Skocz do zawartości

cayose

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    210
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez cayose


  1. Jaka przyszłość prasy pszczelarskiej?

    W mojej ocenie wydawnictwa drukowane będą nadal istnieć (oczywiście nie wszystkie przetrwają). Nakłady będą spadać wraz z odejście starszych pokoleń. W kolejnych pokoleniach będzie nie wielki odsetek koneserów ceniących drukowane książki czy czasopisma. Będą to inteligentni ludzie o wysokiej kulturze, zatem oczekiwać będą równie wysokiego poziomu treści w takich pismach. Pisma nie zapewniające tego poziomu najzwyczajniej w świecie upadną. Pisma, które przetrwają będą swego rodzaju dobrem elitarnym - niskie nakłady, wysoka cena, wąskie grono odbiorców. 

    Wizja przyszłości to coraz mniej osób na świecie potrafiących pisać, czytać i obsługiwać tradycyjne książki. Rozwój technologii to wspomaga i patrząc pod tym kątem - ogłupia i będzie ogłupiać społeczeństwo. Ludzie będą rządni informacji wizualnej, dźwiękowej. Dlatego odbiorcami takich czasopism będzie kto inny niż dzisiaj..

     


  2. Godzinę temu, daro napisał:

    Tak skleroza jest błogosławieństwem . Na starym forum Polanki  pewien Pan ,Jacek Jaroń , zmieszał wszystkich z nawozem ( taka odżywka BIO ) , pousuwał wszystkie swoje posty ( prawa autorskie ????????? ) . Teraz ,bo sądzę że to ta sama osoba , przyszedł się żegnać . Nie mam do Pana urazy ,choć straszył Pan mnie sądami , poprostu mnie to śmieszy . 

    Stąd zadałem pytanie dlaczego akurat na forum Polanka postanowiono żegnać się z czytelnikami Pszczelarstwa. 

    Początkowo przedstawiona sytuacja mnie ujęła i wręcz poczułem empatię. Jednak po przemyśleniu i przypomnieniu sobie pewnych faktów z historii "pszczelarskiego internetu" nie kryję zażenowania i kończę śledzenie wątku. 

     


  3. Panie Jacku, nurtuje mnie jedna sprawa.

    Dlaczego do zamieszczenia swojego wpisu "pożegnanie z czytelnikami" wybrał Pan spośród różnych for pszczelarskich i grup dyskusyjnych akurat Forum Polanki? Z tego co widzę wymagało to założenia konta specjalnie na tę okazję. 

     

    Dołączam się  do życzeń Pytli dla Profesor Pohoreckiej z okazji imienin!

    Życzę też powodzenia w trudnej roli Redaktor Naczelnej naszego Pszczelarstwa

    Nowa okładka bardzo mi się podoba. To, że Pszczelarstwo to pismo z tradycjami, nie znaczy, że ma mieć grafikę okładki rodem z lat 90 i pierwszych komputerów. 


  4.  

    Myślę, że temat nie dotyczy tylko miasta Poznania. Nie dotyczy nawet tylko polskich miast, ale wielu regionów Polski. W tym także (a może przede wszystkim) terenów wiejskich. Warto zobaczyć co się dzieje gdy ktoś wysieje choć kilkanaście arów facelii czy gryki w Wielkopolsce. Ule stoją w rowach, pochowane w kukurydzy rosnącej obok, bez zezwoleń, bez umówienia się z rolnikiem. Totalna wolna amerykanka. Niewyobrażalne duże ilości pni pszczelich na niewyobrażalnie mały areał pożytku. Tam to musi być głód i to nie tylko dzikich zapylaczy ale także tych mitycznych, złych "buckfastów". 

    A jak wygląda większość wsi - szczególnie na zachodzie kraju. Dookoła pustynie pszenicy, żyta, jęczmienia. Trafi się rzepak (i to hybryda..) , kilka akacji i lip na cmentarzu i to wszystko. Wydajności z uli po kilka, góra kilkanaście kilogramów miodu. Głód pyłkowy wiosną (producenci ciast proteinowych zacierają ręce), karmienie w trakcie sezonu. Tam to musi być głód dla owadów.

    Nie neguje nie najlepszej sytuacji w Poznaniu, stwierdzam jednak, że wymienione przez Pana problemy to problemy ogólnopolskie. 

    Patrząc jednak na wydajność moich rodzin pszczelich w Poznaniu, to trudno mi uwierzyć, że moje pszczoły powodują jakikolwiek głód innych owadów. Żeby to osiągnąć poza miastem musiałbym ostro wędrować od kwietnia do września. Może akurat stoję w takich miejscach? Stąd pytanie - czy głód dzikich zapylaczy w Poznaniu, kosztem "złych buckfastów" został jakoś zbadany? Udowodniony? Czy to hipoteza :) ? 

     


  5. Tak naszło mnie, że ostatnie wolne chwile przed sezonem pożytkuję na archiwizację co ciekawszych dla mnie wpisów i korespondencji z Zagajnika.. Czasem udaje się trafić, że działa do odczytu.. potem znika na długo i znów się pojawia. Sądzę, że kiedyś umrze na zawsze - dlatego staram się ratować to co dla mnie cenne póki się da, choć powinienem zrobić to już dawno... Stąd między innymi wiersz Pytli, który wstawiłem. Z racji, że przed nami ocieplenie to wiosenny wiersz w sam raz wpisuje się na tą okazję. :)

    Panie Robinie, życzę dużo uśmiechu i radości :) Czytając te ilości negatywnej treści produkowanej przez Pan musi tej radości dużo brakować.

     


  6. A ja za innej beczki. Ale myślę, że wpiszę się w kawiarniany klimat - dyskusji przy kawie.

    Było forum zagajnik, kilkudziesięciu zapaleńców i bardzo merytoryczne dyskusję (oczywiście w mojej opinii). Część z użytkowników w tamtym czasie to byli pszczelarze w kufajce i filcakach i kilkunastu ulach za stodołą. Dziś ich pasieki to prawdziwe przedsiębiorstwa pasieczne, niesamowicie wyposażone o liczbie uli przyprawiającej o zawrót głowy. Wielu "wyrosło" na znamienitych hodowców. Część z użytkowników już nie żyje. Część nadal prowadzi swoje hobbystyczne pasieki i cieszy się pszczelarstwem. Większość wyłączyła się z internetowego życia pszczelarskiego

    Dzisiaj oprócz tego, że pszczelarstwo jest modne (co ma swoje plusy i minusy, ale nie o tym chciałem pisać) to zmienił się również internetowy świat pszczelarski. Dyskusje przeniosły się na grupy facebookowe, wyrosło wielu "influencerów" pszczelarskich na youtube i w innych serwisach. Przykre i przerażające są często treści przez nich prezentowane. Ludzie, których posty na Ambrozji sprzed kilku dosłownie lat można poczytać - gdzie pytają jak poddać matkę do odkładu dzisiaj podają się za ekspertów, krytykują doświadczonych pszczelarzy jako "zastałych stary dziadków", podważają wieloletnie badania prowadzone w polskich instytutach i przez wielu mądrych ludzi i doświadczonych pszczelarzy. Zachęcanie do grzania uli wkładami do cmentarnych zniczy, podawania ciasta białkowego 16 stycznia i sypanie cukru na kłęby w grudniu to tylko mała część ich "nowoczesnej nauki".  

    Ale taki czas przyszedł. Każdy ma w domu internet, kamerkę w telefonie i komputer z mikrofonem zatem może stać się internetowym "fachowcem" w każdej dziedzinie. W 5 minut można rozpocząć nadawanie webinaru, założyć kanał na youtube i prezentować swoje treści. Dawniej "mikrofon" i "głos publiczny" dostawali tylko wybrani.

    Taka to wtorkowa refleksja przy kawie ze śnieżnego Poznania :) 


  7. Uff, czyli nie tak źle. 

    W praktyce musiałoby to się dziać tak jak np. w przemyśle: kolejnictwo czy offshore. Chociażby z wyrobami hutniczymi.

    Norma na wosk i węzę. Niezależna jednostka notyfikowana po audycie firmy produkującej węzę nadaje jej certyfikat spełniania normy. Co więcej, z każdego wytopu wosku pobierana jest próbka i badana przez inspektora jednostki notyfikowanej posiadającej w tym celu woskomat.

    Cała procedura powyższa kosztuje dużo, węza drożeje. Liczba pszczelarzy - klientów świadomych i płacących za taką jakość musiałaby być wystarczająca aby to utrzymać

    Póki co idea niczym szklane domy Żeromskiego :) Ale pofantazjować można, prawda? 


  8. Myślę, że temat ziołomiodów by nie istniał gdyby wszystkim pszczelarzom chciało się szukać dobrych pastwisk - pożytków, wędrować. Dla mnie to jest pójście po najniższej linii oporu dla "łatwego" zarobku (choć co to za łatwy zarobek: zbierać pokrzywy po rowach i gotować jakieś wywary w kotłach.) Pszczelarze Ci dorabiają potem jakieś teorie o super odrzutowych właściwościach  smakowych i pro zdrowotnych takiego wytworu. 

    Kto z Was w swojej kuchni wymienił by słoik z super mniszkiem, spadzią, gryką, nawłocią czy wrzosem na nawet 2 słoiki ziołomiodu? Ręka w górę..

     

    Chcą to niech sobie robią - tak jak wyroby czekoladopodobne. Tak czy siak - klient zweryfikuje i wybierze. Więc luzik. :)

     


  9. Co do przywoływanych tutaj norm i ich braku.

    Należy pamiętać, że normy są dobrowolne w stosowaniu/spełnianiu ich warunków. Chyba, że obowiązek ich spełniania jest narzucony prawnie w ustawie czy rozporządzenie. Lub też gdy zamawiający narzuci wymaganie zgodności z nią. 

    Czyli nawet gdyby istniała norma na wosk/węzę to nie wystarczyłoby by producenci musieli się dostosować. 


  10. W 2019 roku miałem węzę zakupioną od firmy A i B. W jednym czasie lądowały w ulach. Wtopione w ten sam sposób, w ten sam drut i nawet w ten sam dzień :)

    Węza z firmy A była pięknie odbudowywana od belki do belki ramki. Węza B była zgryzana wzdłuż drutów jak obrazuje zdjęcie. Cóż z tą nieszczęśliwą węzą mogło być nie tak?

     

     

    56874451_3105484619477857_4533673310499635200_o.jpg

×
×
  • Dodaj nową pozycję...