Skocz do zawartości
robinhuud

Dolnośląskie bartnictwo na wysokim poziomie

Rekomendowane odpowiedzi

Uwaga! Nie tylko barcie i kłody wiszą na drzewach Dolnego Śląska.

Na Dolnym Śląsku ludzie od 13 lat chodzą po lasach za grzybami, polują nie podnosząc wzroku. Złośliwi mówią, ze patrzą w ziemię, bo gajowy zgubił złoty zegarek. A warto czasem popatrzeć w górę, by coś z osami nie zwaliło się nam na łeb.

Dolny Śląsk to nie tylko Przemków, aktualny niechciany przez zarząd prezydent PZP, rozbijanie jedności pszczelarskiej przez monopolistów z tej organizacji, czy apiaplikacja ziBee na smartfon

 

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C30731%2Cnaukowcy-o-tym-jak-pszczoly-osy-i-wiewiorka-zamieszkaly-w-ciele-wisielca

 

Naukowiec w wywiadzie nic nie wspomina o innych owadach, np. musze plujce i czy w znalezionych plastrach był zasklepiony miód odmianowy i jak został sklasyfikowany (spadź iglasta funeralna?). Aby nie być posądzonym o lokowanie produktu, nie podano również z czego były uszyte podwójne spodnie. Czy żebra mogą pełnić funkcję snoz?

Bartnictwo z poświęceniem życia na najwyższym poziomie.

Czasami mam napady wisielczego humoru - sorry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak wielu, spożywających miód bartny, przeczyta ów artykuł ale... czy po nim nie nastąpi jakaś delikatna cofka, może refleksja, może...tutaj każdy może dopisać co mu fantazja podpowie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomość z teleexpresu potwierdziła wcześniejsze zapowiedzi iż na Dolnym Śląsku nastąpi "inwazja" bartników. 

Sądzę, że Przemkowskie Święto będzie okazją do podsumowania dokonań pszczelarskich jak i "barcianych".  Nie wiem; kto za tym stoi ani kto za to płaci?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Klasyczne skubanie brukselki

Fundusze norweskie, Lasy Państwowe, SGGW, dziwni prawnicy z Białegostoku,

Wszyscy oprócz weterynarii i organizacji pszczelarskich.

Tego dziadostwa nawet nie ma obowiązku zgłaszać do PLW jako chów pszczół. Te pszczoły są "dzikie" i jak pisze poniżej zachwycony mądrala - warroza w barciach jest pojęciem historycznym. Najpierw kto wie czy nie Baszkirzy zawlekli na białostocczyznę ASF, a teraz spece spod Augustowa rozniosą go po Dolnym Śląsku. 

1,3 mln PLN i 40 kłód. Wychodzi 32 500 PLN na kłodę. Sawicki miał rację. Pszczelarze to frajerzy - przestawiam się na bartnictwo.

 

https://www.rp.pl/Ekologia/170509801-Polska-przywraca-na-swoim-terenie-bartnictwo.html

 

To dziwne, że w UE można na dziko chować po lasach pszczoły, a nie można świń. Niby równoprawne zwierzęta gospodarskie. Dobrze że nie planuje się płotu wzdłuż granicy dla zatrzymania zgnilca. Można by zrobić dla świń gęstszą siatkę tak by nie przeleciała pszczoła :D .

Potrzebne wietrzenie w Administracji Lasów Państwowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Co można zgłaszać jak barcie są bez pszczół.

 

Jeśli jakieś się pojawią to pewnie organizator dopełni obowiązku.

 

Tak dodam jak by rój taki się dostał:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja napisałem: Tego dziadostwa nawet nie ma obowiązku zgłaszać do PLW jako chów pszczół.

Marbert odpowiedział:

Co można zgłaszać jak barcie są bez pszczół.

Jeśli jakieś się pojawią to pewnie organizator dopełni obowiązku.

Tak dodam jak by rój taki się dostał:

 

No to na to z kolei ja:

 

Jak pojawią się w kłodach pszczoły, to dopiero wtedy zostanie wypłacona dotacja z funduszy norweskich 32 500 PLN na dzianie pustej kłody?

 

Co do roju jaki by się teoretycznie miał wprowadzić do barci (kłody).

 

Kolega bonluk często bywający na naszym forum nie potrzebuje adwokata. Nie chciałbym koledze Łukaszowi robić przykrości, bo życie pszczelarskie jest obfite w wydarzenia. Kiedyś przysłał mi on taką podobno bezobsługową pod względem warrozy mamusię. Wymieniłem ją w wytypowanej rodzinie ze szczególnym zachowaniem reguł sztuki wymiany matek. Moje dzikuski natychmiast łukaszową mamusię wyniosły przed ul w postaci trupa i wychowały swoją. Doskonale wiem, że pojedynczy przypadek nie tworzy reguły, ale...

Czy koledze Łukaszowi uciekają rójki i wałesają się po lasach państwowych?

(pozdrawiam pana Łukasza do którego nie mam żadnych pretensji, wręcz przeciwnie)

Przytłacza mnie wieloletniego myśliwego i praktycznie mieszkańca lasu naiwna wiara laików dysponujących norweską kasą w istnienie w polskich lasach dzikich pszczół. Również przytłacza mnie naiwna wiara nielicznych fachowców bez tej kasy, że u pszczelarzy są pszczoły udomowione i że dotowanych barci nie zasiedlają zawarrozowane roje głodniaki..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja napisałem: Tego dziadostwa nawet nie ma obowiązku zgłaszać do PLW jako chów pszczół.

Marbert odpowiedział:

Co można zgłaszać jak barcie są bez pszczół.

Jeśli jakieś się pojawią to pewnie organizator dopełni obowiązku.

Tak dodam jak by rój taki się dostał:

 

No to na to z kolei ja:

 

Jak pojawią się w kłodach pszczoły, to dopiero wtedy zostanie wypłacona dotacja z funduszy norweskich 32 500 PLN na dzianie pustej kłody?

 

Co do roju jaki by się teoretycznie miał wprowadzić do barci (kłody).

 

Kolega bonluk często bywający na naszym forum nie potrzebuje adwokata. Nie chciałbym koledze Łukaszowi robić przykrości, bo życie pszczelarskie jest obfite w wydarzenia. Kiedyś przysłał mi on taką podobno bezobsługową pod względem warrozy mamusię. Wymieniłem ją w wytypowanej rodzinie ze szczególnym zachowaniem reguł sztuki wymiany matek. Moje dzikuski natychmiast łukaszową mamusię wyniosły przed ul w postaci trupa i wychowały swoją. Doskonale wiem, że pojedynczy przypadek nie tworzy reguły, ale...

Czy koledze Łukaszowi uciekają rójki i wałesają się po lasach państwowych?

(pozdrawiam pana Łukasza do którego nie mam żadnych pretensji, wręcz przeciwnie)

Przytłacza mnie wieloletniego myśliwego i praktycznie mieszkańca lasu naiwna wiara laików dysponujących norweską kasą w istnienie w polskich lasach dzikich pszczół. Również przytłacza mnie naiwna wiara nielicznych fachowców bez tej kasy, że u pszczelarzy są pszczoły udomowione i że dotowanych barci nie zasiedlają zawarrozowane roje głodniaki..

 

Witam i Pozdrawiam Panie Wiktorze

W ramach informacji w sprawie tej matki... Nie pamiętam abym gwarantował Panu bezobsługowość pod względem warrozy... no chyba, że Pana o tym zapewniałem i gwarantowałem? Z tego co pamiętam Pan zadzwonił i chciał matkę po pszczołach Wallnerowskich... więc wysłałem Panu taką matkę zapewniając, że nie bawię się w profesjonalną hodowlę a wszystko co robię robię dla siebie po amatorsku... Pan o tym wiedział... i jak Pan pisze pretensji Pan nie ma i ja również.... dodam jeszcze, że nie wystawiałem żadnej oferty

 

Co do moich pszczół i moich rójek to proszę dzwonić do Nadleśnictwa... ja nikomu w kieszeń i do portfela nie zaglądam. Nie mam też nic wspólnego z projektami bartniczymi chodź szczerze im kibicuje (oczywiście nie wszystkim) a projekt Bartnicy Sudetów widziałem na miejscu... i miałem okazję poznać koordynatora.

 

Pozdrawiam

Łukasz Łapka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jeśli leśnikom miły powrót naturalnego, pierwotnego ekosystemu - a dostrzegają braki drzew dziuplastych - to niech przywrócą wiek rębności z 80 na 120 a zwłaszcza nie wkraczają do lasów w wiosennym sezonie lęgowym ptaków i kwitnięcia drzew miododajnych (akacja), niech pod czujnym okiem drwala pozyskują drewno w okresie jesienno-zimowego letargu, co niesie oczywiste skutki dla jakości surowca.

Na co komu te szopki, wystarczy jedna pasieka pokazowa (barć -kłoda- ul) w nadleśnictwie i ścieżka edukacyjna pod nadzorem pszczelarza. W lasach nie brakuje wolnych rodzin pszczelich które wybrały las uciekając od pszczelarza a z czasem stają się wektorem warozę i zgnilca. Organizacja pszczelarska głównie ta centralna milczy, bo...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli leśnikom miły powrót naturalnego, pierwotnego ekosystemu - a dostrzegają braki drzew dziuplastych - to niech przywrócą wiek rębności z 80 na 120 a zwłaszcza nie wkraczają do lasów w wiosennym sezonie lęgowym ptaków i kwitnięcia drzew miododajnych (akacja), niech pod czujnym okiem drwala pozyskują drewno w okresie jesienno-zimowego letargu, co niesie oczywiste skutki dla jakości surowca.

Na co komu te szopki, wystarczy jedna pasieka pokazowa (barć -kłoda- ul) w nadleśnictwie i ścieżka edukacyjna pod nadzorem pszczelarza. W lasach nie brakuje wolnych rodzin pszczelich które wybrały las uciekając od pszczelarza a z czasem stają się wektorem warozę i zgnilca. Organizacja pszczelarska głównie ta centralna milczy, bo...?

Raz spotkałem /lata 80-te/ pszczoły w barci leśnej które dość mocno różniły się od pszczół w pasiekach.  Później dwukrotnie miałem możliwość widzieć pszczoły w barciach lipowych /na cudzych posesjach/ ale... przetrwały dwa sezony. Oczywiście same zasiedliły te barcie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Ja napisałem: Tego dziadostwa nawet nie ma obowiązku zgłaszać do PLW jako chów pszczół.

Marbert odpowiedział:

Co można zgłaszać jak barcie są bez pszczół.

Jeśli jakieś się pojawią to pewnie organizator dopełni obowiązku.

Tak dodam jak by rój taki się dostał:

 

No to na to z kolei ja:

 

Jak pojawią się w kłodach pszczoły, to dopiero wtedy zostanie wypłacona dotacja z funduszy norweskich 32 500 PLN na dzianie pustej kłody?

 

Co do roju jaki by się teoretycznie miał wprowadzić do barci (kłody).

 

Kolega bonluk często bywający na naszym forum nie potrzebuje adwokata. Nie chciałbym koledze Łukaszowi robić przykrości, bo życie pszczelarskie jest obfite w wydarzenia. Kiedyś przysłał mi on taką podobno bezobsługową pod względem warrozy mamusię. Wymieniłem ją w wytypowanej rodzinie ze szczególnym zachowaniem reguł sztuki wymiany matek. Moje dzikuski natychmiast łukaszową mamusię wyniosły przed ul w postaci trupa i wychowały swoją. Doskonale wiem, że pojedynczy przypadek nie tworzy reguły, ale...

Czy koledze Łukaszowi uciekają rójki i wałesają się po lasach państwowych?

(pozdrawiam pana Łukasza do którego nie mam żadnych pretensji, wręcz przeciwnie)

Przytłacza mnie wieloletniego myśliwego i praktycznie mieszkańca lasu naiwna wiara laików dysponujących norweską kasą w istnienie w polskich lasach dzikich pszczół. Również przytłacza mnie naiwna wiara nielicznych fachowców bez tej kasy, że u pszczelarzy są pszczoły udomowione i że dotowanych barci nie zasiedlają zawarrozowane roje głodniaki..

Szanowny Kolego.

1. Nie sądzę aby, ktoś umyślnie te barcie zasiedlał. Cały sens tej operacji był by na starcie fikcją.

2.Pracownicy LP i SGGW, prawdopodobnie dopełnią obowiązek zgłoszenie ewentualnego zasiedlenia barci. Nie wyobrażam sobie innego zachowania. I będą monitorować te zasiedlone.

3.Adwokatem kolegi Łukasza nie jestem. Wręcz przeciwnie. Mała jest moja wiara w istnienie populacji pszczół bez ingerencji człowieka. Miałem kilka matek od kolegi Łukasza. Kibicuję mu w jego wytrwałości. W sens, takiego pszczelarstwa  nie wieżę. Ponieważ w mym gęsto napszczelonym terenie po naturalnych rojach, taka populacja powinna istnieć od lat. Takie jest moje zdanie.

Pozdrawiam serdecznie obu kolegów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Po wymianie uprzejmości.

Niech  mi kolega robin wyjaśni, czym różnią  się zgłoszone pasieki kolegi Łukasza Łapki ( nie leczone). Od ewentualnych zasiedlonych barci?

 

Niczym, uważam.

 

Więc ta cała agitacja psu na budę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyjaśniam łopatologicznie koledze marbertowi:
Różni się tym, że po zaistnieniu w parafii zgnilca kolega Łukasz zostanie przez PLW odwiedzony i spalony, a niczyje niezgłoszone i nieoznaczone barcie będą dyskretnie siać zgnilcem po parafianach bez przeszkód dalej. Jeżeli PLW nie ruszy dupą w obu przypadkach, lub wznieci higieniczny ogień w lesie to beknie.
Wydawałomi się to oczywiste i niewarte bębnienia w klawisze, Poza tym kolegę Łukasza bez problemu zawsze wygugluję i dogadam się z nim ludzkim głosem. Bartnicy skubiący Brukselkę są anonimowi i na swej wysokości leziwa niedostępni.
Wydawało mi się to oczywiste - sorry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Zostawmy kolegę Łukasza bo się na mnie denerwuje a nie miałem zamiaru mu w niczym ubliżać.

 

Robin pisze:

 Bartnicy skubiący Brukselkę są anonimowi i na swej wysokości leziwa niedostępni.

 

To nie jest prawda. Ktoś za projekt odpowiada, bierze za to honorarium.I nie jest anonimowy.

Wystarczy zapytać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy kupisz ul z refundacją, musisz go oznakować. Przy barciach refundowanych bardzo wysoko nie słyszałem o takim obowiązku. Ale logika podpowiada, że taka barć powinna mieć informację imienną o bartniku i nr tlf do niego jak też numer weterynaryjny bartnika, z którego wynika podległość pod PLW.. I to nie "na wysokości leziwa." Każde zwierzę gospodarskie ma prawo mieć swego własciciela, nawet w postaci ALP. Zwierzyna łowna na wolności jest ustawowo własnością państwa i państwo odpowiada za szkody, gdy chodzi o zwierzynę pod ochroną. Kogo ma pozwać do sądu grzybiarz, któremu kłoda spadnie na łeb lub pożądlą go niczyje pszczoły ze zwalonej barci po wichurze? Brak uregulowania prawnego, czyli radosna twórczość amatorów. Na jakich zasadach jest wprowadzany do obrotu miód z takich barci i kłód? SB, czy RHD? Nawet jak jest rozdawany w prezencie, to istnieje odpowiedzialność prawna za ewentualne podtrucie smakosza.

Różnica w naszym podejściu do problemu polega na tym, że ty wierzysz w istnienie w Polsce dzikich pszczół miodnych, a ja nie mam w tej sprawie złudzenia. Mamy na wolności dzikie pszczoły, ale to samotnice i dla nich jest skubana ta sama Brukselka metodą adopcji, czy budowy hotelików. Nawet jak znajdziesz w lesie pszczoły miodne (mellifera), to są to uciekinierki z pasiek. Bez ingerencji weterynaryjnej pszczoły nie maja prawa przeżyć trzech lat.

Ja uważam, że w cywilizowanym państwie taka działalność powinna być nadzorowana przez specjalistów. Powinny powstać w organizacjach pszczelarskich sekcje bartników. Dziś zajmują się tym jacyś dziwni ludzie zupełnie nieznani w pszczelarstwie, choć często z wysokim wykształceniem, ale nie pszczelarskim. Przebieg wydarzeń determinuje w tym przypadku raczej dostęp do Brukselki niż merytoryka i troska o pszczoły. I te "dzikie" z lasu i "udomowione" w Twojej pasiece.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny marbercie, trochę rozszerzę swój post, byśmy się być może lepiej zrozumieli.

Pszczoły to temat rzewny, sentymentalny i wyciskający łzy. Jak zawsze w takich przypadkach jest polem zbierania jakichś tam pieniążków na coś, co gdyby było tak rozliczane jak kasa J. Owsiaka, to może bym i wpłacił:

https://adoptujpszczole.pl/?fundraiser=ap6adw/&gclid=Cj0KCQjw_7HdBRDPARIsAN_ltcKI2R_ZOwzi1oIlb419zXltQFY-7GvOMHQNpGnLIWRDYcymngGm4cIaAq28EALw_wcB

Temat pszczół jest również wątkiem wyciskającym łzy pensjonarkom w innej dziedzinie. Jej specjaliści przez swą nazwę sugerują, że jestem w odróżnieniu od nich pszczelarzem nienaturalnym. Przyjęli oni błędną ideę, że po polskich lasach państwowych żyją jakieś dzikie pszczoły miodne, przy czym część z nich jest naturalnie odporna na warrozę i to ja poprzez niechlujstwo pszczelarskie - dolewanie o tej populacji hemolimfy swoich wydelikaconych rójek pszczół rasowych, pierdzielę ich słuszną robotę. To dla mnie utopia. Lasy państwowe stają się terenem prywatnych amatorskich bioeksperymentów. I skubania właśnie Brukselki. Dlaczego nie dzieje się tak, że równolegle nie uważamy, że w lasach żyje populacja dzików odpornych na ASF i cholerni chłopi nie pozwalają się im rozmnażać metodą inseminacji swych loszek wydelikaconą spermą knurzą i nie pozwalają tak genetycznie opanować kniei i uwolnić wszystkich świń od ASF? Czyż myśliwi ze swymi sztucerami nie są głupsi od wilka, który potrafi wyczuć chorego dzika nosem? Dlaczego wielcy tego kraju szukają kasy na płot dziczego getta i namawiają do depopulacji dzika? Czy depopulacja apis mellifery doprowadziła by do depopulacji warrrozy? Nawet tego nie wiemy na pewno. A może warroza potrafi jakoś przeżyć zimę na innych owadach nie korzystając z ciepełka pszczelego kłębu?

Gdyby przyjąć nawet teorię depopulacji apis mellifery wszystkich ras i odmian i przez to "sterylizację" środowiska od warrozy, to musiałoby się to odbyć na dużo większym terenie niż polskie lasy państwowe, prywatne, pola i tereny miejskie.

Dla mnie pszczelarstwo naturalne raczej zasługuje na nazwę pszczelarstwa utopijnego.

Na barcie idzie rocznie 1 300 000 PLN. Myślę, że podobna suma idzie rocznie z 20 milionowego KPWP na refundację odkładów. Nikt nie analizuje jaka jest skuteczność tych refundacji w sensie wzrostu populacji apis mellifery po lasach i pasiekach. Dlatego kasa ta według mnie idzie w gwizdek.

Dlaczego nikt nie mówi o introdukcji pszczoły baszkirskiej która tam na Uralu podobno sobie radzi w naturalnych barciach?

Tylko naturalni pszczelarze nie róbcie tego prywatnie, bo tak właśnie naukowcy rozwlekli po swiecie pszczele choróbska. Na razie starczy problemów.

 

http://wolnepszczoly.org/pszczelarstwo-naturalne/

 

 
Na tej witrynie naiwne, ale szczere założenie oparte o "borówkę". Okazuje sie, że coś z założenia lokalnego w Spale rozłazi się po całej Polsce. Czy borówka nie boi się warrozy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko w kwestii wyjaśnienia, analiza wpływu zakupu odkładów na populację jest prowadzona a przynajmniej była prowadzona przez ARR. Jednak wpływ ten wydaje się reprezentować poziom granicy błędu statystycznego. Oczywiście wydaje się, bo jak to sprawdzić? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

Dla mnie pszczelarstwo naturalne raczej zasługuje na nazwę pszczelarstwa utopijnego.

Na barcie idzie rocznie 1 300 000 PLN. Myślę, że podobna suma idzie rocznie z 20 milionowego KPWP na refundację odkładów. Nikt nie analizuje jaka jest skuteczność tych refundacji w sensie wzrostu populacji apis mellifery po lasach i pasiekach. Dlatego kasa ta według mnie idzie w gwizdek.

Ta kasa nie  idzie  w gwizdek a w kieszeń.

 

Tylko w kwestii wyjaśnienia, analiza wpływu zakupu odkładów na populację jest prowadzona a przynajmniej była prowadzona przez ARR.

A gdzie można przeczytać?  Bo po przeczytaniu sposobu oceny wzrostu populacji - https://www.gov.pl/documents/912055/913531/KPWP+2016-2019.PDF/a28f29ff-231b-b6ba-cee9-c171c9dc58b9

cyrk to za mało.

Nie ma w pszczoły bartnej . Jak kto nie wierzy niech zrobi dziką zabudowę i poderżnie  miód od dołu w plastrze,  a to normalne miodobranie w barci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. Z ogromnym zdziwieniem zaczynam obserwować "powtórkę z rozrywki" sprzed około 100 lat. Bo właśnie około 100 lat temu rozgorzała na łamach ówczesnej prasy pszczelarskiej dyskusja, na temat rzekomego istnienia pszczoły określanej mianem "borówki". Pojawiała się ona jednak głównie w opisach traktujących zdarzenia w pasiekach, najczęściej rabunki, gdzie niektórzy opisując wygląd rabujących pszczół, używali tego określenia. Nic dziwnego, że wzbudziło to również ciekawość ludzi nauki, zajmujących się wtedy także, określaniem cech, po jakich można było rozróżniać pszczoły z poszczególnych rejonów kraju , lub też takie które już wtedy rozpoczęto do naszego kraju sprowadzać. Ponieważ nigdzie nikt, w żadnych pracach naukowych takiej pszczoły nie opisał, w wielu tytułach czasopism pszczelarskich z tego okresu, pojawiły się apele, aby jeśli ktoś ma taką pszczołę w swojej pasiece, zdecydował się na odsprzedanie takiego roju , celem dokładnego jego zbadania i opisania. I proszę sobie wyobrazić, że przez kilka lat trwania tej akcji, nie znaleziono rodziny, którą można było by określić tym mianem, i w końcu po wielu próbach odstąpiono od tego zadania. Oczywiście , pszczelarze zgłaszali rodziny w których widzieli część pszczół jakby mniejszych, i o ciemnym błyszczącym ubarwieniu. Jednak nigdy nie znaleziono rodziny, która cała składała by się z takich właśnie pszczół. Przy bliższych badaniach , okazywało się, że te inaczej wyglądające pszczoły w danej rodzinie, to były te , które z jakiegoś powodu żyły dłużej jak inne, i ze względu na swoją długowieczność traciły włoski pokrywające ich ciało, i dlatego stawały się jakby mniejsze, i ubarwienie ich , właśnie z powodu utraty tych włosków stawało się ciemne i błyszczące. Jednak po pomiarach , między innymi języczka , użyłkowania skrzydełek , okazywało się że pochodzą one z tej właśnie rodziny.  I wtedy , po wielu próbach odstąpiono w efekcie od opisania tej pszczoły jako odrębnej rasy. Warto zwrócić też uwagę, na jeszcze jeden element który mógł mieć znaczenie, że określano te pszczoły jako mniejsze.  Wtedy w dużej ilości gospodarowano jeszcze w kłodach , kószkach, ulach nierozbieralnych, i co najważniejsze w tych siedliskach pszczelich nie stosowano powszechnie węzy. Naturalna zabudowa jaka się w nich znajdowała powodowała , że w takich ulach, część pszczół wylęgała się z plastrów niedawno zbudowanych, a więc o prawidłowej wielkości komórek, ale w miarę upływu czasu, pewna część plastrów w których wylęgały się pszczoły wielokrotnie, posiadała już komórki mniejsze, z których normalną koleją rzeczy, wylęgały się pszczoły mniejsze , jak ze świeżego plastra. Dlatego też pszczelarz, nie próbując sobie nawet wytłumaczyć skąd się to bierze, widział że są w tej samej rodzinie, pszczoły większe i mniejsze.  Trzeba w tym miejscu przypomnieć pewną zasadę , co ma wpływ na długowieczność pojedynczej pszczoły?  Jeśli w trakcie jej życia, nie dosięgnie jej żadna choroba lub zatrucie, to długość jej życia jest zależna od ilości wykonywanej przez nią pracy, a szczególnie ilości lotu jaki są w stanie wytrzymać jej skrzydełka, które przy locie z przeciętną prędkością 40 km na godzinę, muszą się poruszać 200 razy na sekundę.  Jest to ogromna praca. Amerykańcy uczeni obliczyli, że ta wytrzymałość , pozwala na przefrunięcie 500 - 600 km.  Mamy tu do czynienia z określeniem "przebiegu" podobnie jak w samochodzie, gdzie zależy ona od wytrzymałości silnika. 

Przyjmując więc ,że pszczoła wylęgnięta w większej komórce , będzie większa , a więc i większej wagi, będzie miała ten "przebieg" mniejszy, jak pszczoła wylęgnięta w komórce mniejszej a więc też i lżejsza.  I stąd brały się te określenia że w niektórych rodzinach pszczelarze obserwowali jakby dwa rodzaje pszczół, większe i mniejsze, mylnie wyciągając wniosek, że jest to inna rasa, która próbuje opanować ich rodziny.

Takie obserwacje jeszcze stosunkowo niedawno wprowadzały pszczelarzy w błąd. W latach siedemdziesiątych , na Dolnym Śląsku gdzie mieszkałem, w jakiejś sprawie przybyłem do starszego pszczelarza.  Zastałem go w pasiece, siedzącego na taborecie koło ula, obserwującego przylatujące na mostek pszczoły, i co pewien czas , trzymaną w ręku klapką , uderzał w niektóre z nich.  Zapytałem go więc , co on robi???  I wtedy z wiarą w głosie, opowiedział mi, że gdzieś w pobliżu , ktoś musi posiadać pszczoły "borówki" , które właśnie pojawiają się u niego próbując wchodzić do ula , aby wynieść z niego jakieś zdobycze.  Kiedy wytłumaczyłem mu , co on robi, że zabija pszczoły własne, które z jakiegoś powodu , napracowały się dla niego więcej jak inne, było mu trochę głupio, i dość długo jeszcze po tym zdarzeniu, przyznawał że wiedza , jest tym co pszczelarzowi jest zawsze potrzebne, aby nie popełniać błędów.

Dlatego mam nadzieję , że ta rodząca się na naszych oczach dyskusja na temat "borówki" , ucichnie tak szybko jak się zaczęła.  Na skutek wielu okoliczności, przez wspomniane wcześniej stulecie, zostały stracone wiele typów pszczół, rzeczywiście istniejących, i opisanych w pracach naukowych przez autorytety. Nie widzę więc możliwości , aby przetrwała rasa, istnienia której , nigdy nie udało się udowodnić. 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O borówce wiemy o wiele mniej niż o tarpanie. Tarpany skundlił hr. Zamojski, a borówkę ks. Dzierżon. Metoda przywrócenia borówki powinna być analogiczna do tarpana. Ale to nie będzie ani borówka, ani tarpan, a ich "grupy rekonstrukcyjne".

 

http://dinoanimals.pl/zwierzeta/tarpan-wymarly-dziki-kon/

 

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C410974%2Ckonik-polski---rasa-wywodzaca-sie-od-dzikich-tarpanow.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Szanowni koledzy. Z ogromnym zdziwieniem zaczynam obserwować "powtórkę z rozrywki" sprzed około 100 lat. Bo właśnie około 100 lat temu rozgorzała na łamach ówczesnej prasy pszczelarskiej dyskusja, na temat rzekomego istnienia pszczoły określanej mianem "borówki". Pojawiała się ona jednak głównie w opisach traktujących zdarzenia w pasiekach, najczęściej rabunki, gdzie niektórzy opisując wygląd rabujących pszczół, używali tego określenia. Nic dziwnego, że wzbudziło to również ciekawość ludzi nauki, zajmujących się wtedy także, określaniem cech, po jakich można było rozróżniać pszczoły z poszczególnych rejonów kraju , lub też takie które już wtedy rozpoczęto do naszego kraju sprowadzać. Ponieważ nigdzie nikt, w żadnych pracach naukowych takiej pszczoły nie opisał, w wielu tytułach czasopism pszczelarskich z tego okresu, pojawiły się apele, aby jeśli ktoś ma taką pszczołę w swojej pasiece, zdecydował się na odsprzedanie takiego roju , celem dokładnego jego zbadania i opisania. I proszę sobie wyobrazić, że przez kilka lat trwania tej akcji, nie znaleziono rodziny, którą można było by określić tym mianem, i w końcu po wielu próbach odstąpiono od tego zadania. Oczywiście , pszczelarze zgłaszali rodziny w których widzieli część pszczół jakby mniejszych, i o ciemnym błyszczącym ubarwieniu. Jednak nigdy nie znaleziono rodziny, która cała składała by się z takich właśnie pszczół. Przy bliższych badaniach , okazywało się, że te inaczej wyglądające pszczoły w danej rodzinie, to były te , które z jakiegoś powodu żyły dłużej jak inne, i ze względu na swoją długowieczność traciły włoski pokrywające ich ciało, i dlatego stawały się jakby mniejsze, i ubarwienie ich , właśnie z powodu utraty tych włosków stawało się ciemne i błyszczące. Jednak po pomiarach , między innymi języczka , użyłkowania skrzydełek , okazywało się że pochodzą one z tej właśnie rodziny.  I wtedy , po wielu próbach odstąpiono w efekcie od opisania tej pszczoły jako odrębnej rasy. Warto zwrócić też uwagę, na jeszcze jeden element który mógł mieć znaczenie, że określano te pszczoły jako mniejsze.  Wtedy w dużej ilości gospodarowano jeszcze w kłodach , kószkach, ulach nierozbieralnych, i co najważniejsze w tych siedliskach pszczelich nie stosowano powszechnie węzy. Naturalna zabudowa jaka się w nich znajdowała powodowała , że w takich ulach, część pszczół wylęgała się z plastrów niedawno zbudowanych, a więc o prawidłowej wielkości komórek, ale w miarę upływu czasu, pewna część plastrów w których wylęgały się pszczoły wielokrotnie, posiadała już komórki mniejsze, z których normalną koleją rzeczy, wylęgały się pszczoły mniejsze , jak ze świeżego plastra. Dlatego też pszczelarz, nie próbując sobie nawet wytłumaczyć skąd się to bierze, widział że są w tej samej rodzinie, pszczoły większe i mniejsze.  Trzeba w tym miejscu przypomnieć pewną zasadę , co ma wpływ na długowieczność pojedynczej pszczoły?  Jeśli w trakcie jej życia, nie dosięgnie jej żadna choroba lub zatrucie, to długość jej życia jest zależna od ilości wykonywanej przez nią pracy, a szczególnie ilości lotu jaki są w stanie wytrzymać jej skrzydełka, które przy locie z przeciętną prędkością 40 km na godzinę, muszą się poruszać 200 razy na sekundę.  Jest to ogromna praca. Amerykańcy uczeni obliczyli, że ta wytrzymałość , pozwala na przefrunięcie 500 - 600 km.  Mamy tu do czynienia z określeniem "przebiegu" podobnie jak w samochodzie, gdzie zależy ona od wytrzymałości silnika. 

Przyjmując więc ,że pszczoła wylęgnięta w większej komórce , będzie większa , a więc i większej wagi, będzie miała ten "przebieg" mniejszy, jak pszczoła wylęgnięta w komórce mniejszej a więc też i lżejsza.  I stąd brały się te określenia że w niektórych rodzinach pszczelarze obserwowali jakby dwa rodzaje pszczół, większe i mniejsze, mylnie wyciągając wniosek, że jest to inna rasa, która próbuje opanować ich rodziny.

Takie obserwacje jeszcze stosunkowo niedawno wprowadzały pszczelarzy w błąd. W latach siedemdziesiątych , na Dolnym Śląsku gdzie mieszkałem, w jakiejś sprawie przybyłem do starszego pszczelarza.  Zastałem go w pasiece, siedzącego na taborecie koło ula, obserwującego przylatujące na mostek pszczoły, i co pewien czas , trzymaną w ręku klapką , uderzał w niektóre z nich.  Zapytałem go więc , co on robi???  I wtedy z wiarą w głosie, opowiedział mi, że gdzieś w pobliżu , ktoś musi posiadać pszczoły "borówki" , które właśnie pojawiają się u niego próbując wchodzić do ula , aby wynieść z niego jakieś zdobycze.  Kiedy wytłumaczyłem mu , co on robi, że zabija pszczoły własne, które z jakiegoś powodu , napracowały się dla niego więcej jak inne, było mu trochę głupio, i dość długo jeszcze po tym zdarzeniu, przyznawał że wiedza , jest tym co pszczelarzowi jest zawsze potrzebne, aby nie popełniać błędów.

Dlatego mam nadzieję , że ta rodząca się na naszych oczach dyskusja na temat "borówki" , ucichnie tak szybko jak się zaczęła.  Na skutek wielu okoliczności, przez wspomniane wcześniej stulecie, zostały stracone wiele typów pszczół, rzeczywiście istniejących, i opisanych w pracach naukowych przez autorytety. Nie widzę więc możliwości , aby przetrwała rasa, istnienia której , nigdy nie udało się udowodnić. 

Pozdrawiam.

To co kolega pisze, to oczywiście prawda.

Ale uważam że obecna moda, ma udowodnić możliwość istnienia pszczół bez ingerencji człowieka.

Mieszkam od zawsze w Bieszczadach, jest tu spore napszczelenie. Zakładając iż tylko 3% pszczół opuści co rok pasieki to w trzech powiatach osiągnie wynik do 1.5 tyś.

Gdyby założyć iż od pojawienia się warrozy minęło przeszło 30 lat, to odporna populacja pszczół powinna by istnieć.

Wszyscy znajomi myśliwi, robotnicy leśni i miejscowi mieszkańcy, proszeni są o informację o pszczołach w lesie. Od 2000 roku poinformowali mnie o jednym takim przypadku, który obserwowałem dwa sezony. Po dwóch sezonach pszczół już nie było. Jak były długo, nie sposób określić.

Uważam więc iż takich pszczół brak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ale uważam że obecna moda, ma udowodnić możliwość istnienia pszczół bez ingerencji człowieka.

Uważam więc iż takich pszczół brak.

 Szanowny kolego. Gdyby taka pszczoła istniała, dawno już ktoś by ją wyodrębnił i opisał.  Nie ma możliwości przetrwania takiej rasy, przy tak zróżnicowanej i różnorodnej mieszaninie jaką mamy w naszym kraju, i o co stale dbają robiący na tym interes producenci "nieunasienionych backfastów".  Mnie też wielokrotnie informowano o rzekomo żyjących od lat w tej samej dziupli pszczołach. Ostatni taki przypadek , kiedy to donosiciel przysięgał, że od siedmiu lat obserwuje daną dziuplę i stale są tam pszczoły.

Kiedy udało się te pszczoły zmusić do wyjścia z tej dziupli, okazało się, że matka jest znakowana i pochodzi z poprzedniego roku. To był dowód na to , że w takich siedliskach trwa stała rotacja, polegająca na zasiedlaniu rójkami miejsca po spadłych wcześniej pszczołach, i to sprawia wrażenie, że trwa tam przez dłuższy czas jedna rodzina. Niestety tak nie jest. Niektórzy jednak, chcieli by koniecznie uwierzyć w nierealne marzenia. Ale takie rzeczy , to tylko w bajkach. 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...