Skocz do zawartości
Karpacki

Jak tam na spadzi ?

Rekomendowane odpowiedzi

Przez ostatnie trzy lata można powiedzieć , spadź nie występowała, przynajmniej u nas w Beskidach. W tym roku pojawiła się dość wcześnie , co wróży że potrwa dłużej , gdyż taka jest zasada  jej  trwania. Można by długo pisać dlaczego tak się dzieje , ale nie jest to możliwe na forum. Wypadało by zrealizować nowe opracowanie na ten temat , gdyż to co znamy z dotychczasowej literatury w temacie spadzi, nie zawsze się sprawdza, a więc znaczy to , że autorzy tych opracowań, wyciągali nie takie wnioski jakie powinni z czynionych obserwacji, a moje po ponad 35 latach gospodarki na terenach spadziowych , można by uznać za trafne.  Tak czy inaczej , mamy w tym roku spadź , i niektórzy pszczelarze z Polanki , po właściwych uzgodnieniach , już korzystają z jej dobrodziejstwa.  W tym sezonie znów można poczynić pewne obserwacje , które wzbogacają naszą wiedzę na temat tego pożytku. Mianowicie, wiosenne spiętrzenie kwitnienia tych roślin, które były pożytkiem wiosennym, i dawały pewne ilości pyłku jako postawę rozwoju rodzin przed pożytkiem spadziowym, dały co prawda duże ilości pyłku, jednak po pojawieniu się spadzi, zostały te zapasy pyłku zalane i zasklepione w ramkach gniazdowych , co spowodowało , że w niektórych rodzinach , pszczoły straciły do nich dostęp , i za skutkowało to dużym ograniczeniem ilości czerwiu, właśnie z braku dostępu do potrzebnej ilości pierzgi, potrzebnej do wychowu tego czerwiu.  Zjawisko to ma miejsce w rodzinach , gdzie pszczelarz wiruje tylko miód z nadstawek , nie robiąc tego w gniazdach, gdzie w czasie dużych przybytków wagowych , pszczoły także tu zalały i zasklepiły zapasy pierzgi, potrzebne na bieżący wychów ilości czerwiu , tak aby rodziny nie osłabły w tego efekcie.  Na zdjęciach pokazuję przykład rodziny , która z tego powodu zalała 20 ramek miodem , i powstała sytuacja , że nie posiadała w momencie kiedy został dokonany także przegląd gniazda ani jednej komórki czerwiu, i całe 20 ramek nadawało się do wirowania.  W trakcie tego wirowania okazało się , że  pewne ilości pierzgi znalazły się pod zasklepionym miodem, i pszczoły nie miały do niej dostępu.  Płynie z tego nauka, że przy silnym pożytku spadziowym , powinniśmy  wirując miód z nadstawek, odbierać także zapełnione nim ramki z gniazd, aby umożliwić matce składanie jaj, ale także czynić dostępnym tą ilość pierzgi, którą pszczoły posiadają w gnieździe.  Ja stosuję już regularne dodawanie pszczołom pyłku w czasie trwania pożytku spadziowego, co zapobiega szybkiemu słabnięciu rodzin, z powodu wychowu małej ilości czerwiu. Różnica w ilości uzyskanego miodu , w stosunku do pasiek , które takiego zabiegu nie robią , jest znaczna.  Pozdrawiam.

DSCF2065.JPG

DSCF2064.JPG

DSCF2066.JPG

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to widzicie już teraz koledzy, dlaczego nikt już tu nie chce pisać.  Jak już pisałem w wątku Kącik Majsterkowicza, nie mam w pasiece nic refundowanego. I bardzo to sobie chwalę.  Jak  widać kol. "meteor" , po kranie spustowym potrafi określić wiek miodarki.  Podpowiem mu więc , aby spróbował po wieku miodarki, określić też wiek pszczelarza. Interesujące jest, dlaczego taki zwrot: " bez komentarza". Być może ktoś będzie zawiedziony tym brakiem, zwłaszcza tak poważnego autorytetu. Pozdrawiam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj... W pasiece miodarka jest bardzo potrzebna ale tak z twojej, która mi się podoba bardzo jak i z mojej która jest nowa miód płynie tak samo... Ale odnośnie tego wirowania z gniazda. Co w sytuacji jaka mnie spotkała właśnie w Beskidach w tym roku. Zaraz po wirowaniu spadzi wystąpiło całkowite załamanie pogody i pszczoły prawie przez dwa tygodnie nie latały, a my im zabierzemy zapas z gniazda. Z jakiego regionu Beskidu jesteś? Pozdrawiam 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny kolego "Ambroży" . Ja zamieszkuję w gminie Krynica Zdrój.  Nie kojarzę w tym roku takiego okresu , aby pszczoły dwa tygodnie nie latały.  Było owszem pewne ochłodzenie, ale na palcach jednej ręki dało  by się wskazać w tym czasie dni, kiedy ubytki na wadze były rzędu 10 - 20 dkg.  Jeżeli więc w gnieździe znajdowało się około 15 kg miodu , to o jakim zagrożeniu kolega mówi? Co musiało by się stać , aby pszczoły po odwirowaniu tych ramek były czymś zagrożone ? Można ewentualnie dwóch skrajnych ramek nie wirować, ale we wracanych do gniazda odwirowanych ramkach zawsze jest pewna ilość miodu, a ważniejsze dla mnie było odkryć w ten sposób zapas pierzgi , jaka się w tych ramkach znajduje  tak,  aby matka mogła podjąć na powrót czerwienie na zadowalającym poziomie. I do tego też potrzebne jest miejsce , jakie w tym przypadku zajmował tam miód. Po to zresztą jest w pasiece ul na wadze, aby zorientować się co się dzieje, i czy należy interweniować w pasiece , gdyby brak pożytku się przedłużał. Wspomnę jeszcze o tym , jak bardzo poszukiwany jest obecnie miód spadziowy, tak że warto odebrać go możliwie najwięcej , a w razie potrzeby uzupełnić bieżące potrzeby jakimś słoikiem syropu. Nie było jednak takiej potrzeby i pszczoły w dalszym ciągu noszą. Większym zagrożeniem dla trwającej spadzi, mogą być takie zjawiska jak silne burze z gradem, ale jeśli występują one punktowo na niewielkim obszarze, poczynione przez nie szkody w pogłowiu mszycy, w ciągu kilku dni zanikają i pożytek nadal trwa. Mogę przywołać tu przypadek kiedy odwiedził mnie jeden ze znajomych leśników i stwierdził że u niego ze spadzią koniec , bo przeszło  takie gradobicie, że porobiło mu wgnioty na karoserii samochodu. Na drugi dzień pszczoły wisiały brodami i nie leciały już do lasu.  Ponieważ zasięg tego gradobicia był na niewielkim obszarze, w ciągu trzech dni, mszyca migrując znów zasiedliła drzewa na tym terenie , i wspomniany kolega , pojawił się po zakup kolejnej partii ramek , gdyż pszczoły na powrót zaczęły budowę węzy i zalewanie tych ramek miodem spadziowym.  Jeśli chodzi o ten sezon , pożytek spadziowy skończy się , kiedy namnażające się owady żywiące się mszycą, fizyczne ją zjedzą. Jak na razie owadów tych nie ma wiele.  Mam tu na myśli osy , biedronki, oraz popularne skorki. Na moim terenie jak na razie są one w śladowych ilościach.  Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 19.07.2022 o 12:42, Karpacki napisał:

 Można ewentualnie dwóch skrajnych ramek nie wirować, .....Pamiętam sezon 1993 - 1,5 miesiaca bez deszczu, ok.15 sierpnia pierwszy deszcz i ..po spadzi. Ale od początku lipca to trzy miodobrania spadzi były. Rekordowy ul - wp 14 ramek i nadstawka 10 wlk pogrubiane fuul miodu - ok 40 l. Tylko jeden plaster z czerwiem wielkości dłoni. I trzeciego miodobrania z niego już nie było -  brakło pszczół. Nauka na przyszłość - zawsze w takiej sytuacji (długotrwała spadź) odbierz z gniazda 3-4 plastry i koniecznie przynajmniej jeden plaster skrajny - tam jest fuul pieżgi (jeżeli nie dajesz pyłku) a po odwirowaniu wstaw w środek gniazda. Po za tym Drogi Panie Karpacki pełna zgoda - tak trzymać. Serdecznie pozdrawiam. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów miałem kilka pytań , które zainteresowani nie zadają na forum tylko e-mailowo lub telefoniczni. Zainteresowała ich moja wzmianka na temat znaczenia pyłku na stan rodzin  wykorzystujących pożytek spadziowy, a przede wszystkim stan tych rodzin po zakończeniu tego pożytku, kiedy pozostaje bardzo mało czasu na przygotowanie pszczół do zazimowania. Jeśli nie zadba się o to wcześniej , pozostaje tylko łączenie rodzin co i tak nie poprawia ich stanu biologicznego, a co najwyżej poprawia stan liczebny.  Na jednym zdjęciu pokazuję w jakiej formie podawany jest obecnie pyłek pracującym na spadzi pszczołom,  jeżeli po dwóch dniach podana porcja pyłku jest pobrana , a pod podkarmiaczką jest widoczna zabudowa świeżych plasterków, oznacza to ,że pożytek jeszcze trwa , a pszczoły cieszą się z otrzymanego pyłku.  Gdybyśmy podawali tak pyłek , w czasie kiedy pszczoły miały by go pod dostatkiem,  to wysychając w korytku , stwardniał by on tak, że po kilku dniach nie był by już możliwy do pobrania. Pozdrawiam.

DSCF2071.JPG

DSCF2072 (2).JPG

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chętnie koledze odpowiem , kiedy wykasuje on z każdego pisanego przez siebie posta, link, będący krypto reklamą która jak sądzę jest głównym celem obecności kolegi na tym forum.  Podejrzewam że z pszczołami nie ma kolega nic wspólnego, a wykorzystuje tylko nasze forum do swojej reklamy, nie mającej nic wspólnego z tematem naszego forum.  Jest na tym forum miejsce "giełda  i ogłoszenia" tam można coś takiego umieszczać.  Pozdrawiam, ale proszę nie udawać cwaniaka w naszym środowisku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 1.08.2022 o 19:54, Karpacki napisał:

Znów miałem kilka pytań , które zainteresowani nie zadają na forum tylko e-mailowo lub telefoniczni. Zainteresowała ich moja wzmianka na temat znaczenia pyłku na stan rodzin  wykorzystujących pożytek spadziowy, a przede wszystkim stan tych rodzin po zakończeniu tego pożytku, kiedy pozostaje bardzo mało czasu na przygotowanie pszczół do zazimowania. Jeśli nie zadba się o to wcześniej , pozostaje tylko łączenie rodzin co i tak nie poprawia ich stanu biologicznego, a co najwyżej poprawia stan liczebny.  Na jednym zdjęciu pokazuję w jakiej formie podawany jest obecnie pyłek pracującym na spadzi pszczołom,  jeżeli po dwóch dniach podana porcja pyłku jest pobrana , a pod podkarmiaczką jest widoczna zabudowa świeżych plasterków, oznacza to ,że pożytek jeszcze trwa , a pszczoły cieszą się z otrzymanego pyłku.  Gdybyśmy podawali tak pyłek , w czasie kiedy pszczoły miały by go pod dostatkiem,  to wysychając w korytku , stwardniał by on tak, że po kilku dniach nie był by już możliwy do pobrania. Pozdrawiam.

DSCF2071.JPG

DSCF2072 (2).JPG

Nie wiedziałem , że tak poddany pyłek składowany jest przez pszczoły w ramkach i przerabiany na pierzgę. W mojej ocenie sposób bardzo dobry , ale niestety troszkę pyłek kosztuje. Aby obniżyć  koszty proponuję Koledze spróbować zrobić takie ciasto: do 6 litrów letniej wody wsypać 1 kg pyłku / może być nie zmielony/ i go rozpuścić . Następnie dodać 6 kg cukru i go też rozpuścić w tej wodzie z pyłkiem. Następnie dodać 6 kg mąki sojowej odtłuszczonej i wyrobić z tej mieszaniny ciasto. Mąka powinna być nie starsza jak 6 miesięcy i przy usuwaniu tłuszczu nie była stosowana chemia. Można 25 % mąki zastąpić taką samą ilością drożdży paszowych martwych. Ciasto te załadować do tych podkarmiaczek i włożyć przy ramce z czerwiem. Poddając takie ciasto w sierpniu podczas podkarmiania na zimę można ilość czerwiu powiększyć kilkaset procent. Jest to metoda azjatycka sprawdzona w mojej pasiece.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, lech napisał:

Nie wiedziałem , że tak poddany pyłek składowany jest przez pszczoły w ramkach i przerabiany na pierzgę. W mojej ocenie sposób bardzo dobry , ale niestety troszkę pyłek kosztuje. Aby obniżyć  koszty proponuję Koledze spróbować zrobić takie ciasto: do 6 litrów letniej wody wsypać 1 kg pyłku / może być nie zmielony/ i go rozpuścić . Następnie dodać 6 kg cukru i go też rozpuścić w tej wodzie z pyłkiem. Następnie dodać 6 kg mąki sojowej odtłuszczonej i wyrobić z tej mieszaniny ciasto. Mąka powinna być nie starsza jak 6 miesięcy i przy usuwaniu tłuszczu nie była stosowana chemia. Można 25 % mąki zastąpić taką samą ilością drożdży paszowych martwych. Ciasto te załadować do tych podkarmiaczek i włożyć przy ramce z czerwiem. Poddając takie ciasto w sierpniu podczas podkarmiania na zimę można ilość czerwiu powiększyć kilkaset procent. Jest to metoda azjatycka sprawdzona w mojej pasiece.

Może i jestem upierdliwy, ale z mojej wiedzy wyniesionej z wykładu wybitnego krajowego speca od pylków wynika, że pylek nie rozpuści się w wodzie i nie można go zmielić w domowych warunkach. Dzięki temu "ma sens" palinologia. Chyba, że pod pojęciami „rozpuścić” i „zmielić” rozumie kolega coś innego niż sugeruje dosłowna interpretacja fizyczna tych pojęć. Nie bardzo wyobrażam sobie również trwałą w sensie konserwacji pierzgę z podanych w poscie składników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, robinhuud napisał:

 Nie bardzo wyobrażam sobie również trwałą w sensie konserwacji pierzgę z podanych w poscie składników.

Oczywiście że nie można sobie tego wyobrazić, gdyż coś takiego jest niemożliwe. Ani pierzga nie powstanie , ani nie da się wykorzystać do karmienia larw pyłku podanego pszczołom w jakiejś mieszance , powodującej że pszczoła pobierająca tą mieszankę musi ją pobierać do wola. Trzeba w tym momencie przypomnieć , że pomiędzy wolem a żołądkiem pszczoły istnieje tzw. wentyl mięśniowy , uniemożliwiający powrót pobranego pyłku do otworu gębowego i przekazanie go np. potrzebującej larwie lub innej pszczole. Tym samym nie może pszczoła z tak podanego pyłku zrobić pierzgi, musi go sama strawić.  Aby podany pszczołom pyłek mógł być wykorzystany do karmienia larw i związanego z tym zwiększenia ilości czerwiu, musi być on podany w takiej formie, aby mogły go pszczoły przenieść z podkarmiaczki do plastra na nogach , lub trzymając jego grudki w żuwaczkach , co wyraźnie idzie zaobserwować przy odrobinie  chęci. Jest to konieczne , aby pyłek został złożony w komórkach plastra, zaopatrzony przez pszczoły w wydzielinę gruczołu gardzielowego , która spowoduje tzw. zakiszenie, ale też rozpuszczenie otoczki pyłkowej (skorupki), umożliwia to przyswajanie składników odżywczych zawartych w pyłku przez malutką larwę, z czym nie radzi sobie nawet organizm człowieka.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, lech napisał:

Nie wiedziałem , że tak poddany pyłek składowany jest przez pszczoły w ramkach i przerabiany na pierzgę. W mojej ocenie sposób bardzo dobry , ale niestety troszkę pyłek kosztuje. Aby obniżyć  koszty proponuję Koledze spróbować zrobić takie ciasto: do 6 litrów letniej wody wsypać 1 kg pyłku / może być nie zmielony/ i go rozpuścić . Następnie dodać 6 kg cukru i go też rozpuścić w tej wodzie z pyłkiem. Następnie dodać 6 kg mąki sojowej odtłuszczonej i wyrobić z tej mieszaniny ciasto. Mąka powinna być nie starsza jak 6 miesięcy i przy usuwaniu tłuszczu nie była stosowana chemia. Można 25 % mąki zastąpić taką samą ilością drożdży paszowych martwych. Ciasto te załadować do tych podkarmiaczek i włożyć przy ramce z czerwiem. Poddając takie ciasto w sierpniu podczas podkarmiania na zimę można ilość czerwiu powiększyć kilkaset procent. Jest to metoda azjatycka sprawdzona w mojej pasiece.

Szanowny kolego. Post kolegi nawet trudno skomentować. Pisze kolega że nie wiedział o tej formie podawania pyłku. A skąd dowiedział się tego "przepisu" , który był łaskaw opublikować jako rzekomo lepszy sposób na uzupełnianie braków pyłkowych w pasiece?  Absolutnie nie potrafię zrozumieć na czym polega tutaj "obniżenie kosztów" ?  Czyżby na podawaniu pszczołom namiastki a nie naturalnego pyłku ?  Cena pyłku jest ogólnie znana , ale używam pyłku odebranego wcześniej w pasiece stojącej na terenie gdzie poławianie go jest możliwe, bez uszczuplania tej ilości, którą pszczoły potrzebują. A podaję go w pasiece stojącej w górach, gdzie późna i często kapryśna wiosna powoduje jego brak w pewnych okresach , co wstrzymuje często wiosenny rozwój pszczół. Podaję go też w okresie występowania spadzi, gdyż jego brak w tym czasie w rodzinach powoduje szybkie spracowanie się zbieraczek co sprawia wrażenie że pożytek spadziowy się kończy. Dodanie pewnej ilości pyłku sprawia że matki nie zaprzestają czerwienia i rodziny są w stanie dłużej wykorzystywać ten pożytek.  Sprawdziło się to w mojej pasiece już wiele razy , a porównania są możliwe wobec dużej ilości pasiek w okolicy, gdzie pszczelarze dodawania pyłku w tym czasie nie stosują.  Stosowałem też nie raz , takie podawanie pyłku, aby wykorzystać brak innego pożytku i aby pszczoły z posiadanego przeze mnie zapasu pyłku , zrobiły pierzgę , której cena , zresztą słusznie , jest dużo wyższa jak pyłku.

  A przepis podany przez kolegę na pewno, u mnie zastosowania nie znajdzie, gdyż po prostu w niego nie wierzę. Z mojego doświadczenia, niewiarygodne jest to co kolega na ten temat pisze .  Już w latach 60-tych ubiegłego stulecia, niektórzy zalecali mąkę sojową i drożdże jak namiastki pyłku. Nie przyjęło się to . Jedynym zadowoleniem pszczelarza z podawania tej mąki było obserwowanie , jak uwijały się pszczoły w miejscu w którym podawał im pszczelarz tą mąkę i jakie ładne z niej robiły obnóża. Bo podawali ją oni na tackach , umieszczonych na zewnątrz uli , do czego potrzebna była piękna i bezwietrzna pogoda.   Kiedy przy moim warsztacie stolarskim  miałem dość dużo szlifowania , też obserwowałem jak pszczoły siadały na tym pyle, formowały obnóża i nosiły je do ula.  Czy tylko dlatego , miałbym to polecać ??  Bardzo mętnie podaje kolega , jakie rezultaty  rzekomo uzyskuje z podawania tego ciasta. Skoro w sierpniu uzyskuje kolega podobno "kilkaset procent" przyrostu ilości czerwiu, to proszę to przedstawić liczbowo . Ile nadstawek na czerw , musi kolega dołożyć , aby pszczoły mogły ten czerw pomieścić ?? Kto jest w stanie ten czerw wykarmić?  I określenie , "metoda azjatycka" ?  Azja , to prawie pół świata powierzchni ziemi. To wiele, wiele krajów , w różnych rejonach klimatycznych i różnych pożytkach nie mówiąc już o odmianach pszczół itd. itp.  Które więc z tych składowych , pozwalają na użycie określenia "metoda azjatycka" i kto jest jej autorem ?   Napisał pan we wpisie w innym wątku, że interesują pana metody przyspieszania rozwoju pszczół. Skoro posiada pan taki "niezawodny " sposób jak ten podany wyżej , to do czego kolega jeszcze dąży ?  Chyba do sposobu powodującego przyrost ilości czerwiu nie o kilkaset , ale o kilka tysięcy %.   Jeden z naszych wspólnych kolegów , biorących udział w tej dyskusji , napisał by że jest kolega wiśnia, chowając przed światem takie osiągnięcia.  Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, robinhuud napisał:

Może i jestem upierdliwy, ale z mojej wiedzy wyniesionej z wykładu wybitnego krajowego speca od pylków wynika, że pylek nie rozpuści się w wodzie i nie można go zmielić w domowych warunkach. Dzięki temu "ma sens" palinologia. Chyba, że pod pojęciami „rozpuścić” i „zmielić” rozumie kolega coś innego niż sugeruje dosłowna interpretacja fizyczna tych pojęć. Nie bardzo wyobrażam sobie również trwałą w sensie konserwacji pierzgę z podanych w poscie składników.

Ma kolega rację , że pyłku nie można rozpuścić. Wyraziłem się nieprecyzyjnie , a bardziej właściwym określeniem powinno być , że rozwodniłem pyłek w celu uzyskania zawiesiny. Wystarczy 5 minut mieszania i w tej zawiesinie jest bardzo mało pyłków wyczuwalnych pomiędzy palcami. Pisząc o uzyskaniu pierzgi odnosiłem się do sposobu poddawania pyłku przez kolegę Karpackiego. Sam przed laty również poddawałem lekko nawilżony pyłek na wiosnę do rodzin. Nie poddawałem tego pyłku w sposób jaki poddaje kolega Karpacki w korytkach , tylko zwilżony do stanu jak pszczoły przynoszą do ula , szpachtlą odpowiednio wciskałem pyłek bezpośrednio w komórki ramek . Takie ramki ustawiałem bezpośrednio przy czerwiu . Efekt był taki ,że pszczoły potrzebowały około 7 dni na przygotowanie go do spożycia. Po 14 dniach od poddania był w całości spożyty . Był też znaczny przyrost czerwiu w ulach. Próbowałem też poddawać taki pyłek na wiosnę w korytkach ustawionych w wysokich dennicach . Zainteresowanie tak poddanym pyłkiem było zerowe. Przy poddawaniu w tej metodzie pyłku na wiosnę minusem tej metody była grzybica występująca w kilku procentach rodzin. Nie mogłem dojść co było przyczyną tej grzybicy. Zapewne zarodniki grzybicy wprowadziłem razem z pyłkiem , ale też znajdują się w każdym ulu tylko nie doszłem co je uaktywniło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Karpacki napisał:

Szanowny kolego. Post kolegi nawet trudno skomentować. Pisze kolega że nie wiedział o tej formie podawania pyłku. A skąd dowiedział się tego "przepisu" , który był łaskaw opublikować jako rzekomo lepszy sposób na uzupełnianie braków pyłkowych w pasiece?  Absolutnie nie potrafię zrozumieć na czym polega tutaj "obniżenie kosztów" ?  Czyżby na podawaniu pszczołom namiastki a nie naturalnego pyłku ?  Cena pyłku jest ogólnie znana , ale używam pyłku odebranego wcześniej w pasiece stojącej na terenie gdzie poławianie go jest możliwe, bez uszczuplania tej ilości, którą pszczoły potrzebują. A podaję go w pasiece stojącej w górach, gdzie późna i często kapryśna wiosna powoduje jego brak w pewnych okresach , co wstrzymuje często wiosenny rozwój pszczół. Podaję go też w okresie występowania spadzi, gdyż jego brak w tym czasie w rodzinach powoduje szybkie spracowanie się zbieraczek co sprawia wrażenie że pożytek spadziowy się kończy. Dodanie pewnej ilości pyłku sprawia że matki nie zaprzestają czerwienia i rodziny są w stanie dłużej wykorzystywać ten pożytek.  Sprawdziło się to w mojej pasiece już wiele razy , a porównania są możliwe wobec dużej ilości pasiek w okolicy, gdzie pszczelarze dodawania pyłku w tym czasie nie stosują.  Stosowałem też nie raz , takie podawanie pyłku, aby wykorzystać brak innego pożytku i aby pszczoły z posiadanego przeze mnie zapasu pyłku , zrobiły pierzgę , której cena , zresztą słusznie , jest dużo wyższa jak pyłku.

  A przepis podany przez kolegę na pewno, u mnie zastosowania nie znajdzie, gdyż po prostu w niego nie wierzę. Z mojego doświadczenia, niewiarygodne jest to co kolega na ten temat pisze .  Już w latach 60-tych ubiegłego stulecia, niektórzy zalecali mąkę sojową i drożdże jak namiastki pyłku. Nie przyjęło się to . Jedynym zadowoleniem pszczelarza z podawania tej mąki było obserwowanie , jak uwijały się pszczoły w miejscu w którym podawał im pszczelarz tą mąkę i jakie ładne z niej robiły obnóża. Bo podawali ją oni na tackach , umieszczonych na zewnątrz uli , do czego potrzebna była piękna i bezwietrzna pogoda.   Kiedy przy moim warsztacie stolarskim  miałem dość dużo szlifowania , też obserwowałem jak pszczoły siadały na tym pyle, formowały obnóża i nosiły je do ula.  Czy tylko dlatego , miałbym to polecać ??  Bardzo mętnie podaje kolega , jakie rezultaty  rzekomo uzyskuje z podawania tego ciasta. Skoro w sierpniu uzyskuje kolega podobno "kilkaset procent" przyrostu ilości czerwiu, to proszę to przedstawić liczbowo . Ile nadstawek na czerw , musi kolega dołożyć , aby pszczoły mogły ten czerw pomieścić ?? Kto jest w stanie ten czerw wykarmić?  I określenie , "metoda azjatycka" ?  Azja , to prawie pół świata powierzchni ziemi. To wiele, wiele krajów , w różnych rejonach klimatycznych i różnych pożytkach nie mówiąc już o odmianach pszczół itd. itp.  Które więc z tych składowych , pozwalają na użycie określenia "metoda azjatycka" i kto jest jej autorem ?   Napisał pan we wpisie w innym wątku, że interesują pana metody przyspieszania rozwoju pszczół. Skoro posiada pan taki "niezawodny " sposób jak ten podany wyżej , to do czego kolega jeszcze dąży ?  Chyba do sposobu powodującego przyrost ilości czerwiu nie o kilkaset , ale o kilka tysięcy %.   Jeden z naszych wspólnych kolegów , biorących udział w tej dyskusji , napisał by że jest kolega wiśnia, chowając przed światem takie osiągnięcia.  Pozdrawiam.

Postaram się odnieść do kolegi wypowiedzi:

-o nowym przepisie dowiedziałem się śledząc internet

-Obniżenie kosztów wynika z różnicy ceny pyłku kwiatowego która wynosi 60 zł za kilogram , a ceną mąki sojowej lub drożdży poniżej 10 zł za kilogram.

- nie neguję pozytywnego wpływu poddawania pyłku na zwiększenie czerwienia co jest dla mnie oczywiste , a tylko koszt tego zabiegu

- zdecydowanie lepiej pszczoły na wiosnę oblatuję poddaną w kuwetach na pasiece mąkę kukurydzianą jak sojową.

- efekty poddawania namiastek pyłku określają różne badania

https://www2.gov.bc.ca/assets/gov/farming-natural-resources-and-industry/agriculture-and-seafood/animal-and-crops/animal-production/bee-assets/api_fs411.pdf

badania w tym temacie na zlecenie pszczelarzy amerykańskich prowadził również Randy Oliver

https://scientificbeekeeping.com/pollen-supplement-formula/ - warto zapoznać się z jego innymi artykułami

- metodę tą nazwałem azjatycką bo na filmiku z tego kontynentu znalazłem informacją na temat tego przepisu. Państwo Khmerów to była Kambodża , czyli Azja południowo wschodnia.

- w ubiegłym roku 20 sierpnia poddałem w 10 przypadkowych  rodzinach w dużej pasiece poddałem po 1 kilogramie takiego ciasta . Po trzech tygodniach sprawdziłem ilość czerwiu w ulach . W rodzinach , gdzie poddałem te ciasto czerw otwarty oraz kryty bez jajek był średnio na 6 ramkach od 40 % do 60 %. W rodzinach gdzie nie poddałem tego ciasta czerw otwarty i kryty bez jajek był średnio na dwóch ramkach po 30 %.  

Nie będę pisał o efektach zamiany w ciastach dla pszczół  pyłku kwiatowego na mleko w proszku bo kolega pewnie nigdy nie uwierzy , że takie rzeczy są możliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, lech napisał:

Ma kolega rację , że pyłku nie można rozpuścić. Wyraziłem się nieprecyzyjnie , a bardziej właściwym określeniem powinno być , że rozwodniłem pyłek w celu uzyskania zawiesiny.

Myślę, że też lepiej byłoby: "rozkleiłem w wodzie wysuszone obnóża do pojedynczych ziaren pyłków". Ciekawe, czy to ma sens przy obnóżach nie suszonych, a mrożonych. Otoczki ziarna pyłku nie można podobno rozbić nawet ultradźwiękami, stosowane są jakieś specjalne techniki mikrofragmentacji. Podobno tą skorupkę załatwia chemicznie ukiszenie w pierzdze do postaci czyniącej strawnym jej wnętrze,  skorupki wytrzymującej w osadach glebowych, torfowych itp tysiące lat. Ale nauka nie stoi w miejscu. Do niedawna plastik był uważany za niestrawny, dzisiaj okazuje się, że barciaki potrafią przerobić go na nawóz. Generalnie naukowcy negują jakąkolwiek wartość odżywczą pyłku kwiatowego, w tym szczególnie suszonych obnóży, czesto reklamowanych przez pszczelarzy jako panaceum na różne wymyślone choroby. Zupełnie odmiennie ma się sprawa z pierzgą, ale tylko tą naturalną, a nie ubijaną przez bajerantów plastikowym tłuczkiem w plastikowych ramkach zalewanych potem miodem. Czy z odbieranymi z innych uli obnóżami nie można sobie czegoś przywlec?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, robinhuud napisał:

Myślę, że też lepiej byłoby: "rozkleiłem w wodzie wysuszone obnóża do pojedynczych ziaren pyłków". Ciekawe, czy to ma sens przy obnóżach nie suszonych, a mrożonych. Otoczki ziarna pyłku nie można podobno rozbić nawet ultradźwiękami, stosowane są jakieś specjalne techniki mikrofragmentacji. Podobno tą skorupkę załatwia chemicznie ukiszenie w pierzdze do postaci czyniącej strawnym jej wnętrze,  skorupki wytrzymującej w osadach glebowych, torfowych itp tysiące lat. Ale nauka nie stoi w miejscu. Do niedawna plastik był uważany za niestrawny, dzisiaj okazuje się, że barciaki potrafią przerobić go na nawóz. Generalnie naukowcy negują jakąkolwiek wartość odżywczą pyłku kwiatowego, w tym szczególnie suszonych obnóży, czesto reklamowanych przez pszczelarzy jako panaceum na różne wymyślone choroby. Zupełnie odmiennie ma się sprawa z pierzgą, ale tylko tą naturalną, a nie ubijaną przez bajerantów plastikowym tłuczkiem w plastikowych ramkach zalewanych potem miodem. Czy z odbieranymi z innych uli obnóżami nie można sobie czegoś przywlec?

Trzeba pamiętać , że karmiąc pyłkiem kwiatowym wszystkie rodziny ryzykujemy , że jak jedna z rodzin z których pobieraliśmy pyłek była chora na zgnilec złośliwy to mamy zgnilca w wszystkich karmionych rodzinach. Tylko proszę nie pisać , że kontrolujemy zdrowie rodzin bo w początkowym etapie zgnilca złośliwego możemy przegapić pierwsze objawy. Ciasta bez pyłku kwiatowego /np. z mlekiem w proszku/ nie niosą takiego ryzyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odchodzimy od tematu wątku, ale trzeba jakoś zakończyć dyskusję. Słucham uważnie weterynarzy, z których tylko nieliczni w Polsce są specjalistami w zakresie chorób owadów (zdaje się poniżej 70). Na dzień dzisiejszy ja ich rozumiem w ten sposób, że zarodniki zgnilca aktualnie mamy w każdym polskim  ulu, ale choroba wybucha w nielicznych. W tych, gdzie z jakiegoś innego powodu nastąpiło osłabienie odporności rodziny. Czy nie może to osłabienie nastąpić w wyniku monotonnego i długotrwałego  karmienia jej substytutami pyłku? Szczególnie karmienia tak czerwiu, bo zgnilec to choroba czerwiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, lech napisał:

Postaram się odnieść do kolegi wypowiedzi:

Nie będę pisał o efektach zamiany w ciastach dla pszczół  pyłku kwiatowego na mleko w proszku bo kolega pewnie nigdy nie uwierzy , że takie rzeczy są możliwe.

Tak na prawdę to kolega do mojej wypowiedzi się nie odniósł. Podał co prawda źródła skąd czerpie wiedzę na omawiany temat, ale to w żadnym wypadku nie odnosi się do mojej wypowiedzi. Dlatego że ja prowadzę swoją gospodarkę pasieczną tutaj i w określonych warunkach jakie u nas występują. Przedstawiony filmik niczego nam nie mówi. Nie mówi nam jakie warunki były w tej części sezonu pszczelarskiego u tego "specjalisty" sporządzającego te ciasto? Co on chciał uzyskać poprzez ten zabieg? Czego on spodziewał się w najbliższym czasie , że podejmował takie działania? Nie wiemy , czy konieczność podania tego ciasta wynikła z powstania sytuacji nieprzewidzianej , czy jest stałym elementem gospodarki pasiecznej w tym kraju, w tym terenie i przy tym konkretnym układzie pożytku?  Takich pytań może być wiele, a nie wszystkie one muszą mieć zastosowanie do warunków w jakich my tu u nas posiadamy. zafascynowanie się tym przykładem , wskazywało by że głównym elementem mającym znaczenie , jest ekonomia. Być może dla tego człowieka , który wykonał ten filmik tak jest, ale tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że nawet przyrządzanie tego ciasta  w pokazanych warunkach pozostawia wiele do życzenia. Zresztą z pozostałej części kolegi wypowiedzi też dużo kolega "spuścił z tonu" . Gdzieś zniknęło te "kilkaset %" przyrostu czerwiu. Opisywanie, że lepiej wolą pszczoły mąkę kukurydzianą jak sojową też nie wiem czemu ma służyć , bo przecież każdy wnikliwy obserwator wie , że najgorszym sposobem podawania takich namiastek, jest podawanie ich na zewnątrz uli, spowoduje to, że najwięcej tego zabiorą pszczoły silne i w dobrej kondycji, a nie dopchają się do tego słabsze , takie którym właśnie należy pomóc i wtedy te silne zapchają ramki podaną namiastką, a te którym chcieliśmy pomóc jeszcze osłabną w czasie "walki o dostęp " podanej namiastki. Zróżnicowanie siły powoduje , że być może niektórym nic nie trzeba dawać i sobie poradzą, a innym dobrze zorganizowana pomoc, może być korzystna.  Ewentualne zagrożenie "złapania" choroby przez podany pyłek , kolega zauważył. A jakoś nie widzi tego problemu kiedy  kłębią się pszczoły  na tacy z podaną mąką kukurydzianą ??  A przecież w tej konkurencji , będą uczestniczyły także pszczoły z okolicznych pasiek.  Niewykluczone, że kolega "robinhuud" ma rację zauważając że zastępowanie naturalnego pokarmu namiastkami, może mieć wpływ na spadek odporności u pszczół, zwłaszcza że najczęściej zależy nam na zwiększeniu ilości czerwiu, a rzadziej na zapewnieniu dobrego odżywienia pszczoły przewidzianej np. do przetrwania zimy.   Pisze kolega "efekty podawania namiastek pyłku określają różne badania" . Właśnie "różne " badania są często absolutnie niemiarodajne,  lub nie obejmują skutków prowadzonych zabiegów w dłuższej perspektywie czasowej.  Można by mieć wiele zastrzeżeń co do rzetelności wyników tych badań , kiedy pozna się warunki i jednostkę którą reprezentuje prowadzący te badania. Często instytuty mają bardzo ograniczone zaplecze badawcze i dochodzi do sytuacji gdzie na niewielkiej grupie rodzin pszczelich "doktoryzuje się " równocześnie kilku doktorantów, często o bardzo odmiennej od siebie tematyce badań.   Wiem , że bywają sytuacje kiedy prowadzący jakiś temat , ze swoją grupą studentów, musi czekać w kolejce z dostępem do rodzin na których prowadzi swoje doświadczenie . Musi czekać , aż inna grupa odejdzie od uli , gdzie prowadzi całkiem inny temat i ma założone doświadczenie. Jaka wiarygodność wyników takich doświadczeń?  Rodziny "rozgrzebywane" czasem kilka razy dziennie i to przez dłuższy czas, gdyż każdy student, chce zobaczyć to, na co zwraca mu uwagę prowadzący wykład . Wobec powyższego , najbardziej miarodajnym wynikiem stosowanych w pasiece zabiegów jest taki który uzyskuje pszczelarz we własnej pasiece, w konkretnym miejscu, i związanymi z tym warunkami klimatyczno - środowiskowymi i przy znanym stanie rodzin pszczelich wobec których oczekujemy na korzystną zmianę jej stanu i uzyskiwanych z niej wyników produkcyjnych.  Ponieważ warunki te są często zmienne, pszczelarz musi na nie reagować , i jego doświadczenie podpowie mu , co i kiedy zastosować , aby efekty były optymalne. Trzeba cały czas mieć na uwadze dobrostan pszczół i najbardziej naturalne produkty od nich uzyskiwane.   Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...