Skocz do zawartości

Karpacki

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 358
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Karpacki

  1. Karpacki

    Kawiarenka pytli

    Szanowny Kolego. Nie rozumiem skąd ten pesymizm? 50% uważam za bardzo dobry wynik. Z tych 50% które nie głosowało, ilu tylko mieszka w Polsce, a nie są polakami? Cyfry niech powstawia ktoś, kto lepiej się na tym zna. Może ten, co nie umie policzyć rodzin pszczelich w Polsce? Następna grupa to ci, którzy głosować nie muszą. To cała armia urzędników i ich rodzin, którzy bez względu na to, jakie ugrupowanie rządzi w kraju, zawsze maja pracę i przywileje. To wszyscy pracujący w tzw urzędach typu skarbowego, celnego, różnych inspekcji kontrolnych, wymiaru "sprawiedliwości" i temu podobnych. Wraz z rodzinami będzie z tego cyfra składająca się co najmniej z siedmiu cyfr. Jest jeszcze ogromna grupa takich, "którzy wszystko maja w d...." to cała armia różnego rodzaju kiboli stadionowych, innych chuliganów, to kilkaset tysięcy odbywających kary za przestępstwa, Jeśli już głosują , to z nudów. Są jeszcze setki tysięcy leżących w szpitalach, często po podłączanych do różnych urządzeń, którym nie w głowie akurat obywatelski "obowiązek". A proszę policzyć te setki tysięcy rodzin tych, którzy "za chlebem" przebywają za granicą. Z reguły są to matki z dziećmi, którym nigdy jeszcze udział w głosowaniu nie poprawił bytu. Dodać jeszcze trzeba bezrobotnych i takich którzy nie mają mieszkania, meneli z pod mostów i innych pustostanów. Tak można by jeszcze długo wymieniać duże grupy funkcjonujące w tym społeczeństwie, ale które nie mają żadnego interesu brania udziału w wyborach. Tacy np. Romowie i tak zawsze będą otrzymywać z budżetu państwa określone pieniądze lub potrzebne im do życia środki, a resztę sobie dokradną. Aktualnie "szoruje " w naszym kierunku kolejna grupa "obywateli" którzy jeszcze nie dotarli, a już mają większe "prawa" finansowe aniżeli moja emerytura po 40 latach pracy. Biorąc to wszystko pod uwagę , wynik pod względem frekwencji uważam za bardzo dobry. Co do innych rezultatów tych wyborów, lepiej się nie wypowiadać. Pożyjemy , zobaczymy. Pozdrawiam.
  2. Szanowny kolego. Muszę przyznać że w ostatnich latach historii PZP, jest duża ilość momentów, gdzie ludzie postrzegani jako coś znaczący w hierarchii PZP, w szybkim czasie, za sprawą wciąż tego samego człowieka, stają się nagle delikatnie mówiąc, "persona non grata" w górnych półkach ludzi z tej organizacji. Z wymienionych przez kolegę, zwykle nie znane są oficjalne powody odsunięcia z pełnionych funkcji wspomnianych osób. Tak się składa , że funkcje które pełnili, najczęściej podejmowali nie tylko z pełną akceptacją prezesa PZP, a najczęściej nawet z jego inicjatywy i wyreżyserowanej sytuacji. O ile więc "ciche" odejście pani Chwały, można jeszcze zrozumieć i wytłumaczyć, o tyle "rozstanie się " tego . zdawało by się "twardego" duetu jaki stanowili Prezes i kapelan tego związku, wymagało by, szerszego uzasadnienia przed środowiskiem pszczelarskim. Wielokrotnie bowiem osoba przedstawiana jako kapelan PZP, brał czynny udział w terenowych akcjach prowadzonych przez prezesa. Czynił on to nie tylko bierną obecnością, stojącego wiernie u boku, ale czynnie, głoszonymi wystąpieniami, "napominał" i przywoływał do ślepego posłuszeństwa, niepokornych, którym zachciewało się jakichś sprawozdań, rozliczeń i temu podobnych głupstw. Dziś więc , same nasuwają się pytania, kto ma prawo, a kto nie ma prawa się mylić? Ci którzy od dawna mieli zastrzeżenia i dopominali się przestrzegania statutu, nie mieli do tego prawa? A ten który czynnie i ze ślepym uporem bronił istniejącego układu, miał takie prawo, i nawet słowem nie musiał skomentować swojej zmiany miejsca w szyku? Z tego wynika, że jest jakiś poziom, czy inna granica, gdzie inaczej ocenia się zachowania i odpowiedzialność. Wielokrotnie , z kpiną i niezrozumiałą pretensją , niektórzy wypowiadają się na temat czynionych prób stworzenia federacji, czy innej formy stworzenia jednolitej reprezentacji tych organizacji, które z różnych powodów znalazły się poza strukturami PZP. Niewielu jednak odważy się jawnie, nie uciekając się do anonimowości skrytykować tych, lub tego, co do takiej sytuacji doprowadzili. Ten, w dalszym ciągu przestawia ludzkie pionki na szachownicy własnych interesów, i zawsze znajduje grono które mu jeszcze bije brawo. Obawiam się , czy kolejną taką osobą , która na własnej skórze odczuje tą specyficzną "opiekę" , nie będzie osoba kolegi Dąbrowskiego? Z racji mojego miejsca zamieszkania, miałem możliwość, bez większego problemu, obserwować to co kolega Dąbrowski robił jako zarządzający Domem Pszczelarza. Z perspektywy prawie roku jego działalności widać było, że sprawy idą w dobrym kierunku. I nagle ni stąd ni zowąd, decyzja wydzierżawienia Domu, i koniec jego misji. Dlaczego? Jakie gremium uchwaliło taka decyzję? Jakie mieli informacje? Jakie mieli prawo? Co im nakłamano? Na żadne z tych pytań, nie idzie uzyskać odpowiedzi. O ile my pozostający poza PZP , ale żywo interesujący się losem tego Domu, takie informacje chcieli byśmy znać, o tyle członkowie tego Związku, powinni je znać. Tymczasem to co pisze kolega Robinhuud, oni też na ten temat nic nie wiedzą. Czy to jest w porządku, my możemy pytać, natomiast że jest nie w porządku wobec członków tej organizacji, to jest więcej jak pewne. Danuta Rinn kiedyś śpiewała: "gdzie ci mężczyźni ?" Wypadało by zmienić na : "Gdzie ci delegaci ?" Pozdrawiam .
  3. Dziś , po 17 dniach od ostatniego wpisu w wątku dotyczącym Domu Pszczelarza, można rzeczywiście zacząć wierzyć że tytuł wątku jest właściwy. Pewne nadzieje na rzetelną dyskusję opartą na rzeczywistych informacjach, dało włącznie się do dyskusji użytkownika podpisującego się UI29. Niestety, od dłuższego czasu już nic nie pisze, a przecież sytuacja Domu się w tym czasie nie poprawiła. Być może, że słusznie domyślaliśmy się że jest to osoba z bliskiego otoczenia prezesa i Zarządu PZP, napisał to, na co uzyskał aprobatę , i na tym koniec. Stwierdzono . być może, że nie uzyskano założonego celu i dlatego nie ma sensu więcej się odkrywać. Zastanawiający jest brak szerszego zainteresowania tematem, potencjalnych delegatów na zapowiadany Zjazd PZP. Niewykluczone, że niewielu zdecyduje się "wychylić" aby w jakiś niewytłumaczalny sposób nie zniknąć z listy delegatów i w ten sposób, nawet nie być zaproszonym na to ważne skądinąd spotkanie. A w Domu Pszczelarza, jakoś nie widać zmian. Na stronie tego Domu, nie zmieniono nawet osoby zarządzającej, nieaktualne też są zdjęcia, dla przykładu , na zdjęciach wnętrz pokoi, figurują jeszcze "straszące" starymi meblami, a przecież można by się pochwalić nowymi, które zastąpiły stare na przełomie lutego i marca. Szkoda że umilkł użytkownik UI29, bo może chociaż w ten sposób udało by się zainteresowanym dowiedzieć coś aktualnego o tym Domu, skoro w żaden inny sposób jest to niemożliwe. A może zaproponowano mu objęcie funkcji zarządzającego tym Domem, i uciekł gdzie pieprz rośnie. Jest to bardzo prawdopodobne.
  4. Karpacki

    filmik o zimowli

    Chcąc skomentować przedstawiony filmik, to różnice w sposobie umieszczenia się pszczół, mogą wynikać z dwóch powodów. Jednym z nich, może być zróżnicowanie siły rodzin w momencie przygotowywania ich do zimowania. Mogą to też być różnice wynikające z różnych cech genetycznych i związanych z tym sposobów układania się na okres zimy. Wspólnym dla tych dwóch przyczyn jest, co zdecydowanie trzeba uznać jako negatyw, zbyt duża pojemność gniazda , w stosunku do ilości pszczół które w nich się znajdują. Tak obszerne gniazda wymagają podania większej ilości pokarmu, który następnie jako nie obsiadany przez pszczoły, może ulegać zepsuciu. Należy tez mieć na uwadze energię potrzebną na przeróbkę tego pokarmu, na czym też warto oszczędzać. Rodziny z taką dużą ilością pokarmu, mogą być wiosną narażone na rabunki przez inne pszczoły z rodzin które wcześniej dokonają oblotów i zaczną poszukiwania pokarmu w terenie. Pozdrawiam.
  5. Szanowny kolego. Przyznać trzeba, że temat podjęty przez kolegę jest bardzo istotny i jak się okazuje, dotyczy naprawdę dużego odsetku pszczelarzy, zwłaszcza tych którzy mieszkając w większych miastach, nie mają własnej ziemi, a chcąc zajmować się pszczołami muszą pasiekę ustawiać na gruntach cudzych i w jakiś sposób regulować podstawę prawną tego ustawienia. Dotychczasowa dyskusja pokazuje, jak ważny jest to temat, ale obawiam się czy można go rozwiązać jakimś jednolicie brzmiącym zarządzeniem. Zycie pokazuje , że większość tego typu spraw ma charakter indywidualny, który powinien być rozpatrywany w danym miejscu i w konkretnych okolicznościach. Duże znaczenie w poszukaniu dobrego rozwiązania , ma też odpowiednie nastawienie do tematu pszczół, ludzi, którzy z racji pełnionego Urzędu, muszą podejmować w takich sprawach decyzje. Im więcej wiedzą o pszczołach i ich znaczeniu te osoby, tym łatwiej dojść do porozumienia, o znaleźć zadowalające rozwiązanie. W tym miejscu muszę podać przykład bardzo dobrej w takich sprawach współpracy, pomiędzy pszczelarzami a dyrekcjami lasów na ziemi sądeckiej. Tak się składa, że zgłaszają się często do mnie pszczelarze z różnych stron kraju, aby pomóc im w znalezieniu miejsca aby mogli postawić pasiekę na pożytek spadziowy. Kiedy zorientuję się, że potencjalny chętny do takiej wędrówki, zna specyfikę tego pożytku, i nie będzie miał pretensji za pomoc w poszukaniu miejsca , gdyby przypadkiem pożytek nie wystąpił, i poniósł z tego powodu straty, zawsze kieruję takich do wybranego Nadleśnictwa, gdyż tam należy rozpocząć procedurę postawienia pszczół na terenie lasów im podległych. I z ręką na sercu, muszę powiedzieć, że jeszcze nie zdarzyło się , aby nadleśnictwo odmówiło pszczelarzowi takiej prośby. Uczciwie muszę powiedzieć , że jak myślę, dzieje się tak nie tylko dlatego, że mają oni taki przepis. W dużej części, są takie efekty, że większość nadleśniczych, leśniczych , czy innych ludzi związanych zawodowo z gospodarką leśną, to na naszym terenie, ludzie mający też własne pasieki. Znają problemy tych którzy chcą przyjechać, wiedzą jak w szczegółach wygląda specyfika tego pożytku, i dzięki temu wiedzą , jak należy traktować takiego potencjalnego pszczelarza. Można i należy czynić wszystko, aby sprawy te ująć w jakieś ramy prawne. Są one potrzebne i mogą być pomocne. Nic jednak nie zastąpi życzliwości i chęci pomocy wynikającej ze znajomości tematu pszczelarskiego i korzyści jakie pszczoły dają nie tylko pszczelarzowi ale także tym, którzy je nieraz zwalczają. Dlatego też, Koło pszczelarskie na terenie swojego działania, powinno dbać aby o pszczołach było głośno i dobrze mówione, aby wykorzystać przeróżnego typu spotkania lokalne, gdzie jest możliwość zaakcentowania tematu, być wszędzie obecnym i poprzez stałą działalność propagatorską docierać do jak największej części społeczeństwa, w tym także do ludzi które w tych , interesujących nas sprawach , z racji pełnionych przez nich funkcji, będą czasem podejmować , bardzo ważne dla nas decyzje. Temat można by jeszcze rozwijać, mam jednak nadzieję , że jakąś podpowiedzią może być to co napisałem. Pozdrawiam.
  6. Karpacki

    Kawiarenka pytli

    Witam wszystkich kawiarnianych gości. Idąc za sugestią kolegi Jarka D. na początek chciałbym pokazać , nie jakieś nowatorskie rozwiązanie, ale właśnie mające na uwadze wiek i możliwości starszych pszczelarzy, którzy przy ulach typu korpusowego i wędrownej gospodarce pasiecznej, jak kolega słusznie zauważył, moga być narażeni na kontuzje , o które nietrudno dźwigając korpusy z miodem, lub też całe ule przy załadunku. Chcę na początek przedstawić rozwiązanie ula typu warszawskiego, w tym przypadku zwykłego, ale zarówno pokazane zdjęcia , jak i opis wykonania, mogą tak samo być zastosowane do ula warszawskiego poszerzonego. Trzeba jednak w tym momencie zauważyć, że nawet pojedyncza ramka, w jednym czy drugim typie tego ula może zawierać pewną, dość istotną różnicę wagi, co należy brać pod uwagę , przy wyborze ula, kiedy dochodzi sie do wieku lub stanu zdrowia, gdy każdy kilogram wagi się liczy. Przadstawiony ul, jest zbudowany własnie z myśla o ludziach starszych którzy chcieli by uniknąć dźwigania. Użyte drewno /gatunek i przekroje elementów/ są tak dobrane, że taki kompletny ul , z daszkiem obitym blachą i kompletem ramek, waży około 25 kg. Zawiera 16 ramek w cześci gniazdowej i półnadstawkę, na ramki z listewek szerokości 35 mm, która chowa sie pod daszek. Daszek na zawiasach , nie wymaga dźwigania, po otwarciu stanowi zasłonę od strony wylotu, pracujemy spokojnie, nie niepokojeni przez pszczoły a przednia deska daszka ustawia sie w poziomie i stanowi podręczną półkę na odkładny chwilowo sprzęt, podkurzacz, dłuto, szczoteczka czy nawet można tam odstawić chwilowo wyjętą ramkę. Aby dokładniej przyglądnąć sie szczegółowej budowie takiego ula , należy kliknąć w zdjęcie które nas interesuje, i ono sie powiększy. Zachęcam do dyskusji, zadawania pytań w przerwach pomiędzy kolejnymi łykami kawy, lub obiecanych przez gospodynię wyśmienitych trunków. Pozdrawiam serdecznie.
  7. Karpacki

    Kawiarenka pytli

    Szanowny kolego "Atena" . Miałbym ogromną prośbę. Myślę że, gospodyni tego miejsca,też nie będzie miała nic przeciw temu. Jakby mógł kolega skorzystać z funkcji "edytuj" i w swoim poście odpowiadającym na wyszukane, aczkolwiek niedelikatne wejście uzytkownika RafalK do tego lokalu, i wykasował link do tego utworu. Myślę ze zgodzi sie kolega ze mną i też uzna , że niezbyt pasuje on do tego miejsca? Pozdrawiam.
  8. Karpacki

    Kawiarenka pytli

    Hurrrra. Hurrra. Wygrałem. Założyłem sie z kolegami, że po raz kolejny RafałK, nie dotrzyma słowa i będzie pisał na tym forum. Jednak, radość z wygranej została przyćmiona faktem, że napisał właśnie w tym miejscu. Pokazał tym swoje "wyjątkowe wyczucie" miejsca. Tylko współczuć. Ps. Jak on sobie umyślił, że o to właśnie chodziło , gospodyni tego miejsca, i koledze Atenie?
  9. Trzeba wyjątkowego tupetu, a już na pewno żadnego szacunku do słuchaczy, do których sie mówi, aby pozwalać sobie na tak, grubymi nićmi szyte kłamstwa, powtarzane publicznie w różnych częściach kraju. Jakimi naiwniakami, musieli by być ci słuchacze, aby uwierzyć, że za 50 tysięcy zł. mozna wykonać generalny remont budynku, o kubaturze 7 tysięcy metrów sześciennych. Wykonano, wymianę całej stolarki okiennej i drzwiowej tak zewnętrznej jak i wewnętrznej, ocieplenie całego budynku styropianem o grubości 10 cm, wraz z wykonaniem nowej elewacji i wynikającą też z tego, potrzebą wymiany tej części elewacji drewnianej, która nie licowała już, z pogrubionymi ociepleniem ścianami. Wymieniono umeblowanie wszystkich pokoi gościnnych /53 miejsca noclegowe/ Wykonano remont kuchni wraz z wymianą wyposażenia co stanowi ogromny wydatek. Jak drogie są aktualnie urządzenia gastronomiczne, wszyscy wiemy. Przebudowano Kawiarnię, i kilka innych pomieszczeń takich jak rozlewnię miodów. Różne jeszcze inne roboty, których z zewnątrz nie widać, a które zabierają duże koszty. I na koniec remont i malowanie dachu, na samo to nie starczyła by kwota wymieniana w przedstawionym filmiku. Te prace wymagają wykonania przez firmę gdzie pracownicy posiadają uprawnienia do pracy na wysokościach, a to kosztuje. Według pobieżnych szacunków, znając ceny materiałów budowlanych i stolarki orez mebli oraz innych urządzeń, nawet gdyby robociznę systemem gospodarczym wykonał sam prezes PZP, koszt tego remontu to około 2 mln zł. Ten kto zgodził sie zfinansować ten remont, nie będzie przez trzy lata odprowadzał stawki 3 gr od każdego zakupionego przez pszczelarzy pokarmu dla pszczół, pochodzącego z firmy Orion. I to czego nie wiedzą potencjalni klienci tej firmy, że odprowadzała ona te trzy grosze od sprzedanego kilograma pokarmu, bez względu czy zakupu dokonał członek PZP czy ktoś inny , zrzeszony w Związku, nie będącym w PZP czy nawet niezrzeszony. Ta informacja też skrzętnie ukrywana, powinna być tak samo publiczna, jak rzetelna wycena remontu Domu Pszczelarza. Nie wiemy jak będzie obecnie wykorzystywany ten Dom przez jego nowych dzierżawców, nie wiemy jak brzmi umowa, która chyba powinna istnieć w tej sprawie. Wiemy tylko, że to, na jakie wyniki finansowe mogą nowi dzierżawcy liczyć, zależy od obecnego standartu jaki ten Dom prezentuje, a koszty tego standartu jeszcze długo pokrywać będą pszczelarze, nawet tacy których to nic nie obchodzi, i nawet o tym nie wiedzą. I to jest dopiero oszustwo na wielką skalę. Postaram sie w najbliższym czasie umieścić kilka zdjęć pokazujących, jaki zakres prac był możliwy do wykonania za 50 tys. "Oj ludzie , ludzie! Cuda w psiej budzie!" Pozdrawiam.
  10. Karpacki

    Nosema ceranae.

    edytowano z powodu zbliżających się świąt.
  11. Karpacki

    Nosema ceranae.

    . Edytowano z okazji zbliżających się świąt.
  12. Jeśli są w ulu ramki których rodzina nie jest w stanie obsiąść, zdecydowanie usunąć. Pozdrawiam.
  13. Karpacki

    Nosema ceranae.

    Edytowano z okazji zbliżających się świąt.
  14. Karpacki

    Nosema ceranae.

    . Edytowano z okazji zbliżających się świąt.
  15. Karpacki

    Nosema ceranae.

    Edytowano z okazji zbliżających się świąt.
  16. Karpacki

    Nosema ceranae.

    edytowano z okazji zbliżających się świąt.
  17. Kolego adam111. Aby odpowiedzieć na zadane pytanie , musiał bym wiedzieć czy 8 ramek jest dlatego że tak sobie kolega umyślił? Czy też 8 ramek zostało dlatego że na mniej już sie pszczoły nie mieściły? Jest to bardzo ważne dla dobrego zimowania aby ilość ramek była adekwantna do ilości pszczół jakie są w tym ulu. Bywa że pszczelarz ocenia przed rozpoczęciem karmienia, a obecnie z powodzeniem mógłby ze dwie usunąć. I wtedy były by to właśnie te ramki w których jest najmniej pokarmu.Pozdrawiam.
  18. Karpacki

    Nosema ceranae.

    Szanowni Użytkownicy tego forum. W natłoku prac w sezonie, jakby schował nam sie gdzieś ten temat. Obecnie jednak coraz częściej słychać wiadomosci o znikajacych w bardzo krótkim okresie czasu rodzinach pszczelich. Dzieje sie to bardzo często w czasie jesiennego dokarmiania. Wielu pszczelarzy nawet sie nie przyznaje do tego, że zjawisko takie zaobserwowali w swojej pasiece, dopiero kiedy w dyskusji jeden powie, że coś takiego mu się przydarzyło, wtedy czasem rozwiązują sie języki i ten czy ów, potwierdza że spotkał sie w ostatnim okresie czasu z takimi objawami. Temat ten przewija się już od dawna, jakoś nasi, podobno wspaniali, naukowcy jakoś nie garną się do rozpoznania i określenia sposobów leczenia tego schorzenia. A juz od kilku lat słyszymy o znikaniu rodzin w okresie drugiej połowy lata, i większość , która przy tej okazji zabiera głos przypisuje ten problem warrozie. Oczywiście że jest to błędne rozumowanie, bo stan jaki pozostaje w ulu, wyklucza aby powodem tego mogła być warroza. Przy wysoko zaawansowanej warrozie, idzie zaobserwować dużo pszczół uszkodzonych, niezdolnych do lotu, wręcz bez skrzydeł których nie mają już od wygryzienia sie z komórki. Przebywają one jakis czas w ulu, a kiedy zechcą zobaczyć świat i wyjdą na zewnątrz ula, upadają na ziemię i maszerują jakiś czas po pasieczysku aż ktoś ich nie spożyje, rozdepcze lub giną w końcu z głodu lub zimna. Przy nosemie ceranie, w ulu zostaje piękny porządek, plastry czyste, resztki czerwiu w którym warrozy nie ma więcej jak w innych rodzinach w tym czasie, a w najlepszym przypadku, pszczelarz zastaje jeszcze gdzieś w narożniku ramki kilkanaście pszczół, czasem z matką między nimi. Jeśli w pasiece nie ma w tym czasie rabunków, w plastrach jest ułożony podany w tym czasie przez pszczelarza pokarm, częściowo nawet zasklepiony. O ile pszczelarz przegapi moment największego ubytku pszczół z tego ula , a szybciej dowiedzą się o nim szukające łatwego dobytku pszczoły rabujące, można zastać już tylko czyste , wybrane ramki, a nawet nie ma juz tej grupki ostatnich pszczół, stanowiących świtę matki. Wielu , pytanych o genezę tego zjawiska, niepotrzebnie korzysta z takiej furtki jaką sobie wcześniej przygotowali, i twierdzą że jest to CCD. Jest to dość wygodne tłumaczenie, bo skoro inni naukowcy nie potrafią wyjaśnić tego zjawiska to dlaczego mieli by to robić oni.? W kilku zdaniach chciałbym wyjaśnić skąd biorą się te objawy, i jak można im ewntualnie zapobiegać. Nosema ceranea należy do schorzeń które w początkowej fazie, nie wykazują objawów po których mógłby pszczelarz mieć jakieś podejrzenia zaistnienia choroby. Wręcz przeciwnie, rodzina ma dużo czerwiu i rozwija się do dużych rozmiarów, często nawet, kiedy juz nie ma pozytków , które by to uzasadniały. Bakteria tego typu nosemy, niszczy komórki trawienne w jelicie pszczoły, ale w tym przypadku nie powoduje to typowych objawów jak przy nosemie apis, a wiec śladów kału na ramkach, nazywanych zaperzeniem. Pszczoły jedzą , ale nietrawiąc pokarmu są słabe, coraz trudniej im latać, a więc w większości siedzą w ulu. To sprawia wrażenie dużej siły, a duza ilość czerwiu, jest odruchem obronnym rodziny która czując zagrożenie, chce wychować jak najwięcej potomstwa. Niewiele to jednak pomaga, ponieważ podczas karmienia larw, są one już na tym etapie zarażane sporami tej choroby, gdyż kał chorych pszczół jest bezbarwny, słodki, i stanowić może dużą część pokarmu przekazywanego larwom w komórkach. Dość duża ilość czerwiu wymaga też dużej ilości pyłku, a więc te pszczoły, które są jeszcze zdolne do lotu, muszą po niego latać. Wypracowują sie tym samym szybciej aniżeli w rodzinie zdrowej. Rodzina jednak trwa, podtrzymywana liczebnie przez wygryzające sie młode pszczoły, ale te wychodzą z komórek już zakażone i poza liczbą niewiele już mogą tej rodzinie pomóc. Punktem który rozpoczyna koniec takiej rodziny, jest rozpoczęcie podkarmiania przez pszczelarza rodzin na zimę. Pobranie i ułożenie pokarmu jest wykonywane jeszcze przez te młode wygryzające się w ostatnim okesie pszczoły, ale kiedy , a powodu podkarmiania, wzrasta aktywność pszczół, wiele z nich już nie jest w stanie wrócić do ula. Dochodzi wtedy do takiego momentu, kiedy pojawia się stress i panika. Pszczoły wylatujące z ula za konkretną potrzebą nie wracają. Rodzina szybko słabnie, wysyłając kolejne zastępy pszczół po to, co jest im potrzebne . Te również nie wracają. Zjawisko nabiera rozpędu, i nawet dość silna rodzina, które jeszcze niedawno pobierała podawny pokarm, nagle się kończy. Pszczelarz może nawet nie zauważyć, że czasem karmi juz rodziny, których nie ma, a ruch na wylocie , to ruch wynoszących pokarm z ula pszczół rabujących. Nie trzeba już nawet dodawać , że razem z tym co z tego ula wynoszą , wynoszą też mnóstwo bakterii jakie dostały się do tego pokarmu w trakcie przenoszenia go przez zarażone pszczoły z tej rodziny , która już się skończyła. W przyszlym roku, będą w podobny sposób znikały rodziny, które teraz z uciechą wynoszą zapasy po rodzinach wcześniej zarażonych. Proszę kolegów . Napewno wielu jest takich którzy oczywiście z różnych przyczyn nie będą chcieli przyznać, że zauważyli już w swojej pasiece to zjawisko. Niezrozumiałe jest dlaczego? Przecież to nie oni powinni się wstydzić. Wstydzić się z tego powodu powinni ci, którzy bez opamiętania z chęci zysku, sprowadzają nam matki z różnych stron świata. Nosema ceranea, jak sama nazwa mówi, można było ją wyodrębnić właśnie na tej pszczole. W sposób naturalny, przez setki lat, na nasz teren się nie przedostała. Pszczoła ta w naturalny sposób, nigdy by do nas nie emigrowała. To człowiek, nieprzewidywalne stworzenie, pędzące za zyskiem za wszelką cenę przyłożył do tego swoje ręce , tak samo jak spowodował, że po świecie rozlazła się warroza. Najważniejsze pytanie - i co teraz? Są kraje gdzie skuteczny środek przeciw temu schorzeniu pszczelarze mogą kupić w sklepach dla nich przeznaczonych. U nas jednak z "dobrodziejstwem " Unii, tego typu preparaty zabrania się stosować . Podobnie jak z leczeniem zgnilca , według obecnych przepisów najskuteczniejszym jest, spalenie pasieki, tak i w tym przypadku, wg przepisów, należy biernie przyglądać się jak kończą się kolejne rodziny, a nawet całe pasieki, a skutecznego preparatu który jest w miarę tani , zastosować sie zabrania. W tym akurat przypadku pasuje powtarzana do znudzenia formułka że "kazdy lek niewłasciwie stosowany, zagraża..........itd ble ble ble. Proponuję więc, aby tak długo jak odpowiedzialnym za leczenie pszczół w naszym kraju ludziom, nie zechce sie opracować skutecznych sposobów leczenia tej choroby, musimy brać sprawy w swoje ręce i ratować przed upadkiem to co jest możliwe. Podobnie jak z warrozą, chyba nigdy już sie od niej nie uwolnimy, tak i przeciw tej odmianie nosemy, konieczne jest stosowanie zabiegów bez względu na to , czy choroba ta została przez kogoś potwierdzona , czy jeszcze nie. Niekontrolowanemu roznoszeniu jej, sprzyja stale rozwijany handel odkładami czy matkami. I nie uratuje nikogo fakt, że on nie będzie kupował. Kupi jego sąsiad i chorobę przywlecze. Zachęcam w tym miejscu do rzetelnej dyskusji . Tylko tych , którzy chcą mnie ustawiać do pionu , twierdząc że coś tam przepisy widzą inaczej, lepiej niech głosu nie zabierają. Według mnie przepisy też powinny podlegać tej samej formule, którą już tu dziś cytowałem. Że " każdy niewłaściwie stosowany....itd" Ja zajmuję sie tym tematem już kilka lat, tak długo jak i w mojej pasiece ten problem sie pojawił. Jedno mogę powiedzieć . Została opracowana metoda stosowania skutecznych preparatów na to schorzenie, skuteczna dla pszczół, i gwarantująca, że nic z tego co zostaje zastosowane , nie ma prawa przedostać sie do miodu, chociażby nawet , jak sugerują przepisy, chora rodzina dawała ogromną produkcję. Serdecznie pozdrawiam .
  19. Pytanie dlaczego kolega Zygmunt nie udzieli na forum odpowiedzi juz padło, nie ma potrzeby go powtarzać. Wiem że dla niektórych może stać się nudne, że prawie przy każdym temacie zabieram głos, ale jak myślę , nie zabieram innym miejsca, gdyby tylko chcieli pisać , nic nie stoi na przeszkodzie. Moim zdaniem , to że jedne matki kończą czerwienie wcześniej a inne później jest powodowane dużym rozrzutem genetycznym posiadanego materiału w pasiece. To stałe grzebanie w garniturze genów przez hodowców, a takze tych co sprowadzają materiał z całego świata , legalnie i nielegalnie, powoduje, że mamy do czynienia z różnymi układami genetycznymi i tym samym matkami o róznych cechach. Ja osobiście nie sprowadzam do swojej pasieki żadnych obcych linii, ale co z tego, jak w kilku sąsiadujących ze mną pasiekach, ruch w tej dziedzinie jest ogromny. Co roku wpływa duża ilość odkładów , zwłaszcza do tych pasiek, które nie przyznają się do żadnych ubytków, a mimo corocznego zakupu wielu odkładów, jakoś nie mogą powiększyć swego stanu liczebnego. Od nich , między innymi dowiedziałem się ,że np. matki typu buckhwast podobno utrzymują pewną ilość czerwiu przez całą zimę. Nie jest to temat nowy. Posiadam opracowanie jednego ze znanych pszczelarzy, napisane w latach osiemdziesiątych , opisujące w szczegółach właśnie temat zimowego czerwienia matek. Reasumując w niektórych pasiekach, gdzie sprowadza się dość dużą ilość odkładów różnych linii pszczół, jak twierdzą ich właściciele, w celach doświadczalnych, możemy mieć sytuację ,że prawie każda rodzina, może posiadać swój indywidualny zestaw cech, wymagający innego, indywidualnego podejścia do nich także i od strony opieki pszczelarza. Jeśli pszczelarz ma w pasiece wiele różnych linii pszczół, a traktuje je jednym systemem gospodarki, wtedy też i obserwacje ich zachowania mogą być różne. Pozdrawiam.
  20. Kolego UI29. Było by dobrze wiedzieć, że zabierając głos w tej sprawie na naszym forum, ma kolega szczere i dobre intencje. Tak sie składa, że co do historii tego Domu niekoniecznie opierać sie na źródłach, które jak kolega zauważył bywają sprzeczne względem siebie. Dlatego najlepiej opierać się na dokumentach i to takich których prawdziwość potwierdza Państwowy Urząd, lub Notariusz. Myślę ze jednym z tych źródeł powinna być dla kolegi Księga wieczysta tego Domu. Tam jest historia jego własnosci, i tego wszystkiego co z tym Domem wyprawiano, po oddaniu przez nas dokumentów własnościowych. Jeśli chodzi o przekształcenia ustrojowe w naszym kraju i wynikające z tego nowe uwarunkowania gospodarcze, to tak sie składa że przez cały ten okres, byłem w kraju i robiłem co do mnie należało, w przeciwieństwie do niektórych co najtrudniejsze czasy prztrwali pracując na zmywakach w którymś z krajów zachodnich, a po zrobieniu trochę kasy , wrócili i rżną byznesmenów. Bardzo zastanawiające są słowa, które był kolega łaskaw umieścić w swojej wypowiedzi, "Daj Bóg , niechby pan spróbował, tylko uczciwie przestrzegam, żeby Pan nie wiał po miesiącu gdzie pieprz rośnie". Ta forma i treść wypowiedzi każą przypuszczać, że musi kolega być bardzo blisko ekipy rządzącej w PZP, pozwalając sobie na taką wypowiedź. Był już raz w minionym okresie tego Domu moment, kiedy dowiedziałem się , że zostaje ogłoszony konkurs na stanowisko dyrektora. Złożyłem stosowny dokument, /mam go do dziś/ gdzie wyczerpująco przedstawiłem swoją wizję prowadzenia tego Domu i to co powinien on oferować, aby być konkurencyjny dla innych podobnych obiektów na tym terenie. Wątpię czy ktoś to nawet przeczytał, bo otrzymałem bardzo szybko odpowiedź, podpisaną przez pana Kowalaka, że pismo jest nieaktualne , a zarząd już podjął decyzję w tej sprawie. Dyrektorem został później niejaki pan Sudnik, który tak efektywnie zarządzał tym Domem, że najpierw skłócił się z całym personelem, a na koniec z samym wodzem PZP i z tego co wiem, do dziś nie darzą się sympatią. W czasie pełnienia funkcji przez pana Sudnika, dochodziło do ciekawych zdarzeń. Pozdam konkretny przykład: Podczas pobytu , takiego, o jaki twierdzi kolega że należy zabiegać, grupy pszczelarzy z Leszna, ludzie ci zechcieli spotkać się ze mną w tym Domu. Znali mnie jako dawnego sąsiada , gdzie razem niejedną imprezę pszczelarską organizowaliśmy. /Ja jeszcze jako prezes WZP Legnica/ Kiedy usłyszał o tym pan Sudnik, z furią zaprotestował. Ani słyszeć nie chciał, aby do takiego spotkania mogło dojść. Wręcz krzyczał : "co? Jung w Domu Pszczelarza? Niech się tu tylko pokaże, to my tu z pięśćiami na niego czekamy." W trosce o moje zdrowie, koledzy z Leszna szybko donieśli mi o tym incydencie. Ponieważ nie znałem osobiście pana Sudnika zrobiliśmy test. Pojechałem z kolegami /na wszelki wypadek/ do Domu Pszczelarza i kilka razy przeszliśmy tak, aby pan Sudnik musial mnie zauważyć. I widział. i nawet jako jednemu z wielu rękę podał. Okazało się jasne dla wszystkich, tych którzy wiedzieli że jest to pobyt testowy, że człowiek ten nawet nie wiedział jak ja wyglądam. Ale KTOŚ tyle mu musial na mój temat naopowiadać że wystarczyło mu , aby przy obecności grupy pszczelarzy z Leszna , wywijać pięściami w moim kierunku. Ktoś spyta, po co on to pisze?? A no właśnie piszę to dlatego , że w dalszym ciągu w zarządzie PZP jest większość ludzi z tego okresu. I to oni prezentowali to stanowisko wobec mojej osoby wtedy i napewno prezentują dziś. Dlatego chęć pomocy temu Domowi, w jakiekolwiek formie, była by możliwa dopiero , kiedy ci którzy go obdarli z wszystkiego co szlachetne i dobre, a wykorzystali tylko jak kobietę lekkich obyczjów dla własnego celu, przestaną mieć decydujący głos w jego sprawie. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że kolega musi być blisko tych ludzi. Przemawia za tym styl wypowiedzi i znajomośc szczegółów istotnych dla funkcjonowania tego Domu. Dlaczego więc jako właściciele, oni nie posłuchają dobrych rad kolegi i nie podejmą decyzji dobrych dla tego domu i środowiska pszczelarskiego. Czy myśli kolega że mnie by posłuchali??? Posłużę się tu cytatem z jednej z wcześniejszych wypowiedzi kolegi. "Chyba że zdarzy się cud" POzdrawiam.
  21. Karpacki

    beleczki miedzyramkowe na zime

    Chciałem w tym temacie wkleić artykuł który mam w swoich zasobach komputerowych i nie udaje mi się. Jak zimować pszczoły? Zimowanie pszczół jest jednym z najtrudniejszych elementów gospodarki pasiecznej. Od pewnego czasu duża ilość pszczelarzy z coraz większą obawą oczekuje tego okresu, kiedy to pszczoły muszą zmierzyć się z warunkami, jakie przynosi ta pora roku, a coraz więcej trudnych do przewidzenia w skutkach elementów tego, co nazywamy przygotowaniem pszczół do zimowania. Niektóre z tych utrudnień mają związek z warrozą i wszystkimi elementami z nią związanymi. Jest to nie tylko destrukcyjna działalność samego pasożyta w rodzinie pszczelej, ale także skutki uboczne walki z nim. Pomimo upływu ponad 25 lat od momentu, kiedy pojawiła się w naszym kraju warroza, wciąż jeszcze przeważająca większość pszczelarzy jako główny a często jedyny sposób na walkę z tym pasożytem używa środków chemicznych. Znane są negatywne strony stosowania tych środków dla samych pszczół jak również i dla jakości produktów pozyskiwanych z ula i nie chodzi tu tylko o miód, o którym właściwie tylko myśli się przy zaleceniach stosowania chemii w ulach. Zagrożone są wszystkie inne a miód także, jako że pozostałości tychże środków odkładają się w plastrach i mogą przenikać do miodu, pierzgi, propolisu ale także negatywnie oddziaływają na rozwijające się w komórkach plastra larwy pszczele. Pszczelarze zaczęli poszukiwać, więc sposobów na warrozę takich, które ograniczałyby jej rozwój już od wczesnej wiosny, poprzez pełnię sezonu aż, po okres późnego lata i jesieni. Wiele z takich sposobów zostało opracowanych i z powodzeniem oraz korzyścią dla pszczół jest stosowane w wielu pasiekach. Niestety, wprowadzenie refundacji leków chemicznych wstrzymało ten pozytywny trend a w niektórych przypadkach spowodowało nawrót do tych środków przez niektórych pszczelarzy, którzy już byli skłonni zaprzestać ich stosowania. Mamy tu do czynienia z socjotechniką no, bo jak mogłoby być coś szkodliwe, skoro państwo do tego dopłaca? Także jakość pokarmu, jakim musimy pszczoły dokarmiać też nie jest bez znaczenia. Coraz więcej zastrzeżeń jest do jakości cukru a także wykonywanych z niego syropów i mieszanek pokarmowych. Te problemy będą niestety jeszcze przez pewien czas towarzyszyły nam w pracy pszczelarskiej gdyż rozwiązanie ich wymaga wielokierunkowych działań nie tylko środowiska pszczelarzy, ale także placówek naukowych i służb weterynaryjnych. Są jednak także zagrożenia dla dobrego zimowania pszczół wynikające z tego, co czyni w tym zakresie pszczelarz. Tutaj potrzebna jest dobra znajomość biologii rodziny pszczelej i wynikających z niej potrzeb, aby maksymalnie pomóc i umożliwić pszczołom przetrwanie przez nie okresu zimowego. Bardzo duża różnorodność rodzajów uli, materiałów, z jakich są one wykonywane, rozmiarów ramek, szczegółów konstrukcyjnych powoduje, że aby dobrze przygotować pszczoły do zimy należałoby prawie w każdej pasiece opracować program indywidualny, niemniej jest kilka elementów wspólnych, które są ważne bez względu na czynniki, o których wspomniano wcześniej. Wielkość gniazda. Ustalając wielkość gniazda a więc ilość ramek, na których pozostawiamy rodzinę na okres zimowy, musimy podchodzić do każdej rodziny z indywidualną oceną. Ramek pozostawiamy tyle ile pszczoły dobrze obsiadają. Doświadczony pszczelarz potrafi to ocenić z pewnym wyprzedzeniem i jest to bardzo korzystne po to, aby można było rozpoczynać karmienie wtedy gdy ustalimy liczbę ramek dla tej rodziny a pozostałe odbierzemy z ula. Błędem jest wcześniejsze rozpoczynanie karmienia i w miarę ubywania pszczół odejmowanie ramek częściowo już zalanych pokarmem, nie do końca jeszcze przerobionym, który nie wiadomo czy przechowywać czy odwirować i wracać pszczołom a przy którym już pszczoły zmarnowały wiele energii tak bardzo potrzebnej im na czas zimy. Nie należy pozostawiać na okres zimy nieobsiadanych przez pszczoły ramek gdyż pokarm w nich złożony będzie w okresie zimowym wchłaniał wilgoć, robił się niebezpiecznie podatny na fermentację i "wylewanie się" z komórek. W następstwie tego atmosfera w ulu będzie dla pszczół niedobra zwłaszcza wtedy, kiedy w połączeniu z osypem na dnie ula może rozpocząć się pleśnienie, co powoduje wydzielanie się szkodliwych toksyn. Miejsce na uwiązanie kłębu. Jednym z istotnych warunków dobrego zimowania jest, aby pszczoły w obrębie, jaki zajmują na plastrach miały do dyspozycji niezalane pokarmem części plastrów. Przekarmienie i zmuszenie pszczół do zimowania na zalanych do samego dołu plastrach jest dla nich ogromnym utrudnieniem w utrzymaniu temperatury oraz z możliwością ogrzania się pszczół poprzez zmianę miejsca w kłębie. Pszczoły stygnące na skraju kłębu powinny mieć możliwość przemieszczenia się do takiego miejsca w nim gdzie jest wyższa temperatura, a taka może utworzyć się tylko w tej części gdzie plaster nie jest zalany pokarmem. Tam tylko mogą pszczoły poprzez bliskość ją utrzymać wchodząc częściowo w komórki, kiedy mogą wzajemnie przekazywać wytwarzane przez ich organizmy ciepło we wszystkich kierunkach a także odbierać je od swoich towarzyszek, które w tych kierunkach się znajdują. Przy uliczkach szerokości jednego centymetra, jedna pszczoła na pewno nie jest w stanie podzielić się ciepłem z drugą znajdującą się po drugiej stronie zalanego pokarmem plastra. Należy, więc stworzyć pszczołom warunki, aby przynajmniej jedna trzecia wysokości plastra nie była zalana pokarmem a mimo to wystarczyło go do wiosny i nie groził im spadek z głodu. Do tego jednak potrzebny jest ⌠Spokój i zacisze w ulu. W wielu pasiekach sen z oczu pszczelarza spędza problem wilgoci powstającej w ulu w czasie zimowym i wszystkie negatywne skutki, jakie może ona przynieść w efekcie końcowym. Problem ten stał się bardziej ostry, kiedy zaczęto stosować do budowy uli materiały nie wchłaniające a więc tworzywa sztuczne jak styropian, poliuretan, płyty pilśniowe czy inne, których można by wiele wymieniać, ale które powodują, że ul "nie oddycha". Im bardziej szczelny i "nieoddychający" ul, tym większe znaczenie, jeśli chodzi o występowanie wilgoci mają wszystkie te błędy w przygotowaniu warunków zimowania, o których była mowa powyżej. Można też zastosować takie pomocne pszczołom rozwiązania, które pozwolą na nie tylko poprawienie warunków samego bytowania pszczół, ale także na możliwość oszczędności w ilości zadanego pokarmu a tym samym także energii pszczół potrzebnej do jego przerobienia a w dalszej kolejności potrzeby jego ogrzewania i utrzymywania w dobrej jakości. Wielu pszczelarzy stosuje różne w tej materii czynności. Podstawianie drugich korpusów, stosowanie wysokich dennic, osłanianie zewnętrzne uli od wiatru, to tylko niektóre z częściej stosowanych, które jednak nie zawsze przynoszą oczekiwane efekty a które przyczyniają się do szybszego zużycia sprzętu w postaci korpusów, które mogłyby w tym czasie być przechowywane w suchym pomieszczeniu i nie niszczeć niepotrzebnie często przysypane śniegiem i zawilgocone. Opisywałem już kiedyś na łamach tego czasopisma wkłady, jakie umieszczamy na dennicy na okres zimy a które dostatecznie poprawiają warunki zimowe w ulu tak, aby pszczoły spokojnie zimowały, zużywały mniej pokarmu a wiosną wychodziły z większym zapasem energii, którą dzięki temu zaoszczędziły. Szczegóły budowy takiego wkładu przedstawiają zdjęcia. Taki wkład nazywany przeze mnie "wiatrołapem" wkładamy do ula po zakończonym karmieniu i przerobieniu przez pszczoły pokarmu. Szczególnie chodzi tu o odparowanie go do należytej gęstości,co byłoby trudne gdybyśmy zbyt wcześnie taki wkład umieścili w ulu. Wspomnę też, że również na łamach pasieki pozytywnie na temat stosowania tych wkładów wypowiadali się pszczelarze, którzy podczas pobytu w mojej pasiece je zobaczyli i u siebie zastosowali. Możliwość komunikacji. O warunkach dobrego zimowania można by jeszcze wiele mówić a temat na pewno jest zbyt obszerny, aby zamknąć go w jednym artykule. Jednak jest jeszcze element, który jest niezmiernie ważny a o którym wielu pszczelarzy w okresie ostatnich lat jakby zapomniało. Dawniej we wszystkich typach uli przewidziane były deseczki powałkowe a w ulach korpusowych jednolite powałki umożliwiające pszczołom przechodzenie z uliczki do uliczki nad ramkami. Od czasu, kiedy ktoś wpadł na pomysł zastosowania listewek między ramkowych rozpoczęła się zimowa gehenna pszczół. Wyobraźmy sobie, że pszczelarz "nie żałował" pszczołom pokarmu i zalał plastry prawie do dołu. Że nastąpił dłuższy okres mrozów, co zmusiło pszczoły do skupienia się bliżej środka ula i oddalenie się od jego zimnych ścian. U góry ramek zamknięte listewkami przejścia nie zawsze dobrze zakitowane, gdyż ciekawy pszczelarz jeszcze do późnej jesieni "grzebał" i coś tam chciał pszczołom "poprawiać". Jak więc w takim wypadku przebiega zimowla? W miarę normalnie zimuje tylko jedna uliczka, najczęściej środkowa i to ta gdzie znajduje się matka. Pozostałe nie tylko, że mają ogromne kłopoty z utrzymaniem temperatury i brakiem możliwości wzajemnego ogrzania się to na dodatek czują się jak bezmatki. Pszczołom w okresie zimowym też potrzebna jest świadomość, że jest matka w ulu a dowiadują się o tym, kiedy rozprowadzany jest wśród nich hormon substancji matecznej. Jednak w tym przypadku czynność ta nie jest możliwa i pszczoły z uliczek, w których nie ma matki zaczynają się niepokoić, zaczynają jej szukać, rozchodzą się po plastrach i wiele z nich stygnie na jego skrajach lub ściankach ula. I celowo napisałem wcześniej, że tylko jedna uliczka zimuje "w miarę normalnie". A to, dlatego że chociaż tam matka jest to i tak pszczoły te są niepokojone odgłosami, jakie dochodzą z uliczek odczuwających brak matki. Konieczna, więc jest komunikacja między uliczkami taka, aby przez cały okres zimowania pszczoły mogły się nawzajem informować o stanie rodziny a główną informacją pozwalającą utrzymać spokój jest możliwość rozprowadzania między pszczołami substancji matecznej. Kolejnym pozytywem wynikającym z takiej komunikacji jest możliwość dzielenia się zapasami gdyby z jakiegoś powodu w którejś z uliczek go zabrakło. Gdyby udało się policzyć ile pszczół, jeśli nie całych rodzin spadło w polskich pasiekach, dlatego że pszczoły nie miały możliwości przejścia na sąsiednie uliczki gdzie był pokarm a one zostały unieruchomione przez warunki tam gdzie go zabrakło, poznalibyśmy znaczenie tego elementu zimowli. O ile,więc ktoś używa w ulach listewki między ramkowe w okresie sezonu, to na okres zimy koniecznie powinien założyć powałki. Powałki zresztą mają wiele pozytywnych możliwości dla dobrej opieki nad rodziną tak, że powinny jak najszybciej wrócić do łask pszczelarzy. Listewki ogromnie zwiększają pracochłonność prac pasiecznych a jedynym tłumaczeniem, jakie mają pszczelarze, którzy je stosują to łatwiejsze zapanowanie nad pszczołami, które nie wychodzą z kilku uliczek na raz, z czym nie zawsze umieją sobie poradzić zwłaszcza mniej doświadczeni z nich. Zastosowanie chociażby tych dwóch elementów omówionych powyżej a więc wkładów dennicowych oraz powałek pozwoli nam także na szybkie i efektywne wykonanie prac wczesnowiosennych jak i tych, które mają zadanie pomocy pszczołom w szybkim rozwoju . O tym jednak już w następnym opracowaniu. Czesław Jung A jednak mi się udało. Być moze ktoś więcej skorzysta z tego tekstu bo jest on na czasie. Pozdrawiam.
  22. Szanowny kolego. Moje stanowisko w tej sprawie napiszę w hyde parku aby nikt nie musiał przywoływać o powrót do tematu wątku. Pozdrawiam.
  23. Szanowny kolego UI29. Szkoda że tak lakonicznie ustosunkował sie do mojej wypowiedzi, która nie jest żadną tezą , a pokazaniem rzeczywistych powodów dla których Dom Pszczelarza nie funkcjonował przez lata w sposób, jak należało tego wymagać i stworzyć mu warunki do takiego działania. Stawia kolega kilka pytań , które nijak nie przystają do stanu rzeczy. 1. "Czy pszczelarze są zainteresowani prowadzeniem Domu Pszczelarza?" Jak kolega widzi odpowiedź na to pytanie? Ja w tym miejscu zapytuję, którzy pszczelarze? Do kogo jest kierowane to pytanie? Żyje jeszcze wielu pszczelarzy, którzy ten Dom budowali. Żyje jeszcze wielu z tych , którzy stawali na głowie, aby ten Dom , a ściślej dokumenty własnościowe tego domu, odebrać tym, którzy go fizycznie budowali. Są też tacy, którzy wykorzystali ten dom do swoich , często partykularnych i niewiadomych celów. Nie chcą się z tego rozliczyć i ponieść konsekwencji swojej niegospodarności i braku odpowiedzialności. Jest też duża grupa pszczelarzy, którzy swoją przygodę z pszczelarstwem rozpoczęli już później i ci nie mają do niego żadnego sentymentu. To są ci którzy nawet nie wchodzą w meritum, tylko uważają że, "jak nie przynosi dochodu to go sprzedać". I do których to pszczelarzy kierowane ma być to pytanie? Każdy z tych wymienionych grup uważa się za pszczelarza. Czy można się spodziewać w takim przypadku jakiejś jednolitej a obiektywnej odpowiedzi? Napewno nie. Złe pytanie, toteż i odpowiedź nie moze być miarodajna. 2. "Czy potrafią taki dom prowadzić?" Pytanie podobne do pierwszego. Z tym że tu łatwiej jest odpowiedzieć. Przynajmniej ja jestem w stanie udzielić odpowiedzi , że tak. Pokazała to historia tego Domu. Na początku był prowadzony przez pszczelarzy. Działał dobrze i dawał dochody. Przypomnę fakt, że w czasie kiedy za wynegocjowaną kwotę zostały przekazane dokumenty własnościowe tego domu, jak nam się wydawało , Polskiemu Związkowi Pszczelarskiemu, kwota nam / WZP Nowy Sącz/ przekazana, stanowiła jedną czwartą dochodu , jaki dom przyniósł w roku przekazania. Dlaczego nikt z PZP które to miało ten Dom przejąć dla , jak się mówiło, jego dobra, nie chce poinformować, co stało sie z resztą zysku, który dom wtedy wypracowywał? Dlaczego wkrótce pojawił się apel SOS o ratowanie tego domu przed komornikiem??? Czy w biuro PZP na Świętokrzyskiej jakiś piorun trzasnął i zginęły wszystkie dokumenty??? To są kolego pytania, na które wszyscy powinni uzyskać odpowiedź, zanim zacznie się robić egzamin, a czy ktoś chce? A czy ktoś potrafi? 3. "Czy przy istniejącej formie prawnej, można tym Domem dobrze zarządzać?" Szanowny kolego. To nie istniejąca forma prawna jest powodem problemów jakie ten dom miał przez ostatnie lata. To zamierzone i z premedytacją prowadzone działania nad wykorzystaniem tego Domu do celów innych aniżeli założenia jakie on powinien spełniać. To kwestia nie formy prawnej , ale nieodpowiednich ludzi, którzy stając się jakoby właścicielami /zarząd PZP/ chcieli maksymalnie wykorzystać go w celach niegodnych. A robili to wbrew Statutowi organizacji jaką prowadzą. To ciągłe manipulowanie wokół Statutu i naginanie go do własnych celów spowodowało, że takie rzeczy mogły mieć miejsce. Likwidacja Sądu Koleżeńskiego, wyrzucanie w sposób nieprzewidziany Statutowo ludzi, którzy chcieli należycie sprawować swoje funkcje, wymienię chociażby osobę wiceprezesa, przewodniczącą Komisji Rewizyjnej, oraz wielu osób z niższego szczebla hierarhii związkowej, brak należytej kontroli nad tymi poczynaniami, doprowadził do tego co obecnie mamy w tym związku. Skarbnik, który z racji swojej funkcji musiał brać udział w wielu działaniach poza uprawnieniami statutowymi w tym związku, zostaje nagle członkiem Komisji Rewizyjnej. Czy taka była potrzeba , czy też jest to ,grubymi nićmi szyta manipulacja ??? To są kolego pytania na które ważniejsza była by rzetelna odpowiedź, aniżeli , czy potraficie prowadzić taki Dom. Tak. Na pewno są ludzie którzy potrafili by to i mogli by to robić , ale nie wtedy, kiedy zza tylnego siedzenia, wbrew rozsądkowi i logice, ktoś podejmuje decyzje szkodliwe i przynoszące straty których nie wiadomo kto i z czego ma pokrywać. Mógłbym jeszcze wyrażać opinię także i na inne pytania , ale nie chcę rozciągać tego postu ponad miarę. Błędnie też kolega zakłada, że na pszczelarzy jako bywalców tego Domu nie można liczyć. Jest to założenie z gruntu niewłaściwe. Może odwrócimy pytanie. A jakie to propozycje dla tych pszczelarzy miał Dom aby ich zachęcić do przyjazdu? Napisał kolega że jeszcze kilka razy pszczelarze z Pogórskiego Związku pokazali się w tym domu, poczuwając sie do troski o niego. To prawda. Ale proszę też napisać , że nawet wykładowców na to szkolenie musieli sobie sami załatwić. Czy Dom zaproponował przez ostatnie lata jakiś program szkoleń, wykładów czy warsztatów pszczelarskich, tak aby związki regionalne mogły coś dla siebie wybrać , zaplanować w swoich planach działania, a następnie wziąść udział??? Ja o niczym takim nie słyszałem, a śledzę to co się tam dzieje dość dokładnie. Jeśli oferuje sie coś co nie ma żadnego charakteru pszczelarskiego, jak nocleg , wyżywienie i pokoje z łazienkami, to trochę za mało, aby jechać po to nieraz kilkaset kilometrów. Wiemy jak potrafią pszczelarze jechać daleko na imprezy, kiedy organizuje się ciekawe konferencje, jadą setki kilometrów, wymienię choćby Konferencje organizowane przez kolege Kruka, konferencje w Pszczelej Woli, w Przysieku koło Torunia, W Sielinku, w Łosiowie, Bałtowie, czy chociażby nasze Polankowe w Puławach. I jeszcze wiele wiele innych , nikomu nie ubliżając.Ludzie jadą i to z najdalszych zakątków Polski, przyjechali by i tam, ale muszą mieć jakąś interesującą propozycję. Być może się mylę , ale odczytałem wpis kolegi , jakby chciał nas uświadomić że to co obecnie zrobiono z tym Domem, to jedyna rozsądna propozycja. Chwalenie tego co wykonano tam w ramach przeprowadzonego w tym roku remontu, nie uważam za osiągnięcie. Prace wykonano nie za pieniądze będące własnością Związku, a zyski z ich wykonania będzie zbierał ten , kto Dom obecnie przejął. I to tyle na razie. Pozdrawiam.
  24. Szanowny Kolego UI29. Czy kolega zadając te pytania o odwiedzanie i pobyty, przeczytał uważnie moją poprzednią wypowiedź? Historia Domu Pszczelarza to temat obszerny i skomplikowany. Powodem jego kłopotów, nie jest tylko problem małej ilości grup pszczelarzy którzy go nie odwiedzają. Rentowność tego Domu można w tym miejscu osiągnąć, niekoniecznie licząc na grupy pszczelarzy. Jest w okolicy wiele domów wypoczynkowych i snatoriów, z których kuracjusze doskonale mogli by zapewnić duży przepływ gości i dać dochody dla tego Domu. Ogromna ilość tych grup przybywa nawet do Kamiannej, i w programie wyjazdu w sanatoriach mają podane, że wyjazd do Kamiannej i pobyt w Domu Pszczelarza. Jednak umiejętne manipulacje, wykonane przez konkurencję wśród przewodników prowadzących te grupy, powodują , że trafiają oni w pierwszym rzędzie nie do TEGO Domu, TAM zostawiaja pieniążki przeznaczone na zakupy, a jak już wydadzą tyle ile chcieli, wtedy oglądają dopiero Dom, do którego jechali i gdzie należało ich przyjąć i ugościć. Ta sytuacja trwa od wielu lat, i dzieje sie tak za przyzwoleniem niektórych członków zarządu PZP i tych gremiów tego Związku, którym dobro tego Domu powinno szczególnie leżeć na sercu. Na ten temat można by wiele i ze szczegółami. Ale to może w innym terminie. Kolejny problem który miał w ubiegłych latach ujemny wpływ na atrakcyjność tego Domu, do której zresztą obligowała jego nazwa, to absolutny brak fachowca z dziedziny pszczelarstwa w tym Domu. Przez lata nie było takiej osoby, która była by gotowa wyjść do KAŻDEJ grupy, jaka by się tam pojawiła i mogła o pszczołach i pszczelarstwie coś konkretnego w sposób interesujący powiedzieć. A w murach tego Domu bywały grupy o szerokim spektrum zainteresowań i oczekiwań. Bywały grupy złożone z rektorów wyższych uczelni w Polsce, były także grupy niewidomych dzieci z Lasek, a takze wielu gości zagranicznych z wielu krajów świata. Zarównopszczelarze jak i nie pszczelarze. W takiej sytuacji, wiadomo że wiele grup odeszło, a gdzie? Oczywiście na drugą stronę drogi. Sytuacja odwróciła się chociaż w części, kiedy zarządzanie Domem przejął kolega Romuald Dąbrowski. Od razu pojawiły się przychody. I to jest szczegółnie niezrozumiałe, że właśnie w takim momencie oddano ten Dom. Wkrótce podamy w tej sprawie więcej szczegółów, ja wiem dobrze jak powinien i jak mógł by funkcjonować ten Dom. Dochody z niego mogły by z powdzeniem wystarczyć nie tylko na jego spokojny byt, ale także na poszerzenie oferty, jaką mógł on gwarantować ludziom do niego przybywającym. Należało nim tylko należycie zarządzać , a nie wykorzystywać tylko, jako wartość hipoteczną, dla pobieranych kredytów, których cel nie miał nic wspólnego z działalnością tego Domu ani z dobrze rozumianym pszczelarstwem. Zamiast wykorzystywać go jako przechowalnię rożnych funkcjonariuszy partyjnych, za ciężkie pieniądze które były im wypłacane, wystrczyło by w jakiej rozsądnych kosztach zatrudnić fachowca pszczelarza, który na swoją pensję uczciwie by zapracował. A juz najbardziej nagannym i brzemiennym w skutki, było umieszczenie tam na przechowaniu pana Jacka Sokołowskiego, za kampanię wyborczą którego, członkowie PZP jeszcze długo będą płacić. Gdyby kolega UI29 potrzebował do zrozumienia tej złożonej sytuacji jeszcze jakichś informacji, służę. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...