Skocz do zawartości
cayose

Zimowo-przedwiosenna niecierpliwość

74 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry,

 

chciałbym dać pod rozwagę i dyskusję sprawy ogólnie pojętej zimowli i tego co się dzieje u końca zimy.

Szumnie mówiąc - przed laty nie do pomyślenia było uchylanie daszków, powałek oraz jakakolwiek ingerencja 

w ule i rodzine pszczelą w czasie zimowli. Do kanonów wszelkiego rodzaju poradników i literatury należało zdanie "przed spodziewanym oblotem oczyścić dennice". I ta czynność otwierała działania w każdym nowym roku. Również chyba bardzo niepopularne było podawanie jakiegokolwiek ciasta przed oblotem, kiedy pszczoły są jeszcze w kłębie.

 

Dziś oglądając "znawców" pszczelarstwa ( i pisze to bez pogardy, bo może faktycznie nimi są) na youtubie, czytając posty na facebooku można zauważyć następujące trendy. Ciągłe zaglądanie pszczołom pod powałki, wpychanie ciast do uli już w lutym i przeżywanie jak to zimowla w dzisiejszych czasach jest trudna i zagrożona i trzeba koniecznie ratować pszczoły. 

 

Do prawdy? 

 

Chciałbym zapytać Was - drodzy doświadczeni koledzy (bo wierzę, że na forum Polanka takich jest większość, czego nie można powiedzieć o innego typu portalach). o co chodzi? 

Czy faktycznie dzisiejsze mało zimowe zimy ( w wielkopolsce non stop między -5 a +5, a najcześciej w okolicy 0 stopni) takie zachowanie wymuszają? A do tego ciepłe, długie jesienie..

Czy może to wszystko guzik prawda i należy zachowywać spokój i cierpliwie czekać na przedwiośnie i oblot z jakimikolwiek działaniami.

 

Z racji wielu lat przerwy w pszczelarstwie - chętnie się dowiem.

 

Z uszanowaniem

Cayose 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowna Pytla powtarza mi zawsze to samo. Jedynym zabiegiem do oblotu jaki pozwolono mi przeprowadzić jest oczyszczenie wylotka, jeżeli zbyt dużo tam pszczół. Nie zaglądam, nie dokarmiam i staram się nie chodzić na pasiekę. Czasem skontroluję czy daszki na miejscu, mimo że szanse nikłe, żeby odfrunęły. Po wichury sprawdzam też wylotki, bo czasem potrafią się zamknąć jak do transportu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rok temu po obejrzeniu kilku filmów z yutube w lutym przy około -5 otworzyłem ule. Chodzi o rodziny którem mam zazimowane w Norwegii (hobbystycznie były 3  rodzinki). W dwóch z nich kłąb był mniej więcej w połowie wysokości ramek, zapasów sporo. W trzecim pszczoły były na górze ramek, zapasów śladowe ilości więc dałem na ramki ciasto, dołożyłem półkorpus, powałka i daszek i po sprawie. Do wiosny doczekałe wszystke 3 rodziny więc chyba dzięki mojej niecierpliwości udało mi się ocalić jedną z rodzin.

Ciekawi mnie skąd się wziął pogląd że w zimie mamy ZAKAZ zaglądania, nawet chodzić po pasiece nie wolno bo skrzypiący śnieg przeszkadza pszczołom, a inni przestawiają ule na nowe miejsce, zaglądają nawet w styczniu i nic złego się nie dzieje.

Inna sprawa, że są i tacy co chcieli by zaglądać co tydzień przez całą zimę.. ale zajrzeć w lutym przy bezwietrznym słonecznym dniu? Nie widzę w tym nic złego, zwłaszcza że chodzi tylko o podniesienie powałki i sprawdzenie czy jest odpowiednia ilość zapasów, bez wyjmowania ramek.

 

PS

Prawdopodobnie będę tu niejednokrotnie krytykowany i wyśmiewany ale prawda jest taka, że większość pszczelarzy to ludzie starsi (przez to bardzo doświadczeni), którzy raczej bardziej wierzą swoim doświadczeniom i nie są skłonni do zmian, zwłaszcza drastycznych.

Klimat się zmianił bardzo, już chyba od 15-tu lat nie widziałem śniegu przed Nowym Rokiem, rolnictwo zmieniło się od lat 90-tych, teraz są wielohektarowe uprawy, w ogródkach mamy zamiast drzew owocowych - IGLAKI :/ Skoro wszystko się zmienia to i pszczelarstwo musi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że przy założeniu, że wszystkie prace jesienne przy zakrmianiu zostały wykonane z należytą rozwagą i starannością, sytuacja braku zapasów nie powinna mieć miejsca. Jednak czasem rodzina po prostu źle sie uwiąże, czasem za wcześnie zacznie wychowywać czerw i pozostaje na pustych plastrach bez możliwości przemieszczenia. Doswiadczeni pszczelarze w ulach, gdzie jest na to przestrzeń, kładą w takich wypadkach ramkę z zapasem "na łeb". W ulach, gdzie nie ma miejsca ratowanie ciastem jest ostatecznym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że podanie ciasta zmusza rodzinę do ciężkiej pracy związanej z jego rozpuszczeniem i uszczupla ograniczone zapasy wody. Tylko żeby stwierdzić taką dramatyczną sytuację trzeba jednak do ula zerknąć. Najlepiej w trakcie odwilży, kiedy pogoda sprzyja. I bądź tu mądry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 Jednak czasem rodzina po prostu źle sie uwiąże, czasem za wcześnie zacznie wychowywać czerw i pozostaje na pustych plastrach bez możliwości przemieszczenia.

 Szanowna Pszczółko. Te anomalie, jakie można zaobserwować podczas zimowania pszczół, to efekty mieszanek genetycznych , jakie często są, wprost agresywnie reklamowane przez  tych producentów matek, którzy bazują na materiale z nieraz egzotycznych krajów, a tak na prawdę to pozytywne efekty tych krzyżówek, są efektem głownie heterozji, czyli braku pokrewieństwa. Potwierdzeniem tego jest, że żadna, z oferowanych przez ostatnie wiele lat, krzyżówek, nie utrzymuje się przez dłuższy okres czasu na rynku. 

Coraz częściej, mamy do czynienia z pojawianiem się kolejnych "rewelacji" . Oczywiście że , nie ma w tej sytuacji czasu, na rzetelną pracę, polegającą na obserwacjach i ocenie materiału przez dłuższy okres czasu, w tym też ocenę zachowania się w trakcie zimowli.  Różnice cech , wynikające z pochodzenia materiału , z innych stref klimatycznych, są stosunkowo łatwe do zniwelowania w okresie letnim, w czasie trwającego pożytku, kiedy pszczelarz ma możliwość zareagować na zauważone sytuacje , wymagające korekty. Większość obserwowanych nieprawidłowości w ułożeniu się kłębu, wynika z tego że pszczoła ta , w miejscu skąd pochodzi, nie ma do czynienia z taką zimą , jaka bywa u nas.  Jej wrodzony instynkt, nie przewiduje , że znajdzie się w takiej potrzebie.

Jeśli dotyczą one zachowania się pszczół w okresie zimy, pszczelarz nie ma za wiele możliwości, ani ich dostrzeżenia, ani właściwej reakcji, zwłaszcza w terenach , gdzie zima jest zimą. Wszelkie "grzebanie" w ulach zimą, uważam za niewłaściwe, a w niektórych przypadkach wręcz niemożliwe. U nas dla przykładu, obecnie jest około jednego metra śniegu, temperatury spadają do kilkunastu stopni poniżej zera, i nie ma okoliczności, które usprawiedliwiały by jakąkolwiek ingerencję ze strony pszczelarza, we wnętrze ula. 

Dlatego tak ważne jest posiadanie pszczół, które posiadały by wypracowaną przez  większy okres czasu cechę dobrej zimowli. Niestety, nie jest to możliwe, wobec zbyt szybkich zmian, następujących w składzie garnituru genetycznego , oferowanych przez hodowców matek.

I nie pomoże wiele sprawa , że ktoś wiedząc o tym , będzie unikał sprowadzania "nowych" matek, skoro zawsze znajdzie się w okolicy jakiś "postępowy" pszczelarz, który ulegnie sile marketingu, i sprowadzi , na dodatek w poczuciu wyższości nad miejscowymi , pulę "nowych" genów, które szybko zniweczą prace nad dostosowaniem się posiadanej pszczoły do miejscowych warunków.  Do niektórych z nich, nawet podchodzić nie warto, gdyż to oni uważają się , za tych, co idą z postępem, a tych którym przy "okazji" robią niedźwiedzią przysługę, uważają za zacofanych.

Poza innymi problemami, z jakim boryka się obecnie pszczelarstwo, ten jest jednym z ważniejszych w kwestii strat zimowych rodzin pszczelich.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tu ciekawym wydaje mi się globalne ocieplenie. Większość uważa je za efekt działalności człowieka. Niektórzy, w tym ja, cieszą się z cieplejszych zim i złagodzenia naturalnej skłonności naszej planety do cykliczny epok lodowcowych. Ale, i tu zmierzam do meritum, czy to nasze ocieplenie nie umożliwia nam wykorzystania pszczół z cieplejszych stref klimatycznych? Czy mieszkając w Polsce centralnej nie mogę sięgać po pszczołę włoską, grecką czy choćby Buckfast, ponieważ one są lepiej dostosowane do następujących nietypowych dla naszej okolicy ciepłych zim i upalnych lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowna koleżanko. Radził bym jednak umiar. Z tym globalnym ociepleniem, to nie jest tak, aby wysprzedać ze szafy całą ciepłą odzież.  Proszę posprawdzać jak to określa nauka? Jest to średnia roczna temperatura podniesiona o niecałe dwa stopnie na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Mogę przytoczyć wczorajszą wypowiedź jednej ze starszych góralek w telewizji. Nie pamięta takiej zimy, od 15 lat. A niektórzy od kilku dni , nie mogą wydostać się , ze swoich miejsc zamieszkania. Z nimi niech koleżanka porozmawia sobie na temat "globalnego ocieplenia klimatu" . Radzę jednak nie wybierać się tam bez kasku na głowie. 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też z pełną świadomością pisałam o Polsce centralnej, gdyż nie mogę się wypowiadać obiektywnie o innych rejonach. U mnie śniegu i mrozu naprawdę co kot napłakał. Zresztą z ogrodniczego punktu widzenia także uprawiamy juz takie gatunki, o których kiedyś nawet byśmy nie pomarzyli, np. lawendę czy delikatniejsze odmiany róż. Co prawda to jeszcze dobitnie o niczym nie świadczy i pożyjemy zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panowie i Panie co tam słychać u Was? Ramki pozbijane, wosk sklarowany czy ewentualnie ciasto spakowane leży w magazynku i czeka na pierwszy oblot? U mnie powoli ruszam z przygotowaniami. Aktualnie kremuję resztki miodu zachodząc w głowę gdzie leży sekret idealnego ukremowania na masełko... Może ktoś wie akurat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Dlatego też z pełną świadomością pisałam o Polsce centralnej, gdyż nie mogę się wypowiadać obiektywnie o innych rejonach. U mnie śniegu i mrozu naprawdę co kot napłakał. Zresztą z ogrodniczego punktu widzenia także uprawiamy juz takie gatunki, o których kiedyś nawet byśmy nie pomarzyli, np. lawendę czy delikatniejsze odmiany róż. Co prawda to jeszcze dobitnie o niczym nie świadczy i pożyjemy zobaczymy.

Że jestem pasjonatem pszczoły buckfast, zamawiam te pszczoły u sprawdzonych hodowców.

Aby że kogoś reklamuję nie było, napiszę, tylko iż zamawiam z terenów bardziej zimnych niż moje pasieki.

 

W tym roku zamówiłem matkę rep. z Bawarii po kilkuletnim sprawdzeniu tych pszczół w swym terenie.

Jako amator i posiadacz pszczół w terenie silnie turystycznym i córki alergii , takie pszczoły mi pasują.

Pomimo ubezpieczenia i leków , które są u sąsiada ( nie mam prądu na pasiece), wolę dmuchać na zimne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszcze porobionych ramek. Właśnie przywiozłem kilka setek wielkopolskich i rozglądam się kto je zadrutuje :D bo już pozbijam.

Wosk wyklarowany - tylko komu oddać do zrobienia węzy ? Firma z Krosna obiecała, że zrobi z mojego - chyba zaryzykuje. 

 

 A na fotce efekt odwiedzin ;D

post-48-0-26368700-1548091698_thumb.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Zazdroszcze porobionych ramek. Właśnie przywiozłem kilka setek wielkopolskich i rozglądam się kto je zadrutuje :D bo już pozbijam.

Wosk wyklarowany - tylko komu oddać do zrobienia węzy ? Firma z Krosna obiecała, że zrobi z mojego - chyba zaryzykuje. 

 

 A na fotce efekt odwiedzin ;D

Jeśli masz bez pozostałości chemicznych po leczeniu warrozy. Po kwasach, np. to możemy razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że pszczelarka ma zasadniczo o wiele łatwiej niż pszczelarz. Ładuję się do salonu z całym tym ustrojstwem, ramkami, drutem itd. I nikt mi nie zwróci uwagi, że to nie uchodzi i nabrudzę czy coś :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

Firma z Krosna obiecała, że zrobi z mojego - chyba zaryzykuje.

Mi robią od początku ich działalności i nigdy nie było problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli masz bez pozostałości chemicznych po leczeniu warrozy. Po kwasach, np. to możemy razem.

Większość to z odsklepin zbieranych z kilku lat. Jednak część jest z ramek po odymianiu i kwasie szczawiowym. Będę oddawał ponad 60 kg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Większość to z odsklepin zbieranych z kilku lat. Jednak część jest z ramek po odymianiu i kwasie szczawiowym. Będę oddawał ponad 60 kg.

Jeśli masz 60 kg to możesz być spokojny.

Kilka razy już robiłem i raz zamówiłem od człowieka,który skupuje woski i robi węzę w Krośnie ( bałem się że braknie mi swojej).Z mojego wosku węza jest znacząco lepsza.

Ja jestem zadowolony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...