Skocz do zawartości
pytla

Kawiarenka pytli

1390 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Gość marbert

Kiedyś starałem się ogarnąć ilość pszczelarzy w mych dwóch powiatach i ilość ewentualnych rojów do naturalnego środowiska. Gdyby uznać iż choć 1% dał nogę od wrednego pszczelarza i zakładając iż taki rój przeżyje choć dwa sezony. To tych roi winno być sporo.

 

Wszystkich znajomych myśliwych i pracowników leśnych prosiłem o kontakt w przypadku gdy odkryją rodzinę w lesie. Na przestrzeni 9 lat taka sytuacja miała miejsce tylko raz. Obserwowałem ten rój czy rodzinę przez jeden sezon. Nie wiem czy była tam wcześniej? Wiosny nie dożyła.

Jako że mieszkam w terenie  przez szarlatanów, zwanym "Puszczą Karpacką" i jednoczesnym sporym napszczeleniem terenu. Wnioski winny być jednoznaczne. Że pszczoły w "puszczy" są. A jednak ich, po za ulami brak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może jednak trudno je po prostu znaleźć? No to akurat może właśnie w twoim przypadku Marbercie taka umiejętność, którą opisuję sprawdzi się i wystrychniesz na dudka wszystkich nieumiejętnych leśników? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś jeszcze tylko kilka niezbędnych słów o pozostałym wyposażeniu. Ponieważ wszystko, co konieczne, opisałam ogólnie w poście #608.

Zaintrygował mnie zagadkowy aromat anyżowy. Jako pszczelarz doskonale wiem, że zbieraczki przy lokalizacji pożytku posługują się wzrokiem ( i to w dość niesamowity sposób, o czym będę jeszcze pisać przy okazji wspaniałej książki JĂźrgena Tautza "Fenomen pszczół miodnych" pozycja obowiązkowa!) oraz węchem. O ile jest jasne, że poszukując nektaru kierują się nieodpartym aromatem kwiatów, o tyle było dla mnie zaskakujące, że istnieją zupełnie inne zapachy, będące dla nich równie atrakcyjne. Wg badań profesora Seeleya zapachowi anyżu wprost nie mogą się oprzeć. Jest to olejek otrzymywany z nasion rośliny Pimpinella anisum czyli biedrzeńca anyżu. Dodany do sporządzonego na przynętę syropu zdecydowanie wzmacnia jego atrakcyjność dla pszczół i ułatwia im jego lokalizację. W badaniach zostały wzięte pod uwagę także inne aromaty (cytrynowy, pomarańczowy i paprykowy), ale żaden z nich nie przypadł zbieraczkom do gustu.

Drugim elementem wyposażenia, o którym trzeba dodać kilka słów jest nieprześwitujący materiał. Może być to cokolwiek, kawałek sukienki, zasłony czy kapy. Ważne by przykrywał dokładnie pudełko. W odpowiednim momencie zakrywamy nim pudełko z uwięzionymi zbieraczkami, tworząc intymną atmosferę, w której chętniej zdecydują się na nasz poczęstunek.

W następnej odsłonie, z całym tym bałaganem na plecach, wyruszymy radośnie w nieznane ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisząc o tym zapachu pomyślałam sobie, że to też nawiązuje do tematu poideł. Okazuje się, że sam zapach, w pewien sposób niezależnie od wody, zachęca lub zniechęca pszczoły. Oczywiście coś w tej wodzie musi być, aby zapach powstał, ale może nie być to nic specjalnie korzystnego dla zainteresowanych. Chyba, że anyż ma po prostu szczególne właściwości ważne z punktu widzenia zbieraczek lub kojarzy im się z czymś przyjemnym :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Fantastyczny patent na ograbienie sąsiada z pszczół. Oj, będzie odkładów ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisząc o tym zapachu pomyślałam sobie, że to też nawiązuje do tematu poideł. Okazuje się, że sam zapach, w pewien sposób niezależnie od wody, zachęca lub zniechęca pszczoły. Oczywiście coś w tej wodzie musi być, aby zapach powstał, ale może nie być to nic specjalnie korzystnego dla zainteresowanych. Chyba, że anyż ma po prostu szczególne właściwości ważne z punktu widzenia zbieraczek lub kojarzy im się z czymś przyjemnym :)

  Z mojego doświadczenia to chyba pszczelarze prędzej zlecą się do anyżówki niż pszczoły do anyżu. Miałem go kiedyś na działce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś rozpoczynamy wędrówkę. Jak już pisałam, korzystne są terminy, gdy pożytek jest umiarkowany a pogoda dopisuje. Najlepszym momentem jest początek lub koniec okresu pożytkowego, ponieważ wtedy pszczoły są zdeterminowane do poszukiwania każdej kropli słodyczy i nie będą grymasić. Jesienią jest dość łatwo, ponieważ pożytków jest niewiele, a kwitnie w zasadzie tylko nawłoć i gdzieniegdzie wrzosy.

Na początek trzeba zlokalizować jakąś zbieraczkę. Najłatwiej na kwiatach, ale można też przy jakimś wodopoju. Pojedynczą pszczołę łapiemy do pudełka. Aby tego dokonać należy jak najszerzej otworzyć drzwiczki, powoli zbliżyć pudełko do pszczoły, a gdy jest w odłegłości paru cm, szybkim ruchem je zamknąć. Następnie zachęcamy ją do przemieszczenia sie do tylnej części pudełka (poprzez otworzenie dostępu światła). Gdy nam sie to uda, zamykamy przegrodę i szukamy następnej zbieraczki. Im więcej uda nam się ich zgromadzić, tym większa szansa powodzenia, choć nawet przy jednej są pewne szanse.

Okazuje się też, że nie wystarczy po prostu zwabić pszczół do przynęty. Uwięzienie zdecydowanie wpływa na powodzenie całej operacji.

Gdy uznamy nasz wysiłek za satysfakcjonujący trzeba wybrać odpowiednie miejsce do ich późniejszego wypuszczenia. Najlepszy jest teren z dużą perspektywą, dający możliwość jak najdłuższego śledzenia lotu naszych zbieraczek, które po zatankowaniu do pełna naszego syropu, będą powracać do domu. Dobra jest łąka, leśna polana, trawnik lub chociaż odpowiednio szerokie pobocze drogi (przy odrobinie szczęścia prowadzące w dobrym kierunku). W wybranej lokalizacji ustawiamy stojak i upewniamy się, ze stoi stabilnie. Stawiamy na stojaku pudełko z pszczołami i zabieramy się za napełnianie syropem pustego kawałka plastra. Następnie ostrożnie umieszczamy go we frontowej części pudełka. Całość zakrywamy nieprześwitującym materiałem i podnosimy przegrodę pudełka. W ciemności i spokoju, na pewno lekko zdenerwowane, zbieraczki chętnie przyjmą poczęstunek.

Po mniej więcej 5 cm odkrywamy pudełko i delikatnie otwieramy klapkę. Większość zbieraczek już nabrała syropu. Można to zauważyć po drobinkach syropu na skrzydłach lub czułkach. Szybko odlecą. Następnie trzeba uzupełnić braki w plastrze i czekamy na powrót smakoszek syropu.

W następnym odcinku - co dalej? oraz jak pszczoły radzą sobie z zachowaniem równowagi pomiędzy pracą magazynierek i zbieraczek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A więc jak to się dzieje, że pszczoły tak dobrze radzą sobie z zachowaniem równowagi pomiędzy pracą zbieraczek a magazynierek? Problem może nie wydaje się być aż tak bardzo istotny, jednak w czasie pełnej obfitości rodzą się spore komplikacje. Rozwiązanie okazuje się oczywiście porażająco proste i pragmatyczne, jak wiele niesamowitych rozwiązań stosowanych w ulu. Otóż o wszystkim decydują zbieraczki, a raczej ich niezłomna chęć działania. Każda zbieraczka wypełniwszy swą misję, z pełnym wolem nektaru wraca do gniazda. Kiedy ląduje w domu natychmiast podejmuje kroki, mające na celu zdanie towaru. I tu zaczyna robić się ciekawie. Okazuje się, że decyduje czas. Z przeprowadzonych obserwacji wynika, że kluczowy jest przedział od 20 do 50 sekund. Jeżeli zbieraczka trafi szybko na magazynierkę i odda jej nektar, najczęściej skłoni ja to do wstąpienia na chwilę na parkiet i odtańczy taniec wywijany. Czyli szybkie pozbycie się ładunku skłania pszczołę do zaktywizowania większej liczby zbieraczek. Jeżeli jednak będzie się musiała długo przechadzać po ulu w poszukiwaniu pszczoły chętnej do zabrania nektaru, wtedy ostatecznie odtańczy zupełnie inny taniec. Taniec trzęsiony ( z ang. tremble dance) jest tańcem adresowanym do magazynierek i to je zachęca do wzmożonej aktywności. Jeżeli nasza zbieraczka będzie zmuszona czekać na odbiór nektaru powyżej 20 s ale poniżej 50, to najprawdopodobniej nie odtańczy żadnego tańca, lecz po spotkaniu z magazynierką odleci ponownie na pożytek. System piękny w swej prostocie i wspaniale działający.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś opowiem o kolejnych krokach niezbędnych do odnalezienia poszukiwanego gniazda. Po nakarmieniu syropem wypuszczamy nasze więźniarki i niecierpliwie czekamy na ich powrót. Na początku śledzenie ich lotu nic nam nie podpowie. Chcąc zapamiętać lokalizację plastra, będą nad nim chwilę krążyć i trudno wtedy dostrzec moment i kierunek odlotu. Jeżeli jednak zdecydują się na powrót do naszej stacji tankowania, a może nawet przywiodą ze sobą koleżanki, wtedy z czasem będą odlatywać szybciej i w coraz prostszej linii ku domowi. Po 5-6 kursach można pokusić się o wytyczenie kierunku, w którym znajduje się gniazdo (z ang. beeline). Najłatwiej zrobić to nanosząc swoje spostrzeżenia na naszkicowany wykres. W tym momencie trzeba przystąpić do oznaczenia przynajmniej 10 z przybywających po syrop zbieraczek. Ułatwi to obserwacje i umożliwi zmierzenie czasu potrzebnego pszczołom na dotarcie do domu, a co za tym idzie, oszacowanie odległości, która dzieli nas od niego. Oczywiście zbieraczki nie zawsze latają w prostej linii. Czasem omijają przeszkody, czasem wybierają drogi alternatywne dla założonych. Zdarza się, że trzeba kierować się doświadczeniem, a nawet intuicją. Generalnie można jednak przyjąć, że 2-4 min (mówimy tu o najkrótszym zmierzonym czasie ze wszystkich) oznacza gniazdo w pobliżu, nawet w zasięgu wzroku. 5-10 min to odległość w granicach 1,5 km. 10-15 to dystans dłuższy, ale ciągle możliwy do przejścia. Oczekiwanie ponad 15 min oznacza odległość bliską 3 km i nie daje większych szans na sukces. Mając oszacowany dystans i kierunek można powoli ruszyć na poszukiwania.

 

Poniżej przykładowy schemat z zaznaczeniem w tabeli : kolejnej pszczoły (kolor), godziny odlotu, godziny powrotu, czasu nieobecności, "kąta w kierunku do domu". Na wykresie przedstawiona zależność między długością oczekiwania na powrót zbieraczki a szacowaną odległością gniazda.

Obie ryciny z książki Thomasa D. Seeleya.

post-417-0-22951900-1550004269_thumb.jpg

post-417-0-72031700-1550004332_thumb.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Przy napszczeleniu terenu około 5- 7 uli na km ta metoda może jedynie posłużyć na robienie pakietów, kosztem innych pasiek.

 

Polska południowa to nie Arizona. Jak napszczelenie terenu jest poniżej  0.1 to metoda super.  

 

Przenoszenie "wielebnicyzmu" w nasze warunki , zda się tak jak to doświadcza kolega Bartłomieja Maleta.

http://pantruten.blogspot.com/2014/09/pszczoa-na-trudne-czasy.html

 

 

Jak by Szanowna Koleżanka zapoznała się z doświadczeniami kolegi w/w, może spojrzała by na nasze warunki inaczej a może jeszcze inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety założenie jest takie, że w zasiegu lotu nie ma pasiek. Jest to warunek konieczny. A przynajmniej, jak Kolega zauważył, napszczelenie jest niewielkie. Cała zabawa to w większości zabawa, jednak przy okazji można omówić parę kwestii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

Dość osobliwie Koleżanka interpretuje. Dlatego ciekaw jestem rozwinięcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość marbert

W Świecie żywych Koleżanka jest teraz, na pasiece. Świat "wielebnych" jest odmienny. Raczej martwy w naszych szerokościach geograficznych.

Mylenie czy braku odnośnika przez cytowanych przez kolegę Bartłomieja Maleta odmian warroa (lub ich braku) jest celowa czy cytowani Profesorowie nie mają wiedzy?

Od lat wiadomym jest że są szczepy warroa. 

Tam gdzie jest jeden szczep, pszczoły sobie radzą. Tam gdzie jest drugi, nie. Ta wiedza jest znana od lat.

 

Dręcz pszczeli to raczej, pszczelarze,którzy dręczą swoje pszczoły , przewodnią myślą "wielebnych".

 

Jaki jest w UK szczep warrozy?

 

Odmienny niż w RP. 

Więc o czym jest mowa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

My tu raczej na made in USA się skupiamy. Ale w tej książce o warrozie jest jeden mały rozdział, w którym nie ma mowy o dzikich pszczołach i warrozie, a jedynie o zaprzestaniu leczenia pszczół w pasiekach, by uzyskać odporne rodziny. Dla mnie osobiście teoria ciekawa i może gdzieś zaowocuje, ale ja aż tak w racjonalny dobór ewolucyjny nie wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marbert zaprzestał leczenia z tego co pamiętam kilka lat temu.

 

I faktycznie uzyskał rodziny odporne na warroze.

 

Niestety zupełnie przy tym martwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro zima wróciła jest chwilka na kontynuację tematu polowania na pszczoły. Gdy wszystkie, opisane wcześniej etapy są już za nami, można rozpocząć wędrówkę w kierunku ukrytego gniazda. W sprzyjających okolicznościach poszukiwania mogą teraz zająć już nawet tylko kilka minut. Zwykle jednak trwa to nieco dłużej, szczególnie jeśli rodzina ukrywa się w gęstym lesie. Podróż trzeba podzielić na mniejsze etapy, zwykle 90 - 270 m. Kiedy mnóstwo oznaczonych zbieraczek regularnie powraca by posilić się w naszym pudełku, należy ponownie je zamknąć z jak największą liczbą pszczół wewnątrz. Wykonujemy znaną już sekwencję ruchów by przemieściły się do tylnej częsci pudełka i łapiemy jeszcze drugą partię. Ostatecznie zabezpieczamy dokładnie pudełko np. gumką recepturką czy taśmą i ruszamy naprzód w wytypowanym wczesniej kierunku. Na przystanek staramy się wybrać znów miejsce dające jakieś możliwości obserwacyjne. Stawiamy pudełko i wypuszczamy zbieraczki w dwóch rzutach, co da nam dwukrotnie możliwość obserwacji lotu. I znów czekamy na ich powrót. Jeśli nie pomyliliśmy za bardzo trasy, powinny wrocić. Jeżeli żadna nie pojawi się w ciagu 15 min, wracamy do poprzedniej lokalizacji. Jeśli jednak pszczoły wrócą, nie ma się czym martwić. Karmimy je, obserwujemy jakiś czas (nawet do godziny), a gdy upewnimy sie, że znów nastała mała stabilizacja, wykonujemy kolejny "skok" i przesuwamy się naprzód.

Przeciętne wartości podczas poszukiwania przez autora w lasach Arnot (Ithaca, New York):

odległość: 0,6 km (od 250 do 1125m)

czas spędzony na polowaniu: 10,4 h (od 7,5 do 10,7 h)

ilość dni: 2,4 (1 do 6 dni)

ilość etapów 4,6 (od 3 do 11)

długość 1 "skoku": 116 m (55 - 365 m)

czas spędzony na każdym ruchu: 57 min (25 - 92 min)

czas poszukiwania drzewa z gniazdem od ostatniego przystanku: 113 min (12 - 170 min)

Statystyki mogą pomóc w przewidywaniu czasu, który trzeba przeznaczyć planując poszukiwania.

W następnej części finałowe poszukiwania oraz gdzie lubią mieszkać pszczoły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatni rozdział trzeba zacząć od uwagi, że czasami zdarza się odwrócenie kierunku, a nawet precyzyjniej, z fizyki, zwrotu. Kiedy podążamy za pszczołami i idzie całkiem sprawnie, czasem, z rozpędu, można przeoczyć miejsce gniazdowania i znaleźć się za nim. Wtedy zbieraczki, po odwiedzeniu naszego pudełka, polecą oczywiście w przeciwną stronę. Pszczelego domu należy zatem szukać pomiędzy tym a wcześniejszym przystankiem.

Jeżeli zbieraczki wracają nabierać syrop z naszego pudełka co 2 - 3 min, to można przyjąć, że cel poszukiwań znajduje się już tuż tuż, w promieniu jakichś 90m. Trzeba zacząć się rozglądać. Ze względu na pomysłowość pszczół, samo odnalezienie gnizada może zająć moment, a może i 3 lata. Dużą pomocą jest doświadczenie, ale jeśli go brak, czasem trzeba się nieźle nagimnastykować.

Autor poświęcił osobny cykl badań by zrozumieć preferencje pszczół w zakresie wyboru nowego domu. Badania te przeprowadzane były na wychodzących z rodzin matecznych rojach. Żeby uniknąć nieścisłości, za każdym razem porównywano tylko jeden wybrany parametr nowego lokum, a w sumie zbadano 10. Okazało się, że decydują:

- wielkość wylotka - preferowane od 5 przed 30 cm2, co wynika z możliwości obrony i termoregulacji;

- kierunek wylotka - wybierane od południa, a nie północy, spowodowane lepszą termoregulacją;

- wysokość wylotka nad ziemią - preferowane 4,5 m, nie 90 cm, co spowodowane jest również lepszą możliwością obrony;

- pozycja wylotka - wybierane nad dnem ula, a nie w szczycie, powody j.w.;

- kształt wylotka - bez znaczenia;

- pojemność gniazda - optymalne w okolicach 40 l, zdecydowanie mniejsze i większe odrzucane, co dotyczy niezbędnej przestrzeni do zmagazynowania zimowych zapasów i prawidłowego rozwoju rodziny, także termoregulacji;

- gotowe plastry wewnątrz - preferowane z, co wynika ze zmniejszonych nakładów na budowę gniazda;

- kształt przestrzeni gniazdowej - bez znaczenia;

- wilgotność gniazda - bez znaczenia;

- szczelność gniazda - bez znaczenia.

Mając na uwadze te wszystkie wytyczne nie trudno zidentyfikować największego problemu z lokalizacją wylotka i samego gniazda. Na ogół jest on dość wysoko. Podstawową radą jest jednak szukać wszędzie. Pszczoły mogą ukrywać się w dziupli, ale także w załomie skalnym, w korzeniach drzew, a nawet, choć niezmiernie rzadko, zbudować swoje plastry pośród gęstych gałęzi bez należytego zabezpieczenia. Drzewa trzeba przeszukiwać bardzo sumiennie, bez wzgledu na ich gatunek, kondycję i wiek. Doświadczeni poszukiwacze podpowiadają, że szukając wszędzie, znajdziemy je tam, gdzie się najmniej spodziewaliśmy. Ostatni etap może być nawet tak trudny, ze będzie wymagał dodatkowego sprzętu np. małego drona z kamerą, gdy dziupla jest naprawdę wysoko. ( nota bene, czy wiecie, że "dron" to z ang. truteń?!)

Niemniej jednak, nie ważne jak długo zajmą poszukiwania, satysfakcja jest ogromna. Warto poświęcić nieco starań by odkryć dziką rodzinę pszczelą i jej sekrety. Mam nadzieję, że komuś się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lepiej spróbować poszukać tych pszczół na baribala na smyczy, taką metodą jak ze świnią trufle? Podejrzany teren penetrujemy po zawietrznej obserwując misia. Po znalezieniu rodziny dajemy mu nagrodę - słoik mieszaniny z krajów UE i spoza. Może da się naciągnąć i dalej współpracować :D .

Tą metodą możemy poszukiwać w nocy przy latarce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałem, że jeżeli uderzę w patriotyczne tony to zaraz odezwie się mnóstwo pszczelarzy z ideologicznym podejściem do tematu pożytków a tu nic... Żadnych koncepcji, propozycji, sugestii... nic. Jestem rozczarowany! 

  Dyskusja o neo... prowadzona z takim rozmachem że Żydzi na bazarze Różyckiego by się mogli schować ze wstydu. Dyskusja o "czystości" gatunkowej wosku/węzy podobnie a o pożytkach cisza(!)?   Jak to nigdy nie wiadomo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałam jeszcze na sam samiuteńki koniec dodać jeszcze jedno. Szczególnie dla tych pragmatyków, którym sama wiedza zupełnie nie wystarcza. Chodzi o te preferencje pszczół do wybierania miejsc na gniazdo. Na tej podstawie można sobie zbudować doskonałą rojołapkę. Może być to stary ul, albo coś skonstruowanego specjalnie do tego celu. Ważna jest kubatura, czyli wzmiankowana pojemność około 40l. Trzeba odpowiednio zmniejszyć wylotek, do jakichś 12 cm2 i ustawić go na południe. Musi być, tak jak zwykłym ulu, blisko dna. Dobrze jest włożyć parę starzych aromatycznych plastrów. Bardzo istotnym jest jednak umieszcznie całosci dość wysoko, minimum 3 m nad ziemią. Można postawić na odpowiednim dachu lub powiesić na drzewie jak budkę dla ptaków. Dobrym pomysłem jest wykonanie niewielkiej stabilnej platformy. Takie wymarzone lokum na pewno zachęci pszczoły do zamieszkania, jesli tylko jakieś bezdomne pojawią się w pobliżu. Ważne, by zamieszkanego ula nie znosić pod pachą po drabinie, tylko np.spuścić na lince, a dopiero potem zejść. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu uważa łapanie bezpańskich rojów za błąd porównywalny z wganianiem dzików w rejonie zapowietrzonym ASF do zagrody ze świniami. W każdym razie zawsze kwarantanna jak najdalej poza pasieką i na dzień dobry tableta apiwarolu (póki nie ma czerwiu). Kilka aromatycznych plastrów w pudle na drzewie to doskonały wabik na mrówki i rozmnażarka motylic. Do łapania rojów skuteczniejszy jest sztuczny feromon do nabycia w sklepach pszczelarskich. Sorry Agato, że jestem mało romantyczny. Szukanie dzikiej rodziny metodą kolejnych przybliżeń z pszczołą w pudełku jest w Polsce z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa tak mało prawdopodobne, że w praktyce niemożliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopóki nie sprawdzę osobiście, trudno mi się wypowiadać czy to zadziała. Plan jest, miejsce dobre na testy mam. Czy łapanie rojów to ryzyko? Jakieś na pewno, ale jak już napisano, wystarczy odpowiednio przeciwdziałać warrozie. Podobnym ryzykiem jest kupowanie odkładów. A jednak kupujemy. A co do motylicy, to chyba można spryskać te ramki Bt i będzie dobrze. Pożyjemy, zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowna Agato. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Napisałem tych kilka pozornie cierpkich uwag nie jako demotywator, ale po to byś zwróciła uwagę na wąskie przejścia. Szczerze życzę powodzenia. Zamiast Bt polecam któryś rojowabik.

https://www.google.com/search?q=rojowabik&newwindow=1&client=firefox-b-d&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwj86MmoytvgAhXMxqYKHVZ8B0gQ_AUIDigB&biw=1280&bih=585

 

189760083956a6883a2cbd8-754426-wm.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...