apolityczne, świadczy fluktuacja kadrowa na tym stanowisku nieudokumentowana portretami w poczcie dyrektorów Domu, którego mi bardzo brakuje na ścianie DP obok granitowych, sześciokątnych kafelków przypominających zabudowę trutową (duży rozmiar komórek). Czy powodem zwołania Zjazdu Nadzwyczajnego było cofnięcie pełnomocnictwa i odwołanie z funkcji delegata na Walny Zjazd PZP Kolegi Dąbrowskiego? Czy Kolega Dąbrowski był obecny i czy go wysłuchano i rozliczono z misji dyrektorowania w Kamiannej? Czy pan prezydent wytłumaczył sie ze swej fatalnej decyzji kadrowej? Z tego co mi wiadomo, wykorzystano bezwzględnie naiwność i łatwowierność tego uczciwego człowieka. Delegaci na zjazd WZP powinni dostać stosowne dokumenty z przewidzianym statutem WZP wyprzedzeniem, gdzie powinna być podana konkretna przyczyna zwołania zjazdu nadzwyczajnego i dokumenty z tym związane. By delegaci przygotowali się do dyskusji i kompetentnie głosowali. W kwestii formalnej - w zdrowych statutach jest zastrzeżenie, że nadzwyczajny zjazd obraduje tylko nad sprawami, dla których został zwołany. Luki w statucie PZP pozwalają na wiele takich nieprawidłowości. Poza tym moim zdaniem pewnych rzeczy się nie robi, mimo ze są dozwolone statutem. Przykładem może być objęcie stanowiska sekretarza komisji rewizyjnej PZP tuż po zwolnieniu stołka kasjera organizacji przez Romana Kowalaka. Do demokracji trzeba jednak dorosnąć. p.s. - czy można wiedzieć kto przejął mandat delegata na zjazd PZP po Panu Dąbrowskim? ....................................... dopisuję: bezpośredni link do ordynacji wyborczej PZP prowadzi w jakies krzaki dumnie wspierane. Chyba to nie przypadek. Proszę pójść po ścieżce menu: PZP - inne - ordynacja wyborcza i skopiować sobie dokument na dysk.
  5. Bóg mi świadkiem, że jako członek PZP chciałem wyprać brudy organizacyjne w "swoim" gronie. Niestety, nie znalazłem zrozumienia we władzach PZP, więc zmuszony jestem szukać sprawiedliwości na zewnątrz - u posła na Sejm RP. Przygotowałem tezy do obiecanej podczas owocnej rozmowy z Panem Posłem interwencji poselskiej - na początek u ministra rolnictwa. Bardzo proszę forumowiczów o ewentualne uwagi (priv), może coś przegapiłem. Zdaję sobie sprawę, że lepsze od nowelizacji ustawy z 1982 roku o rolniczych organizacjach branżowych byłoby rozpoczęcie legislacji odrębnej ustawy pszczelarskiej (na wzór np. ustawy łowieckiej) ale nie jest to proste ze względu na to, że dzięki wieloletniej blokadzie ze strony Zarządu PZP nie istnieje nawet projekt takowej. Tezy i odpowiednie dokumenty mam przekazać Panu Posłowi pod koniec kwietnia. Chciałbym wreszcie przestać się wstydzić centralnych władz organizacji do której należę. Zostałem w swym kole pszczelarzy wybrany na delegata na zjazd WZP i ze swojej misji uczciwie się rozliczę, czego życzę wszystkim delegatom na planowany na marzec 2017 r. Zjazd PZP Tezy do interwencji poselskiej -projekt. W Wojewódzkim Związku Pszczelarzy w Poznaniu (WZP) stwierdziłem złamanie podczas ostatniego walnego zjazdu (2013 r) statutu i ordynacji wyborczej Polskiego Związku Pszczelarzy (PZP) przez władze tej organizacji przy obecności na Zjeździe i świadomości prezydenta PZP Tadeusza Sabata, sekretarza Komisji Rewizyjnej PZP Romana Kowalaka i skarbnika PZP Zbigniewa Wacha. (WZP Poznań jest jednym z około 50 członków PZP - podobnych regionalnych organizacji pszczelarzy) Panowie ci brali udział w Zjeździe WZP w ramach nadzoru z PZP i byli zobowiązani do stosownej reakcji na nieprawidłowości podczas wyborów, czego nie uczynili. Chodzi o przywłaszczenie sobie mandatów przedstawicieli do Rady PZP (wg statutu PZP to najwyższy organ władzy w PZP w okresie międzyzjazdowym) przez dwóch działaczy WZP z pominięciem obowiązkowej demokratycznej procedury wyborczej przewidzianej Ordynacją Wyborczą PZP. Taki stan trwa w WZP Poznań prawdopodobnie już drugą kadencję, pozbawia pszczelarzy poznańskich legalnej reprezentacji w w/w Radzie i może powodować nieważność uchwał Rady PZP z powodu ich wady prawnej. Nie jest mi znana skala ewentualnego takiego procederu w kraju i nie wiem jak ją zbadać bez współpracy z niewiarygodną komisją rewizyjną PZP. Skarga w w/w sprawie delegata na zjazd WZP w sądzie rejestrowym okazała się bezskuteczna z powodu tego, że organem kontrolnym rolniczej organizacji branżowej według ustawy z 1982 roku nie jest sąd rejestrowy, a Krajowy Związek Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych (KZRKiOR patrz załączone pismo sądowe). Taką ślepą drogę załatwienia sprawy sugerował mi powiadomiony o problemie przewodniczący Rady PZP - p/o Mieczysław Skolimowski. Ustawa o rolniczych organizacjach branżowych z 1982 roku (stan wojenny) wymuszona strajkami na schyłkowym "komunistycznym" Sejmie PRL okazuje się dziś ustawą dającą nadmierne przywileje władzom rolniczych organizacji branżowych z powodu ustawowego wyłączenia ich spod skutecznej kontroli. Władze te zaistniałą sytuację wykorzystują po mistrzowsku. Dostęp pszczelarza do realnego prawa i realnej sprawiedliwości możliwych do wyegzekwowania od władz PZP (WZP) ustawową drogą poprzez KZRKiOR jest blokowany dziwacznym cennikiem lustracji zarządów tych organizacji ustanawianym na niejasnych zasadach przez władze KZRKiOR. Lustracja PZP w Warszawie ma kosztować pszczelarza 1500 zł (informacja tlf od Władysława Serafina), a WZP w Poznaniu - 4000 zł (informacja ustna od Eugeniusza Stachowiaka - wiceprezesa WZRKiOR Poznań). W PZP dzieje się źle, władza wykonawcza i kontrolna od wielu lat tworzy klikę, która skutecznie podpierając się w/w ustawą unika rozliczenia się z organizacyjnych pieniędzy. Hipoteka majątku PZP (Dom Pszczelarza w Kamiannej) wiele razy była wykorzystywana do potajemnego zadłużania organizacji przez prezydenta PZP Tadeusza Sabata z przekroczeniem uprawnień nadanych mu uchwałami zjazdowymi. Sprawy wyszły na jaw dopiero po ujawnieniu przez demokratyczne państwo hipotek w internecie. W PZP została zlikwidowana kadencyjnośc sprawowania władzy i rozwiązany sąd koleżeński. Ostatnio doszło do tego, że prezydent Tadeusz Sabat zajął się przemytem nielegalnego leku weterynaryjnego i wykorzystywał struktury PZP do nielegalnej dystrybucji tego leku (sprawa o ile mi wiadomo w prokuraturze). Na dzień dzisiejszy prezydent PZP Tadeusz Sabat i przewodnicząca komisji rewizyjnej PZP Janina Kozak (będąca we władzach KZRKiOR) wykorzystują niedomówienia statutu PZP i wykonują dziwne manewry organizacyjne, by podtrzymać mandaty na zjazd PZP, których faktycznie zostali pozbawieni przez swe organizacje macierzyste. Polskie pszczelarstwo zostało przez Tadeusza Sabata rozbite organizacyjnie, co utrudnia sprawowanie nadzoru nad tym sektorem gospodarki rolnej przez władze państwa. Jednocześnie Tadeusz Sabat uzurpuje sobie prawo reprezentowania przed państwem wszystkich polskich pszczelarzy. Konieczne jest podjęcie działań legislacyjnych dla nowelizacji ustawy z 1982 roku o rolniczych organizacjach branżowych dla dostosowania jej do realiów demokratycznego państwa polskiego. Ze strony PZP nie należy się spodziewać żadnej inicjatywy w tym kierunku, mimo że Tadeusz Sabat był posłem na Sejm (z ramienia PSL). Odwołanie w br Nadzwyczajnego Zjazdu Statutowego pod pretekstem nieprzygotowania przez komisję statutową stosownych poprawek do statutu PZP dowodzi prowadzenia przez prezydenta PZP polityki zachowania jak najdłużej bardzo korzystnych dla niego przepisów faktycznie gwarantujących mu nienależny immunitet. Członkami według mnie symulowanej komisji statutowej, która przez trzy lata nie była w stanie opracować sensownych poprawek do statutu PZP są min. wspominani: jeden z poznańskich uzurpatorów mandatu członka Rady PZP - Tadeusz Kwaśniewski oraz nadzorujący jego "demokratyczny wybór" skarbnik PZP Zbigniew Wach.
  6. Ateno, tak się składa, że mamy obaj ze Z. Zieniewiczem w swych bazach danych numery telefonów do siebie i kilka razy rozmawialiśmy z sobą. Próbował on przekonać mnie jako twardogłowego do przyszłości kumafosu w ulu. Z mojego punktu widzenia jest w tym temacie coś dziwacznego, dlatego nie dam się przekonać. Dwaj panowie technicy: pszczelarz i chemik - wyłażą przed orkiestrę naukową i zabierają chleb naukowcom, zajmując się za nich eksperymentami medycznymi na żywych zwierzętach, stosując niedozwolone w Polsce leki weterynaryjne, zajmują się importem i dystrybucją nielegalnego, niebezpiecznego fosforoorganiku. To wszystko w swoich i nie swoich pasiekach towarowych. Orkiestra naukowa z wielocentymetrowymi ciągami znaków alfanumerycznych przed nazwiskami milcząc legitymizuje te działania, którymi powinien zainteresować się prokurator. Naukowcy w ten sposób deprecjonują w mych oczach te ciągi, nad którymi pracowali latami. Dziwię się im i nie zamierzam iść ich tropem pojawiając się na konferencji, która według mnie nie ma sensu, mimo że ryzykowałbym w ten sposób o wiele mniej niż oni. http://zwiazek-pszczelarski.pl/rada-naukowa/ Główny Lekarz Weterynarii udaje że nie widzi problemu i nie podejmuje przewidzianych prawem działań, będących w mym przekonaniu jego obowiązkiem. Być może wynika to z jego świadomości wieloletnich zaniedbań nauki i weterynarii dla pszczelarstwa. Jeżeli tak nawet jest, trzeba powiedzieć prawdę i podjąć intensywne działania naprawcze, a nie przymykać oka na patologie pszczelarskie. Pan Zieniewicz stara się wciągnąć w sprawę następnych naukowców, zapewne wychodząc z założenia: "kupą mości panowie, kupy nic nie rusza". Pan Zieniewicz mógłby najnormalniej zadzwonić do mnie, czy wysłać maila z info o organizowanej konferencji. Dlaczego postanowił wykorzystać w zabawie w głuchy telefon jokaza i forum Polanki - nie mam pojęcia. Jeżeli to inicjatywa jokaza, to niepotrzebnie włazi chłop między wódkę a zakąskę.
  7. Kolego jokaz, rozumiem że dążysz do konfrontacji na forum dwóch odmiennych postaw pszczelarskich - proszę bardzo. Zajmuję się amatorskim chowem pszczół (nie mylić z hodowlą, która w Polsce wg mnie leży). Chciałbym mieć ten luksus psychiczny zakotwiczony w prawie, że opiekę zdrowotną nad moimi pupilkami będę sprawował pod nadzorem specjalisty - weterynarza. On zdiagnozuje w razie czego chorobę i zaordynuje leki, ja wykonam zabiegi i zapiszę w zeszycie. Polskie prawo zabrania domowej produkcji leków weterynaryjnych, stosowania ich bez nadzoru weterynarza i bez sformalizowanego udokumentowania faktu leczenia zwierząt. Mogę stosować tylko zaordynowane receptą legalne leki zarejestrowane w kraju. Stosowanie leków spoza listy i bez recepty powoduje to, że w przypadku podtrucia siebie i pszczół - nikt nam nie pomoże. Dlatego bardzo negatywnie oceniam przemyt i czarny rynek nielegalnych medykamentów weterynaryjnych, ich chałupniczą produkcję, czy "reklamę" w necie przez znachorów. Można negatywnie oceniać krajowe służby weterynaryjne i naukę, ale czy aż do odebrania im kompetencji w zakresie opieki nad pszczołami? Pan Zieniewicz na Konferencji w Kielcach w obecności GLW przyznał się publicznie, że od długiego czasu łamie prawo i stosuje w chałupniczym leczeniu pszczół kumafos. Nie wiem, co bardziej podziwiać. Odwagę pana Zieniewicza, czy delikatność postępowania i ciche przyzwolenie bezradnego państwa w osobie reprezentującego go urzędnika Włodzimierza Skorupskiego (świadomego zaniedbań polskiej nauki i służb weterynaryjnych względem pszczół?) Tak rodzi się znachorstwo, kontrabanda i czarny rynek leków weterynaryjnych w demokratycznym państwie unijnym. Smutne jest to, że w polskim pszczelarstwie rybka śmierdzi od głowy i w związku z tym czuję się coraz bardziej zdezorientowany. Ale niektórzy cały czas panują nad sytuacją i wiedzą gdzie stoją konfitury. Co ciekawe, niektórym wolno, są bezkarni i zbijają kabzę, a innym, nie wiadomo dlaczego - nie. Podziwiam niektórych naukowców, którzy dają się wynająć do stawiania zasłony dymnej przez ludzi łamiących być może głupie, ale jednak prawo. Wszyscy przy tym udają, że jest fajnie i głupiego prawa nie należy zmieniać, a raczej dalej łowić rybki w mętnej wodzie. p.s. - od wielu lat doskonale radzę sobie w pasiece bez kumafosu, ale co ciekawe - boję się stosować kupną węzę. Ufam, że pan Zieniewicz nie sprzedaje swego wosku bez jego obiektywnego przebadania na zawartość kumafosu. Co do miodu z jego amatorskiej towarowej pasieki eksperymentalnej - zamilczę. Nie kupię go, bo mam swój.
  8. Kolego jokaz Z panem Zieniewiczem wyjaśniliśmy sobie już dawno problemy nas nurtujące telefonicznie. Od tego czasu nie zaszły okoliczności wymagające uaktualnienia poglądów. Ja się upieram przy tezie, że miody z pasiek doświadczalnych, gdzie prowadzi się eksperymenty chemiczne - nie powinny trafiać do handlu. Kolega Zieniewicz widzi wyjątki od reguły. Nie rozumiem zupełnie nadużywania w tytule dużych liter sugerującego nadzwyczajną rangę wydarzenia.
  9. robinhuud

    UPWP

    W linkowanej przez daro ukraińskiej koncepcji taniej walki z warroatozom nie znajduję jakoś kumafosu, choć uporczywie szukam. Wygląda na to, że w Kijowie nie obawiają się inwazji małych żuczków, w każdym razie nie próbują nimi usprawiedliwić stosowania kumafosu i nie przemycają go działaczami dla kasy z pobliskiej Turcji i Bułgarii. Również ukraińska populacja warrozy nie wykazuje (analizując ofertę) oporności na amitrazę. No ale tam wojna, bardak i nie znają kumafosowych osiągnięć Kolegi Zieniewicza, Może gdyby kolega Sabat pozostał na stolcu prezydenta Apislavii - kraje slowiańskie i naddunajskie gadałyby podobnie jak pan prezydent...
  10. Dopisuję kilka spraw po przemyśleniu tematu. http://http://inovmed.pl/pl/p/AllerDMC-Urzadzenie-przeciwroztoczowe/120 W opisie urządzenia budzi mą wątpliwość logiczną zdanie: Urządzenie emituje ultradźwięki o częstotliwości 40 000 Hz. Tak dostosowano tę wartość, by urządzenie w możliwie największym stopniu likwidowało roztocza, zarazem nie szkodząc ludziom ani zwierzętom. Badania potwierdzają, że Aller DMC jest całkowicie nieszkodliwy dla domowników. Obejmuje swoim działaniem obszar około 63 m2. Roztocza to było nie było zwierzęta. A więc jak nie wiadomo o co chodzi - to chodzi zapewne o kasę. O te 297 zeta od naiwnego alergika. Ale ultradźwiękami z drugiej strony można dziś skutecznie np. rozbić chłopu kamienie w instalacji hydraulicznej które to po zabiegu chłop może "urodzić" unikając operacji na woreczku z żółcią. Teoretycznie więc nie należy skreślać przykładowo możliwości pozbawienia dźwiękiem płodności samiczek varroa obsiadających pszczoły. Podobnie jak można pozbawić chłopa płodności działając na niego skupiona wiązką mikrofal radiowych o częstotliwości stosowanej w radarach. Generalnie w polskim naukowym necie temat owady + ultra (infra) dźwięki i mikrofale jest cieniutki. Gdyby istniał jakiś nierozłaczny sposób kastracji tymi fizycznymi metodami jednocześnie samic varroa i matki pszczelaj, to zawsze pozostaje metoda wyjęcia z ula matki na czas zabiegu totalnej kastracji samiczek zamieszkujących ul. Gdyby na to załapał się jeszcze żuczek ulowy, barciaki itp - to byłaby gitara lepsza niż szwendanie się po obrzeżu UE i sprowadzanie kumafosu. Że nie przypomnę prezydenckiej kiełbachy wyborczej - obiecywanej boguchwalskiej dennicowej pułapki feromonowej na warrozę,
  11. To chyba nie tak. Tutaj dla roztoczy kurzu zastosowano częstotliwość 40 kHz. No i chyba za duża moc tego generatorka jak dla pojedynczego ula. Myślę, że należałoby ustalić częstotliwośc szkodliwą dla varroa (wszystkie fazy rozwoju varroa) i po znalezieniu takowej (powiedzmy dla deutonimfy) sprawdzic, czy nie szkodzi ona jajeczku, pszczole, trutniowi i mamusi we wszystkich fazach rozwoju pszczoły. Potem dobrać optymalną moc generatora ultradźwiękow i popracować nad samym ulem jako pudłem rezonansowym. To dobry temat dla granta NCN (o ile ktoś już na świecie tego nie ćwiczył)
  12. Czy to możliwe, żeby pozbycie się roztoczy z ula, czy z roślin było takie proste? A może to koleiny drenaż portfeli pacjentów? http://allegro.pl/upr-ultradzwiekowy-reduktor-roztoczy-oryginal-2016-i5989824371.html?bi_s=ads&bi_m=p2,1&bi_c=112924 http://allerdmc.pl/
  13. robinhuud

    Węza z praski

    Wyroby walcowane i kute mają zbliżone własciwości i róznią się znacznie od odlewów bez sugerowanych dodatków. Wosk to nie staliwo, ale analogia jest. Opinia cenna, bo z samych Sułkowic: http://kuznia-sulkowice.pl/pl/oferta/odkuwki/zaletyodkuwek.html
  14. Jeżeli tak, to OK - odpowiadam na apel jokaza. Jadę z przydługim tekstem. (może po dodaniu paru obrazków nadałby się do gazetki?) Ostatnio przeczytałem niezłe opracowanie tematu wentylacji zimowego ula w Kalendarzu Pszczelarza 2016 Pasieki autorstwa Przemysława Grobelnego. (wskazówki na grudzień). Jest tam sporo racji, ale autor pomija kilka bardzo istotnych kwestii i brakuje wniosków co do wentylacji zimowej i na przedwiośniu. Chciałbym niniejszym zacząć popularnonaukową dyskusję nad wentylacją w kontekście nie tego co przeczytałem, ale tego o czym nie znalazłem ani słowa i o czym zapewne w Pszczelej Woli nie uczą. Nie sprawdzałem tego, ale zakładając, że Grybos ma rację i przez zimowy ul musi co dzień przewalić się minimum 64 litry powietrza - należy przyjąć, że powietrze to przepływa przez ul zazwyczaj z dołu do góry. Czy jest możliwy i jest pożądany przez pszczoły opływ odwrotny kłębu? Oczywiście. Robiąc pewne skróty myślowe i nie wdając się w prawo Bernoullego, czy efekt Coandy - porównam ul kolejno do ciepłego pokoiku z kominkiem i do gwizdka. Pierwszy przykład jest oczywisty, ul ma źródło ciepła w postaci kłębu, które to źródło powoduje powstanie w ulu ciągu kominowego na zasadzie grawitacyjnego unoszenia się ciepłego powietrza. O wielkości przepływu zadecyduje w pierwszym przybliżeniu różnica temperatur i przekroje otworów wentylacyjnych u góry i u dołu ula (komin i czerpnia powietrza - przez analogię). Nie wiadomo mi, czy zimujące pszczoły potrafią aktywnie regulować górny otwór wentylacyjny poprzez kitowanie i rozkitowywanie. Z pewnością robią to jednorazowo na jesieni. Dolnego otworu z pewnością nie mają szansy korygować podczas mrozu. Jeżeli potrafią regulować przepływ u góry, to należy dać im szansę to zrobić poprzez wstępną regulację (przez pszczelarza) wielkości przepływu, by mieścił się on w zakresie możliwości doregulowania przez pszczoły w mróz. Przez górny otwór wentylacyjny należy rozumieć nie tylko dosłownie otwór w powałce i daszku, ale i przewiewną, niezakitowaną poduchę napełnioną mchem, czy paprocią (zalecane często w literaturze), czy wyjęty korek pajączka. Uważam tu jako błąd zaślepienie na głucho góry ula beleczkami odstępowymi, czy folią 100%. Położenie folii tylko nad częścią kłębu i pozostawienie możliwości przepływu powietrza bokami do góry nie jest błędem. Ale to nie wszystko. Nad poduchą musi znajdować się wolna przestrzeń pod daszkiem silnie wentylowana. Ciepłe powietrze unoszone w okolicy kłębu i nasycone parą wodną będzie zostawiać wodę w higroskopijnej poduszce (kondensacja) i woda ta po przeciśnięciu się przez naturalne kapilary musi mieć możliwość wysublimowania, lub wyparowania pod daszkiem. Poducha nie może dochodzić do daszka, a poddasze musi być silnie wentylowane niezależnie od kierunku wiatru! (rozmieszczenie i kształt otworów na bokach daszka) Myślę, że w literaturze przeceniana jest cecha konstrukcyjnego drewna ulowego polegająca na wchłanianiu wilgoci. Dezynfekując ule palnikiem stwierdzam, że roztopiony wosk i propolis impregnują pory w drewnie ula na tyle, że raczej wykluczyłbym "oddychanie ścian". W takim rozumieniu wiatrołap Junga nie ma decydującego wpływu na wentylację ula w tym sensie, że można potrzebną wentylację uzyskać regulując przy zamontowanym wiatrołapie przepływ u góry ula. Zapobiega on też przy okazji przypadkowemu zapchaniu dolnego otworu wentylacji poprzez osyp. Teraz chciałbym, pomijając sprawy statycznych przeciągów grawitacyjnych w styropianach - przejść do modelu "ula - gwizdka". Wyobraźmy sobie ul z otwartą siatkowaną dennicą i hermetycznie uszczelnioną górą stojący na "wydmuchowie". Przy odpowiedniej prędkości wiatru ul może zacząć wydawać infradźwięki słyszane przez psa, ale niekoniecznie przez pszczelarza. Każdy wie, co to gra na kręconej reką plastikowej rurze. Jeżeli w takim ulu lekko rozhermetyzujemy górę ula, to uzyskamy eżektor. Powietrze zacznie przepływać przez ul z góry do dołu, a w ulu może powstać pulsująca lub stojąca fala dźwiękowa. Jak pszczoły na to zareagują? Nie znalazłem w literaturze, a szukałem, chcąc zainstalować w pasiece ultradźwiękowy straszak na kunę. (znalazłem coś o asymetrii użyłkowania skrzydełek). Zjawisko eżektora (dysza Lavala) nie dotyczy tylko dennicy. Dotyczy wszystkich opływanych powietrzem otworów w ulu. Jak zatem dobrze rozwiązać problem zimowej wentylacji? Ule powinny być badane w tunelu aerodynamicznym jak samochody i ściśle z zaleceniami aerodynamicznymi na zimę konfigurowane. Nigdzie nie spotkałem się z takim podejściem do zalecanych, czy refundowanych uli. Analizując zimową pogodę, nie można w Polsce pominąć dynamicznej wentylacji i poprzestać na wentylacji statycznej uli. Wiatr może w zależności od ukształtowania otworów w ulu powodować wzrost, zatrzymanie, a nawet odwrócenie kierunku przepływu powietrza wentylującego. Nie należy zapominać o wylotku, który daje bardzo zmienny w zależności od kierunku wiatru efekt aerodynamiczny. Pamiętając, że grawitacyjne przepływy wentylacyjne w ulu są bardzo subtelne i delikatne, wpływ wiatru i kształt ula mogą w nich bardzo namieszać, osiągając wielokrotnie większe prędkości i schładzając kłąb. Pszczoły zapewne sobie z tym w jakimś zakresie radzą zjadając więcej "paliwa" i przepełniając jelito. Dlaczego im nie pomóc? Ja rozumiem , że wiatrołap Junga jest próbą uzyskania symetrii aerodynamicznej góry i dołu ula jeżeli chodzi o zjawisko eżektora. W naturze pszczoły gnieżdżąc się w dziupli miały jeden otwór wentylacyjny, którego aerodynamika nie jest tak zależna od kierunku wiatru, a zjawisko eżekcji zachodzi w dość wąskim zakresie kierunku opływu pnia i zapewne nie powoduje takich zawirowań w dziupli poprzegradzanej naturalnymi przegrodami plastrów działających jako swego rodzaju tłumik aerodynamiczny, zapobiegający graniu wiatru na dziupli i pniu jak na infradźwiękowym flecie.
  15. Propozycja: Wydaje mi się, że intencją założyciela wątku było uporządkowanie materiału "telewizyjnego". Proponuję dla higieny forum przenieść się z dyskusją na temat konkretnych wykładów do założonych w tym celu oddzielnych wątków. Niech tu pozostaną tylko linki do kolejnych nagrań filmoteki polankowej.
  16. Wobec braku zainteresowania sprawą przez organy kontrolne PZP i WZP oraz nieskuteczności i bezradności Sądu Rejestrowego wyrażonej na piśmie, przedstawiłem panu posłowi na Sejm sprawy: - nadużywania przez niektórych działaczy pszczelarskich przestarzałej i broniącej cwaniaków Uchwały z 1982 roku o rolniczych organizacjach branżowych; - przypadków łamania ordynacji wyborczej i statutu PZP przez w/w cwaniaków (zgłoszonych na piśmie do sądu rejestrowego); - bezsilności pszczelarza dążącego do prawdy w sądzie rejestrowym i w Związkach Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych mających zgodnie z w/w ustawą pełnić funkcję nadzorczą w stosunku do organizacji pszczelarskich, których statuty opierają się na tej Ustawie; - dziwacznym "cenniku" dostępu pszczelarza do realnego prawa i sprawiedliwości, a więc do przewidzianej ustawą lustracji (w Warszawie i w Poznaniu odpowiednio 1500 i 4000 zł) i bezsensie takiej formy kontrolowania organizacji pszczelarskich; - wykorzystywania hipoteki majątku organizacyjnego do potajemnych manipulacji finansowych i kadrowych (w tym politycznych PSL) Zarządu PZP poza uprawnieniami nadanymi mu uchwałą zjazdową (Zjazd = jedyny dysponent majątkiem!). Chroniczne unikanie przez władze pszczelarskie rozliczenia się z organizacyjnych pieniędzy. - uwikłania organizacji w prywatny "import" i nielegalną dystrybucję nielegalnego leku weterynaryjnego. Prowadzenie na bazie tego leku "badań naukowych" w pasiekach towarowych; Pan poseł (PiS) okazał zainteresowanie problemem i obiecał pisemną interwencję w tej sprawie u MRiRW - po uzgodnionym uzupełnieniu dokumentacji. Co dalej - pożyjemy i zobaczymy. Zaczyna się sezon - pszczelarze mają inne problemy egzystencjalne. Niektórzy rezygnują. Ich pasieki skraja⌠-------------------------------- żródło: http://zwiazek-pszczelarski.pl/wladze/
  17. Szanowny Kolego Grybos, nie piszę tego posta złosliwie, ale z pokorą swego braku wiedzy o pszczołach. Z całym szacunkiem, ale Pani Wanda Ostrowska nie była fizykiem. W popularno naukowych podręcznikach nie znalazłem opisu mechanizmu wydzielania ciepła przez pojedyńczą pszczołe i kłab. Pszczoły tworzą kłąb mający pewne cechy termosu zbudowanego z cegiełek ich organizmów. Nieprzypadkowo ma on kształt zbliżony do kuli. Nie byłoby celowym produkowanie ciepła poprzez warstwę zewnetrzna tego termosu. W środku jest mateczka i to jej pszczoły dedykują lokalnie te powiedzmy 35°C (jeżeli jest czerw). Im bliżej obrzeża kłębu zimowego, tym niższa temperatura. Największe znaczenie dla izolacyjności kłębu ma powietrze "uwięzione" pomiędzy pszczołami. Nigdzie nie spotkałem opisu figury akrobatycznej tworzonej przez trzymające się nawzajem pszczoły, a to chyba elementarz geometrii ciepła kłębu. Tak więc najwięcej ciepła produkuje prawdopodobnie otoczka matki. Sprawę komplikuje to, że w jakiejś proporcji kłąb u góry podwieszony jest na miodzie, a u dołu zajmuje puste komórki (wspominana anizotropia) . Górne pszczoły oprócz siebie muszą ogrzewać miód, który przewodnictwem wyprowadza ciepło z kłębu. Mądrale opisują, że pszczoły wytwarzają ciepło drżąc skrzydełkami. Cały czas ma następować cyrkulacja robotnic - zmarznięte z otoczki ponoć przechodzą do wnętrza. Więc musi przy tym powstawać jakiś wiatr, bo kłąb wewnątrz też musi być wentylowany, a temperatura zewnętrznej pszczoły nie może być niższa niż (???). Pojedyńcza pszczoła jako cegiełka kłębu jest inna pod względem cieplnym na początku i na końcu zimy. Nic nie wiadomo jak działa "termostat" klębu,. szczególnie jak w ulu hula wiatr i faluje izotermą 0°C tuż przy kłebie powodując kondensację i zamarzanie wody na pobliskim nieobsiadanym miodzie. Od tego trzeba by zacząć. Potem pochylić się nad nieoptymalnością cieplną uli refundowanych ramowych o przekroju kwadratowym i płaskiej powałce wymyślonych przez zachłannych na miod pszczelarzy , zoptymalizować wentylacje w sensie ilości i rozmieszczenia otworów w styropianie i dopiero na tym tle spróbować ocenić wiatrołap Junga. Pewne skomplikowane wywody i obliczenia można zastapić doświadczeniem i przyjąć rozwiązanie empiryczne. Proponuje w najbliższej zimie w połowie swych uli z osiatkowaną otwarta dennicą zastosować wiatrołap Junga wyjmowany z osypem wczesnym przedwiośniem (wymaga to zapewne stosownej korekty górnej wentylacji). Co do reszty - łudzę się, że kiedyś ktoś łyknie stosowny grant pszczelarski i zbada za ponad dużą bańkę bardzo ważny wpływ asymetrii użyłkowania skrzydeł na właściwości cieplne kłębu zimowego Apis mellifera. Chyba nie dożyję.
  18. Oczywiście, stąd te trzy znaki zapytania. Gdy dopiero kłąb wchodzący w rozwój, na przedwiośniu, w obecności większej ilości czerwiu, zużycie pokarmu rośnie - wtedy "wiatrołap" jest już wyjęty!!!.(o czym Pan Czesław mówi) A zużycie pokarmu wzrasta, bo znacznie wzrasta temperatura potrzebna do przetrwania czerwiu. Sam kłąb na czerwiu jest rzadszy niż zimowy (większa objętość przy mniejszej ilości pszczół) i prawdopodobnie traci izolacyjność cieplną. Jeżeli wzrasta różnica temperatur, wzrasta ilość ciepła tracona w wentylowanym powietrzu. Do tego woda, para (w tym nasycona), temperatura punktu rosy, jądra kondensacji, entalpia z entropią i ble ble. Jeszcze to trzeba by przeliczyć na energię i jej przepływy poprzez przewodnictwo, promieniowanie i konwekcję, obejrzeć w podczerwieni w poszukiwaniu mostków cieplnych przypadkowych i celowo zrobionych przez pszczoły (w konstrukcji ula i w samym kłębie). Zoptymalizować kształt bryły i objętość ula w stosunku do ilości pszczół (efekt balonu braci Montgolfier). Sprawdzić laminarność i turbulentność przepływów, skład atmosfery zimowego i wiosennego ula (w tym szczególnie dwutlenku węgla i pary wodnej), ich wpływ na ciepło własciwe, sprawdzic przestrzenne przebiegi izoterm, w tym szczególnie izotermy 0°C podczas mrozów itd itp... Są dwie szkoły: otwocka i wołomińska. Jedni stosują wiatrołap, inni tylko siatkę stalową (nie dla poprawy warunków cieplnych, ale żeby myszy nie wlazły i w ulu było jasno). A logika podpowiada, że najlepszy jest tylko jeden sposób, najprawdopodobniej inny. Pozostaje pytanie: jaki i najlepszy dla kogo?
  19. Grybos napisał: Rodzina pszczela na ogrzanie kłębu zimowego zużywa 18 gramów zapasów dziennie. Do spalania tej ilości cukru potrzeba 13,43 litra tlenu, który jest zawarty w 64 litrach powietrza. Jest to minimalna ilość jaka musi dostać się codziennie do zimującej rodziny. Przebijam i sprawdzam: 64 litry powietrza na dobę to oznacza całodobowy "wiatr" w średnim wylotku zimowym wiejący z predkością 8-9 cm/min do wnętrza i na zewnątrz ula . Można sprawdzić papierosem. Zakładam, że zima trwa 6 miesięcy. 6 m-cy x 30 dni x 18 gr = 3240 gr. Wydaje się, że niepotrzebnie jakieś 3-4 razy przekarmiasz swe rodziny przed zimą. Niepotrzebnie wydajesz pieniądze i męczysz pszczoły przerabianiem nadmiarowego pokarmu.(???) To wszystko nie jest takie proste. Już kiedyś pisałem, że mimo bardzo wielu mądrych wywodów w tej sprawie nadal brak jest dobrego naukowego rozpracowania aero- i termodynamiki wnętrza ula. Trochę zajmowałem się zawodowo aero i termodynamiką i w przeczytanych dotychczas w pszczelarskiej literaturze wywodach niestety znajduję bardzo dużo luk w wiedzy autorów, nieścisłości i mitów. A są to podobno nauki ścisłe. Może badałeś, jaką przewodność i pojemność cieplną ma kłąb zimowy? Jest on niewątpliwie anizotropowy, więc te parametry będą zależeć od kierunku pomiarow. Może jakiś fizyk kiedyś uzyska pszczelarski grant w tej sprawie i zrozumiemy filozofię kłębu? Pszczoły w trzech wymiarach robią z zimna poniekąd to samo, co pingwiny cesarskie w dwóch. Ale też kiedyś wlazłem w młodniku na leżącą dzik na dziku zasypaną śniegiem watahę.
  20. Pewnie wielu pszczelarzy zauważyło mą delikatnie mówiąc niechęć do pana prezydenta. Spróbuję dziś wyjaśnić jej powody nie wracając już do starych spraw afery cukrowej, czy funduszu rozwoju pszczelarstwa. Analizując życiorys pana prezydenta nie sposób nie zadać sobie pytania: dlaczego były poseł na Sejm unika jak ognia podjęcia próby zmiany niepoważnej ustawy z 1982 roku i statutu PZP?. Dlaczego starannie maskuje się i torpeduje wszelkie próby podjęcia takiego działania przez innych? Bo jak inaczej z mej perspektywy nazwać bierne przyglądanie się fałszowaniu wyboru przedstawicieli do Rady PZP podczas osobistego uczestnictwa w Zjeździe WZP Poznań? Nie wiem, czy dwaj panowie uzurpatorzy przez ostatnie 3 lata brali aktywny udział w posiedzeniach Rady, bo ta sfera działania władz PZP jest zasnuta mgłą i ma charakter niejawny. Wiem, że podjęte w obecności tych dwóch panów uchwały Rady PZP są nieważne z powodu wyłudzonych w Warszawie mandatów. Najlepszym przykładem chaosu w działalności Rady PZP jest los jej ostatniego przewodniczącego - pana Romualda Dąbrowskiego. Jego niejasne odejście z tego stanowiska poprzedzone "dyrektorowaniem" w Domu Pszczelarza ma cechy t. zw. "angielskiego wyjścia", przypominającego cichuteńkie odejście pana prezydenta PZP ze stołka prezydenta Apislavii. Zawłaszczony przez pana prezydenta organ prasowy Pszczelarz Polski, zdominowany przez głos ulicy świętokrzyskiej, w takich sprawach milczy i nie ma żadnej szansy, by pojawiły się w nim inne poglądy na organizację, niż preferowane przez pana prezydenta. Obserwując od wielu lat działania pana prezydenta Tadeusza Sabata odnoszę wrażenie, że ten pan cały swój wysiłek doświadczonego ponoć legislatora skierowuje nie w stronę poprawy, czy zmiany prawa normującego działalność pszczelarzy (w tym statutu PZP), a wręcz w kierunku odwrotnym. Osobiście śmieszą mnie okoliczności i sposób odwołania ostatniego nadzwyczajnego zjazdu PZP mającego zająć się statutem i losem Domu Pszczelarza. Dlaczego komisja statutowa, w skład której wchodzi właśnie jeden z poznańskich uzurpatorów z szemranym mandatem do tej Rady "nie zdołała" przygotować na czas sensownych propozycji zmian w statucie? Dlatego, że to była tylko przykrywka mająca storpedować jakiekolwiek zmiany w aktualnym statucie nie wspominając niepoważnej uchwały z 1982 roku ośmieszającej środowisko rolnicze. Wszyscy bowiem widzieliśmy "burzliwą" kampanię przedzjazdową nt statutu i Domu Pszczelarza w szczątkowym organie prasowym PZP i na jego wykastrowanej witrynie internetowej. Bardzo ciekawa jest również rezygnacja w ostatniej chwili z udziału w komisji statutowej aktualnego skarbnika PZP. Podobno z powodu przeciążenia obowiązkami. Z chęcią wkleiłbym ten tekst na forum PZP, ale ponieważ takowe nie wiadomo dlaczego nie istnieje, niestety muszę to zrobić na forum sympatycznej i gościnnej Polanki, której geneza zaistnienia nie jest zanurzona w krynicy sukcesów PZP, a historia której jest krótsza od pontyfikatu pana prezydenta. Statutowy obowiązek pana prezydenta dążenia do jedności polskiego pszczelarstwa to temat na oddzielny post. Pan prezydent nie ma czasu na takie pierdoły jak prawo pszczelarskie i statut, bo jak twierdzi jest zajęty realizacją uchwały zjazdowej obciążającej go misją ratowania polskich pszczół przed warrozą. Dlatego pan prezydent przy niemej aprobacie Rady Naukowj PZP, duszpasterzy polskich pszczelarzy, nie zwracając uwagi na luki w swym wykształceniu i posiadanych uprawnieniach, "nie chciał, ale musiał" wejść na nieswoje podwórko i zorganizować "import" niezarejestrowanego w RP leku weterynaryjnego, wykorzystać podległe struktury do akcji dilerskiej, a podległy organ prasowy do nielegalnej reklamy leków. Ciekawym okoliczności hurtowego zakupu przez cudzoziemca bez recepty sławnego argentyńskiego ABvarC w którejs z bułgarskich hurtowni. Pewnie zachowała się jakaś faktura, którą warto by wydrukować w organie prasowym, by uciąć wszystkie dywagacje internetowych pyskaczy nie mających pojęcia o międzynarodowym rynku leków wet. I ogłupianych legendami o powszechnej praktyce wyłudzania podatku VAT. Kończąc ten smutny post chciałbym podziękować forumowiczom za zainteresowanie watkiem i zmotywować ich tą drogą do wymuszenia na swych Zarządach WZP/RZP roztajnienia i opublikowania na stosownych witrynach internetowych oficjalnych wykazów wybranych delegatów na Zjazd PZP oraz swych przedstawicieli do Rady PZP. Czas, by ci nasi wybrańcy poczuli na zebraniach pszczelarzy metaliczny smak odpowiedzialności za swą bierność i zaniechania przed kolejnym Zjazdem planowo mającym się odbyć w marcu 2017 r. Mam na myśli szczególnie rozliczenie na nim kasy PZP i losu Domu Pszczelarza oraz rozliczenie za nierozliczanie komisji rewizyjnej. Myślę, że czas przerwać ten chocholi taniec.
  21. To jest towar z innej półki cenowej. W związku z czym może być sam dla siebie obiektem pożądania. Gdybym wiedział, że cienka pasieka monitorowana jest taką fotopułapką, to poszedłbym po nią, mając gdzieś ule. Na akcję poszedłbym podczas mgły owinięty w białe prześcieradło KKK. Albo w bezśnieżną zimę przed świętami, przebrany za św. Mikołaja - dla uatrakcyjnienia MMS-ów z moją podobizną. Zimą trudniej jest ukryć takie urządzenie. Każde zabezpieczenie pasieki ma swoje wady i zalety, a nawet najlepsza fotopułapka nie załatwia problemu, gdy św. Mikołaj zdejmie fotopułapkę, załaduje ule i oddali się z pasieczyska szybciej niż przybieży doń właściciel. Lepiej jest gdy pracuje kilka tańszych, niezależnych urządzeń, każde oparte na innej formule, niż jedno dobre i drogie. Istnieje zawsze jakiś kompromis miedzy ceną i niezawodnością monitoringu, a wartością ochranianej pasieki. Ryzyko i chęć poniesienia jego kosztów każdy musi oszacować sobie sam. Można jeszcze bardziej skomplikować temat skuteczności monitoringu wprowadzając do użytku tablice ostrzegawcze i atrapy urządzeń rejestrujących. Czasami poprawia to profilaktykę, ale też często prowokuje i urozmaica smak zakazanego owocu. Inaczej należy postępować walcząc z menelami chcącymi przebimbrować zawartość uli, a inaczej ze złodziejem - pszczelarzem zazdroszczącym nam matek. A jeszcze inaczej w bezwzględnej walce pszczelarzy o byt i o konkretny pożytek, prowadzącej zazwyczaj nie do kradzieży, a do wandalizmu sugerującego pokrzywdzonemu konieczność zmiany pasieczyska.
  22. Bezpieczeństwo kosztuje niestety. Za małe pieniądze nie można mieć dużego poczucia bezpieczeństwa. Tutaj będzie tylko sygnał na komórkę, że w pasiece spracował detektor ruchu. Bez zdjęcia, bez jakiejkolwiek rejestracji (nie licząc billingu). To jednak czasem jest bardzo dużo, bo można zadzwonić do sąsiada i poprosić, by z psem sprawdził pasiekę w polu. Złodzieja zawsze nawet prosty monitoring wgoni w deficyt czasu, a przy odrobinie szczęścia można podsłuchując złodziei rozpoznać ich po głosie. Zazwyczaj kradną "swoi" złodzieje, a nie ci z drugiego końca Polski (zleceniodawcy). Zazwyczaj kradzież poprzedzona jest kilkoma rozpoznaniami, a te już będą sygnalizowane przez urządzenie co pozwoli przygotować pułapkę. Na funkcję lokalizacji GSM skradzionego ula w praktyce nie ma co tu liczyć. Co do kwestii zasilania, to możemy pasiekę rozstawić pod stacją TBS, wtedy bateria starczy najdłużej. O wiele dłużej niż na granicy zasięgu łaczności. Tu jeszcze dochodzi jakaś energia potrzebna na czuwanie czujki PIR. Ja myślałem o ukrytym akumulatorze samochodowym wymienianym co jakiś czas, lub zasilanym dyskretnie fotoogniwem. Tutaj należałoby się skoncentrować na lokalizacji monitoringu. Ideałem byłoby przy kładce - jedynym dojściu do pasieki usytuowanej na wyspie. W życiu jednak ideału nie ma i możemy kładkę zamienić na jedyną drogę dojazdową do pasieki, którą złodzieje będą chcieli wywieżć jakimś jednak pojazdem. To można wykorzystać, by powiadomiony tlf sąsiad mieszkający nawet w sporej odległości od pasieki, ale przy tej drodze - zanotował nr rejestracyjny kręcącego się pojazdu, czy zrobił mu porządne zdjęcie.
  23. Nie mam nic przeciwko saracenom (określenie zapożyczone od pewnego naukowca - pzdr.) Nie mam nic przeciwko zwalczaniu żuczka kumafosem. Ale musi to być metoda opracowana przez naukowców, kumafos legalny i na receptę. A cała akcja oficjalnie udokumentowana, pod nadzorem weterynarza i raczej poza środowiskiem ula. Nie kupię nigdy nielegalnego (niezarejestrowanego) leku od przemytnika. Nie grozi mi to nawet, bo kupuję tylko leki przepisane przez weterynarza i żądam paragonu (by mieć jakąś elementarną gwarancję i dlatego że to wymóg prawny). Znachorów unikam jak ognia! Szczególnie takich, którzy publicznie twierdzą, że do znachorstwa i pseudobadań naukowych w pasiekach towarowych byli obligowani uchwałą Zjazdu! W Boguchwale!. Czyli co? Powtórka z rozrywki? Nie chcem znachorzyć, ale muszem!. To w mojej ocenie próba bezczelnego i prymitywnego przerzucania odpowiedzialności za swe motywowane zwykła chciwością czyny na delegatów. Może 4 kwietnia w Kielcach zapadną jakieś decyzje odnośnie niewpuszczenia na teren RP the beatles, (bo odnośnie saracenów, to już pani premier taką podjęła). Poruszona też będzie sprawa znachorów weterynaryjnych. ---------------------------------------------------------------------- p.s. Tradycyjnie spodziewam się podjęcia próby rozmycia odpowiedzialności pana prezydenta poprzez uwikłanie w problem Rady Naukowej PZP, jakiegoś wysokiej rangi hierarchy kościelnego, peregrynację relikwii św. Ambrożego żabiowolskiego, szczelne otulenie problemu dymem z kadzidła i pocztami sztandarowymi - aż zniknie. To zazwyczaj na część pszczelarzy działa.
  24. Tanie i proste powiadomienie na komórkę o wizycie inspektora w pasiece. Trzeba to tylko tak zamontować, by alarmu nie wywoływał powiedzmy kot. Z zasilacza pracuje w sposób ciągły, a więc można i zastosować większy zewnętrzny akumulator i wymieniać go na drugi naładowany podczas wizyty w pasiece wędrownej bez napięcia 230V. http://allegro.pl/mini-podsluch-alarm-gsm-detekcja-ruchu-pir-fv23-i5548949594.html
  25. Sorry za przydługi tekst, ale krócej się nie dało. Na 4 kwietnia jestem umówiony na rozmowę z lokalnym PiS - owskim posłem na Sejm RP . Mam zamiar zaciekawić pana posła ustawą z dnia 8 października 1982 r. o społeczno-zawodowych organizacjach rolników, będącą fundamentem statutów polskich organizacji pszczelarskich skonfederowanych w PZP (nie dotyczy firmy Huzar, Orion i takich tam różnistych jeszcze niejawnych "rolników" - członków PZP). Może uzyskam jakieś informacje, dlaczego - by wyegzekwować w RP prawo i sprawiedliwość, muszę stracić na lustrację w Poznaniu te 4000 zł. Innymi słowami - czy w Polsce pod rządami PiS prawo i sprawiedliwość są tylko dla bogaczy i dlaczego w stolicy rolnicze prawo i sprawiedliwość są tańsze niż na prowincji? Kto ustala ten cennik?. Może pan poseł zasponsoruje mi ze swej diety, albo z dopłat dla rolnictwa taką rolniczą lustrację? Myślę, że to poprawiłoby mu sondaże, a mi humor. Dlaczego władze rolniczych zrzeszeń branżowych nie muszą obawiać się jakiejkolwiek kontroli i dlaczego reguluje te sprawy ustawa z czasów stanu wojennego "kierująca się troską o wyżywienie Narodu oraz dobrem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej"?. (patrz skandaliczna preambuła ustawy bez invocatio dei!) Dlaczego chcąc dojść do prawdy jestem odsyłany z kwitkiem jak cienki Bolek między sądem rejestrowym, a ZRKiOR? Dlaczego WZP/RZP łamią ustawę i tolerują nazywanie swych organizacji członkowskich "Kołami Pszczelarzy", a nie egzekwują stosowania ustawowej nazwy "kółek rolniczych pszczelarzy" ? Dlaczego z przywilejów rolniczej bezkarności (gwarantowanej w/w ustawą wymuszoną na schyłkowym komunistycznym sejmie strajkami chłopskimi) korzystają "na krzywy ryj" pszczelarze - nierolnicy i handlarze - producenci mieszanin miodowych o nieokreślonym składzie, podszywający się pod rolników?. Dlaczego prezydent PZP (prezes WZP/RZP) nie wie i nie chce wiedzieć jaki ma w swym rolniczym zrzeszeniu branżowym procentowy udział rolników w stosunku do ustawowego minimum?. I czy ustawa z 1982 roku dotyczy PZP/WZP/RZP, czy może coś się przykleiło do rolnictwa i płynie⌠Dlaczego wreszcie dzięki tej ustawie nie będące żonami rolników żony pszczelarzy miejskich - nierolników mogą założyć i zarejestrować pełnoprawne Miejskie Koło Gospodyń Wiejskich ?. Dlaczego to prawo o społeczno - zawodowych organizacjach rolników nie działa symetrycznie, i w związku z tym dlaczego żony rolników wiejskich nie mogą założyć Wiejskiego Koła Gospodyń Miejskich? Czy są gorsze od miastowych? Dlaczego - mimo, że rozdział 9 ustawy został całkowicie uchylony - nadal praktykuje się rejestrowanie organizacji rolniczych i ich statutów po sądach rejestrowych? Dla opłat sądowych? Patrz rozdział 9 w obu wariantach ustawy: tekst ogłoszony i ujednolicony http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19820320217 Dlaczego wreszcie demokratycznie wybrany rząd PIS nie może swym generalnym prokuratorem i ministrem sprawiedliwości w jednej osobie poprzez sąd rozgonić organizacji rolniczej prowadzącej działalność sprzeczną z Konstytucją RP? Powiedzmy prywatnego rozprowadzania przez kierownictwo lewych leków weterynaryjnych bez recepty i rozliczenia z fiskusem. Dlaczego w programie tv "rolnik szuka żony" nie może wystąpić miejski pszczelarz -rolnik bez ziemi? Czy pod rządami PiS tv nadal kłamie? Czy posiadanie legitymacji członka rolniczego zrzeszenia branżowego pszczelarzy oznacza posiadanie kwalifikacji rolniczych niezbędnych do zakupu ziemi rolnej? Państwo w państwie?... Może ktoś z forumowiczów dołączy się z pytaniami do posła PiS? Zapraszam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...