Skocz do zawartości
pytla

Wiosenne spotkanie marzec 2018

50 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Jako ten wywołany do tablicy początkujący pszczelarz muszę powiedzieć, że wykłady były bardzo interesujące i dla mnie osobiście miały dużą wartość merytoryczną. Tematy chorób pszczół zostały przedstawione w bardzo kompleksowy sposób, a co ważniejsze w praktyczny. Wykład o pyłku wzbogacił moją wiedzę także o wiele konkretów i postawił ten temat mocno, obiema nogami na ziemi, dając pszczelarzowi bardzo wartościowe argumenty w dyskusji o zaletach pyłku i pierzgi. Natomiast prezentacje z pasiek kanadyjskich pokazały nam gospodarkę z zupełnie odmiennej perspektywy. Ciekawy to kraj, gdzie nie przepadają za miodem, nie stosują oprysków w pobliżu uli, a każda pszczoła ma wartość pracownika na umowę zlecenie âş.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Natomiast prezentacje z pasiek kanadyjskich pokazały nam gospodarkę z zupełnie odmiennej perspektywy. Ciekawy to kraj, gdzie nie przepadają za miodem, nie stosują oprysków w pobliżu uli, a każda pszczoła ma wartość pracownika na umowę zlecenie âş.

Ponieważ kilkoro kolegów także i mnie pytało co sądzę na temat tej kanadyjskiej gospodarki pasiecznej , pozwolę sobie na kilka słów, z punktu widzenia "wyjadacza" , który już niejedno takie wystąpienie miał możliwość poznać i to z wielu części świata.  Te kilka słów koleżanki "Pszczółki Agaty" są bardzo trafne, i pokazują zasadnicze traktowanie pszczelarstwa w Kanadzie , całkowicie odmienne , jak to ma miejsce w naszym kraju.  Ja , nie umniejszając absolutnie celowości i potrzeby pokazywania także tego typu , ciekawostek z dziedziny pszczelarstwa w różnych częściach świata, traktował bym to raczej w kategoriach widokówki, pokazującej nam po części jak to gdzie indziej bywa, co jednak nie musi wcale być informacją pełną, jak wygląda pszczelarstwo w Kanadzie.

Forma przekazu i umiejętne posługiwanie się obrazem było jak najbardziej poprawne, jednak to co się rzucało w oczy, i było zresztą kilkakrotnie przez prowadzącego pokaz zaznaczane, było raczej pokazaniem , jak w tej firmie się to robi, a nie wynikiem własnego doświadczenia wynikającego z długoletniego doświadczenia i praktyki. Kilkakrotnie powtarzane prośby, abyśmy z tego przedstawionego materiału, starali się wyciągnąć i przenieść na nasze krajowe podwórko, elementy tej gospodarki, pomimo wielkiej chęci , na niewiele pozwoliły. Wiele elementów z tego co zostało pokazane, w ogóle nie ma przełożenia na nasze warunki.  Pierwsza rzecz , która zresztą powtarza się bardzo często podczas podobnych wystąpień, to powtarzanie co dosłownie kilka chwil stwierdzenie, że należy utrzymywać tylko silne rodziny.  Jest to tak oczywiste w każdych warunkach klimatycznych i geograficznych, że powtarzanie tego co chwilę, zaczyna wyglądać jak zacięta płyta gramofonowa.  Bardzo mało niestety informacji, jakim sposobem i jakim kosztem, utrzymywać tą ogromną siłę, przy założeniu , że pasieka , tak jak w tym przypadku korzysta z jednego , lub dwóch pożytków w sezonie? Dalsza sprawa. Jak się to dzieje, że stosowanie Fumagiliny tam w Kanadzie nie grozi pozostałościami w miodzie, a u nas grozi?  Czyżby takie niebezpieczeństwo miało miejsce tylko w niektórych krajach Unii Europejskiej?  Podobnie ze środkami przeciw warrozowymi.  Chemiczne na wiosnę, a pozostałe, też zresztą chemiczne na jesieni. Skoro jak twierdzą te jesienne są skuteczne, to skąd potrzeba zabiegów wiosennych?  I czy z tych zabiegów nic się do miodu nie dostaje?  Może znów "takie rzeczy to tylko w Unii."??  Teraz kamyczek do ogródka, który nazwiemy "wędrówka z pszczołami". Nie pamiętam, aby prelegent powiedział chociaż słowo, jakie formalności musi spełnić jego pracodawca, zanim uruchomi swój sprzęt załadowczo-transportowy, i rozwiezie pasieki po terenie Stanu. Gdyby te formalności były porównywalne z naszymi, to nie dziwiło by mnie , że zdążą wykorzystać tylko jeden pożytek.  Jednym z przyczynków do tego jak trudno przenieść doświadczenia kanadyjskie na nasze podwórko, niech będzie spostrzeżenie samego prelegenta, że u nich zjawisko CCD nie występuje, a już w niedalekiej odległości za granicą USA, jest powszechne i stanowi ogromny problem.  Dziwnym też było stwierdzenie prelegenta, że zrezygnowali oni ze sprowadzania pakietów z Nowej Zelandii, które to miały wykazywać ogromną grzybicę, ale nie wytłumaczył, jak to się dzieje , że w Nowej Zelandii mają tak silne pszczoły, że mogą z nich eksportować pakiety?  Podobnych pytań , można by mnożyć, jednak na wiele z nich odpowiedzi logicznej po prostu nie ma.  Będąc jednak sprowokowany do określenia, co z tych przedstawionych nam sposobów gospodarki można przenieść na nasz grunt, odnalazłem dwa.  Pierwszym z nich określił bym niespotykane raczej w innych tego typu prezentacjach , malowanie uli na różne kolory.  Z reguły zawsze kiedy pokazywano nam duże , kilkutysięczne pasieki, były on jednolicie białe, lub jednolicie niemalowane.  Drugi element, który , jak myślę, też chętnie by się u nas przyjął, to zwyczaj przekazywania dwóch wiaderek miodu, każdemu posiadaczowi plantacji, na których ustawione były te pszczoły.  Jak myślę , nasi plantatorzy nie mieli by nic przeciw temu. Reasumując, to dla nas, być może bardziej poznawcze było by porozmawiać z pszczelarzem, posiadającym tam pasiekę wielkości średniej pasieki w naszym kraju. I wtedy bardziej mogli byśmy ocenić rzeczywiste różnice gospodarki wynikające z różnic klimatycznych czy geograficznych.  Bo gdyby gdzieś w innym kraju, może mniej rozwiniętym jak Polska, urządzono prezentację polskiej pasieki, na przykład Sądeckiego Bartnika czy innej podobnej, to też nie było by to adekwatne do stanu pszczelarstwa w Polsce. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Karpacki ja był bym ostrożny w opiniach co do możliwości przenoszenia metod z Kanady w nasze warunki. Pamiętam w latach 90-tych byli tacy co twierdzili, że w Polsce nie będzie dużych gospodarstw rolnych , ,,Bo komuna już kołchozy próbowała wprowadzić''   - a Chłop do ziemi przywiązany. Juz teraz znam wsie gdzie zostało dwóch - trzech większych gospodarzy.  Dokładnie tak  jak w Kanadzie nie będzie na pewno , ale trudno powiedzieć jak to będzie. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie delikatnie zauważyć, że gdyby Panie Czesławie pokusiłby się Pan o rozmowę z szanownym prelegentem, to tak jak moja skromna osoba, zostałby pan uświadomiony w kwestii tych paru przedstawionych tu wątpliwości. Otóż mnie również zaciekawiło jak możliwym jest sprzedawanie wosku kosmetycznego po użyciu tak wielu środków chemicznych. Odpowiedź jest oczywista, w Kanadzie obowiązują zupełnie inne normy. U nas nie dopuszczalne zawartości związków chemicznych tam są tolerowane.

Jeśli chodzi o pożytki, to ja wykoncypowałam, że warunki pogodowe nie umożliwiają wykorzystania większej ilości. Długo jest chłodno wiosną, lato jest krótkie, a jesień też wcześniejsza niż nasza.

Trudno winić pracownika pasieki, że nie przedstawił nam procedur kanadyjskich co do wywozu rodzin. Powiedział jasno i wyraźnie, że to rolnik ubiega się o pszczoły, a nie odwrotnie, a potem kontrolowana jest jakość pracy rodziny pszczelej na pożytku. I głównym celem pszczelarza nie jest przecież miód. Może siła rodziny bierze się z rozsądnej jej eksploatacji, a nie wywożenia na pożytki od wiosny do jesieni.

Co do sposobów na uzyskanie siły rodziny też można było się wsłuchać. Środki chemiczne to oczywiście jedno, ale dochodzi do tego karmienie ciastem z największą dostepną na rynku ilością pyłku, stosowanie preparatu białkowego oraz tworzenie od razu bardzo silnych odkładów, co ma kluczową rolę w następnym roku. Nie wiem dlaczego dziwi dbanie o siłę rodziny poprzez niedopuszczanie do rozwoju chorób i szybka wymiana matki, gdy coś szwankuje. To przecież podstawowe zasady pszczelarzenia. Czy spodziewaliśmy się, że w Kanadzie nie mają one znaczenia? Mnie osobiście uderzyło jedno sformułowanie: matki są wymieniane, zawsze gdy zauważamy coś niepokojącego. Nie co rok, dwa ani trzy. To inne podejście niż promowane przez hodowców matek.

Myślę też, że sprawa tworzenia pakietów w Nowej Zelandii to raczej nie jest kompetencja pszczelarzy kanadyjskich, ani ich problem. Tu raczej pytanie do innego adresata.

Z wiedzy praktycznej wykorzystałabym suplementowanie pyłkiem w terenach ubogich w pyłek wiosenny, preparat białkowy mam zamiar wypróbować osobiście. Chętnie też upolowałabym niedźwiedzia jakby się jakiś napatoczył...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Karpacki ja był bym ostrożny w opiniach co do możliwości przenoszenia metod z Kanady w nasze warunki.

Oczywiście kolego "Kosut" ma kolega prawo być ostrożny. Nie wiem tylko po co tu jakaś ostrożność. Ja swoje zdanie opieram na podstawie 57 letniego doświadczenia pszczelarskiego i obserwacji warunków dla pszczelarstwa jakie w tym okresie się u nas wykształciły. Proszę też wziąć pod uwagę , że sam stan Alberta, na którym funkcjonuje firma pszczelarska jaka była nam reprezentowana, zajmuje dwukrotnie większą powierzchnię jak Polska.  Na jakie więc jednostki musiała by być rozbita pasieka  w liczbie 25 000  uli i rozstawiona na terenie naszego kraju.  Warto jeszcze w tym momencie wspomnieć o problemie wytruć i szkód  powodowanych przez wandali. O ile kwestia wandali ma związek ze zwykłą przestępczością, to już kiedy zaczniemy zastanawiać się na problemem beztroskiego stosowania środków chemicznych w rolnictwie powodującym wiele przypadków wytruć pszczół, to nie do końca był bym przekonany, że mamy tu do czynienia ze zwykłą chęcią do przestępstwa. Należało by się przyglądnąć czy znaczenie pszczół i ich roli w ekosystemie znajduje właściwe znaczenie przy szeroko rozumianym szkoleniu rolniczym?  Czy w przypadku szkoleń na różnych szczeblach zachowuje się należną proporcję zalecanych zabiegów agrotechnicznych w rolnictwie i roli pszczół i ich ochrony wobec zagrożeń wynikających z tych zabiegów? Warto było by się pod tym kątem programom nie tylko szkół rolniczych , ale także szkoleniom prowadzonym przez Ośrodki Doradztwa Rolniczego i podobne tego typu firmy doradcze. Nie chce mi się wierzyć, aby chęć wytruwania pszczół rolnicy nabywali z genami od swoich przodków. Te ODRy nie posiadające własnych pasiek, nie posiadają też najprawdopodobniej specjalistów tej dziedziny, którzy szkoląc rolników, wyczulali by ich na obecność i znaczenie pszczół jakie znajdują się na plantacjach na które radzi im się wjeżdżać z opryskiwaczami i w imię nowoczesności, truć wszystko co się tam rusza. Jak wskazuje otaczająca nas rzeczywistość, problem ten raczej narasta i nie widać perspektywy, aby zaczął zanikać. Oczywiście ma kolega prawo do własnej oceny, ale chciał bym w tym miejscu , tak przy okazji, przypomnieć, że był już jeden taki, który obiecywał nam tu drugą Japonię, Nie wiadomo tylko dokładnie co miał na myśli? Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pocieszające jest to rolnicy są coraz lepiej wykształceni, a nie jak kiedyś -,, najgłupszy syn zostawał na roli'' i zdają sobie sprawę z korzyści płynących z owadów zapylających ich plantacje np rzepaku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porównywanie pszczelarstwa kanadyjskiego do Polskiego to tak jakby porównywał krowę z wielbłądem - oba gatunki są roślinożerne... Kanadyjskie pszczoły pracują, przede wszystkim, "w usługach", polskie, europejskie, " w produkcji". Ustawodawstwo, przepisy dotyczące pszczół, które przede wszystkim są traperami, zapewne nijak  do naszych obejmujących od amatorskich kilkuulowych po kilkusetuulowe wędrowniczki po polach, lasach, nieużytkach... 

 Sądzę, że nie ma tam dopłat, handlu bazarowego itp, itp...Sprawa zapylania- temat między pszczelarzem a rolnikiem - ich biznes a sprawy sporne to sprawa sądu.

  Poruszona przez p. Karpackiego,  sprawa wytruć...

  12-14 kwietnia we Wrocławiu odbędzie się kurs Rzeczoznawców Chorób Pszczół. Wytrucie/zatrucie to też CHOROBA tyle, że spowodowana przez czynniki chemiczne a nie biologiczne... /vide zatrucie jakiegoś szpiega/. Kurs pomyślany jest by wspomagać pszczelarzy przez stawianie odpowiedniej diagnozy co spowodowało zachwianie rozwoju rodziny.  Z NASZYM  kursem zbieżna  jest  wypowiedź któregoś(?)  wiceministra iż rozważana jest sprawa powołania      nieprofesjonalnych doradców pszczelarskich przy PLWet.   Oczywiście wiąże się to z szeregiem zmian w prawie co umożliwiłoby taką rewolucję(?). Oczywiście wiązałoby się to również z nowymi kosztami bo na to iż będą to wolontariusze nie można liczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  12-14 kwietnia we Wrocławiu odbędzie się kurs Rzeczoznawców Chorób Pszczół. Wytrucie/zatrucie to też CHOROBA tyle, że spowodowana przez czynniki chemiczne a nie biologiczne... /vide zatrucie jakiegoś szpiega/. Kurs pomyślany jest by wspomagać pszczelarzy przez stawianie odpowiedniej diagnozy co spowodowało zachwianie rozwoju rodziny.  Z NASZYM  kursem zbieżna  jest  wypowiedź któregoś(?)  wiceministra iż rozważana jest sprawa powołania      nieprofesjonalnych doradców pszczelarskich przy PLWet.   Oczywiście wiąże się to z szeregiem zmian w prawie co umożliwiłoby taką rewolucję(?). Oczywiście wiązałoby się to również z nowymi kosztami bo na to iż będą to wolontariusze nie można liczyć...

 

Tu jest duża trudność metodologiczna. Przy pewnym poziomie podtrucia pszczoły mają mocno osłabiony system odpornościowy i zaczynają chorować właściwie na wszystko. Zarodniki mamy w każdej pasiece.

Obserwowałem to onegdaj u siebie. Jedyne co znalazłem to herbicydy w pyłku... ale na takie pomiary trzeba mieć przygotowane laboratorium, a ja szukałem przyczyny w różnych miejscach więc te pomiary były na chybcika i mają wartość głównie psychologiczną.

Wydaje mi się, że podkarmianie syropem z naparem ziół, które mają potwierdzone działanie chemoprotekcyjne ma znaczenie. Walka z drobnoustrojami w takiej sytuacji się wg mnie nie sprawdza na dłuższą metę. To można byłoby traktować jako wskaźnik, gdyby się dało kalibrować, a takiej możliwości nie widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

  Poruszona przez p. Karpackiego,  sprawa wytruć...

  12-14 kwietnia we Wrocławiu odbędzie się kurs Rzeczoznawców Chorób Pszczół. Wytrucie/zatrucie to też CHOROBA tyle, że spowodowana przez czynniki chemiczne a nie biologiczne.

Szanowny kolego Atena. Ja w swojej wypowiedzi miałem na myśli, nie szkolenie pszczelarzy. Oni z reguły są tak wyszkoleni w temacie wytruć pszczół, że wielu z nich zasługuje na miano rzeczoznawców w tym zakresie. Mi chodzi o szkolenie i przygotowanie rolników do wykonywania zawodu, i tu jak mi się wydaje jest duża dysproporcja w ilości czasu i tematów dotyczących ochrony pszczół wobec zabiegów w rolnictwie. Kolejne szkolenia pszczelarzy w tym zakresie, będą tylko powodem coraz większej frustracji i braku zrozumienia  pomiędzy tymi rzeczoznawcami a tymi rolnikami, którzy swoimi działaniami, będą powodować kolejne wytrucia. Z tego co wiem, to w tematyce wykładów dla rolników zdecydowanie przeważa tematyka nowoczesnych maszyn, opryskiwaczy i środków chemicznych kombajnów i traktorów.  Nie widziałem jeszcze programu szkolenia rolniczego, gdzie przynajmniej w znaczącym stopniu widziana była by tematyka ochrony pszczół.  Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak Watt czy ktoś tam ożenił ogień z woda wyszedł silnik parowy....

  A teraz ad rem.  Jeżeli byłaby wola i determinacja odpowiednich służb aby w szkoleniach rolników uczestniczył przedstawiciel tych co mają wiedzę /odpowiednio przeszkolonych/ pszczelarzy to można by, /CHYBA/, uniknąć wielu nieporozumień na polach jak i w pasiekach.  Uważam, że służby, urzędnicy właściwych pionów nie mogą stanowić odrębnych księstw, hrabstw, czy piaskownic, czyli aby byli  sami dla siebie(!)  

  Parę dni temu rozmawiałem z kilkoma przedstawicielami ODR-ów dolnośląskich. Starałem się poruszyć właśnie temat pszczół/pszczelarzy na ich "włościach". Odpowiedź była jednoznaczna; my z pszczołami/pszczelarzami nie mamy żadnych wspólnych spraw/tematów!!! Oni mają swoje związki, organizacje i nic nam do tego!!!  A może by tak próbować ODWRÓCIĆ tok rozumowania choćby z powodu owych zatruć/wytruć??? A czy nie byłoby innych tematów jak choćby uprawa roślin miododajnych... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Odpowiedź była jednoznaczna; my z pszczołami/pszczelarzami nie mamy żadnych wspólnych spraw/tematów!!! Oni mają swoje związki, organizacje i nic nam do tego!!! 

 

 

 

 

Potwierdza więc kolega w zupełności moje spostrzeżenia, No i tłumaczenie ich absolutnie nie na miejscu.  Chcieli by na związki zwalić tą robotę , oczywiście społecznie, za którą oni biorą wynagrodzenie, i w jednakowym stopniu powinni szkolić rolników jak i pszczelarzy. Rolnicy też posiadają swoje Związki branżowe . Związki plantatorów roślin okopowych, motylkowych , tytoniu i wiele wiele innych, więc dlaczego wobec nich nie zajmują takiego stanowiska jak wobec pszczelarzy??? Jest tu akurat typowy przykład, dlaczego w takiej np. Kanadzie, rolnik zabiega i płaci pszczelarzowi za postawienie uli na plantacji, a u nas pszczelarz musi prosić aby rolnik pozwolił mu postawić u niego pszczoły i jeszcze oczekuje na dowód wdzięczności.  Kto tu więc nie spełnia swojej roli?? Czy ministerstwo i uczelnie rolnicze nie wiedzą jaką rolę powinny spełniać ODRy, ?? Czy pszczelarstwa nie traktują jako ważnej gałęzi rolnictwa??  To może by się zwrócić do Ministerstwa Rolnictwa Kanady, o wypożyczenie od nich ludzi, którzy tam zajmują się szkoleniem rolników??  Pozdrawiam.


 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  Kto jest winien? "Do tanga trzeba dwojga"... Nie wiem kto ten slogan wymyślił ale ma głęboki sens. Wydaje mi się że dużą winą należy obarczyć organizacje pszczelarskie które, w mniemaniu swoich " wodzów", choćby na szczeblu prezesów kół, nie oczekują/nie chcą/odżegnują się od kontaktów z organizacjami i administracją rządową. 

   Skąd moje telefony?  Z kilku powiatów nie było chętnych na ów Dolnośląski kurs. Dzwoniłem aby "uruchomić" temat, niestety, bez skutku. 

  To nie przypuszczenie, to pewność że niektórzy prezesi wiedząc o kursie, z rozmysłem nikogo nie powiadamiali! PRZYCZYNA??? Organizatorem był/jest Urząd Marszałkowski  a nie organizacja pszczelarska... 

   Tu nie trzeba wsparcia z Kanady czy Japonii / w której już prawie nie ma pszczół/. Tu potrzeba  odrobiny zdrowego rozsądku, na różnych szczeblach władzy państwowej ale również zrozumienia i woli działania samorządowców z organizacji pszczelarskich. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Szanowny Kolego.

Dobry kurs BHP trwa dłużej niż ten z 23 godzinami. Mym zdaniem ogarnięci ludzie wiedzą iż taki kurs powinien wynosić 500 godzin a 23 godziny praktyki.

 

Jasne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny Kolego.

Dobry kurs BHP trwa dłużej niż ten z 23 godzinami. Mym zdaniem ogarnięci ludzie wiedzą iż taki kurs powinien wynosić 500 godzin a 23 godziny praktyki.

 

Jasne?

BHP - może, nie wiem. a bywałem na kilkudniowych(?) Tu chodzi o Kurs Rzeczoznawców Chorób Pszczół. O jego zakresie decydują fachowcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prezentacje "Kanadyjskie pasieki Towarowe " miałem okazję oglądać już dawno temu i w zupełności podzielam opinię Karpackiego .

Nijak się ma do naszej gospodarki ,nijak się ma do zdrowego miodu ,po prostu  pasieka towarowa jak miód towarowy .

Tyle fumagieliny toż to świeci ;) .To jak hodowla kurczaków ,antybiotyk i do przodu .O smaku nie mówimy . :mellow:

Zapytajcie ile kosztuje Nasz miód sprzedawany przez S.Bartnika tam ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uuuu, Baru, mocno cisniesz :-)

Ja bym sie nie odwazyl pytac jaki miod sprzedaje Bartnik :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasz miód ,i dostaje za to ładne pieniądze .

Zresztą  nasza spadź i w Polsce jest droga ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny Kolego.

Dobry kurs BHP trwa dłużej niż ten z 23 godzinami. Mym zdaniem ogarnięci ludzie wiedzą iż taki kurs powinien wynosić 500 godzin a 23 godziny praktyki.

 

Jasne?

 

Marbercie, szkolenie lekarza weterynarii na SGGW w Warszawie w temacie chorób wszystkich owadów użytkowych (w tym m in pszczoły miodnej) pochłania 1 ECTS. To jest wysiłek umysłowy przeciętnego studenta równoważny 25 godzinom przyswajania wiedzy. O tym m in mówiłem w Kielcach i masz poniżej plansze z panelu dyskusyjnego, które są zrzutami ekranowymi z programu szkolenia na wydziale weterynarii publikowanego na witrynie SGGW. 500 godzin to trzeba szkolić jełopa. Nie wierzysz? Sprawdź widoczne na planszach linki i wygugluj ECTS. :D

Jasne?

53442116153010953796.jpg

 

02959643235721304400.jpg

 

35163706698193178105.jpg

 

24994181509875933141.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uuuu, Baru, mocno cisniesz :-)

Ja bym sie nie odwazyl pytac jaki miod sprzedaje Bartnik :-)

Szanowny kolego. Czy mógł by kolega, rozwinąć trochę tą swoją wypowiedź? Przede wszystkim interesuje mnie, dlaczego to trzeba mieć odwagę, aby spytać o to, co zapytuje "Baru"?  Jak widać kolega występuje na naszym forum raczej anonimowo, dlaczego więc "nie odważył by się pytać"? Co może grozić koledze "Baru" za jego odwagę?

Jak więc w takim kontekście , oceniać całą dyskusję na temat tzw. Prawa Pszczelarskiego ? Bierze w tym kolega przecież udział, i czy nie zakłada on z góry, że to Prawo, będzie dotyczyło tylko "maluczkich"?  Po co więc to robić ? Aby nakładać sobie ograniczenia i obowiązki, a z góry wiadomo, że nie wszyscy będą się z tym liczyć?  Ja myślę, że pytać "jaki miód sprzedaje Bartnik", ma prawo każdy potencjalny klient, a nie tylko kolega "Baru", czy ktokolwiek z nas? Jak to jest wobec kolegi?  Czyżbym się mylił?  Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trójpodział wśród naszych pszczelarzy jest jak w demokratycznych krajach trójpodział władzy, utrwalony i nic nie wskazuje na to że może się zmienić. Wszelkie próby ingerencji, w ten, utrwalony przez dziesiątki lat, stan mogą jedynie pogłębić chaos jaki istnieje z powodu niespójnego ustawodawstwa. Amatorzy, posiadający kilka uli nie znikną tylko z tego powodu że to się tym średnim nie podoba ich istnienie. Kilkudziesięciu wielkich graczy niczego nie zapewni w naszym rolnictwie i środowisku naturalnym. /Na trzmiele nie ma co liczyć/. 

  Wszelkie gromkie głosy pod adresem tych innych brzmią groteskowo, niepoważnie, bo niby jaką mają siłę sprawczą? /o właśnie pani Szydło krzyczy z mównicy sejmowej/.  Demokracja, i w pszczelarstwie, potrzebna jak powietrze....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co Wy chcecie ode mnie ,nie występuje anonimowo. Nie chowam ,wielu nie było by tak swobodnych w krytyce gdyby się musieli podpisać ;)  .. ja się nie pytałem stwierdziłem fakt że miód od S.Bartnika w Kanadzie jest droższy od miejscowego .

Ja do niego zawożę ,znajomi też ,a kto jeszcze to nie mam wiedzy ;)

On kleji Swoją etykietę i firmuje swoim nazwiskiem ,i za to bierze odpowiedzialność .

W domu sprzedaje  swój miód ze swoją etykietą i odpowiadam za jakość tego miodu .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co Wy chcecie ode mnie ,nie występuje anonimowo

Kolego "Baru". Ja nie stawiałem koledze żadnego pytania. Ja chciałbym otrzymać odpowiedź od kolegi "Borowego, na jego wpis że trzeba mieć jakiś specjalny rodzaj odwagi, aby pytać o jakość miodu w Bartniku? Dlatego przed pytaniem zacytowałem jego wypowiedź.  Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Karpacki.

Kazdy wie jaki miod sprzedaje Bartnik.

Wystarczy przeczytac etykiete.

Zaskoczyla mnie wiara Kolegi Baru co do pochodzenia tego miodu.

 

 

Wiara dosc naiwna delikatnie ujmujac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Karpacki.

Kazdy wie jaki miod sprzedaje Bartnik.

Wystarczy przeczytac etykiete.

Jak pokazuje życie, etykieta sobie, a zawartość słoika sobie. Jeśli trzeba koledze konkretnego przykładu, proszę jeszcze raz prześledzić wątek pt. "Skandal, PZP oszukuje na allegro" . Poza zwykłym w takim przypadku rozglądaniem się, "niech ktoś coś z tym zrobi", zostało złożone doniesienie do prokuratury, i Państwowej Inspekcji Handlowej. Przebieg "dochodzenia " i jego efekty są tam pokazane. Jedynym efektem tego były koszty badania i zwiększona sprzedaż tego produktu, ponieważ należało zakupić trochę jeszcze w tym celu, aby zabezpieczyć tzw. kontrpróby, gdyby ktoś chciał podważyć rzetelność przeprowadzonych badań. Czym nas w efekcie zbyto, można przeczytać w tamtym wątku. Pozdrawiam.

 

Te tzw. kontrpróby, są do sprzedania, gdyby ktoś chciał ciągnąć dalej sprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...