Skocz do zawartości
robinhuud

Komu służy ARR / KOWR? - czego pszczelarz oczekuje od państwa

298 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

To znaczy, że jeśli w mojej gminie jest przepszczelenie, nie mogę mieć pszczół lub mogę mieć 5 pni?

To dopiero pole do korupcji i naduźyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomysł kolegi Robina zrobi nam z pszczelarstwa najbardziej regulowaną i zależną od urzedasów gałąź rolnictwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznaję, że napisałem "dyrdymałę" o 300 milionach ale tak mi wyszło z prostego wyliczenia. Skoro cyfra 300 "rzucona w mediach" to może tam było też "rzucone" dla kogo. Ja, w świętej naiwności, uwierzyłem że choćby w czymś "rzuconym" może być przyjęta zasada równości pszczelarzy w Najjaśniejszej a tu się okazuje że nie.  A kto miałby weryfikować pszczelarzy? IPN? 

  Zagłoba oferował komuś Inflanty...

   Robinie - Utopia, dziś rozbieżność w ocenie ilości rodzin pszczelich sięga 50% a Ty chcesz z dokładnością księgowego TO regulować? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie utopia tylko zły pomysł.

Jaj już podpisze ta umowę z rolnikiem co ma 300 hektarów pszenicy czy ziemniaków to mam u niego stać, tak ?

To ta dopłata mi na cukier nie wystarczy.

Jeśli mogę wędrować to cały pomysł bez sensu.

Chyba że mogę wędrować w obrębie gminy.

To wtedy 10000 pni stoi na 300 hektarach rzepaku w sąsiedniej wsi.

Oczywiście przejaskrawiam.

A jeśli mi padnie 50 procent rodzin , to co ?ktoś wskakuje na moje miejsce i nie mogę się odbudować? Czy mam zagwarantowane decyzja urzedasów miejsce i jestem święta krową?

Robicie, nie idź ta droga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To Kamilu, Czarg, zaproponujcie Salomonowe rozwiazanie. Na opisaną sytuację przez Kamila mam rozwiązanie. W miarę jak się dyskusja będzie rozwijać to postaram się opisać moje rozwiązanie na sytuację opisaną powyżej.

Czemu tak lakonicznie piszesz. Rozwiń swój pomysł. Po co czekać.

 

 

Atana: Kto miałby weryfikować? Jak to kto Twoi ulubieńcy usiani we wszystkich samorządach :-D

 

Borowy dobrze prawi. Jak ktoś mądrze powiedział "komunizm wymyśla problemy, które nie istnieją w innych systemach"

Dewiza dla pszczelarzy: jak najmniej dla państwa i jak najmniej od państwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego, żeby mieć opinie na jakiś temat nie muszę mieć od razu rozwiązania.

Moim zdaniem dopłaty do ula wpędza nad w srogi bajzel.

Po pierwsze, pszczelarze zwieksza liczbe rodzin, kyo uwaza inaczej jest naiwny.

Po drugie, z cienia wyjdą wszyscy drobno pszczelarze.

Po trzecie, pszczelarze zaczną zgłaszać faktyczny stan pasieki, czyli nie 79 a 150 ;-)

I wyjdzie nam 3 mln rodzin.

Po czym miłościwie nam panujący zaczną kombinować żeby to za drogo nie wyszło, oczywiście mając na uwadze dobro pszczół i produktów pszczelich, i na koniec okaże się że żeby posiadać pszczoły i dostac te 10 zl doplaty do ula trzeba co najmniej skończyć Pszczelą Wolę i posiadać 40 innych pozwoleń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy nie o to chodzi ażeby pszczół było więcej? I bardzo dobrze niech wychodzą pszczelarze z pokrzyw. Zasady zawsze można ustalić. Ja myślę, że pszczółki nie zajmijesz się pierwszy dzień i widzisz co i jak jest. Można cały ten system zreformować na korzyść nas wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ile jest pszczół, i chyba nikt tego nie wie.

Czytałem ostatnio prof. Wilde który twierdził, że Polska jest przepszczelenie.

U mnie na Roztoczu nie ma gdzie ula postawić.

 

Oczywiście że trzeba próbować zreformować to co jest, w końcu to nasze podwórko.

Dobrze że są pomysły, dyskusje itd.

Ja pomysłu nie mam niestety.

I sądzę że mamy o wiele większe problemy - import miodu i związki pszczelarskie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ubaw z tą skórą na niedźwiedziu którzy gdzieś w mateczniku siedzi ale...

Borowemu; jak liczyć?  A no uczciwie, bo jak się ktoś troszkę pomyli - zabrać połowę dopłaty, jak mocno to całą a nawet oskarżyć o oszustwo... 

Kamilowi; kto ma liczyć; urzędnicy państwowi a ci ostatnio wymienieni  zostali do sprzątaczki.

  I jeszcze jedno; czy sprawia Ci satysfakcję jak kogoś próbujesz kopnąć, ot tak dla satysfakcji?  Jest paru takich którzy próbują to robić / w stosunku do mnie/  od lat.       Nie wiem czy są usatysfakcjonowani z efektów?   Wyprowadzenie mnie z równowagi jest wyjątkowo trudne, trenowałem dżudo, byłem sędzią piłkarskim... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Ateno.

Liczny uczciwie.

Na jaki procent pni są teraz pobierane dopłaty?

30 %

Po wprowadzeniu systemu dopÄşat per apis capita liczba pni wzrośnie.

To teraz niech obliczy kolega realnie ile dostał pomocy, i podzieli to przez 5.

To będzie to eldorado.

Dalej kolega jest Za?

 

A co do dalszej części kolegi wypowiedzi.

Ja jako Stary komunista i żarliwy katolik bardzo lubię PSL.

Taki żarcik, ale sam się Kolega prosi.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy dopłat nie brałem bo do żadnej organizacji pszczelarskiej nie należę. Czy uważa Pan że stan dzisiejszego bałaganu należy utrwalać i konserwować a może wreszcie WYJŚĆ na PROSTĄ.  

  Nigdy nie byłem komunistą ani nie nosiłem baldachimu w procesjach a w PSL jestem bo kultywuję to o co walczył ojciec w Batalionach Chłopskich. Jestem usatysfakcjonowany że Sejm  ogłosił stosowną uchwałę.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni dyskutanci. Chciał bym w tym temacie zabrać głos, korzystając z wieloletniego doświadczenia, Znam też historię pszczelarstwa ze studiowania dawnej literatury pszczelarskiej. Od czasu jak zaistniały związki i organizacje pszczelarskie, które wydawały swoje czasopisma, często piszący w nich przewidywali różne losy pszczelarstwa jeśli coś nastąpi , lub nie nastąpi. Najczęściej takie przepowiednie upadku pszczelarstwa, były wtedy, kiedy władza nie chciała przyznawać np. tańszego cukru, czy np. wyższych cen miodu itd.

Takich przepowiedni można by wymienić dużą ilość. Jakoś z perspektywy tych minionych lat, nigdy żadna z tych przepowiedni się nie spełniła. Kiedy nie spełniały się oczekiwania , dzięki którym pszczelarstwo miało kwitnąć, co najwyżej wykruszała się pewna ilość tych ,którzy pszczoły utrzymywali tylko dlatego, że liczyli na dobry interes. Kiedyś nie było żadnych programów "pomocowych" a pszczelarze byli, nie było przydziałów cukru, a pszczelarze byli. Nawet za okupacji, kiedy pszczelarz dostawał 4 kg cukru który nazywał się denaturowany, pszczelarze byli. Byli za czasów PGR i Kółek Rolniczych. A ci prawdziwi, nie musieli uczestniczyć , ani w tworzeniu tych pasiek PGR-owskich czy Kółkowych, ani w ich odkupywaniu, po zmianach jakie następowały na skutek innego podejścia do pszczelarstwa przez władze.

Już wielokrotnie pisałem tu o tym , że programy "pomocowe", nie pomagają w rzeczywistości pszczelarzom, więc nie będę się tu powtarzał, że wielu pszczelarzy, w tym i ja , doskonale obywają się bez tych "pomocy".

Tak i w tym, co jest obecnie przedmiotem dyskusji w tym wątku, tragedii nie będzie. Być może odpadnie pewna grupa tych, którzy tylko dlatego kupili pszczoły, że liczyli na coraz większe do nich dopłaty. Ci co są pszczelarzami z zamiłowania , będą zawsze. Będą bez "dopłat", będą bez programów "pomocowych", i innych form dzielących środowisko, na tych"bliżej koryta" i tych którzy wcale go nie potrzebują. Czy uważacie koledzy, że ci którzy w różny sposób stali się "właścicielami" tysięcy hektarów użytków rolnych po PGR-ach, będą gospodarować na tej ziemi, kiedy skończą się dopłaty do hektara ??? Przecież wśród tych ludzi są osoby w mundurach, są w sutannach, Są wysocy urzędnicy państwowi i byli działacze partyjni. Czy myślicie że jak skończą się dopłaty, to oni chwycą za pługi i siewniki ???

Nie będę brał udziału w dyskusji , jakie rozwiązania należy podejmować w kierunku dopłat do pszczelarstwa, bo wiem jedną pewną pewność. Jakie by to rozwiązania nie były, będą tylko okazją do patologii, dzielenia środowiska na lepszych i gorszych, lub na cwaniaków i ciamajdów, którzy licząc na uczciwość, nie będą kombinować , aby wyciągnąć z tego coś , co się im nie należy. I to by było na tyle.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oparcie pszczelarstwa tak jak jest treraz, na radosnej wolności, prowadzi do podpalania sobie pasiek, piankowania wylotków, stawiania misek z decisowanym miodem w zbożu, wywracania uli zimą itp.  Wielu za Piłsudskim twierdzi, że Polak musi być trzymany za mordę, bo inaczej dostaje świra. Te brednie o pszczelarzach prawdomównych, zwalnianych przez sąd z przysięgi to naiwna przeszłość (nie dotyczy zarządu PZP, tam sądu statutowo nie ma). Pszczelarze są rozbici organizacyjnie, niezdyscyplinowani, niezdolni do zorganizowanego i planowego działania. Dzisiaj nie potrafią nawet wywalczyć sobie elementarnej ustawy pszczelarskiej. Nie mają pojęcia ilu ich jest i ile mają pszczół. Nie wiedzą więc ile produkują miodu. Ale też wygląda  na to, że nie chcą tego wiedzieć by nie wyszło na jaw, że więcej  miodku sprzedają niż produkują. Pszczelarze nie szanują swego majątku wypracowanego przez poprzedników i nie panują jako własciciele nad Domem Pszczelarza. W pszczelarstwie już dawno są kliki, koterie, pasieki są przykrywką do handlu importowanym miodem, a zgnilizna dotarła już do jądra, czego przykład pokazał handel ukraińskim miodem w Kamiannej (z udziałem wspomnianego tu przepszczelonego Roztocza). Pszczelarzy reprezentuje przed władzą państwową "pszczelarz" żyjący nie z pszczelarstwa, a z handlu, oraz politykier PSL. Pszczelarze na to się godzą, że rządzą nimi ludzie nie żyjący z eksploatacji pszczół, a z eksploatacji pszczelarzy. Każda próba powiedzenia o tym prawdy kończy się wywaleniem delikwenta z organizacji, czasem całej organizacji z federacji przy biernej  postawie reszty pszczelarzy. Dla mnie te gadki  o Einsteinie i jego 4 latach, o pszczelarskiej misji zapylania środowiska i wyżywieniu ludzkości są infantylne.

Zaproponowałem nieśmiało coś,, co w moim pojęciu pomogło by zapanować nad napszczeleniem terenu i racjonalnym pszczelarzeniem. Jako miejski pszczelarz amator wolałbym pewnych 5 pni niż pilnowanie 20 - tu przed ich podpaleniem przez konkurencję, lub zaatakowaniem przez zgnilec. Jestem podobnie jak Karpacki wrogiem wszelkich dopłat, ale jeżeli już są one stałym  fragmentem gry, to niech choć ta gra będzie fer.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Robin.

Wszystko prawda.

Tylko jak to się wszystko ma co napisałeś, a co jest święta prawda, do tego że chcesz cała, dyktatorska władze nad pszczółki i pszczelarze oddać gminnej urzedasów?

Czytam każdy Pana post i dopingują, ten niestety pański pomysł jest zły.

Z szacunkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego jest zły?

Żeby nie było Nie - bo NIE!

A może jesteś prezesem i boisz się utraty prestiżu w kole na rzecz urzędasa?

Nad urzędasem jest kontrola oraz musi on współpracować z miejscową terenową organizacją pszczelarzy. Nad prezesami zgodnie z ustawą z 1982 roku kontroli nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toż pisałem wyżej dlaczego.

- podpisuje umowę z rolnikiem i co ? Mam u niego stać?

- jeśli Nie, to mogę wędrować? Jak daleko? To po co umowa z chłopem?

- dlaczego i wg jakich kryteriów gminny urzedas ma decydować kto, ile i gdzie ma mieć pszczół?

- jeśli pszczoły stracę, mogę się odbudować, czy ktoś wchodzi na moje miejsce, jeśli liczba pni w gminie ma być stała?

- przecież to tworzenie zamknietej kasty pszczelarzy na podstawie decyzji urzedasów!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie, nie rozsmieszaj mnie pan.

Urzedas nic nie musi i nie ma nad nim kontroli. Przykłady Masz pan w swoich wątkach na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niewiele zrozumiałeś z tego co napisałem, lub ja jestem mało komunikatywny. Dopowiadam więc:

  1. Pszczoły może trzymać amatorsko każdy bez zgody i wiedzy urzędasa (ale nie weterynarza!). Ale tylko powiedzmy do 5 pni.
  2. Naród powierzył chłopu krajobraz do eksploatacji rolniczej. Jest on więc zobligowany do zapylania rosnących w nim roślin. Nie zwalnia go z tego obowiązku uprawa na całym jego areale kukurydzy i ziemniaków gmo nie wymagających zapylania. Rosną u niego lub nie inne rośliny - aby wziąć dopłaty, musi się wywiązać z obowiązku zapylania. Musi podjąć współpracę z pszczelarzem(-ami) dysponującym proporcjonalną do użytkowanego areału ilością pni pszczelich. To że latoś uprawia on kukurydzę, nie oznacza że łońskiego roku nie miał rzepaku. Rozliczenie z obowiązku zapylania jest rozumiane w skali wielu lat lat i jest przywiązane do ziemi.
  3. Pszczelarz, który ma umowę z rolnikiem nie musi u niego stać. To absurd. Nie musi również stać z pasieką w swej gminie. Ale według mnie nie powinien odmówić urzędasowi sugerującemu mu gdzie ma stać, bo tam jest potrzebne pilnie zapylenie. Z częścią pasieki może sobie nawet pojechać na wrzosy do Szkocji. Ale i Szkot może przyjechać do Polski (z odpowiednią zgodą i dokumentacją weterynaryjną).
  4. Nikt nie ma monopolu na pszczelarstwo. Straciłeś pszczoły - nie dostajesz dopłaty. Odbudujesz pasiekę do 500 uli (po podpisaniu stosownych umów z rolnikmi) - pszczelarz sobie dalej z proporcjonalną do aktualnej ilości pni dopłatą w następnych latach. Do 5 pni nie musisz się nikogo o nic pytać. Musisz tylko zgłosić pasieczkę weterynarzowi (pod groźbą kary)
  5. Urzędas ściśle współpracuje z miejscowym kołem pszczelarzy w zakresie opracowania na dany sezon racjonalnego planu zapylenia roślin w gminie. Współpracuje on również ze swoimi odpowiednikami w sąsiednich gminach i w wiekszej okolicy. Z roboty rozliczy go przełożony wójt, a wójta rozliczy elektorat. Prezesa koła zgodnie z ustawą nikt nie ma prawa rozliczać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Niewiele zrozumiałeś z tego co napisałem, lub ja jestem mało komunikatywny. Dopowiadam więc:

  1. Pszczoły może trzymać amatorsko każdy bez zgody i wiedzy urzędasa (ale nie weterynarza!). Ale tylko powiedzmy do 5 pni.
  2. Naród powierzył chłopu krajobraz do eksploatacji rolniczej. Jest on więc zobligowany do zapylania rosnących w nim roślin. Nie zwalnia go z tego obowiązku uprawa na całym jego areale kukurydzy i ziemniaków gmo nie wymagających zapylania. Rosną u niego lub nie inne rośliny - aby wziąć dopłaty, musi się wywiązać z obowiązku zapylania. Musi podjąć współpracę z pszczelarzem(-ami) dysponującym proporcjonalną do użytkowanego areału ilością pni pszczelich. To że latoś uprawia on kukurydzę, nie oznacza że łońskiego roku nie miał rzepaku. Rozliczenie z obowiązku zapylania jest rozumiane w skali wielu lat lat i jest przywiązane do ziemi.
  3. Pszczelarz, który ma umowę z rolnikiem nie musi u niego stać. To absurd. Nie musi również stać z pasieką w swej gminie. Ale według mnie nie powinien odmówić urzędasowi sugerującemu mu gdzie ma stać, bo tam jest potrzebne pilnie zapylenie. Z częścią pasieki może sobie nawet pojechać na wrzosy do Szkocji. Ale i Szkot może przyjechać do Polski (z odpowiednią zgodą i dokumentacją weterynaryjną).
  4. Nikt nie ma monopolu na pszczelarstwo. Straciłeś pszczoły - nie dostajesz dopłaty. Odbudujesz pasiekę do 500 uli (po podpisaniu stosownych umów z rolnikmi) - pszczelarz sobie dalej z proporcjonalną do aktualnej ilości pni dopłatą w następnych latach. Do 5 pni nie musisz się nikogo o nic pytać. Musisz tylko zgłosić pasieczkę weterynarzowi (pod groźbą kary)
  5. Urzędas ściśle współpracuje z miejscowym kołem pszczelarzy w zakresie opracowania na dany sezon racjonalnego planu zapylenia roślin w gminie. Współpracuje on również ze swoimi odpowiednikami w sąsiednich gminach i w wiekszej okolicy. Z roboty rozliczy go przełożony wójt, a wójta rozliczy elektorat. Prezesa koła zgodnie z ustawą nikt nie ma prawa rozliczać.

 

 

Widząc co napisałeś nie wiem czy śmiać się, czy płakać.

Ale zacznijmy od początku :

 
- "Pszczoły może trzymać amatorsko każdy bez zgody i wiedzy urzędasa (ale nie weterynarza!). Ale tylko powiedzmy do 5 pni."
 
Ładny początek. Orientujesz się że to złamanie podstawowego prawa do posiadania ?

Wszystkich zwierząt gospodarskich czy domowych możesz posiadać ilość dowolną, jedynie pszczół nie.

Łamiesz prawa kardynalne tylko po to, żeby kupy trzymała się Twoja dalsza narracja.

Ale idźmy dalej:

 
- "Naród powierzył chłopu krajobraz do eksploatacji rolniczej. Jest on więc zobligowany do zapylania rosnących w nim roślin"
 
No Kolego, Czerwoną Książeczkę wypadało by już odłożyć na bok. Nikt niczego chłopu nie powierzył, chłop ziemię kupił lub odziedziczył po antenatach, jest jego własnością i może nią rozporządzać wedle woli. Nie ciążą ani na chłopie, ani na jego ziemi żadne daniny czy powinności.

Chłop już nie karmi robotnika ani inteligenta pracującego, nie te czasy. Chłop korzysta z ziemi jak z każdej innej własności dla swojego zysku.

Nie ma też w obowiązku zapylać czegokolwiek, ma prawo uprawiać lub nie uprawiać co chce.

 
- "Pszczelarz, który ma umowę z rolnikiem nie musi u niego stać. To absurd. Nie musi również stać z pasieką w swej gminie"
 
Więc po co ta umowa ? Czyli może wędrować, bo w jego gminie na piaskach sieją żytko, a w sąsiedniej na troche lepszej gryke.

Więc jak to jest z zapylaniem, jak dalej w gminie nie ma pni?

 
- "Ale według mnie nie powinien odmówić urzędasowi sugerującemu mu gdzie ma stać, bo tam jest potrzebne pilnie zapylenie"
 
Co masz na myśli pilne zapylanie ?

Na uprawy miododajnych żadnych zaproszeń nie trzeba, a kto określi zapotrzebowanie na zapylacze terenów nierolnych?

Ten dłubiący w nosie urzędnik gminny?

Kolego, żeby określić populacje zapylaczy na jakimkolwiek terenie potrzeba lat. Długich lat i mase pieniędzy.

W skali Polski to dziesięciolecia i miliardy złotych, to zadanie nie do wykonania, tym bardziej, że nasza wiedza w temacie jest wątła.

Nawet nie wiemy ile gatunków trzmieli mamy w Kraju, niemówiąc już o setkach innych gatunków owadów zapylających.

Tego się nie da oszacować, a pisać, że ktoś określić gdzieś nagłą potrzebe zapylania i wyśle tam pszczoły, to śmiech na sali.

Jak pisałem, na miododajne zapraszać nie trzeba, oszacować potrzeb terenów dzikich się nie da, więc pytam : PO CO TO WSZYSTKO ?

Dalej. 2480 gmin razy jeden urzędas, to nam daje jakieś 10 milionów złotych na etaciki.

Ile wynosi obecne wsparcie dla pszczelarzy, 25 mln ?

- "Nikt nie ma monopolu na pszczelarstwo. Straciłeś pszczoły - nie dostajesz dopłaty. Odbudujesz pasiekę do 500 uli (po podpisaniu stosownych umów z rolnikmi) - pszczelarz sobie dalej z proporcjonalną do aktualnej ilości pni dopłatą w następnych latach. Do 5 pni nie musisz się nikogo o nic pytać. Musisz tylko zgłosić pasieczkę weterynarzowi (pod groźbą kary)"
 
Przecież jeśli strace pszczoły to ich nie mam, chyba że inaczej rozumujemy.

Jesli nie mam pszczół, nie moge podpisać umowy z rolnikiem, wiec nie moge mieć pszczół.

Proste i logiczne, chyle czoła.

 
- "Urzędas ściśle współpracuje z miejscowym kołem pszczelarzy w zakresie opracowania na dany sezon racjonalnego planu zapylenia roślin w gminie. Współpracuje on również ze swoimi odpowiednikami w sąsiednich gminach i w wiekszej okolicy. Z roboty rozliczy go przełożony wójt, a wójta rozliczy elektorat. Prezesa koła zgodnie z ustawą nikt nie ma prawa rozliczać."
 
To mnie ubawiło najbardziej, słowo. To powiedz, kto rozliczy tego urzednika, który jest synem siostry wójta ?

A o jakim elektoracie mówisz, o tym dawno kupionym lokalnymi układami, zabetonowanym na amen ?

Ile kadencji robią wójtowie ?

Kolega na prowincji chyba nigdy nie był, a w urzedzie gminy to napewno nie.

 

 

PS.to po ile do ula ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że emocje coraz większe w temacie: CO DALEJ z POLSKIM PSZCZELARSTWEM.  Pomysły "od Sasa do lasa", coraz mniej merytorycznych, coraz więcej demagogicznych dalekich od fundamentalnych wizji na przyszłość. Wielu, chcąc zaistnieć, przybiera togę Katona... a przyszłość widzi w tym że trzeba zniszczyć... no powiedzmy Kartaginę. Może nie tyle zniszczyć co wydrzeć z niej jak najwięcej. P. Karpacki pisze iż obywa się bez dotacji. I taka postawa winna być punktem wyjścia w dyskusji nad polskim pszczelarstwem. 

  Oczywiście na pszczelarstwo winne iść nakłady ale w postaci finansowania pszczelarskiej "służby zdrowia", prac wdrożeniowych w tematach służących pszczelarstwu, np. obniżeniu cen leków, dofinansowanie upraw roślin stanowiących pożytki pszczelarskie, polityka promocji spożycia miodu itp.

   Zapylanie, gospodarka wędrowna, to sprawa pszczelarza, organizacji pszczelarskich, władz samorządowych i branżowych. Nie uszczęśliwiajmy na siłę ale nie może być tak że ocena ilości rodzin pszczelich waha się w granicach 50%. Sądzę, że w Burkina Faso mają lepsza ewidencję niż w kraju nad Wisłą w XXI wieku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...