Skocz do zawartości
pytla

Ziołomiody to nie jest miód - zbór postów przeniesionych z usuniętych wątków.

195 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Proponuję tytuł wykładu:

 

"Jak fałszować miód - poradnik dla początkujących znachorów"

 

a po wykładzie wydać polankowym sumptem broszurkę pt:

 

"Jak niezgodnie z prawem rozprowadzać stabilny chemicznie niemiód z własnej pasieki,

czyli - co pszczeli modernista wiedzieć powinien "

Fałszowanie żywności to bardzo ważny problem. Od pewnego czasu zastanawiam się nad metodami oceny jakości żywności, tak, aby to było dostępne dla każdego z podstawową kindersztubą przyrodniczą. Miód był i jest fałszowany. Ale fałszowane jest wszystko, większość rzeczy dookoła to "ersatz cholera, nie życie".

Nie wiem, dlaczego kolega się interesuje "profesjonalnym" fałszowaniem miodu, bo taki proceder nie ma znaczenia na rynku. Mamy do czynienia z prymitywnym fałszowaniem - dokumentów przewozowych, zapodawaniem syropu glukozowo-fruktozowego, etc. Nie zetknąłem się ze sprzedawaniem ziołomiodów, jako miodów, ale ja z tego nie żyję, więc nie śledzę rynku. Swoją drogą byłoby cenną inicjatywą, gdybyśmy gromadzili informacje na temat fałszerstw miodów pokazując, jak to można prosto wykryć.

 

Jeżeli kolegę dręczy strach przed ziołomiodem, zapodawanym jako miód to metoda jest względnie prosta. Taki produkt ma więcej metali, np. żelaza, a mniej pyłków. Tak wystarczy ustalić pomiar. Do wprowadzania ziołomiodów na rynek wymagane są certyfikaty, a do tego trzeba spełniać pewne normy, etc.

Co do znachorów - podam dwa przykłady. W wielu miejscach wprowadzają do lasu cisy. Rosły tam 300 lat temu. Problem w tym, że sarny wędrują do tych miejsc i po odrobinie zgryzają gałązki. Cis ma to do siebie, że niejako powiela strukturę gałązki, z której się odbudowuje, więc będzie niekiedy rósł w szerz. Ale dlaczego sarny go skubią, skoro jest silnie trujący? Ano dlatego, że to bardzo silny środek przeciwrobaczy. Tylko skąd one o tym wiedzą, skoro 20 pokoleń saren nie zetknęło się tam z cisem? Nie musi, danielowate tworzą sobie dietę w ciągu miesiąca, czy dwóch na nowym dla nich terenie...

 

Albo proste pytanie. Jak to się stało, że pomimo całego rozwoju biochemii, farmacji nie udało się nauce wprowadzić nowej rośliny leczniczej, która nie byłaby wcześniej znana ze swoich właściwości. Co prawda podawano, że dzięki wysiłkom Akademii Nauk ZSRR wprowadzano do medycyny Eleutherococcus senticosus, ale to g.... prawda, bo w opisach podróżników podawano, że w XVIII w. Jakuci to stosowali.

 

Rozumiem, że kolega jest świadom, że trzecią oficjalną przyczyną śmierci w USA jest błąd w sztuce lekarskiej? Oficjalnej sztuce lekarskiej. Radzę porównać średnią życia znachorów z dyplomem lekarskich i tych bez dyplomu lekarskiego.

Oczywiście to nie ma żadnego znaczenia praktycznego, trafiamy zawsze na lekarza, który nie popełnia błędów, a każdy znachor włożył by nas na trzy Zdrowaśki do chlebowego pieca B).

Rozmawiałem ze znachorką z Lubaczowa - skończyła studia farmaceutycznie w Szwajcarii. U nas fitoterapia jakoś na głównych uczelniach podupadła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do znachorów - podam dwa przykłady. W wielu miejscach wprowadzają do lasu cisy. Rosły tam 300 lat temu. Problem w tym, że sarny wędrują do tych miejsc i po odrobinie zgryzają gałązki. Cis ma to do siebie, że niejako powiela strukturę gałązki, z której się odbudowuje, więc będzie niekiedy rósł w szerz. Ale dlaczego sarny go skubią, skoro jest silnie trujący? Ano dlatego, że to bardzo silny środek przeciwrobaczy. Tylko skąd one o tym wiedzą, skoro 20 pokoleń saren nie zetknęło się tam z cisem? Nie musi, danielowate tworzą sobie dietę w ciągu miesiąca, czy dwóch na nowym dla nich terenie...

 

 

Ludzie jako gatunek są prawdopodobnie głupcami bez wyobraźni.

Znana jest mi historia zaniknięcia gatunku drzewa na jakichś egzotycznych wyspach. Nasiona przestały kiełkować nie wiadomo dlaczego i w lesie zabrakło młodych siewek. Drewno miało dużą wartość, więc ktoś kumaty się tym zainteresował i okazało się, że nasiona aby skiełkować, muszą wcześniej przejść przez przewód pokarmowy pewnego ptaka nielota, który został wcześniej wybity do nogi. Co do wartości przeciwrobaczych taxusa, to nie znam się na tym. Wiem, że cis nigdy nie był na terenie "polskiego" lasu klimaksowego gatunkiem lasotwórczym, rósł miejscowo w podszycie. Drewna cisa nie żarły żadne robale i doskonale nadawał się na łuki. Dobrze postawiony problem dla mnie brzmi:

Jak sobie jeleniowate i ich konsumenci radzą dziś z robalami bez cisa? Jaką funkcję pełnił cis dla środkowoeuropejskiej pszczoły miodnej? Czy mógł istnieć miód cisowy (np. spadziowy) i jaką funkcję pełnił w walce z robalami misiów i turów w ich przewodzie pokarmowym? Czy substancje występujące w cisie mogą mieć wpływ na wartość propolisu z tych terenów? Czy repelentne działanie taksolu mogłoby teoretycznie wygonić z ula warrozę, lub inne draństwo, po stworzeniu którego Pan Bóg 7-mego dnia odpoczywał i to było dobre? Jaką funkcję przyrodniczą spełniały gatunki wytrzebione przez homo ledwo sapiens tylko dlatego, iż uznał on je nie mając pełnej wiedzy za szkodliwe?

Może warto to ustalić dziś, niejako w ostatniej chwili dla cisa i pszczoły przykładowo instalując pasiekę badawczą w nadleśnictwie Wierzchlas (rezerwat cisów - Bory Tucholskie)? Trzeba jednak takie tematy zgłosić w konkursie grantowym NCN i czekać na łaskawe opinie recenzentów. Jakoś nie ma chętnych. Jak pokazuje życie, w Polsce są ważniejsze sprawy - np. użyłkowanie skrzydełek skundlonych przez pszczelarzy ras pszczół.

Dlatego dobrze, że po osieroceniu przez prawe i sprawiedliwe państwo polskie i organizacje pszczelarskie  hodowli pszczoły, tematem genów apis mellifera zajął się prywatnie Cezary Kruk (pozdrawiam).

Co do dyskusji o ziołomiodach, to dla mnie istnieje płynna granica biotechnologiczna między ziołomiodem i miodem spadziowym. W takim sensie powstaje ciekawe pytanie: czy hipotetyczny spadziowy miód cisowy ma dzięki zawartości taksolu działanie przeciwnowotworowe i czy aby nasilenie występowania nowotworów nie pokrywa się w czasie z wytrzebieniem cisa?

 

http://www.kwadryga.pl/upload/Dokumenty/Artykuly_naukowe/Gf_9_09_34_36.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak jeleniowate "dochodzą" do słusznych wniosków ale pamiętam że pewien koń, uwiązany koło cisa, dla kurażu obgryzł parę gałązek i wyciągnął kopyta. Weteryniarz stwierdził że przedawkował...

  Nie wiem czy na cisie bytuje jakaś mszyca, nigdy nie zauważyłem choć cis rośnie w sąsiedztwie mojego ogrodu. Poza tym ilość cisów w naszym kraju jest chyba zbyt mała aby zawracać sobie głowę. Czy ktoś eksperymentował z taksolem na warrozę???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak jeleniowate "dochodzą" do słusznych wniosków ale pamiętam że pewien koń, uwiązany koło cisa, dla kurażu obgryzł parę gałązek i wyciągnął kopyta. Weteryniarz stwierdził że przedawkował...

  Nie wiem czy na cisie bytuje jakaś mszyca, nigdy nie zauważyłem choć cis rośnie w sąsiedztwie mojego ogrodu. Poza tym ilość cisów w naszym kraju jest chyba zbyt mała aby zawracać sobie głowę. Czy ktoś eksperymentował z taksolem na warrozę???

No, no. Taxol na warozę to byłoby coś. Trzeba byłoby wszystkie cisy w Europie obedrzeć z kory dla paru pasiek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, no. Taxol na warozę to byłoby coś. Trzeba byłoby wszystkie cisy w Europie obedrzeć z kory dla paru pasiek...O

 

O ile się orientuję to istnieje taxol syntetyczny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

Wisły nie zawrócisz, mając do wyboru ziołomód a cukromiód to niech już się bawią tym pierwszym . Jednego znachora mieli pszczelarze i CO ?

Taxol jest syntetyczny ale może tak jak z wit. C.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ziołomiód to produkt gdzie podstawowym składnikiem jest  miód bez  zawartości nawet 0,1% cukru!!!

 Co do innych składników, to może być przedmiotem dyskusji.  Nazywanie jakichś cukrozielsk nie można nazywać dodając,  w składzie nazwy, słowa "miód". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam cisa i też mszyc na nim żadnych nie widziałem. A na sąsiednich roślinach i owszem.

]http://robimywzieleni.pl/images/galeria_bok/szkodniki/cz2/MISECZNIK%20CISOWY.jpg

 

http://www.magazyndomowy.pl/choroby-iglakow-cis/

 

Teoretycznie więc jest możliwy spadziowy miód cisowy. Prawdopodobnie na jednym egzemplarzu żywiciela nie jest w stanie przetrwać gatunek pasożyta, tak jak syfilis (krętek blady jako gatunek) nie jest w stanie przetrwać na pojedyńczym dżentelmenie :D . Wybicie do zera apis  oznacza prawdopodobnie koniec varroa. Pewnie dlatego cisy single (tak jak dżentelmeni single) są zazwyczaj zdrowe. Mszyce zazwyczaj żerują w swym cyklu rozwojowym na dwóch gatunkach roślin. Która roślina byłaby parą dla cisa? Tego pewnie się już nie dowiemy, ale ona została przypadkowo uwolniona od tej mszycy wraz z zanikiem cisa.

Proponuję dla jednoznaczności dyskusji o ziołomiodach przyjąć następujące definicje precyzujące o czym mowa:

Miód spadziowy naturalny - pod nadzorem pszczelarza mszyce karmią pszczoły swą delikatnie mówiąc wydzieliną cukrową z soku wyssanego z rośliny. W tym z rośliny rosnącej na terenie UE i poza nią (naturalna mieszanina miodów spadziowych z krajów UE i spoza niej - tylko na spadziowych terenach przygranicznych UE)

Miód spadziowy marketowy - mieszanina miodów spadziowych z różnych krajów, ze spadzi naturalnej i sztucznej, podawanej pszczolom jako pokarm przez pszczelarza - spadziowca.

Ziołomiód - apipolowiec karmi pszczoły kompotem z ziółek (w tym z marychy?) Skład kompotku jest tajny, a naturalne środowisko jest pszczole potrzebne do zbierania pyłku, którego apipolowiec jeszcze nie potrafi zastąpi erzacem. Jeżeli znajdzie taki zamiennik - będzie się starał wyhodować osiadłą ziołopszczołę fermową bez skrzydeł

Izomiód - "pszczelarz"  karmi pszczoły syropkiem podczas pełni pożytku. Można syropek czymś przypaprać dla koloru i smaku.

 

Itd., itp oraz kombinacje z tych definicji.

 

Np marketowy zioło-izomiód :D.

Bez speca od rezonansu jądrami - postrachu marketów - nie rozgryziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Proponuję dla jednoznaczności dyskusji o ziołomiodach przyjąć następujące definicje precyzujące o czym mowa:

A ja dla tych wszystkich którzy nie rozpoznali kpiny w poscie kolegi Robina, i mają zamiar rzeczywiście nadal w tej sprawie prowadzić dyskusję, proponuję aby założyli specjalne forum do tego celu, jeśli to możliwe, nie na Polance.  I kiedy będą nalewać w słoiki to co przy pomocy podstaw naukowych wymieszają, niech nie zapomną na każdym opakowaniu napisać że "każdy lek niewłaściwie stosowany, zagraża twojemu życiu lub zdrowiu".  Po co tylko mieszać do tego wszystkiego pszczoły ???

Proponuję," Forum mieszaczy ".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, można zbić termometr i powiedzieć że rzeżączka /ziołomiody/ minęła. Nie minęła, i bez odpowiednie terapii /wielopłaszczyznowej/ nie minie.

  Jak w tym kontekście odnieść się do krupniku?  Mieszanina!!! Co prawda z alkoholem ale jednak. A może pić tylko litewski? Można nie pić, przynosić można... 

   A co jeżeli ktoś miesza  miód np. z czekoladą, orzechami...?  Zabronić? Mieszanie wszystkiego ze wszystkim ma długą tradycję, dziś często również podstawy naukowe. Ziołomiody chyba wypromowali jacyś uczeni w piśmie, oni też promowali.

   Podstawą jest aby produkt nie był szkodliwy, aby nabywca miał świadomość tego co kupuje... Aby nie wyszło jak z Amber Gold. Cygan mieszał, kowala chcą powiesić /a może odwrotnie/. 

  Krótko; kijem Wisły nie zawróci ale można zobaczyć w którą stronę płynie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

  Podstawą jest aby produkt nie był szkodliwy, aby nabywca miał świadomość tego co kupuje

Podstawą to żeby był z miodu. Podstawą to co było skąd pochodzą półprodukty ( w tym miód).

PSL obecny szef miał cuda robić , z  bezrobotnych starych dziadów - pszczelarzy , i była tam produkcja ziołosmroda . Na pewno nie z miodu.

Do Czarga a mieszanie miodu z kakao ? Moim zdaniem 1000 x lepsze niż srutele czy inne badziewia. dzieciaki uwielbiają kakao. Krupnik byle nie łyżką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podstawą to żeby był z miodu. Podstawą to co było skąd pochodzą półprodukty ( w tym miód).

PSL obecny szef miał cuda robić , z  bezrobotnych starych dziadów - pszczelarzy , i była tam produkcja ziołosmroda . Na pewno nie z miodu.

Do Czarga a mieszanie miodu z kakao ? Moim zdaniem 1000 x lepsze niż srutele czy inne badziewia. dzieciaki uwielbiają kakao. Krupnik byle nie łyżką.

Pomysł produkcji ziołomiodów, w skali towarowej  pochodził od dr Piecucha z krakowskiej Akademii Ekonomicznej. W jednym z wystąpień poparł go kol. Kamysz. Szybko się z tego wycofał kiedy zapoznał się z realiami tego nonsensownego projektu. No cóż, i doktora nauk medycznych można "wprowadzić w maliny". Z "malin" wyprowadziła go kol. Klik -Antoniszyn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: żeby cokolwiek, co ma miód w nazwie, musiało mieć miód w składzie. Z wykluczeniem jakichkolwiek syropów.

 

Po drugie: dr Piecuch sam tego nie wymyślił. Propozycja z Apipolu, nieco odgrzany, stary kotlet podany z nowym bukietem surówek. Nie mogło się udać bo miało dużo więcej wad niż tylko sam syrop podawany pszczołom. Nikt nigdy i nikogo nie uczynił pszczelarzem na siłę. Nie będzie też pszczelarza z kogoś, kogo jedyną wiedzą i umiejętnością jest ta, która służy do napełniania podkarmiaczek.

 

Po trzecie: prawdziwy ziołomiód po pierwsze będzie dużo droższy od miodu i całkiem mozliwe, że powinien z obowiązku mieć ulotkę na temat stosowania - tak to przynajmniej widzę, jeśli dobrze czytam jjb. W każdym razie żadna to dla miodu konkurencja, A kto wie czy w przyszłości nie możliwość sprzedaży dobrego miodu rzepakowego za dobre pieniądze. Jako półprodukt.

 

Po czwarte wreszcie: nigdy ucieczka przed dyskusją (zarówno z prawem do bycia przeciwnikiem jak i z prawem do bycia zwolennikiem) nie doprowadzi do rozwiązania problemu. Popieram Atenę z tym porównaniem do rozbijania termometru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pełni popieram ziołomiody-w szczególności pokrzywowy.Niestety pokrzywa już zaczęła kwitnąć.

Proszę zapamiętajcie sobie jedno -co pszczoły przetworzą i zapieczętują to to jest lek dla ludzi.

 

Przypomnicie sobie jak Was dopadnie ten co chodzi do tyłu.

Wtedy już Wam nic nie pomoże.

 

Kłóćcie się dalej i bądźcie mądrzejsi od pszczół bo może niedługo na wszystko będzie za późno dla Was.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

Już za późno - urodziliśmy się i niedługo umrzemy. Na to czy na tamto , jaka to różnica ?

 

. Nie mogło się udać bo miało dużo więcej wad niż tylko sam syrop podawany pszczołom. Nikt nigdy i nikogo nie uczynił pszczelarzem na siłę. Nie będzie też pszczelarza z kogoś, kogo jedyną wiedzą i umiejętnością jest ta, która służy do napełniania podkarmiaczek.

Święte słowa Prezesie. Oprócz wiedzy , umiejętności potrzebna i ikra by ustać przy ulu , a Ci z ikrą nigdy nie są bezrobotni. ;)

Rzeczywistości nie zmieni zaklinanie . Rzepak w hurcie 12 pln/ kg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Przypomnicie sobie jak Was dopadnie ten co chodzi do tyłu.

Wtedy już Wam nic nie pomoże.

 

Kłóćcie się dalej i bądźcie mądrzejsi od pszczół bo może niedługo na wszystko będzie za późno dla Was.

Szanowni koledzy. Całkowicie poważnie, i to co piszę nie ma nic wspólnego z kłóceniem się i wymądrzaniem.  

Na około 70% chorób człowieka, pszczoły dają nam świetny preparat, a ten preparat nazywa się pierzga. To wszystko co starają się swoim działaniem uzyskać w swojej mieszance , podejmujący próbę poprawiania natury i pracujący nad odpowiednim składem ziołoczegoś tam człowiek, zawiera pierzga pszczela. Oczywiście że w zależności od  zestawu roślin jakie znajdują się w danej okolicy, jednych składników może być więcej innych mniej, w innym terenie inaczej, ale każda roślina tworząca pyłek, zaopatruje go w składniki, pozwalające na powstanie życia i doprowadzenia go do takiego stanu, kiedy już czerpiąc z przyrody, będzie mogło samodzielnie funkcjonować.

Problem polega na tym, że nawet ludzie posiadający kilka skrótów przed nazwiskiem, wolą eksperymentować, aniżeli przebadać i stwierdzić, że natura tworzy składniki swoich owoców, które to co trzeba zawierają i to zawierają w odpowiednich , niepotrzebnie poprawianych proporcjach. 

Kiedy dzisiejsi nawet naukowcy, uważani za specjalistów od Apiterapii, rozpoczynali swoje doświadczenia z pacjentami, często na zasadzie prób i błędów, w miejscowości w której obecnie mieszkam, żył i działał człowiek, który medycynę naturalną, w tym także Apiterapię miał doskonale opanowaną i skutecznie leczył ludzi z kraju i wielu państw Europy.

I leczył kolego Meteor także różne formy raka, chociaż o mieszankach ziołowych produkowanych dla interesu nikt wtedy nawet nie myślał. Pierwszym który w Polsce zaczął robić takie próby, był niejaki Stanisław Grabowski w latach 60-tych który zalecał produkcję czegoś co on nazywał sokomiody, ale zalecał on to głównie aby wzbogacić walory smakowe, aniżeli jako mieszanki lecznicze. Kiedy tak się złożyło że zamieszkałem w tej miejscowości co obecnie, ks. Franciszek Ignas, skutecznie już od wielu lat, pomagał tym, gdzie medycyna tzw. konwencjonalna, bezradnie rozkładała ręce.

Temat szeroki jak rzeka, chcę go tylko zasygnalizować, ale tak się złożyło, że bardzo szybko ten człowiek, zaprzyjaźnił się ze mną, i byłem jednym z dostawców pierzgi dla jego praktyki leczniczej. Także propolisu i miodu kiedy brakowało mu z własnej pasieki. Mógł bym wiele czasu opisywać historie ludzi, którzy u niego otrzymywali pomoc. 

Oczywiście dziś on już nie żyje, został dwa razy pobity przez cyganów, którzy myśleli że chowa on jakieś wielkie pieniądze, tyle zawsze było u niego pacjentów.

Nie mogli oni zrozumieć, że w swojej naturalnej dobroci, nie żądał on nigdy od nikogo pieniędzy, a jak się zorientował że ma do czynienia z biednym człowiekiem, to jeszcze na odchodne, podarował takiemu słoik miodu.

Jak szeroko i skutecznie był on znany ze swojego działania, niech pokaże przykład, kiedy w siódmą rocznicę jego śmierci, przechodziłem obok domu w którym mieszkał, zatrzymał się tam samochód z francuską rejestracją, i człowiek który tam podjechał, pytał, czy on jeszcze nie mógł by mu pomóc, bo został przysłany przez innego, który wiele lat męczył się z chorobą zdaniem medycyny, nieuleczalną, a jednak on mu pomógł.

Wielogodzinne i wielodniowe dyskusje i rozmowy z nim , pozwalają mi mieć jakie takie pojęcie o apiterapii. Jednak nigdy w tych dyskusjach , nie było mowy, aby w jakiś sposób naturę poprawiać. Wszędzie tam gdzie człowiek myśli, że to potrafi, wcześniej czy później płaci za to frycowe.

Pozdrawiam serdecznie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednak nigdy w tych dyskusjach , nie było mowy, aby w jakiś sposób naturę poprawiać. Wszędzie tam gdzie człowiek myśli, że to potrafi, wcześniej czy później płaci za to frycowe.

 

 

"Oczywista, oczywistość" - to co naturalne i nieprzetworzone zawsze będzie lepsze, bo zdrowsze, niż to co nienaturalne i przetworzone.

 

Jak pisze Kol. daro w innym kontekście :"Kijem Wisły nie zawrócisz"

a ze sztucznego miodu (przetworzonego ręką ludzką) ,  

miodu naturalnego nie zrobisz, możesz co najwyżej oszukiwać siebie samego i "publikę" kłamliwą nazwą,

tylko, że to pszczelarzowi nie przystoi. 

 

Jak w tytule wątku: "Ziołom..d to nie miód"!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. Całkowicie poważnie, i to co piszę nie ma nic wspólnego z kłóceniem się i wymądrzaniem.  

Na około 70% chorób człowieka, pszczoły dają nam świetny preparat, a ten preparat nazywa się pierzga. To wszystko co starają się swoim działaniem uzyskać w swojej mieszance , podejmujący próbę poprawiania natury i pracujący nad odpowiednim składem ziołoczegoś tam człowiek, zawiera pierzga pszczela. Oczywiście że w zależności od  zestawu roślin jakie znajdują się w danej okolicy, jednych składników może być więcej innych mniej, w innym terenie inaczej, ale każda roślina tworząca pyłek, zaopatruje go w składniki, pozwalające na powstanie życia i doprowadzenia go do takiego stanu, kiedy już czerpiąc z przyrody, będzie mogło samodzielnie funkcjonować.

Problem polega na tym, że nawet ludzie posiadający kilka skrótów przed nazwiskiem, wolą eksperymentować, aniżeli przebadać i stwierdzić, że natura tworzy składniki swoich owoców, które to co trzeba zawierają i to zawierają w odpowiednich , niepotrzebnie poprawianych proporcjach. 

Kiedy dzisiejsi nawet naukowcy, uważani za specjalistów od Apiterapii, rozpoczynali swoje doświadczenia z pacjentami, często na zasadzie prób i błędów, w miejscowości w której obecnie mieszkam, żył i działał człowiek, który medycynę naturalną, w tym także Apiterapię miał doskonale opanowaną i skutecznie leczył ludzi z kraju i wielu państw Europy.

I leczył kolego Meteor także różne formy raka, chociaż o mieszankach ziołowych produkowanych dla interesu nikt wtedy nawet nie myślał. Pierwszym który w Polsce zaczął robić takie próby, był niejaki Stanisław Grabowski w latach 60-tych który zalecał produkcję czegoś co on nazywał sokomiody, ale zalecał on to głównie aby wzbogacić walory smakowe, aniżeli jako mieszanki lecznicze. Kiedy tak się złożyło że zamieszkałem w tej miejscowości co obecnie, ks. Franciszek Ignas, skutecznie już od wielu lat, pomagał tym, gdzie medycyna tzw. konwencjonalna, bezradnie rozkładała ręce.

Temat szeroki jak rzeka, chcę go tylko zasygnalizować, ale tak się złożyło, że bardzo szybko ten człowiek, zaprzyjaźnił się ze mną, i byłem jednym z dostawców pierzgi dla jego praktyki leczniczej. Także propolisu i miodu kiedy brakowało mu z własnej pasieki. Mógł bym wiele czasu opisywać historie ludzi, którzy u niego otrzymywali pomoc. 

Oczywiście dziś on już nie żyje, został dwa razy pobity przez cyganów, którzy myśleli że chowa on jakieś wielkie pieniądze, tyle zawsze było u niego pacjentów.

Nie mogli oni zrozumieć, że w swojej naturalnej dobroci, nie żądał on nigdy od nikogo pieniędzy, a jak się zorientował że ma do czynienia z biednym człowiekiem, to jeszcze na odchodne, podarował takiemu słoik miodu.

Jak szeroko i skutecznie był on znany ze swojego działania, niech pokaże przykład, kiedy w siódmą rocznicę jego śmierci, przechodziłem obok domu w którym mieszkał, zatrzymał się tam samochód z francuską rejestracją, i człowiek który tam podjechał, pytał, czy on jeszcze nie mógł by mu pomóc, bo został przysłany przez innego, który wiele lat męczył się z chorobą zdaniem medycyny, nieuleczalną, a jednak on mu pomógł.

Wielogodzinne i wielodniowe dyskusje i rozmowy z nim , pozwalają mi mieć jakie takie pojęcie o apiterapii. Jednak nigdy w tych dyskusjach , nie było mowy, aby w jakiś sposób naturę poprawiać. Wszędzie tam gdzie człowiek myśli, że to potrafi, wcześniej czy później płaci za to frycowe.

Pozdrawiam serdecznie. 

To bardzo idealistyczny obraz. Bardzo mi się podoba. Ale obawiam się, że do niego nie mamy powrotu. Takiego świata już u nas nie ma. Z kilku powodów. 

  • ubożeje gatunkowo pszczele pastwisko;
  • degradowane są chemicznie gleby;
  • zakłócona jest równowaga mikrobiologiczna gleb.

Teraz pszczołom w wielu okolicach brakuje latem pyłku i ratują się takim z kukurydzy - nie wychodzą na tym dobrze, ludzie też by nie wyszli. 

Grzyby jadalne, np. kanie, rosnące przy ukrytych wysypiskach śmieci mogą być trujące. Widziałem uroczyska opryskiwane z samolotów, w polach opryski idą szeroko... taka mamy rzeczywistość, innej nie ma. W śniegach Alaski są pestycydy.

 

Dlaczego to piszę? Otóż liczę na filtr biologiczny, w terenach zanieczyszczonych pszczoła żyje krócej, ale miód jest w miarę czysty. Niestety z pierzgą jest w takich sytuacjach gorzej. Przynajmniej tak wynika z badań.

Ale też uważam, że pyłek to skarb i świetnie, gdy ktoś ma w czystej okolicy dużo różnorodnych roślin pyłkodajnych. Trzeba pyłek promować! To wspaniały suplement diety, ale niezbyt ochoczo przyjmowany przez alergików.

 

W tej wypowiedzi jest wiele racji, co do tego, że nie bada się roślin, tak aby to było dobrem wspólnym. Państwo odpuściło sobie ten obszar badań, a firmy zainteresowane są biznesem, badania kosztują i muszą na siebie zarobić. Jaki sens ekonomiczny ma publikowanie badań przez taka firmę? Sama roślina, jest dobrem wspólnym, ale gdyby coś z niej wycisnąć... O wiele częściej mam dane dotyczące konkretnych produktów z rośliny, aniżeli rośliny w całości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo idealistyczny obraz. Bardzo mi się podoba. Ale obawiam się, że do niego nie mamy powrotu. Takiego świata już u nas nie ma. Z kilku powodów. 

  • ubożeje gatunkowo pszczele pastwisko;
  • degradowane są chemicznie gleby;
  • zakłócona jest równowaga mikrobiologiczna gleb.

Teraz pszczołom w wielu okolicach brakuje latem pyłku i ratują się takim z kukurydzy - nie wychodzą na tym dobrze, ludzie też by nie wyszli. 

Grzyby jadalne, np. kanie, rosnące przy ukrytych wysypiskach śmieci mogą być trujące. Widziałem uroczyska opryskiwane z samolotów, w polach opryski idą szeroko... taka mamy rzeczywistość, innej nie ma. W śniegach Alaski są pestycydy.

Szkoda że ja nie mogę napisać o tym, co przedstawił kolega , że to bardzo idealistyczny obraz.  To po prostu obraz katastroficzny. A prawda jak zwykle, leży gdzieś po środku.

Można by na ten temat prowadzić szeroką polemikę, która wcale nie musi być , tak jak niektórzy uważają kłótnią i wymądrzaniem się. Nie koniecznie tu miejsce i czas.

Jednak dwa pytania po wypowiedzi kolegi, aż się proszą aby na nie odpowiedzieć. Kto to się przyczynił do tego, że idzie dziś rozwinąć tak katastroficzną panoramę świata jaką kolega przedstawił ? Czy nie czasem naukowcy, którzy bardzo często afiszując się posiadanymi skrótami przed nazwiskiem, pracujący za ciężkie pieniądze na potrzeby firm i korporacji, dla których liczy się tylko zysk finansowy, a daleko gdzieś, mają dobro człowieka , jego przyszłość, przyszłość naszych dzieci i wnuków?

Ten stan opisany przez kolegę, nie powstał przez działanie rolnika, idącego za pługiem, ani utrzymującego różnorodność w swoim niewielkim gospodarstwie.

I drugie pytanie. Jeśli rzeczywiście natura została by już tak zanieczyszczona, to skąd otrzymać te , podobno lepsze, składniki mieszanek, na których ktoś , mimo wszystko chce zarabiać? Czyżby witaminy i minerały pozyskane dla potrzeb mieszanek w fabrykach, miały być lepsze od tych które mamy w naturze?? 

Są jeszcze miejsca mniej skażone, skąd można czerpać w miarę czyste preparaty naturalne, którymi można nie tylko się odżywiać , ale też i ratować swoje zdrowie. Wiem coś o tym, gdyż tak się złożyło, że od kilkudziesięciu lat, jestem blisko tych którzy praktycznie apiterapię i inne dziedziny medycyny naturalnej stosują i mają zadowalające wyniki. A trzeba zauważyć , że trafiają do nich najczęściej ludzie , którzy przez większy lub krótszy czas myśleli, że pomoże im medycyna korporacyjna.

Ile razy nie trzeba by nawet mówić o stanie chorobowym, a tylko ułożyć właściwą dietę, zmienić punkty zaopatrzenia w żywność i choroba by się nie rozwinęła, ale często pacjent wpada w pułapkę reklamowanych "leków" zagrażających życiu i zdrowiu, a one czynią takie spustoszenie w jego organizmie, że zostaje on już pacjentem do końca życia. I o to im właśnie chodzi.

 Pisze kolega o tzw filtrze biologicznym. Tak. Natura posiada takie rozwiązania. Na początek, każdy kto chciałby to poznać, powinien szczegółowo prześledzić budowę przynajmniej kilkuset kwiatów różnych roślin, zobaczyć gdzie tam znajduje się nektar i pyłek, jaki jest sposób jego pobierania przez pszczoły, jak roślina stara się chronić te produkty, nawet w zanieczyszczonym środowisku, i dalsze z nim postępowanie w plastrze, aby zrozumieć, że natura jakby przewidywała, że pojawi się taki homo sapiący, który będzie chciał wszystko naprawiać, tylko nie dla czyjegoś dobra, a dla interesu.

Pozdrawiam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

 To po prostu obraz katastroficzny. A prawda jak zwykle, leży gdzieś po środku.

Prawda jest jeszcze gorsza niż napisał jjb. Jeszcze 10 - 15 lat temu pola były zupełnie inne . Rolnictwo i wieś były inne . Teraz to jest chore do kwadratu. Krowy co nie widzą świata , kolega powiedział że najlepszą krowę 15 lat temu dziś oddał by pod nóż bo ilość mleka nie była by do zaakceptowania. ...... I tyle .W górach to choć wszędzie te jondiry z opryskiwaczami  nie wlazą .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja w środowisku naturalnym, z którego głównie korzystają pszczoły, "jaka jest, każdy widzi" /jak zapisano w starej encyklopedii/. Jedno, o czym jestem przekonany, nic się nie cofnie!!! Nikt bez ochrony nie będzie uprawiał kukurydzy, pszenicy  czy jabłek! Połowę niższe plony i wydajności żadnego producenta nie zainteresują! To jest jak w banku!!!

   Problem polega na tym, żeby w istniejących warunkach stwarzać możliwości  przyrodnicze i gospodarcze które pozwalałyby na harmonijny rozwój rolnictwa, ogrodnictwa, leśnictwa... w powiązaniu z rozwojem pszczelarstwa. 

   Wydaje mi się, że dyskusja winna iść nie w kierunku szukania rozwiązań na miarę współczesnych czasów. Wspomnienia jak to dobrze było zostawmy na towarzyskie spotkania przy starym miodzie pitnym...  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

nic się nie cofnie!!! Nikt bez ochrony nie będzie uprawiał kukurydzy, pszenicy  czy jabłek! Połowę niższe plony i wydajności żadnego producenta nie zainteresują! To jest jak w banku!!!

Żałosne............ Jedzenie powinno , być smaczne , zdrowe . Nie musi być dużo i tanio . Bo dużo i nawet darmo to zawsze jest gó.no.

Powoli ludzie zaczynają rozumieć. Bez  pojmowania rolnictwa jak fabryki było by lepiej.Smacznego .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żałosne............ Jedzenie powinno , być smaczne , zdrowe . Nie musi być dużo i tanio . Bo dużo i nawet darmo to zawsze jest gó.no.

Powoli ludzie zaczynają rozumieć. Bez  pojmowania rolnictwa jak fabryki było by lepiej.Smacznego .

 

To miałem na myśli mówiąc o prostych metodach kontrolowania żywności. Bo teraz producenta dobrej żywności tylko fachowiec odróżni od rolnika chemicznego po jego produktach. Proste procedury są potrzebne. Naszych producentów nawet Biedronka zaczyna unikać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To miałem na myśli mówiąc o prostych metodach kontrolowania żywności. Bo teraz producenta dobrej żywności tylko fachowiec odróżni od rolnika chemicznego po jego produktach. Proste procedury są potrzebne. Naszych producentów nawet Biedronka zaczyna unikać...

Uprawy naszych producentów rolnych omijają biedronki bo na roslinach nie ma mszyc... Nie będzie spadziowego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...