Skocz do zawartości
robinhuud

Jakie mamy szanse w walce z chorobami pszczół?

151 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

"Pszczoły musiały wrócić do kłębu i nie były w stanie ogrzać całego czerwiu. Warroza po przezimowaniu rzuciła się pod pierwszy zasklepiony czerw i razem z nim padła"

i tu bym się nad tym mocno zastanowił???

Kiedyś było dużo pisane o wycinaniu właśnie pierwszego czerwiu, zainfekowanego warozą. Niestety okazało się, że pierwszy wiosenny czerw po okresie bezczerwiowym (zimowym) wcale nie zawierał dużej ilości pasożyta. Nadal znajdował się on pod tergitami pszczół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asnek, nie rozumiem proponowanej logiki zdarzeń, bo jest ona przygnębiająca i prowadzi do myśli egzystencjalnych o beznadziejności bytu i bezsensie pszczelarskiego działania.

 Jeżeli pasożyt nadal wiosną znajdował się pod tergitami pszczół, to skąd się tam wziął? Powinien zginąć przy wczesnozimowym polewaniu tergitów kwasem. Nie mógł wyleźć po zabiegu kwasem wraz z wygryzającymi się pszczołami na ich tergity, bo nie było z czego się wygryzać.

Chcesz mi powiedzieć, że warroza na pszczołach bierze się ze szczania w trociny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem w zeszłym roku natura sama dała mi w prezencie podobny zabieg. Pierwszej wiosny matki się mocno rozczerwiły i po tym wróciła zima. Pszczoły musiały wrócić do kłębu i nie były w stanie ogrzać całego czerwiu. Warroza po przezimowaniu rzuciła się pod pierwszy zasklepiony czerw i razem z nim padła.

Logicznie rzecz ujmując musiałeś szczać pod ule :-) jeśli ta waroza tak się na ten czerw rzuciła.

Bo niby jak się miała rzucić, jak ją późnojesiennym kwasem zlikwidowałeś?

Zdecyduj się w końcu, "się rzuciła czy nie ?" ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację. Chyba jej tam po wczesnozimowym zabiegu kwasem po prostu nie było. Ale stary i ślepy jestem, mogłem coś przegapić na dennicy z szufladą i pulapką po zimie. Bo padliny, którą pszczoły wywaliły przed ul na zawartość trupów samic warrozy nie sprawdzałem. Błąd metodyczny.

Wiesz może kiedy warroza wiosną rozpoczyna prokreację i złazi z tergitów pod zasklep?

Może zbyt późne kilkakrotne odymianie apiwarolem wiosną też nie ma sensu?

Czesi na przedwiośniu pędzlują pierwszy zasklepiony czerw trucizną. To też nie ma sensu, bo warroza siedzi wtedy w tergitach?

Niestety okazało się, że pierwszy wiosenny czerw po okresie bezczerwiowym (zimowym) wcale nie zawierał dużej ilości pasożyta.

Wiosną jest go zazwyczaj we w miarę prowadzonych, żywych po zimie rodzinach bardzo mało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację. Chyba jej tam po wczesnozimowym zabiegu kwasem po prostu nie było. Ale stary i ślepy jestem, mogłem coś przegapić na dennicy z szufladą i pulapką po zimie. Bo padliny, którą pszczoły wywaliły przed ul na zawartość trupów samic warrozy nie sprawdzałem. Błąd metodyczny.

 

Może zbyt późne kilkakrotne odymianie apiwarolem wiosną też nie ma sensu?

Czesi na przedwiośniu pędzlują pierwszy czerw trucizną. To też nie ma sensu, bo warroza siedzi wtedy w tergitach?

Zbyt napastliwie podchodzisz do moich postów i spostrzeżeń, trochę sobie zaprzeczasz i snujesz domysły,

nie mówiąc o insynuacjach, wielu rzeczy które sugerujesz wcale nie mówiłem.

Wiesz może kiedy warroza wiosną rozpoczyna prokreację i złazi z tergitów pod zasklep? - nadal sprawdzam. :-)

Może zbyt późne kilkakrotne odymianie apiwarolem wiosną też nie ma sensu? - nie ma sensu ? jest szkodliwe, głupie i pokazuje niekompetencję pseudo pszczelarza.

Czesi na przedwiośniu pędzlują pierwszy czerw trucizną. To też nie ma sensu, bo warroza siedzi wtedy w tergitach? - Widzę, że nie wiesz nawet, po co pędzlują ten czerw i dlaczego tylko 10dm ;-)

a dodatkowo dlaczego dymią pszczoły ? dym już nie działa pod zasklepem.

Nie zaczynam już dyskusji nad czasem jaki waroza spędza na pszczole po wygryzieniu się z komórki  i tym kilkukrotnym wiosennym dymieniem apiwarolem ;-) .

chyba będę kończył tę dyskusję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naiwnoscia jest sadzic ze jest jedna populacja warrozy o identycznych cechach i zachowaniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tam Kolego asnek, nie bądź taki delikatny. Sam spowodowałeś tą napastliwość, bo trudno mi zrozumieć dlaczego nie próbujesz właczyć się do dyskusji w temacie i klimacie wątku, tylko kierujesz ją w stronę pojedynku personalnego między nami. To zbędne, bo wtedy nasze niewielkie szanse zespołowej walki z chorobami pszczół jeszcze bardziej maleją.  Ja ten wątek założyłem w nadziei, że w dyskusji urośnie weterynaryjna zespołowa świadomość pszczelarska, iż wiedza o niewiedzy jest lepsza niż niewiedza o wiedzy. Pojedynki intelektualne kto jest lepszy i wie więcej o chorobach, ani udawadnianie czegokolwiek  komukolwiek mnie tu nie interesują. Ale widocznie trzeba mieć w sobie to coś z samokrytycyzmu, by dyskutować o przyczynach naszej zbiorowej i indywidualnej głupoty wzleciawszy nieznacznie ponad nią.

Ciebie to nie dotyczy, bo po prostu jesteś mądry i nie robisz błedów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kolego Robinhuud, w tym temacie całkowicie się z Tobą zgadzam i dlatego chciałem zakończyć głupie personalne kopanie.

Ale ogólnie cały czas odnosiliśmy się do tej niby chamerykańskiej metody, która nie jest ani nowa, ani innowacyjna.

W sumie dawno wyleczyłem się z podawania innym wszystkiego na tacy, jednak w przypadku walki z najbardziej śmiertelną dla pszczół chorobą, jaką jest warroza, chętnie pomogę, oczywiście w miarę mojej skromnej wiedzy.

pozdrawiam

asnek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miło mi, że wreszcie się zrozumieliśmy. W walce z chorobami pszczół jesteśmy bezsilni m in z tego powodu, że ogłaszane są co jakiś czas zwycięstawa nad warrozą oparte na różnych formułach. Zło polega na tym, że te abstrakcyjne zwycięstwa zwalniają wielu z myślenia, usypiają czujność i skierowują pieniądze przewidziane na badania - z warrozy na kampanie wyborcze decydentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Robinhuud jeszcze nie zdetronizował Ryszarda LS.

 

Ale już do orszaku dołączył i mataczy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko kolego Robinie, tak pozmieniałeś swoje posty, że rzeczywiście została tu tylko moja "napastliwość" ;-)

 

Nigdy nie zmieniałem i nie kasowałem swoich postów. Czasem poprawiam zauważone błędy. Ten  post 25 z kropką w treści wyczyściłem dlatego, że niechcący zdublowałem post 24. W poscie 29 dopisałem słowo "zasklepiony" (Czesi na przedwiośniu pędzlują pierwszy zasklepiony czerw trucizną.)

To wszystko. Widzę, że nie znasz się na żartach i bierzesz wszystko doslownie, bo nerwowo zareagowałeś na to szczanie w trociny. Przed Ludwikiem Pasteurem naprawdę sądzono, że myszy biorą się ze szczania w trociny i pisząc to nie miałem na myśli niczego złośliwego w Twoim kierunku. Myślałem że to oczywiste dla wszystkich i popełniłem błąd. Ale dobra, zakończmy ten niepotrzebny nikomu pojedynek pseudointelektualny. Jeżeli chcesz mi przywalić na forum, to próbuj dalej. PowodzeniaâŚ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 27.04.2018 o 08:30, robinhuud napisał:

Miło mi, że wreszcie się zrozumieliśmy. W walce z chorobami pszczół jesteśmy bezsilni m in z tego powodu, że ogłaszane są co jakiś czas zwycięstawa nad warrozą oparte na różnych formułach. Zło polega na tym, że te abstrakcyjne zwycięstwa zwalniają wielu z myślenia, usypiają czujność i skierowują pieniądze przewidziane na badania - z warrozy na kampanie wyborcze decydentów.

To ciekawe przemyślenie. Nie chce mi się rozpoczynać tematu a tytuł mi się spodobał, więc się podpinam. Dziś właśnie zostałem poproszony o radę w związku z chorobą woreczkową czerwiu. Coś jest nie tak, bo bywały lata ,że o tym schorzeniu nie słyszałem nic poza konferencjami a to już drugi sygnał w tym tygodniu. Jest to choroba wirusowa bezpośrednio związana z środowiskiem i dobrostanem pszczół i ich kondycją na owe nie koniecznie ma wpływ pszczelarz.  Jak  umiemy świetnie zdiagnozować tą przypadłość  to z leczeniem jest  zupełnie na odwrót bo nie ma leku , który likwidowałby wirusa w rodzinach pszczelich. Więc dla zainteresowanych napiszę tak: ,,Z chorej rodziny należy usunąć plastry z zamarłym czerwiem. Jeżeli jest możliwe, należy wymienić zapasy pyłku (pierzgi) na pochodzące z rodzin zdrowych i w miarę możliwości zadbać o dobry pożytek. Stwierdzono, że wymiana matki na młodą, czerwiącą, pochodzącą czy wychowaną w zdrowej rodzinie może znacznie poprawić sytuację, chociaż podejrzenie, że matki przenoszą chorobę, jak na razie nie znalazło potwierdzenia. Pod koniec lata objawy choroby na ogół zanikają, lecz mogą pojawić się w następnym sezonie pszczelarskim. Przy zapobieganiu chorobie należy prowadzić taką gospodarkę pasieczną, która zapewni rodzinom systematyczną wymianę pokoleń. Przy dłuższych okresach bezpożytkowych należy dokarmiać pszczoły niewielkimi dawkami rzadkiego syropu. Ze względu na warunki higieniczne częsta wymiana plastrów oraz dezynfekcja sprzętu są zawsze pożądane. W pasiekach, gdzie choroba występuje, należy unikać wprowadzania matek importowanych z odległych regionów, bo ich potomstwo może być bardziej od pszczół miejscowych wrażliwe na czynniki chorobotwórcze występujące na danym terenie" Proszę wybaczyć ale moje dziś lenistwo i zmęczenie sięga zenitu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może, w sprawach zwalczania chorób pszczół, spojrzeć nieco inaczej na problemy. Każdy pszczelarz, mając jakąś wiedzę, robi to lepiej lub gorzej a tym samym i efekty są różne. Oczywiście są jakieś ogólne zalecenia ale... ale one najczęściej tylko SĄ.  

  Na Dolnym Śląsku udało się doprowadzić do tego że wyznaczony został lekarz wet. d/s pszczół. Doprowadzić można konia do wodopoju... ale zmusić aby pił wodę??? Wyglądało to obiecująco ale nawet najlepsze ziarno rzucone na skałę nie da spodziewanego plonu /to chyba z Biblii?/.  Temat jest chyba w letargu... Jawi się pytanie; JAK KOMPLEKSOWO PODEJŚĆ DO TEMATU skutecznego zwalczania chorób pszczół???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na dolnym Śląsku nie ma lekarza d/s pszczół !!!!!!!!! Rozmawiałem z osobą o której kolega Atena  mówi  / o czym już pisałem /.  A zgnilec amerykański ma się bardzo dobrze - rośnie w siłę. Dlaczego tak jest ? Bo żaden lekarz nie kontroluje pasiek, dobrostanu pszczół, leczenia profilaktycznego, a pszczelarze ciągle eksperymentują i omijają szkolenia bo "przecież pszczelarstwem zajmuje się  już  40 lat"  wiedzą wszystko :(.

PS

Kolego Atena to żaden przytyk do Ciebie. Po prostu - fakty. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może, w sprawach zwalczania chorób pszczół, spojrzeć nieco inaczej na problemy. Każdy pszczelarz, mając jakąś wiedzę, robi to lepiej lub gorzej a tym samym i efekty są różne. Oczywiście są jakieś ogólne zalecenia ale... ale one najczęściej tylko SĄ.  

  Na Dolnym Śląsku udało się doprowadzić do tego że wyznaczony został lekarz wet. d/s pszczół. Doprowadzić można konia do wodopoju... ale zmusić aby pił wodę??? Wyglądało to obiecująco ale nawet najlepsze ziarno rzucone na skałę nie da spodziewanego plonu /to chyba z Biblii?/.  Temat jest chyba w letargu... Jawi się pytanie; JAK KOMPLEKSOWO PODEJŚĆ DO TEMATU skutecznego zwalczania chorób pszczół???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie przytyk to SMUTNA RZECZYWISTOŚĆ  a mogło BY BYĆ INACZEJ... Miała być próba naprawy TEJ sytuacji ale coronawirus  wszystko spaprał.  Uważam, że do tematu trzeba wrócić!!!  Jak i kiedy - oto jest pytanie... popracuję nad tym!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby chciejstwo, szum wokół tematu. To cała prawda o dolnośląskich działaczach. Bzdurne konferencje i rauty, wyrzucanie pieniędzy w błoto.. Kilku  na tym zarabia, poważne pieniądze. Reszta to porządni pszczelarze, którzy uwierzyli  wyszczekanym działaczom. Cały czas, nowe inicjatywy, typu: trzeba zmienić wszystko aby zostało tak samo. Oj, Ateno.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro
3 godziny temu, Atena napisał:

Jawi się pytanie; JAK KOMPLEKSOWO PODEJŚĆ DO TEMATU skutecznego zwalczania chorób pszczół???

Zbierać chrust  i kupić zapałki. Lekarz to leczy . Pytanie czym lekarz wet . leczy pszczoły ?

Warozę pominę . To nie po to by złapać króliczka ale by gonić go . ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, daro napisał:

Zbierać chrust  i kupić zapałki. Lekarz to leczy . Pytanie czym lekarz wet . leczy pszczoły ?

Warozę pominę . To nie po to by złapać króliczka ale by gonić go . ?

Daro, jak możesz zadawać tak niewygodne, skandaliczne pytania? Ja odważny(dzisiaj), Ci odpowiem. Dzisiejsze unijne prawo pozwala lek.wet. leczyć pszczoły dobrym słowem i radą, mniej niż średniowieczny znachor.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, brakuje procedur, pomysłów. Taki prosty przykład. Stwierdzam, np. sprawdzając obecność warozy na larwach trutni wysoki poziom inwazji. Decyduję się na jakąś formę zwalczania, np. podaję kwas mrówkowy w dozowniku, albo zamykam matkę w izolatorze i stosuję kwas szczawiowy w syropie...
Po pewnym czasie widzę jednak objawy działania wirusów. Co w tej sytuacji winienem zrobić, jakie są zalecenia:

  • wymiana matki?
  • podkarmianie z podaniem jakowychś ziół?
  • jakiś oficjalny środek leczniczy?
  • co z profilaktyką dla innych rodzin - jakoweś zalecenia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  • wymiana matki? -  zalecana ale czy to jej wina ? musimy sobie sami odpowiedzieć .
  • podkarmianie z podaniem jakowychś ziół? -jak najbardziej ,tu zakres od skrzypu ,kobylaka ,oprysk jaskółczym zielem,, po....
  • jakiś oficjalny środek leczniczy ?  -    Według mojej wiedzy zalecenia to (ścieśnić ,ocieplić ,podkarmić rzadkim syropem)
  •    -- takie postępowe to zalecenia.
  • co z profilaktyką dla innych rodzin - jakoweś zalecenia?  Jak wyżej ,na pewno im nie zaszkodzi.
  • Pani Pohorecka mówiła że po inwazji warozy ,wirusami może się odbijać do dwóch lat .
  • Ogólnie trzymanie mocnych rodzin się opłaci bo mają ciepło i pożytek jak nie ma pożytku a nie są podkarmiane na czas to wtedy wszystkie "dziadostwa" się ich czepiają .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro
7 godzin temu, jjb napisał:

Owszem, brakuje procedur, pomysłów

Tak ? Niczgo nie brakuje - chrust i zapałki . Leczenie proces polegający na podaniu przez lekarza leków . Jakich ?

Pomijam oczywisty brak opłacalności .

7 godzin temu, jjb napisał:

Po pewnym czasie widzę jednak objawy działania wirusów. Co w tej sytuacji winienem zrobić, jakie są zalecenia:

Zastosować lek wrozobójczy np. apiwarol . Jak znam zycie to Kolego będziesz na wiosnę te rodziny wymiatał jak nie odrzucisz ziółek i nie dasz leku wybijającego warozę . Zcieśnić i dawać papu po leczeniu.

Reszta to twój wybór .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pisałem stricte o sytuacji u siebie - chciałem się zorientować, czy uważacie, że mamy jakieś metody oddziałujące bezpośrednio na wirusy po wybiciu warozy. Część pszczół jest zainfekowana, one wymrą po pewnym czasie, ale jak zabezpieczyć się przed zainfekowaniem larw? Idzie o to, że gdyby w syropie były substancje działające na wirusy to efekt winien być widoczny.

Wydaje mi się, że dobry efekt można osiągnąć podając ekstrakty z glistnika, ale mam wrażenie, że powinien to być syrop z sokiem wyciśniętym ze świeżej rośliny, a nie napar, czy odwar...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

A ja tam uważam że pszczoł to nie krowy zielska nie żrą i żarcie  to nic im nie daje .Działanie substancji roślinych jest  widoczne po długotrwałym stosowaniu . To tylko w Polsce na wirusy działają spirytus , maseczki , mycie rąk . Na wirusy nie ma obrony poza dobrą kondycją i zdrowiem ogólnym organizmu oraz izolacja . Tak są substancjie szkodzące wirusom ale pszczołom również w stopniu dużo znaczniejszym  . Tyle że pszczoła nie ma mechanizmu odporności nabytej . bo żyje krótko. Trzeba nie dopuszczać do silnego rozwoju warozy , głodu biłakowego i energetycznego  a chorowite cherlaki likwidować .

P.S. Już nawoływać o czytanie nie będę .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...