Wysłuchałem od dechy do dechy i zrobiło mi się smutno. Cenna inicjatywa odnośnie ustawy pszczelarskiej, która powinna zaczynać się od ustalenia, czyją własnością są dzikie zapylacze i pszczoła miodna poza ulem. Zwierzęta muszą mieć właściciela, który za nie odpowiada. Jeżeli chodzi o choroby pszczół, to na moje amatorskie pojęcie panowie jakby nie mieli w świadomości, że problemami bioasekuracji w pszczelarstwie są również:
Decentralizacja zaopatrzenia w węzę. Import niekontrolowanego miodu, wosku, pszczół. Unikanie ruchu pszczół (choroby refundowane z odkładami i matkami) Praktycznie porzucenie przez państwo hodowli pszczoły miodnej (genetyka), dziki rynek matek Zapanowanie organizacyjne nad pasiekami wędującymi i ich higieną Brak dostępu do akredytowanych laboratoriów, z których badania miałyby moc procesową Próżnia prawna w niektórych ważnych sapektach spowodowana brakiem ustawy pszczelarskiej Przekraczanie pojemności pastwisk pszczelich (głód) i przepszczelenie spowodowane drastycznym spadkiem ich wydajności nektarowej i pyłkowej (monokultury). Zmiany środowiskowe niszczące ostoje zapylaczy przez "nowoczesne" rolnictwo obficie dopłacane z funduszy unijnych i krajowych.
Nie ma w planach poważnego powiązania produkcji rolnej z zapylaniem. Mogłoby być tak, że rolnik nie otrzyma dopłat, jeżeli nie ma w gospodarstwie pasieki odpowiedniej wielkości do areału, lub nie ma podpisanej umowy o zapylanie w stosownej skali z pszczelarzem.