robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 8 Marca Lek dla pszczół kosztuje 40 zł. Pszczelarz buli, ale otrzymuje od państwa i UE refundację 50%, czyli lek kosztuje go 20 zł. Producentowi leku żal ściska dupę i podnosi cenę o 100%. Teraz pszczelarz buli 80 zł i ze swych podatków otrzymuje 50% zwrotu, czyli płaci jak przed refundacją 40 zł. Pszczelarz, państwo i UE godzą się z tą sytuacją, ponieważ wszyscy doją fiskusa solidarnie. Czyli mnie i moje podatki. Pytanie: Kto kogo i w którym momencie wali po rogach najbardziej i gdzie jest haczyk? Jaki geniusz wymyślił taki mechanizm i kto odpowiada za jego trwanie? Ponieważ większość leków jest z importu - pytanie: kogo wspiera refundacjami polskie państwo, kogo UE i kogo wreszcie ja jako podatnik? U kogo pozostaje w kasie wspomniane 40 zł z refundacji i co to ma wspólnego z początkowymi założeniami refundacyjnymi? Wychodzi na to, że pszczelarz jest słupem. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Piotr_S 205 Zgłoś Piotr_S 205 Napisano 8 Marca W kwestii formalnej, pszczelarz dostaje zwrot 90% od wartości netto, czyli płaci 10% + cały VAT w stawce (bodajże) 8%. Reszta się zgadza. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 8 Marca Mi nie chodzi o konkretne liczby, a o mechanizm. Dlaczego zagadka - paradoks Parszewskiego nie ma rozwiązania. O interes pszczelarzy powinna walczyć ich organizacja. Ale ona żyje z procentu od paradoksu i nie jest zainteresowana w zmniejszeniu dopłat i to jest genialne rozwiązanie. Z tego też procentu żyje agencja płatnicza. Również politycy w kraju i UE mielą moimi i Twoimi pieniążkami, bo przecież swoich nie mają. Im mają ich więcej, tym z większym nabożeństwem pszczelarz beneficjent wymawia słowa: panie polityku/prezydencie/prezesie/skarbniku/urzędniku itd (niepotrzebne skreślić), Prognoza: podatki i dopłaty będą rosnąć jak garb do momentu, aż coś pierdyknie w systemie. Państwo mówiąc że wspiera pszczelarzy będzie wspierać wszystkich komensali systemu i nikt się nie zbuntuje. Nie ma sumy pieniędzy, której ten system nie jest w stanie przemielić. Kasa ląduje na kontach biznesu żerującego na "pszczelarzach", którzy biegają po ministerialnym korytarzu w trosce by nikt nie zakłócał pracy systemu. Czy taki system jest korupcjogenny i beneficjenci końcowi współpracują z decydentami politycznymi - nie wiem. Ale na tym korytarzu tkwi zalążek korupcji i ten punkt warto obserwować.. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Atena 104 Zgłoś Atena 104 Napisano 8 Marca W tej branży jest dalece posunięta AUTOKRACJA... Skoro wszelkie próby SKONSOLIDOWANIA/ZINTEGROWANIA środowiska nie przynoszą żadnych rezultatów - TO JEST JAK JEST. Krytyka lub postulaty w jakichś wyodrębnionych tematach, podnoszonych przez autonomiczne środowiska /często mające partykularne cele/ trafiają na mur biurokracji/niezrozumienia/niekompetencji sprawujących urzędy. Urzędnicy widząc brak zdecydowania i rozdrobnienie środowiska - po prostu URZĘDUJĄ - nie licząc się z tym że jest wiele problemów do rozwiązania. Taki urzędnik nie podpadnie, nie zrobi błędu... ot, tkwi na stanowisku i ...inkasuje pobory, Moim zdaniem na urzędników nie ma co liczyć... Może ktoś ma inną ocenę sytuacji to niech napisze. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
pasiecznik 7 Zgłoś pasiecznik 7 Napisano 8 Marca Kasa misiu, kasa... coś takiego jak brać pszczelarska nie istnieje... Procent od prowadzenia projektów, refundacji dla zarządów związków w tym Polanki to jest to! I po co się wychylać, jak można zgarnąć kasę i zjeść paluszki na posiedzeniu sejmowym 3 Nacek, Borden i Atena dodali reakcje Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Atena 104 Zgłoś Atena 104 Napisano 9 Marca Mniemam iż z tym co powyżej napisałem jest powszechna zgoda... Gwiazdką która rozświetla nieco mój wpis jest wypowiedź pasiecznika. Jeszcze trochę Wielkiego Postu pozostało więc i trochę czasu na gorzkie żale które wciąż dominują na portalu... Jak pisze pasiecznik "coś takiego jak brać pszczelarska nie istnieje..." a jedyną więzią spajającą konfratrów w zawodzie jest kasa to... ja się z tym nie zgadzam!!! Oczekuję że zaroi się od wpisów które poprą moje przekonanie. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 9 Marca Dlaczego problem zagadki logiki dopłat nazywam paradoksem Parszewskiego? Jak pamięcią o ministrach rolnictwa sięgam wstecz (a dobrze pamiętam jeszcze ministra Kalembę z Poznania) - z dopłatami do pszczelarzenia zawsze miałem problem. W sumie zawsze byłem amatorem (max. 15 uli) i dopłaty brałem od czasu do czasu z ciekawości - tylko po to by poznać system. Dlatego nigdy mi na nich nie zależało, nawet uważałem je za szkodliwe, bo skłócały pszczelarzy w moim kole. Ministrowie rolnictwa zawsze zmieniali się tak szybko, że nie nadążałem ich kochać. Taka polityka kadrowa to zaprzeczenie teorii kierowania zespołami ludzkimi, którą kiedyś studiowałem. Ministrowie rolnictwa i rozwoju wsi różnie podchodzili do dopłat, ale w przypadku większości miałem wrażenie, że nic o nich nie wiedzą. Nawet że nie chcą wiedzieć. W tym systemie stały jak głaz narzutowy był tylko Jacek Parszewski, dyrektor od rynków w tym ministerstwie. Jest to osoba wielce zasłużona dla ministrów rolnictwa i dla pszczelarstwa, często bywa w gościnie u różnych zamożnych pszczelarzy, na różnych biesiadach. Reprezentuje na nich oficjalnie majestat ministerstwa, przypina medale, przemawia itd i nie widzi w tym niczego niewłaściwego. W systemie dopłat wszystko się ciągle zmieniało, logika i oferowane pszczelarzowi sumy. Niezmiennym w tym systemie był tylko on - Jacek Parszewski. Dlatego czczę Go i uczę się Go naśladować. Jedyne co mi nie pasuje, to mam czasem wrażenie, że obaj kogoś innego rozumiemy pod pojemnym pojęciem "pszczelarz". No i ta cudowna, unikalna umiejętność pracy kierowniczej przy braku obowiązujących państwowych i unijnych norm na miód i wosk...Panie Jacku - pszczelarz to ten, kto zadymiony łazi przy ulach i zapyla środowisko. Nie ten, co rozlewa z beczek miód niejasnego pochodzenia do słoików. Niech Pan namówi któregoś kolejnego ministra, by stworzył medal "za zapylanie środowiska", by po nim wyłapywać z tłumu prawdziwych pszczelarzy. Nie za karmienie dzieci górników tanimi mieszaninami miodów pochodzących i niepochodzących niejasnego pochodzenia. Etykietka na słoiku to dla mnie temat zastępczy, tak głupi i banalny, że aż mnie ośmieszający. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
ulabozek2 10 Zgłoś ulabozek2 10 Napisano 9 Marca Zastał pszczelarstwo ocynkowane , zrobił nierdzewne. Pogłowie rodzin pszczelich wzrosło dwukrotnie. Czas jego urzędowania to okres sukcesu. Tak jest oceniany przez kolejnych ministrów. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Atena 104 Zgłoś Atena 104 Napisano 9 Marca Zacytuję robina ... "... ta cudowna umiejętność pracy kierowniczej przy braku obowiązujących państwowych i unijnych norm na miód i wosk... " Co jest "kręcone" w tych nierdzewkach - tego, każdy ma prawo nie wiedzieć, bo do czego odnieść??? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Piotr_S 205 Zgłoś Piotr_S 205 Napisano 9 Marca 2 godziny temu, robinhuud napisał: Etykietka na słoiku to dla mnie temat zastępczy, tak głupi i banalny, że aż mnie ośmieszający. Zgadzam się absolutnie z całym wątkiem za wyjątkiem cytatu. Właśnie jasność warunków funkcjonowania na rynku, w tym rzeczywiste pochodzenie zawartości słoika jest ważniejsze niż takie, czy inne dopłaty. One też mącą wodę, ale mniej niż fraza "pochodzący z UE i spoza". Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 9 Marca Może nie tak się wyraziłem. Wychodzę z założenia i tak interpretuję aktualną sytuację, że pszczelarz ma wytwarzać w pasiece porządny miód. Ma go wprowadzać do obrotu poprzez SB i RHD, lub odstawiać do skupu hurtowego. Jest to jego przywilej, podobnie jak zawolnienie z podatków. Za bezpłatne zapylanie środowiska. Przy sprzedaży SB/RHD pszczelarz musi miód oznaczyć swoimi namiarami, by było kogo wziąć za dupę, gdy kogoś zatruje miodem. Musi też napisać wyraźnie co sprzedaje. Jak złamie zasady - powinien zostać wypluty z systemu. Od reszty spraw jest państwo. Ma ono swoich wiele agend kontrolnych, policja, IJHARS, IH, IS, Sanepid, Inspekcja weterynaryjna itd. Może za wiele... Problem etykiet o którym wspominasz zaczyna się dopiero na tym etapie i nie dotyczy pszczelarzy w żadnym stopniu. Chyba że mocno rozluźnię swą definicję pszczelarza. Pszczelarze w takim systemie mogą tylko cierpieć w milczeniu, co jak wiadomo człowieka uszlachetnia. Rozumiem w pewien sposób Jacka Parszewskiego, kiedy ten za pszczelarzy uważa wszystkich tancerzy na światowym parkiecie rynku miodu. Czyli mieszaninę handlarzy pochodzących i niepochodzących z krajów UE + członkowie zwyczajni Polskiej Izby Miodu. Czyli elitę pszczelarską nie babrającą się zapylaniem. Prawdopodobnie to właśnie oni najczęściej goszczą na ministerialnych korytarzach i w ich rozumieniu pozytywnym lobbowaniem zawracają gitarę Panu Jackowi. Nie mogę przyjąć, że Pan Jacek nie zna się na pszczołach. Widzę, że ma na ministerialnym podwórku kilka uli, które mu ktoś obsługuje. Ciekawe ile rodzin przezimował po 50 zeta i czy wystąpił o dopłatę... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach