Skocz do zawartości
an500

Czy jest rozwiazanie?

32 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Problem stary ale  aktualny na czasie, 

Macie zrealizowane pomysly na walke tak walke z nie rozwaznymi  fachowcami ktorzy leja srodki do zabijania na kwitnace drzewa i inne rosliny ?

 

Zaleca sie nam wspoldzialanie na drodze negocjacyjnej, ale to nie dziala. Moze dziala tylko w jedna strone ? Wazniejszy jest przyszly zysk z owocow   niz zycie pszczol.

 

Zrealizowane  pozytywnie rozwiazania pozwolilo by unknac dlugotrwalych procesow cywilnych o odszkodowania. za wytrocia pszczol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny kolego. Ja takie pytanie, zadaję sobie już od kilkudziesięciu lat, i czego jestem obecnie pewny, nie dostanę na nie logicznej odpowiedzi za mojego życia.

Bo zacząć by należało od takiego pytania, dlaczego to my pszczelarze, mamy robić za całą naukę rolniczą? Cały system szkolnictwa rolniczego, od ODR począwszy, poprzez szkoły rolnicze , szkolenia na terenach wiejskich aż do Wyższych Uczelni Rolniczych, całe tabuny Urzędów dotyczących rolnictwa z Ministerstwem na czele, nie potrafią nauczyć rolnika prostej rzeczy, jaką rolę spełnia pszczoła w ekosystemie, a to nas , pszczelarzy, namawia się, abyśmy próbowali dogadywać się z tym , kto chce nam zrobić krzywdę.

 Jakoś w innych dziedzinach życia, da się określić, co wolno a czego nie. Nie musimy negocjować z kierowcami, czy pozwolą nam przejść przez ulicę, i swojej łaskawości nas nie rozjadą. Potrafią znaleźć i ukarać człowieka, który pali w piecu, nie tym co trzeba. Potrafią wiele rzeczy bardziej błahych, które ścigają skutecznie przez dziesięciolecia.

Nie potrafią jednak nauczyć rolnika jak bezpiecznie używać trucizny, jakie daje mu się do ręki.

Można by na ten temat wiele pisać, ale jak dotąd, nic to nie daje. Jedynym logicznym i jak się wydaje skutecznym rozwiązaniem, jest wywieźć pszczoły z terenów gdzie występują wytrucia. Obecnie nie ma już tak wielu małych pasiek, że sadownik tak czy inaczej miał dostęp do owadów zapylających. Gdyby kilku pszczelarzy z okolicy się umówiło, i wywiozło swoje pasieki w inny teren, sadownik został by ze swoimi truciznami i bez owoców. Może wtedy zrozumiał by znaczenie pszczół, i że są one potrzebne nie tylko do tego, aby mu zapylić drzewa.

Już kilkakrotnie zwracali się do mnie sadownicy, aby postawić im pszczoły koło sadu. Mówię wtedy do nich, że opłata, będzie wartości rodzin pszczelich, a dodatkowo podpiszemy umowę, że zwrócą mi w przypadku wytrucia pszczół straty wynikające z utraconych pożytków późniejszych. Z reguły odchodzą z obrażoną miną.

Większość z nich spodziewa się ,że to jeszcze oni powinni otrzymać miód, za łaskawe pozwolenie na postawienie pszczół w sadzie.

Proponowane rozwiązania negocjacyjne z rolnikami, mogą dawać rezultaty tylko tam gdzie znajdzie się dobra wola i zrozumienie. Nie będzie jednak rozwiązaniem całościowym i dotyczącym całego terenu kraju. 

I tu rola organizacji związkowych i ich życzenia wobec tych wszystkich którzy za rolnictwo w tym kraju odpowiadają jest ogromna.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozornie wydawać by się mogło że jest to tzw kwadratura koła. Uważam że nie. Przez 30 lat miałem na głowie ponad 100 ha sadu i 100-200 pni pszczół. Odpowiadałem za to. Miał być plon z sadu i ...pszczoły żywe i zdrowe. Gdybym dopuścił do wytrucia - czekał mnie prokurator.  Umiejętnie pracując wilk był syty i owce pardon pszczoły całe. 

  Czyli można? Można!  

  Należy sobie zdać sprawę że technologia produkcji rolnej nie cofnie się do tego co było 100 lat temu. Z tym trzeba żyć... 

   Kluczem do sukcesu może być tylko umiejętna współpraca odpowiedzialnie sterowana przez ludzi odpowiedzialnych za rolnictwo i środowisko. Niestety o tę współpracę trudno. Rolnicy często, wbrew zaleceniom i obowiązującym przepisom czynią szkody pszczelarzom. Pszczelarze, często w ramach rewanżu, nie kwapią się wspierać zapylać to czy owo.  

  Im bardziej intensyfikowana jest  produkcja tym okopy pomiędzy rolnictwem a pszczelarzami są większe. 

  W tym temacie potrzebny jest okrągły stół a nie armaty....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ateno, z logiki Twojego wywodu wynika, że pszczelarze to nie rolnicy. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Jeżeli tak, to niestosowna i nielogiczna jest podległość pszczelarzy pod ministra rolnictwa. Również nielogiczne jest stowarzyszanie się pszczelarzy w rolniczych zrzeszeniach branżowych na podstawie ustawy z 1982 roku. Pszczelarze to raczej obsługa środowiska i z tego względu powinni podlegać pod ministra środowiska. Czy nie powinno to być podwaliną ustawy pszczelarskiej, jeżeli takowa kiedykolwiek ujrzy światło dzienne? Cóż nam pszczelarzom dała wieloletnia współpraca z ministerstwem rolnictwa i rozwoju wsi? . Niezatapialnego Jacka Parszewskiego? Redaktora naczelnego PP Kasperowicza? Dla mnie intencje ze strony minrolu zostały pokazane podczas Marszu w obronie pszczół. Dlatego w okrągły stół nie wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Władza jest ulotna, np. wczoraj p. Prezydent RP  oznajmił że nie jest moim prezydentem - i co mam zrobić? Czy mam prawo powiedzieć i vice versa?

Czy pszczelarz to rolnik? Jestem przeświadczony że TAK.  I co z tego? Pszczoły o tym nie wiedzą!!!  Samo przypisanie pszczelarstwa do ministerstwa nie rodzi zbyt wielu skutków. /kiedyś lasy były u ministra rolnictwa!/  Ważne są działania samorządnych organizacji pszczelarskich, ich aktywność w środowisku. 

 Działania ministerstw są/mogą być  efektem tych działań. Czy minister taki/owaki wyjdzie z inicjatywą ustawy pszczelarskiej???  Po cholerę mu ten kłopot jeżeli organizacje pszczelarskie nie wystąpią z taką inicjatywą!  Minister przyklepuje rozwiązania które są mu przedkładane bo... innych mu nie przedłożono lub  nikt nie protestował. O tym że różne lobby próbują wciągać różnych  ministrów w maliny /często skutecznie/ widać jak słońce na pustyni Atakama. 

 Widać jakieś przejawy zainteresowania organizacji samorządowych sprawami pszczelarstwa, jak choćby listopadowe oświadczenie czy program dla pszczelarstwa przedłożony przez Urząd Marszałkowski woj. świętokrzyskiego(?). Do pracy nad tym winne aktywnie włączyć się organizacje pszczelarskie. 

 Jeżeli organizacje będą nadal okopywać się w swoich piaskownicach i łopatkami grozić władzy lub tylko oczekiwać na dodatkowe wiaderka to będzie jak było...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 Ważne są działania samorządnych organizacji pszczelarskich, ich aktywność w środowisku. 

 Działania ministerstw są/mogą być  efektem tych działań. Czy minister taki/owaki wyjdzie z inicjatywą ustawy pszczelarskiej???  Po cholerę mu ten kłopot jeżeli organizacje pszczelarskie nie wystąpią z taką inicjatywą!  Minister przyklepuje rozwiązania które są mu przedkładane bo... innych mu nie przedłożono lub  nikt nie protestował. O tym że różne lobby próbują wciągać różnych  ministrów w maliny /często skutecznie/

Kolego Atena. Z punktu widzenia, jaki kolega często przedstawia na tym forum, wyłania się obraz jak powinna wyglądać działalność, w tym przypadku pszczelarzy, wobec Ministerstwa i innych instytucji, które mogą mieć wpływ na stan i umocowanie prawne pszczelarstwa w naszym kraju.  Otóż całe rzesze urzędników Ministerstwa Rolnictwa, oraz tych instytucji niższego trochę szczebla, typu ARR , Wyższych uczelni rolniczych, Instytutu Pszczelnictwa itd. to ludzie, którzy, nie wiadomo jakie mają wykształcenie, i nie wiadomo jaki mają poziom wiedzy rolniczej, a swoje etaty i funkcje zawdzięczają, nie wiadomo jakim układom i decyzjom, bo pełniąc je, nie znają się na niczym, a już na pewno nie na pszczelarstwie, skoro w każdym momencie ważnych spraw dotyczących tej gałęzi gospodarki, potrzebne są inicjatywy, prośby, petycje, protesty, marsze w obronie, i jeszcze cały szereg działań, nazwanych przez kolegę "wpuszczaniem ich w maliny".

I to znów my, pszczelarze, mamy martwić się, aby broń boże, któryś z tych urzędników nie został w te maliny wpuszczony, bo........ No właśnie bo co ??

Oni, najwięksi w tej dziedzinie fachowcy, mają prawo na niczym się nie znać, za nic nie odpowiadać, niczego nie wiedzieć, a Instytuty Naukowe i będące w ich posiadaniu pasieki, jak widać nie muszą sygnalizować swoim zwierzchnikom, problemów z jakimi boryka się pszczelarstwo. Czyżby w tych pasiekach one nie występowały?

To my prości pszczelarze mamy zgłaszać, prosić, uświadamiać i żebrać o podjęcia tematów , które powinny być im znane z urzędu.

Może należało by przed jakimiś kolejnymi wyborami, zadawać pytania potencjalnym kandydatom na zebraniach przedwyborczych, jaki jest ich poziom wiedzy merytorycznej, gdyż wtedy przekonują nas oni , że wszystko wiedzą, znają problemy wymagające rozwiązania, i byle byśmy na nich zagłosowali , to oni już resztę załatwią.

A kiedy już to nastąpi, dbają tylko o notowania swojej opcji politycznej, aby wygrać kolejne wybory, a to co prezentowali w kampanii, staje się dla nich czarną magią.

Pamiętam jak przy okazji jednego z naszych Zjazdów, prezentował się niejaki europoseł  Czesław Siekierski.  Jak zaczął przedstawiać swoje możliwości w dziedzinie rolnictwa i pszczelarstwa, to wypadało by głosować za nim rękami i nogami. Takie roztaczał wizje rozwiązań prawnych, że "miód malina".  I co ? Ano i nic.

Czy on dzisiaj przejmuje się tym, co obiecał wtedy ludziom siedzącym na sali??

Kiedy 56 lat temu, zaczynała się moja przygoda z działalnością związkową w PZP, temat zatruć pszczół już był aktualny. Mogę powiedzieć, że po tylu latach "usilnych starań" jesteśmy dalej od rozwiązania problemu, jak byliśmy wtedy. Wtedy o wiele łatwiej było zlokalizować potencjalnego truciciela, i uzyskać odszkodowanie. Dziś jesteśmy daleko dalej. Dziś po usilnych próbach znalezienia i udowodnienia winy sprawcy wytrucia, co najwyżej , policja ukarze winnego mandatem, natomiast sprawę o odszkodowanie , musi sobie poszkodowany założyć z powództwa cywilnego, co wcale nie gwarantuje uzyskania satysfakcji.

I przez te wszystkie lata, ta armia urzędników i decydentów jacy "nami rządzą" , nie nauczyła się tematu i nie dostrzegła potrzeby stworzenia rozwiązań prawnych, które były by zadowalające dla wykraczającego daleko poza środowisko pszczelarzy, problemu.

W dalszym ciągu mamy,"podejmować współpracę", " zgłaszać problem " siedzącym przy biurkach urzędnikom, i liczyć na to , że być może kiedyś trafimy na osobę, którą uda się przekonać do przedstawianych racji, ale po kilku miesiącach lub latach, rozkładając ręce powie , że niestety, ale znalazł się w mniejszości przedstawiając problem na jakimś wyższym gremium.

A my?? My będziemy się podejrzewać, że może należało bardziej prosić, słać więcej petycji, zorganizować więcej marszów i t d.

Później przychodzą wybory, i historia zaczyna się od nowa. Zaczyna się od apeli o potrzebę współpracy, dobijanie się do mocno okutych drzwi Ministerstwa i Urzędów, pisanie petycji, przedstawianie problemów itd. itd. itd. 

Czy nie wydaje się koledze Atena, że to już od dawna jest tak śmieszne, że aż się płakać chce?

A może należy zacząć zadawać innego typu pytania? Może należy zacząć pytać o poziom i kierunek wykształcenia ludzi, zajmujących ważne funkcje w tych instytucjach i Urzędach, którzy powinni z racji zajmowanych stanowisk odpowiadać za stan rolnictwa w Polsce??  Co oni studiowali? Kto i dlaczego powierzył im pełnione funkcje, skoro zwykli prości pszczelarze muszą ich uświadamiać o problemach branży, za którą oni są odpowiedzialni?

W czasie Marszu w Obronie Pszczół, został najwyższym władzom tego kraju wręczony dokument, który zawierał wszystkie istotne problemy pszczelarstwa wymagające unormowania prawnego. Może należy zdecydowanie zapytać , co stało się z tymi dokumentami? Kto i czy w ogóle został wskazany aby się tym zająć i odpowiedzieć na te dokumenty?  Nie. Kolejna ekipa w Ministerstwie znów zakończyła pokazanie dobrej woli na apelu o zgłaszanie problemów.

I znów po raz tysięczny i pierwszy, pojawią się apele o współpracę, zgłaszanie problemów , i dokumentowanie ich.

Kpina. Farsa. I nie wiem jakie jeszcze określenia należy tu użyć, aby pokazać rzeczywisty obraz tego co się dzieje. A świstak siedzi, i zawija te sreberka...............

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie; po co są wszelkiej maści związki, stowarzyszenia, sojusze, federacje...  Po to by walczyć o swoje interesy. Ci którzy robią to skutecznie odnoszą sukcesy, czy to finansowe czy w jakimś innym wymiarze. Pytanie z kim walczą? A no z władzą czy kimś od kogo są zależni a walcząc mogą coś ugrać.To tak ogólnie, bo pa drobno bywa różnie.  To samo w pszczelarstwie. Wielki kołchoz, stołków wiele a przy każdym jakiś interes, jakaś flacha. Lud pracujący przy/z pszczołami wspiera, głosuje, czasem dostaje medale ale nie rozlicza. A szkoda!

   Pytam; kto i jak próbował rozliczyć p. Siekierskiego z obietnic? A może coś zrobić chciał a nie mógł?

   Miałem roczny epizod znajomości z p. v-ce minister gospodarki. Dostała szereg zadań od zainteresowanych z naszego regionu. Dostała i była rozliczana. Wiele zrobiła, niestety przyszła "dobra zmiana"... i koniec!

   Teraz współpracuję z szefem Komisji Rolnictwa UM. Jakieś efekty już są!!! Gdybym mu d... nie zawracał chyba by wciąż nie odróżniał pszczoły od trutnia.

    Niech świstak zacznie świstać a nie zawija sreberka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie; po co są wszelkiej maści związki, stowarzyszenia, sojusze, federacje... 

   Pytam; kto i jak próbował rozliczyć p. Siekierskiego z obietnic? A może coś zrobić chciał a nie mógł?

   Teraz współpracuję z szefem Komisji Rolnictwa UM. Jakieś efekty już są!!! Gdybym mu d... nie zawracał chyba by wciąż nie odróżniał pszczoły od trutnia.

   

Otóż i to. Kolega Atena zna odpowiedzi na wszystkie pytania, które są kolejnymi pytaniami.  Co do europosła Siekierskiego, to ja chętnie bym się dowiedział "kto i jak próbował rozliczyć z obietnic" właśnie jego? Czy nie powinna zrobić tego, opcja polityczna z której się wywodził ??? A jak to się kolego rozróżnia, czy ktoś "chce a nie może"? Czy "może a nie chce"?

Zanim więc kolega obdarzy nas kolejną porcją rad, że należało by, i dobrze by było, to niech kolega zdradzi nam tajemnicę, czego spodziewa się po tej "edukacji" szefa Komisji Rolnictwa UM, kiedy już ją ukończy? Czy skrót UM to Urząd Ministrów, czy być może Uniwersytet Mazowiecki? I jak  kolega myśli, czy po tym, jak delikwent zacznie odróżniać pszczołę od trutnia, to już sprawy pszczelarskie w tym kraju zaczną iść w dobrym kierunku? Być może , edukację jego należało by rozpocząć od tego, co to jest "rolnictwo" i co o nim powinni wiedzieć ludzie pełniący odpowiedzialne funkcje w tej dziedzinie. 

A co do świstaka, to gdyby ministerstwa , urzędy instytuty i placówki naukowe rolnicze, robiły to, do czego zostały utworzone, to świstak mógł by świstać, a pakowaniem cukierków zajmowały by się pakowaczki, a my, mogli byśmy zajmować się pszczołami, a nie inicjatywą legislacyjną.

Jakoś, o pszczelarzy z innych krajów, ci "specjaliści rolnicy" potrafią zadbać, umożliwiając im eksport miodu do naszego kraju. Ciekawe jakimi drogami tamtejsi pszczelarze zabiegają w naszych ministerstwach, o korzystne dla nich rozwiązania, a my, o najzwyklejsze sprawy musimy przez dziesięciolecia apelować, słać petycje, organizować akcje zgłaszania strat i nieskuteczności leków, i nie możemy wiele osiągnąć. Jakimi więc sposobami, docierają tam oni, że są skutecznie słuchani i pozytywnie załatwiani???

 Wobec takiej "skuteczności" we współpracy z władzami wyższego szczebla, zachęcam kolegę do takiego zaangażowania się którejś z organizacji o zasięgu krajowym, aby można było kolegę "upoważnić" do "zawracania d.... " któremuś ministrowi, lub grupie profesorów, i być może wtedy nareszcie sprawy ruszyły by naprzód.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

Jakoś ciulowo PSL rozlicza bo za błogosławiony wstawiennictwem ówczesnego Prezia wtedy ministra gospodarki , mamy najdroższy gaz z Rosji w całej Europie . Najpierw bije się we własne piersi . PSL ,ZSL współrządzi od ilu to lat działaczu ? I co zrobił ? Mae culpa , mea maxima culpa PSL. To tej ustawy na której bazuje PZP PSL broni jak niepodległości. Bo kółkowe sowchozy na niej bazują . Czy coś trzeba dodawać ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Koledzy pszczelarze macie racje, znacie problem ale jest jeszcze inny bardziej  szkodliwy .

 

Otoz szanowni polewacze truja nas i nasze pszczoly. Przeciez te owoce i warzywa sa na wskros przesiakniete roznym paskudztwem i to "Nieswiadomie?" jemy,  dajemy dzieciom i wnuczkom.

Przyklad: jablka do firmy w Rzeszowie musza  i sa badane i to dosc ostro.Pytam sadownika a te pozostale jablka - a to do detalu.Rozmowa z innym sadownikiem: wydalem juz ponad 100 tys.zl na opryski  ale jeszcze malo i to sie zwroci? - pewnie z nawiazka.

A moze wspolpraca z innymi organizacjami ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny kolego. Tak się składa, że na ten "jeszcze inny" problem, odpowiedź mogła by być taka sama, jak na poprzedni, gdyż dotyczy tych samych ministerstw, placówek naukowych i instytutów badawczych.  Czy w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach o tym nie wiedzą , czy udają że nie wiedzą ?

Czy wielkimi sadownikami w tym kraju są ludzie nie posiadający żadnego przygotowania fachowego? Trzeba więc w imieniu Organizacji Pszczelarskiej zadać pytanie Organizacji Sadowniczej i Uniwersytetom Przyrodniczym, i specjalistom z ODR-ów,  czy w zakresie szkoleń sadowników, informują oni o zagrożeniach dla jakości owoców wynikających z wielokrotnego stosowania oprysków w trakcie kwitnienia sadów i dojrzewania owoców ???

Nam pszczelarzom, zabrania się stosowania niektórych preparatów leczniczych w leczeniu pszczół, twierdząc hipotetycznie, że przy tej okazji mogły by w miodzie pojawić się jakieś pozostałości. Bez mrugnięcia okiem dopuszcza się import ogromnych ilości miodu z krajów, gdzie środki te są powszechnie stosowane, i jeśli się ich tam nie stwierdza, to dlatego, że nikt tego nie bada. Patrz wątek "Skandal na Allegro".

Warto by więc oficjalnie zadać pytanie Instytutowi Sadownictwa, czy kilkunastokrotne opryski sadów w czasie ich wegetacji nie powodują , że pozostałości tych substancji, mogą znajdować się w owocach z tych sadów ?? Analogia jest tu oczywista, jednak badania i reperkusje całkiem inne.

Czyżby i tu znaleźli się podpowiadacze, że powinniśmy próbować się dogadywać z sadownikami w tej kwestii? Rozmowy takie, podobnie jak przy zagrożeniu wytruciami pszczół trwały by kilkadziesiąt lat bez wymiernych efektów, a urzędnicy z wymienianych już tu instytucji, spokojnie pobierali by swoje uposażenia  /nie małe/ przyglądając się z boku, jak przebiegają nasze negocjacje, i co najwyżej oceniali , że nie potrafimy się dogadać.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro zatrzymano mnie przy tablicy więc postaram się na co nieco odpowiedzieć.

Co stało na przeszkodzie aby jeszcze raz porozmawiać z europosłem? Wystąpił ktoś o rozmowę?

UM - Urząd Marszałkowski /Sejmik/

Co może wiedzieć o pszczelarstwie /praktycznego/ absolwent ekonomiki czy prawa, którzy zostają szefami branżowych komisji? Ktoś go musi oświecić...

Jeden przykład - Pan Kłak /pana znajomy/  spotkał się z szefem komisji Ochrony  Środowiska w sprawach związanych z pszczelarstwem. Uzyskał szereg zapewnień o udzieleniu pomocy.  Wyposażony w takie zapewnienia zaprosił pozostałych szefów organizacji pszczelarskich /na 25.04/ aby omówić temat. Na zaproszenie odpowiedział tylko "jokaz". Reszta ???     Czyli???   

  Technologia produkcji sadowniczej niewiele zmieniła się w ciągu ostatnich 40 lat z tym że używane środki ochrony roślin są mniej toksyczne niż te których ja używałem 40 lat temu. Czasem w zastępstwie środków chemicznych, np w szklarniach do ochrony pomidorów i ogórków używa się owadów drapieżnych /Phytoseilus, Encarsia /. Produkowane u nas owoce i przetwory z nich odpowiadają normom Europejskim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Co stało na przeszkodzie aby jeszcze raz porozmawiać z europosłem? Wystąpił ktoś o rozmowę?

Co może wiedzieć o pszczelarstwie /praktycznego/ absolwent ekonomiki czy prawa, którzy zostają szefami branżowych komisji? Ktoś go musi oświecić...

Jeden przykład - Pan Kłak /pana znajomy/  spotkał się z szefem komisji Ochrony  Środowiska w sprawach związanych z pszczelarstwem. Uzyskał szereg zapewnień o udzieleniu pomocy.  Wyposażony w takie zapewnienia zaprosił pozostałych szefów organizacji pszczelarskich /na 25.04/ aby omówić temat. Na zaproszenie odpowiedział tylko "jokaz". Reszta ???     Czyli???   

 

Szanowny kolego. Naiwność kolegi, coraz bardziej mnie zdumiewa. "Wystąpił ktoś o rozmowę?"  Czy kolega zawsze taki dowcipniś??? 

Chyba tak, bo skoro uważa kolega za normalne, że odpowiedzialnym za rolnictwo czyni się "absolwentów ekonomiki czy prawa" to nie ma się co dziwić. Gdzie w takim razie zatrudnia się absolwentów Uniwersytetów Przyrodniczych, czy innych uczelni rolniczych? Czy logika nie nakazywała by zatrudniania w tych urzędach ludzi o wykształceniu rolniczym??? A może oni jak pielęgniarki uciekają do pracy za granicę , więc zatrudnia się "matki, córki i kochanki"?

Dobrze że przytoczył kolega tu przykład pana Kłaka. Cenię sobie znajomość z nim. Natomiast ci wszyscy, którzy kolegi zdaniem powinni byli odpowiedzieć na jego działania, to nie jacyś anonimowi nieznajomi. To przecież znani także koledze ludzie, kierujący regionalnymi organizacjami pszczelarskimi na Dolnym Śląsku. To między innymi obecny prezydent PZP pan Waldemar Kudła, to były wiceprezydent PZP pan Bazyli Chomiak, to szefowie związków pszczelarzy we Wrocławiu i Jeleniej Górze.

Czy "wystąpił ktoś z was o rozmowę" i zapytał dlaczego tak postępują??? A tak właśnie należało by postąpić. Jak kolega sam przyznaje, prawidłowo zachował się jedynie kolega "jokaz" który jest członkiem Polanki.  Czy to niczego nie mówi?

Te informacje powinny być rozpowszechniane na Dolnym Śląsku, aby członkowie działających tam organizacji , wiedzieli jak są reprezentowani. Przecież nie mogą za ten stan odpowiadać ludzie z innego końca kraju.

Ostatnie trzy linijki posta kolegi , są odpowiedzią dla kolegi "an500" zatroskanego jakością owoców jakimi częstujemy się sami i nasze dzieci.

Kolego an500, kolega Atena mówi spoko. Obecne trucizny nie są tak trujące jak były 40 lat temu, więc spokojnie jedzmy te jabłka ;) .

Ja jednak pod tym stwierdzeniem się nie podpisuję. Zamiast jabłek wolę miód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako wyjątkowo mocno naiwny, a tak w ogóle taki NIKT czyli nie sprawując żadnej funkcji w Najjaśniejszej  gotów jestem dumnie wypiąć pierś i powiedzieć iż coś zrobiłem, trochę śladów ....

 Sądzę, że część pszczelarzy należących do PZP czyta portal Polanki i to powinno być źródłem ich wiedzy. Ja wieców robił nie będę... moja chata z kraja...

 Nie samym Dolnym Śląskiem należy się interesować w kontekście współpracy pszczelarzy z władzą/środowiskiem/ organizacjami samorządowymi...

 Oczekuję, że po tym wpisie portal będzie się grzał od opisów podobnych inicjatyw z całej Polski a mój wpis okaże marginesem sprawy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 Sądzę, że część pszczelarzy należących do PZP czyta portal Polanki i to powinno być źródłem ich wiedzy. Ja wieców robił nie będę... moja chata z kraja...

 A czego się kolega spodziewał? Przykro mi jest , że tylko ja z kolegą polemizuję, ale staram się pokazać , na przykładzie wpisów kolegi, skąd taka sytuacja?

Kolega , nie sprawując żadnej funkcji w Najjaśniejszej, może sobie pozwolić na takie słowa jakie pokazałem na czerwono. Nikt kolegi z tego nie będzie rozliczał.

Natomiast ci inni, mają swoje jednostki nadrzędne, i to na nich głównie patrzą, jak oni się zachowują? Tak się składa, że kilku z nich już tu wymienialiśmy, gdyż pochodzą z Dolnego Śląska.  Przykład kolegi Henryka pokazuje, co grozi w takiej organizacji jak PZP tym, którzy nie są zdania że "moja chata z kraja", i chcieli by coś zrobić. Dobrze kolega wie, jaką "krucjatę" przeciw niemu podjął chociażby do niedawna jeszcze wice.... pan B. Ch.

Kto chciałby przyjąć na siebie tyle pomyj i oszczerstw, od kogoś , kto raczej powinien wyrazić zadowolenie, i wesprzeć zaangażowanie.

W innych rejonach też znajdują się zaangażowani działacze i robią wiele na swoich podwórkach. Nie będą jednak się tutaj tym chwalić, aby nie znaleźć się na celowniku tych którym to się nie podoba. Przykład pana Henryka Kłaka jest tu klasycznym.

Jak na razie , to niewiele symptomów poprawy widać. Myślę , że jako "odniesione zwycięstwo" uważają wyrzucenie kolegi "robinhuuda" z WZP Poznań.  To są cwaniaki. Nie dosyć ,że pozbyli się człowieka, który miał odwagę pokazywać nieprawidłowości i przekręty, to jeszcze dzięki temu otrzymali kilka statuetek Dzierżonia, za tak efektowne załatwienie sprawy. Kolega Robin, nie mówił nigdy, że "moja chata z kraja". I dlatego sam znalazł się poza skrajem własnej organizacji. A obecny przy tym "nowy" prezydent, milcząco zaaprobował to zdarzenie.  Ta postawa mówi więcej , jak długie przemówienie.

Tak że kolego. Głowa do góry. Jest kolega i tak w lepszej sytuacji jak większość z nas. Ma kolega chociaż pewność, że z żadnej organizacji kolegi nie wyrzucą, a może się zdarzyć, że niektórzy jeszcze uhonorują. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenie w wyrzucania mnie z szefowania jakiejś organizacji to ja mam. Za prawomyślne działania wyrzucono mnie, później wyrzucono tych co mnie wyrzucili, na krótko wróciłem co się kolejnym nie podobało więc abdykowałem. Organizacja przestała istnieć!!

  Teraz sam sobie jestem "sterem, żeglarzem, okrętem"  wg wieszcza a "równy wojewodzie" w myśl starego przysłowia.

   Tym którym się nie podoba że "nowe weszło w stare buty" niech wypiszą dużymi literami święte słowa JPII  -  NIE LĘKAJCIE SIĘ- zawsze można pójść swoją drogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy pszczelarze! W Oławie pszczelarze wybrali porozumienie z rolnikami i innymi którzy wykonują opryski. W porozumieniu ze starostą oławskim 20 kwietnia w starostwie zorganizowano konferencję szkoleniową. Na konferencję zaproszono rolników, sadowników, działkowców, samorząd oraz instytucje pracujące na rzecz rolnictwa. Na konferencji zostały zaprezentowane 3 referaty na temat ochrony pszczół i innych zapylaczy przed nieprawidłowym wykonywaniu oprysków. Zostały przygotowane dla uczestników konferencji materiały informacyjne. Po referatach odbyła się merytoryczna dyskusja i myslę że założony cel został osiągnięty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pszczelarzem od niedawna i w ogóle nie mogę pojąć pewnych zawiłości tego tematu. Jako osoba ostrzeżona o możliwych konsekwencjach, powiedzmy źle wykonanych oprysków, a w miarę świadoma (chyba głównie z ciekawości), staram się rozmawiać z sąsiadami i zwracać uwagę na ten problem. Moi znajomi rolnicy to ludzie pracowici i serdeczni i generalnie nie chcą mi szkodzić. To jak to jest, że z ich słów wynika, że tylko pestycydy szkodzą pszczołom, że na szkoleniach rolniczych nie wspomina się o szkodliwym działaniu herbicydów czy innych oprysków. Jedyny nacisk kładzie się na niepryskanie upraw kwitnących środkami owadobójczymi?...I jeszcze wiedzą, że minimalna odległość od pasieki to 20m...Dodam jeszcze, że po moich sugestiach pryskają wieczorami i na razie jest nieźle. Bardziej chodzi mi o to, że czego ich tam uczą na tych szkoleniach???I tu przychylam się również do wypowiedzi któregoś z przedmówców o konieczności zmian w systemie. Ja nota bene, też kończyłam niezwykle szacowną uczelnię miłościwie nam panującą SGGW, w dodatku ogrodnictwo, tyle że projektowanie ogrodów, a o pszczołach przez 5 lat nikt się nawet nie zająknął. Już chyba więcej podstawówka w tym temacie wniosła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowna Pszczółko Agato !  Z opryskami problem jest na pewno i w pełni się zgadzam z tym że na szkoleniach rolników nie właściwie są szkoleni. Dużo złego robią producenci środków ochrony roślin pisząc na etykiecie że środek praktycznie nie szkodliwy dla pszczół bez dodania zdania "przy wykonywaniu zabiegu w optymalnych warunkach" Rolnik czytając taką informację zakłada opryskiwacz o godz. 11 i wykonuje zabieg. Twierdzę że wszystkie opryski są szkodliwe dla pszczół przy wykonywaniu zabiegu w niewłaściwy sposób nawet oprysk środkiem grzybobójczym czy dokarmianie roślin nawozami płynnymi jest szkodliwe  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź jest krótka; istnieją ramowe przepisy dotyczące bezpiecznego stosowania środków ochrony roślin.  Dalsza sprawa to ich przestrzeganie w poszczególnych  wsiach czy przez użytkowników pól czy sadów. 

  Z dyskusji wynika że część naszych rolników/sadowników to światli ludzie a część to, niestety, barbarzyńcy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź jest krótka; istnieją ramowe przepisy dotyczące bezpiecznego stosowania środków ochrony roślin.  Dalsza sprawa to ich przestrzeganie w poszczególnych  wsiach czy przez użytkowników pól czy sadów. 

  Z dyskusji wynika że część naszych rolników/sadowników to światli ludzie a część to, niestety, barbarzyńcy...

Kolego Atena . Ramowe przepisy istnieją, tylko one w żaden sposób nie zabezpieczają interesu pszczelarza w razie wystąpienia zatrucia. Nie rozumiem co kolega miał na myśli pisząc że, "dalsza sprawa to ich przestrzeganie w poszczególnych wsiach, czy przez użytkowników pól czy sadów"  Przepisy chyba są jedne dla wszystkich, a nie "poszczególnych wsi", tak jak przepisy o ruchu drogowym dotyczą wszystkich dróg, a nie "poszczególnych". Nie życzę nikomu źle, ale aby zrozumieć niedoskonałość tych przepisów które obecnie mamy, to dopiero przypadek zatrucia i procedura dochodzenia odszkodowania , pokazuje zainteresowanemu, jak te przepisy go chronią?

Gdybanie i dobre rady typu "dogadujcie się" , i "organizujcie spotkania i szkolenia" , są dobre, ale zafunkcjonują tylko tam , gdzie z dwóch stron będzie dobra wola i zwykła ludzka uczciwość. Natomiast tam gdzie tego zabraknie, przed  pszczelarzem niewielka nadzieja na wygranie sprawy. Jeśli jeszcze wytrucia dokona "obszarnik" którego stać na wynajęcie "dobrego" prawnika, tam zostaje już tylko czarna rozpacz. Żadne tego typu rady o jakich się pisze, nie pomogą wtedy, kiedy pszczelarz stwierdzi zatrucie, a nie wie kto, gdzie i czym pszczoły zatruł.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Koledzy pszczelarze macie racje, znacie problem ale jest jeszcze inny bardziej  szkodliwy .

 

Otoz szanowni polewacze truja nas i nasze pszczoly. Przeciez te owoce i warzywa sa na wskros przesiakniete roznym paskudztwem i to "Nieswiadomie?" jemy,  dajemy dzieciom i wnuczkom.

Przyklad: jablka do firmy w Rzeszowie musza  i sa badane i to dosc ostro.Pytam sadownika a te pozostale jablka - a to do detalu.Rozmowa z innym sadownikiem: wydalem juz ponad 100 tys.zl na opryski  ale jeszcze malo i to sie zwroci? - pewnie z nawiazka.

A moze wspolpraca z innymi organizacjami ?

Myślę, że nie ma co liczyć na tzw. organizacje. Kluczem jest świadomość klienta, narzędzia oraz informacja. Opracowanie prostych, dostępnych testów pozwalających określić poziom szkodliwości, aplikacja w komórce, która łączy się z bazą informacji gdzie można nabyć produkty dobrej jakości, etc.  Jest trochę metod biologicznej oceny zawartości substancji szkodliwych, ale one są długotrwałe. Gdyby była wymiana informacji oparta na zaufanych pomiarach to część osób zaczęła by na to zwracać uwagę. Już w tym momencie funkcjonują grupy zakupów bezpośrednich u zaufanych rolników, można sobie zobaczyć jak uprawiana jest gleba, co się stosuje ale ponieważ "zaufanie jest dobre, ale kontrolowanie lepsze" procedury są potrzebne.

Wartość odżywcza roślin tak się pogorszyła, że różne dawne tabele zawartości straciły sens. Kupa ludzi narzeka na kurcze, okazuje się, że brakuje im magnezu, potasu, miedzi... A wcinają owoce, warzywa. W tamtym roku wiele jabłoni mi chorowało, ale mam też współczesne, odporne na grzyby odmiany. Piękne jabłka bez pryskania. Tylko w tym jabłku nic nie ma, praktycznie jest bez wartości - celowo nie piszę, jaka to odmiana.

Po tej analizie zacząłem wprowadzać do ogrodu rośliny, które mogą te braki uzupełnić, ale na razie uczę się uprawy, a potem trzeba  to wykorzystać w kuchni - bardzo ważna umiejętność, bo trzeba mieć nawyk używania tych roślin w kuchni, aby to miało większy sens.

Na razie nauczyłem się uprawiać yacon, teraz ćwiczę pochrzyn i kucmerkę.

 

Wg mnie, tylko świadomy klient dokonując wyboru jest w stanie wpłynąć na to co się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie ma co liczyć na tzw. organizacje. Kluczem jest świadomość klienta, narzędzia oraz informacja..

 

To prawda, ale nie jest tak , że organizacje nic nie robią. Dziś na przykład spotkanie u ministra i złożenie petycji. Nie tylko to zresztą w programie dnia.

 

Krytyka powinna być konstruktywna i na pewno jest wskazana. Szkoda, że i na forum przerodziła się w totalną, która nic nie wnosi do sprawy.

Szkoda też, że niezbyt wiele , a nawet nic i nikt ze strony Zarządu nie pisze o działaniach , które są podejmowane.

Z drugiej strony trudno się dziwić, bo zaraz wyskoczy z kapelusza jeden z dwu oportunistów z komentarzem godnym ubolewania .

Są przecież lepsze sposoby niż skakanie do gardła.

Polanka tak naprawdę powstała dzięki konsekwencji i uporze dwu osób, bo w finale i dogrywkach reszta spasowała z powodu piętrzących się trudności. 

Jeśli jest tak źle , to może prościej byłoby założyć własną organizację na miarę potrzeb i oczekiwań i pokazać innym jakie to proste zyskać poparcie i osiągnąć cel.

Cyt. kol. Czarga:

 

Co do związków pszczelarskich obecnie funkcjonują one po to by "świadczyć pomoc" ARR przy rozdawnictwie publicznego grosza w ramach "Kołchoźnianego Programu Wspierania Pszczelarstwa", dlatego na pozostałą działalność sił, środków i kompetencji brakuje.

 

Prawda jest gorzka.

Kompetentny rząd właśnie  chce sprzedać nasze interesy i to...nie boli? Tylko Polanka i inne organizacje w oczy kolą, że realizują program, który większość pszczelarzy popiera.

My nie popieramy i nie raz daliśmy temu wyraz ale pośredniczyć musimy, bo takie są oczekiwania członków skoro sami siebie reprezentować wobec ARR nie mogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...