Skocz do zawartości
robinhuud

Przyszłość polskiego pszczelarstwa

173 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Jednym z kandydatów na prezydenta jest prezes ZPZL W. Kudła tak jak mi jeden z pszczelarzy powiedział w wąskim gronie pana kandydata zapytano Jeśli zostaniesz wybrany prezydentem to jak zamierzasz rozliczyć to co się działo za prezydentury T. Sabata?Odpowiedz: Nie  interesuje mnie to co się działo w poprzednich kadencjach oddzielam to grubą kreską! Jeśli zostanie wybrany prezydentem W. Kudła to będziemy mieli kolejnego Mazowieckiego którego nie interesowało co było w przeszłości on miał wizję przyszłości. Zapraszam na spęd do Leszna 20 lutego to może więcej dowiemy się o wizjach pszczelarstwa kandydata na prezydenta W. Kudły

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Było by to najprostszy scenariusz. Jednak przyszły przejmujący schedę po Sabacie będzie musiał posprzątać po poprzedniku a tego nie da się oddzielić grubą kreską. No chyba, że się zamknie obecne PZP i otworzy nowy związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałeś na myśli federację? Jak federacja to tylko na nowym statcie. Obecny statut to kmiot komunistyczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PZP jest federacją. Ustawy się nie zmieni bo wiele innych organizacji niepszczelarskich na niej działa i są zadowoleni. Statut trzeba napisać od nowa dostosowując go do obecnych realiów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

PZP jest federacją. Ustawy się nie zmieni bo wiele innych organizacji niepszczelarskich na niej działa i są zadowoleni.

Nie byłbym taki pewny i chyba zadowolona wierchuszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do zjazdu PZP pozostał miesiąc. Zakładając ten wątek liczyłem na poważną dyskusję, prezentację programów poszczególnych kandydatów do władzy, wizje polskiego pszczelarstwa za kilka, czy kilkanaście lat. Czas ucieka, a dyskusję wykrzywiają różne janosiki, pyrki, ostatni mohikanie, czy trutnie, czepiając się nogawek moich i karpackiego. Ponieważ według nich mam silne powiązania z nieboszczką SB, zadzwoniłem w tej sprawie do gen. Kiszczaka, który podpowiedział mi, że jeżeli chcę namierzyć apiinternautów - powinienem zwrócić się do ruskich. Oni są mocni w necie, bo wybuksowali nawet ostatnio Hillary Clinton. Zadzwoniłem więc do mego kolegi, marszała ZSRR Wiktora Kulikowa, od którego uzyskałem informację, że urwisy z siwymi jajami nadają między innymi spod numerów IP: 148.81.128.50 i  148.81.128.18.

Wykorzystując ogólnodostępny lokalizator numerów IP szybko ustaliłem, że gówniarskie posty rodzą się w Warszawie, przy ulicy Swiętokrzyskiej 20, w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ-PIB) [www.ierigz.waw.pl]. Zupełnie przypadkowo adres tożsamy z adresem biura PZP. Zresztą każdy to może sprawdzić wklepując w stosowne okienko któryś z podanych numerów IP. http://www.whois.com/whois/

92744625091294756482.jpg

Wykonałem więc tlf do Działu IT IERiGŻ i sprzedawcy internetu (na razie bez jego personaliów, bo te nic tu nie wnoszą) +48 22 505 4512. Dowiedziałem się, że firma sprzedaje net nie tylko do IERiGZ, ale kilka łącz dzierżawią od nich pszczelarze. Pszczelarze, to znaczy: biuro PZP, redakcja Pszczelarstwa i redakcja Pszczelarza Polskiego. Informatyk oficjalnie przyjął moją skargę z załączonymi zrzutami ekranów huligańskich wpisów na forum.

Nie zamierzam wciągać w tą głupotę ministra Ziobry, prokuratury i sądownictwa, bo nie jestem pieniaczem i zdaję sobie sprawę, ile energii zabiera w/w poważnym instytucjom sprawa Misiewicza i rozbitych BMW, oraz warszawska reprywatyzacja kamienic. Nie zamierzam im zawracać gitary janosikami i podobnymi cieniasami, ale nie jest to moje ostateczne zdanie i mogę wkurzony je zmienić. A jak widać na przykładzie trefnego miodu z Kamiannej - drogę znam.

Wzywam apihuliganów ze Swiętokrzyskiej 20 do zaprzestania wykorzystywania wiedzy służbowej o mnie i kimkolwiek, do publikacji w necie mych i kogokolwiek wrażliwych danych osobowych. Apeluję do p?rezydenta, aby zrobił porządek z komputerami na swym podwórku i zbędne komputery odciął od netu.

Informuję, że zgodnie z oświadczeniem informatyka wyrażonym w mailu do mnie (dla uwiarygodnienia powyżej fragment grafiki z "firmowego papieru" e-korespondencji Instytutu):

"Jeżeli jest Pan zainteresowany wyciągnięciem konsekwencji cywilno-prawnych w stosunku do publikującej firmy/użytkownika to, jako operator zabezpieczyliśmy niezbędne dane dla sprawy."

Byłoby mi przykro, gdyby "pszczelarze" na Swiętokrzyskiej zostali odcięci od netu krótko przed zjazdem. Liczę na opamiętanie i przystąpienie do rzeczowej dyskusji o przyszłości polskiego pszczelarstwa na argumenty. O ile takie macie.

Jednocześnie informuję, że nie zamierzam zniżyć się do proponowanego poziomu, by publikować w necie dane o wyznaniach religijnych osób z pocztu sztandarowego PZP, czy innych rodzinnych i prywatnych sprawach mych oponentów z władz mej kochanej organizacji PZP, której nie opuszczę do jej, lub swojego końca. A byłoby o czym pisać, byłobyâŚ

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagadka dla Was pszczelarze.

Wiem gdzie jest super pokazowa wręcz pasieka, w której niby pszczelarz,( ten co wszystkich innych pszczelarzy poucza ), produkuje niby miód.

Ten jego miód jest tak cudowny, że całość produkcji sprzedaje w zasadzie  na pniu chyba. Bo nawet dla siebie nie zostawia. Dla siebie kupuje u okolicznych pszczelarzy i w Kamiannej. Ma on nr weterynaryjny nie ma natomiast zarejestrowanej sprzedaży. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że oto ten super pszczelarz do leczenia swoich pszczół używa kumafosu. Stosował  lek, za który opluwa i donosi do prokuratury na naszego Prezydenta Sabata.

Może ten znakomity i prawy  pszczelarz powiązany jest z tymi dwoma o których pisze Janosik. Ci co to za wszelką cenę chcieli namieszać w ustawie. Robili wszystko żeby znalazł się tam zapis produkty z ula zamiast produkty pszczele. Plany pokrzyżował im w ostatniej chwili ten znienawidzony przez nich Prezydent Sabat.

Nie dopuścił do tego żeby można było z jednej strony ula postawić pojemnik z inwertem albo jakimś  chińskim dziadostwem - w środku ula wiaderko z syropem smakowym, np malinowym - z drugiej zaś strony byłby zawór albo rynna. Z tej rynny leciałby jakiś produkt z ula.

Ach ten zły Sabat. Znowu nie pozwolił na zalegalizowanie pracy oszustów i machlojek tym kombinatorom pseudopszczelarzom.

Dwaj spece od  ustaw to Krawczyk i Szymański. Ten superpszczelarz jest na sznurku jednego z nich.

 

Zgadnijcie kto jest tym super pszczelarzem

Dodam że super pasieka znajduje się w miejscowości BIERZWNICA.

 

Wydaje mi się że to pasieka Pana Tumy Bronka

Bo ta miejscowość jest koło Połczyna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jest tajemnicą, że na stanowisko prezydenta PZP jest szykowany kolega Waldemar Kudła z Legnicy. Ostatnio występuje on często nie wiedzieć dlaczego w poczcie sztandarowym PZP (z prawej).

 

24.jpg

 

żródło zdjęcia - witryna RZP Częstochowa

 Nie wiadomo, czy to kandydatura na poważnie, czy po to, by w ostatniej chwili się wycofać i zaapelować do delegatów o przekazanie wszystkich głosów na Tadeusza Sabata. Jak na razie kandydat nie wykazuje żadnej aktywności w zakresie ogłaszania swego programu wyborczego. Na witrynie pszczelarzy głogowskich (prezesem jest tam wiceprezydent Bazyli Chomiak) znalazłem pewną namiastkę takiego programu - wizji pszczelarstwa legnickiego na kolejne lata. Wizji lokalnej, a nie ogólnokrajowej. Co ciekawe, wydaje mi się, że Związek Pszczelarzy Ziemi Legnickiej nie ma na dziś swej witryny internetowej, więc wg standardów XXI w - nie istnieje.

http://pszczelarzeglogow.pl/hello-world/

Po przeanalizowaniu tego tekstu doszedłem do wniosku, ze pszczelarze głogowscy są zadowoleni ze swej sytuacji organizacyjnej i nie chcą żadnych zmian. Odpowiada im w zupełności aktualny statut. W pszczelarstwie jest wszystko OK. i tylko trzeba kontynuować dotychczasowy słuszny kierunek marszu wytyczony na Swiętokrzyskiej. Słyszałem, że kolega Kudła zapytany, jak chce przyjąć prezydenturę i rozliczyć poprzednie władze, wypowiedzial się, że go poprzedni okres nie interesuje, że jest zwolennikiem grubej kreski i liczy się tylko przyszłosć. Czyli szlacheckie "nihil novi" w nowoczesnym wydaniu. Głogowscy pszczelarze nie mają zastrzeżeń do dziwnej dzisiaj dysproporcji w PZP między władzą wykonawczą, a kontrolną i nie widzą potrzeby jakichkolwiek wyjaśnień ze strony komisji rewizyjnej PZP. Szczególnie w zakresie finansowego bilansu otwarcia nowego zarządu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Europie, w tym w Polsce, "krajobraz" jest coraz bardziej intensywnie wykorzystywany przez rolnictwo. Scalanie gruntów (likwidacja miedz i ekotonów), coraz większe areały monokultur uprawowych, coraz intensywniejsza chemizacja, to "produkcja" pustyń owadzich. Ponieważ owady są ważnym składnikiem łańcucha pokarmowego - to produkcja pustyń dla wielu gatunków ptaków, gadów, płazów itp. Państwo i UE z jednej strony nie żałują pieniążków na dopłaty do poczynań nieekologicznych rolników - chemików (dopłaty za "manie hektarów - JPO", a niemożność dopłat za "manie uli"), z drugiej strony, na ochronę ginących owadów. Z jednej strony próbuje się wprowadzić do lasu nieistniejącą pszczołę "augustowską" bez koncepcji osłony weterynaryjnej, z drugiej strony - intensywnie lobbuje neonikotynoidy w rolnictwie. W takim kontekscie pszczelarstwo uwidacznia się jako działalność beznadziejna, niszowa, bez przyszłości. Niczego tu nie zmienią pieniażki dopłatowe wpychane w tą działalność, bo są one w wyniku impotencji organizacyjnej pszczelarzy przechwytywane przez producentów sprzętu, leków wet i tp. Srodowisko pszczelarzy bez napływu młodzieży nie zainteresowanej ekonomicznie ramoleje i rozczłonkowane organizacyjnie, jest łatwo rogrywane przez pseudodziałaczy i polityków, jak również handlarzy importowanym miodem. Chyba najlepiej sytuacja owadów przedstawia się w lasach państwowych (i miastach), chociaż wiele z działań leśników wydaje się być działaniami pozorowanymi, mającymi na celu nie dobro owadów, a wyskubanie Brukselki. Leśnicy bardzo ciekawie na ten temat piszą, ujmując w odróżnieniu od pszczelarzy problem owadów kompleksowo. Ważne, że widzą, że las to coś więcej niż plantacja celulozy i umiejętnie wycofują się z wcześniejszych rabunkowych metod eksploatacji "lasu". Za to szacunek, bo nie można tak powiedzieć o rolnikach - chemikach, "właścicielach krajobrazu oj-czystego".

http://www.bestpractice-life.pl/g2/oryginal/2014_08/d8e64000e20bc2dae53f8dfd36e090d2.pdf

Może pora zjednoczyć wysiłki z leśnikami nie oglądając się na rolników. Podobno w kraju trwają prace nad projektem "dyrektywy owadziej". Może ktoś zna jakieś szczegóły?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słusznie prawisz robinie. Współpraca z lasem może stanowić jeden z kluczowych czynników rozwoju polskiego pszczelarstwa w warunkach które kształtują polskie rolnictwo.  Diagnoza jest. Kto TO ma wprowadzać???  Ten skłócony PZP?  W tym temacie należy wypracować ogólne założenia w skali kraju aby je wprowadzać regionalnie. Lasy do TEGO trzeba przekonywać bo dla nich to raczej sprawa marginalna, /w ich gospodarce/. Jeżeli, jak piszesz dostrzegają, to dobrze ale bez inicjatyw ze strony pszczelarzy ... to mogą być mierne efekty. Tu potrzebny koordynator/mediator, chyba ze strony ministerstwa środowiska, może ktoś inny(?)

  Bez mocnej, zjednoczonej w działaniu, reprezentacji środowisk pszczelarskich, będzie jak z tym zającem co go, wśród wielu przyjaciół ... psy zjadły.

  Chyba podobna sytuacja jest z możliwością współpracy z rolnikami czy sadownikami; trzeba wypracować ogólne założenia. Wprowadzać lokalnie, regionalnie... Niestety, pseudo działacze pszczelarscy widzą swój świecznik, interes a nie kompleksowe rozwiązywanie problemów.

  Trochę znam dwóch kandydatów na prezy dęta, niestety wpisują się w "stary'' scenariusz, no może w nieco zmodyfikowanym wydaniu; szef narodowo-pszczelarskiej organizacji która w kraju jest ponad wszystko.

  Wydaje mi się, że stawianie sprawy na zasadzie; z tymi się skumamy, tamtych olejemy, nie jest właściwym kierunkiem działania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może pora zjednoczyć wysiłki z leśnikami nie oglądając się na rolników. Podobno w kraju trwają prace nad projektem "dyrektywy owadziej". Może ktoś zna jakieś szczegóły?

 

Tak jest grupa osób pracujących w tym temacie. Zaczęli do "dyrektywy pszczelej" ale szybko się zorientowali że powinna to być "dyrektywa owadzia".

Z racji trwających kampanii wyborczych w organizacjach pszczelarskich umówili się żadnych informacji o zaawansowaniu prac.

Dla powodzenia potrzebna jest zgoda i współpraca. Obawa o wykorzystywanie tej inicjatywy dla doraźnej "młócki" wyborczej może mieć fatalne skutki.

 

Jak sądzę w drugiej połowie marca zechcą poinformować brać pszczelarską o zaawansowaniu prac. A nade wszystko po co miałaby powstać "dyrektywa owadzia" i poddać ją pod ogólną dyskusję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słusznie prawisz robinie. Współpraca z lasem może stanowić jeden z kluczowych czynników rozwoju polskiego pszczelarstwa w warunkach które kształtują polskie rolnictwo.  Diagnoza jest. Kto TO ma wprowadzać???  Ten skłócony PZP?  W tym temacie należy wypracować ogólne założenia w skali kraju aby je wprowadzać regionalnie. Lasy do TEGO trzeba przekonywać bo dla nich to raczej sprawa marginalna, /w ich gospodarce/. Jeżeli, jak piszesz dostrzegają, to dobrze ale bez inicjatyw ze strony pszczelarzy ... to mogą być mierne efekty. Tu potrzebny koordynator/mediator, chyba ze strony ministerstwa środowiska, może ktoś inny(?)

  Bez mocnej, zjednoczonej w działaniu, reprezentacji środowisk pszczelarskich, będzie jak z tym zającem co go, wśród wielu przyjaciół ... psy zjadły.

  Chyba podobna sytuacja jest z możliwością współpracy z rolnikami czy sadownikami; trzeba wypracować ogólne założenia. Wprowadzać lokalnie, regionalnie... Niestety, pseudo działacze pszczelarscy widzą swój świecznik, interes a nie kompleksowe rozwiązywanie problemów.

  Trochę znam dwóch kandydatów na prezy dęta, niestety wpisują się w "stary'' scenariusz, no może w nieco zmodyfikowanym wydaniu; szef narodowo-pszczelarskiej organizacji która w kraju jest ponad wszystko.

 

Lasy to też ludzie tam pracujący. Ilu leśników to pszczelarze. Bardzo bardzo dużo. Trzeba rozmawiać. Dla mnie to znaczy trzeba rozmawiać z Ministerstwem Środowiska. Kilka razy zaczynano ale z tego co wiem zabrakło determinacji i konsekwencji w rozmowach i to z naszej pszczelarskiej strony.

Lasy Państwowe to największy właściciel ziemski w kraju. Tak coś koło 1/3 powierzchni kraju.

W obecnej sytuacji i w perspektywie lat to Minister Środowiska powinien być nasz ""główny przyjaciel". Pozostanie dla mnie nieodgadnioną zagadką dlaczego tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się całkowicie z kolegą Bocianem w sprawie "dyrektywy owadziej" . Można wytrzymać jeszcze ten czas , zanim sytuacja "przedwyborczej młócki" minie, i spokojne podejść do tematu. Można w tym miejscu tylko wspomnieć, podobne rozwiązania, funkcjonują już w niektórych krajach Unii Europejskiej, i jej przepisy nie stanowią przeszkody w przyjęciu tego typu rozwiązań także w Polsce.

Dlaczego Minister Środowiska nie jest naszym "głównym przyjacielem" nie jest trudno odpowiedzieć. Proszę tylko popatrzeć na poniższe zdjęcia a odpowiedź sama się ujawni.

29022227930103714280.jpg

 

70423963948240055581.jpg

Dla tych którzy mogą nie wiedzieć, chcę przypomnieć że są to zdjęcia z Marszu w Obronie pszczół.  Widać z tego wyraźnie, kto był wtedy z nami, a kto był temu przeciwny.

Już po tym Marszu, miałem możliwość kilkakrotnie spotykać się z obecnym Ministrem Ochrony Środowiska, zawsze zapewniał o swojej niekłamanej sympatii dla pszczelarzy, ale niestety, ci którzy powinni tę współpracę nawiązać, mieli inne priorytety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się całkowicie z kolega Bocianem w sprawie "dyrektywy owadziej" . Można wytrzymać jeszcze ten czas , zanim sytuacja "przedwyborczej młócki" minie, i spokojne podejść do tematu.

 

Miło.

Lista "tematów" które trzeba będzie załatwić dla dobra pszczół i pszczelarzy jest długa. Niestety trzeba poczekać do końca "przedwyborczej młócki".

 

Obecny Zarząd PZP tak bardzo zajął się stworzeniem "gabinetu cieni" i walką z nim że chyba sam uwierzył w jego istnienie.

 

Ja tam zadałem sobie trud poczytania o Ojcu współczesnego pszczelarstwa. Słowa przez Niego głoszone utwierdzają mnie w przekonaniu że miałby za złe dysponentom statuetek z Jego wizerunkiem do "kupczenia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miejmy nadzieję, że goszcząca tu wcześniej rodzina "trutni" zajęła się już przygotowaniami do Zjazdu i nie będzie nam już tu przeszkadzać, możemy więc powrócić do rzeczowej dyskusji, na temat przyszłości Polskiego Pszczelarstwa. Moim zdaniem problemem, który być może czeka nas w najbliższym czasie, to możliwość zawleczenia w granice naszego kraju żuczka ulowego, który jest już w granicach Unii Europejskiej, i dotarł tu, chociaż już wcześniej było wiadomo, jakie niesie ze sobą zagrożenie, i że podobnie jak wcześniej warroza, czy nosema ceranae, też dotarła , pomimo że byliśmy ostrzegani jakie zagrożenie, ze sobą niosą.  Jakoś nauki z tych przypadków nie wyciągnięto, i nie widzę aktualnie żadnych decyzji, jakie powinny być podjęte, aby jeśli nie zapobiec całkowicie, to przynajmniej w maksymalny sposób opóźnić czas, w jakim przyjdzie nam zmierzyć się i z tym problemem.

Oficjalnie wiadomo , że żuczek ten jest już w niektórych rejonach Włoch, a mimo to trwa sprowadzanie matek i odkładów z tamtejszego rynku. Niektórzy już przyjmują zamówienia na matki pochodzące z materiału jaki sprowadzili z tego kraju, lub są w trakcie jego sprowadzania. Nie słyszałem o żadnych obostrzeniach wynikających z tego zagrożenia.

Nieoficjalnie dochodzą wieści,że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż istnieje możliwość że żuczek jest już w Hiszpanii.  Proszę więc nie dziwić się , jak w tym sezonie który minął, zostałem zmrożony wiadomością, która do mnie dotarła, że jeden z "pszczelarskich snobów" , bo inaczej tego nazwać nie można, zapragnął spróbować, czy jego pszczoły potrafią dla niego zebrać miód z drzew pomarańczy, i załadował na przyczepkę 12 uli z pszczołami, i przewiózł je do tego kraju na pożytek.

W głowie się nie mieści lekkomyślność i brak wyobraźni, w takim postępowaniu. Ponad trzydzieści lat temu, dotarła do nas warroza, i do dziś nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za jej zawleczenie do Europy, i w tym także do nas. Nikt nie jest w stanie policzyć strat, jakie poniosło pszczelarstwo i gospodarka kraju poprzez obecność tego pasożyta w naszych pasiekach. Jeszcze nie do końca potrafimy radzić sobie z tym , problemem, a mimo to pozbawieni wyobraźni biznesmeni, lekkomyślnie sprowadzają do Polski , podobno bardzo poszukiwane matki, z których odchowywane córki, mają dać im dobre zyski. Nie wiadomo jeszcze, czy kupujący te matki, też będą mieli dzięki temu podobne zyski, ale można przewidzieć , że wszyscy pszczelarze, podobnie jak przy warrozie, "obdarowani" zostaną "zyskami" które trudno sobie wyobrazić.

Jak myślę , właśnie  z tych importerów, znajdą się tacy, których "obrazi" ruszenie tego tematu, ale tak jak poprzednio przy warrozie, umilkną oni szybko i wtopią się w tłum narzekających, kiedy tą lub inną drogą , żuczek dostanie się do naszych pasiek.

Jak na razie, Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach opracował ulotkę informacyjną, dotyczącą tego zagrożenia, jednak nie wiem, czy to wystarczy, aby zapobiec przedostaniu się żuczka na teren kraju?

Uważam więc, że bez względu na to jaki będzie w najbliższych tygodniach i miesiącach układ w organizacjach związkowych, jakie działają w tym kraju, należy podjąć pilne prace nad prawnym uregulowaniem zabezpieczającym, przed lekkomyślnym zawleczeniem do nas tej zarazy. To jedno z ważnych zadań dla Instytucji Weterynaryjnych w naszym kraju, przy współudziale i pomocy zwłaszcza merytorycznej wszystkich działaczy pszczelarskich.

 Pod rozwagę.  Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Oficjalnie wiadomo , że żuczek ten jest już w niektórych rejonach Włoch, a mimo to trwa sprowadzanie matek i odkładów z tamtejszego rynku. Niektórzy już przyjmują zamówienia na matki pochodzące z materiału jaki sprowadzili z tego kraju, lub są w trakcie jego sprowadzania. Nie słyszałem o żadnych obostrzeniach wynikających z tego zagrożenia.

W głowie się nie mieści lekkomyślność i brak wyobraźni, w takim postępowaniu. 

Oficjalnie pszczoła włoska od 2-ch lat jest już koło Puław-hodowca niejaki Cegiełko.źródło: forum ligustica.Czy była kontrola nad importem,czy będzie jakakolwiek kontrola nad obrotem? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oficjalnie pszczoła włoska od 2-ch lat jest już koło Puław-hodowca niejaki Cegiełko.źródło: forum ligustica.Czy była kontrola nad importem,czy będzie jakakolwiek kontrola nad obrotem? 

Oby nie było jak zwykle, że "mądry Polak po szkodzie". Jak wskazuje analiza sposobów przybywania do nas najgorszych zagrożeń dla naszych pszczół, jakie dotarły do nas z zewnątrz, zawsze docierały one za sprawą sprowadzania matek. Raz sprowadzają je, żądni zysków hodowcy, czasem ludzie nauki, też najczęściej szukający tego samego, gdyż jak pokazuje historia, poza teorią dzieworództwa, co do której przyjmijmy, że odkrył ją ks. Dzierżon, już nikt więcej, nic istotnego nie odkrył. Natomiast , skutki tych działań, mają ogromny wymiar szkodliwy dla całego pszczelarstwa w naszym kraju. Poza tym, już po sprowadzeniu zarazy do kraju, nadal trwająca beztroska, powoduje szybkie rozprzestrzenianie się tego zagrożenia po jego terenie. W naszym kraju klasycznym przykładem takiej sytuacji jest problem nosema ceranae.  Nie ulega wątpliwości, że zaimportowano ją do nas z matkami, z terenu wschodniej Azji, to już w rozprzestrzenieniu jej po kraju, duży udział ma program, tzw."pomocowy", którego rozwiązania, ułatwiły handel matkami i odkładami po całym kraju, i dzięki temu z problemem nosema ceranae, mają pszczelarze w coraz większych terenach powierzchni naszego kraju.

A prawdziwym chichotem historii, jest fakt, że ludzie mający duży udział w sprowadzeniu tego schorzenia do naszych pasiek, obecnie też często stają po tej stronie sal wykładowych, skąd płyną stwierdzenia o niemożliwości leczenia pszczół , zaatakowanych tym schorzeniem.

Na ten niezbyt ciekawy pejzaż , może wkrótce nałożyć się problem żuczka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

Zgodnie z prawem unijnym ( polskim) można pszczoły sprowadzać z miejsc z których nie jest to zabronione. Matka + do 20 pszczół towarzyszących .To tyle ,hodowca i chodowca to 2 różne sprawy. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyżbyśmy mieli uważać ,że wpis kolegi załatwia problem ?? A dalsza dyskusja w tym temacie to będzie wbrew "prawu unijnemu (polskiemu) ??

Jakoś za łatwo to idzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprowadzanie matek do hodowli, to jedno.Sprowadzanie do reprodukcji, często bez przygotowania zawodowego,poza wszelką kontrolą to drugie.

Jedną z kwestii do rozwiązania przez nowy zarząd PZP i innych organizacji,powinna być kwestia uregulowania zasad reprodukcji matek(nie mylić z hodowlą).

Obowiązkowo matki reprodukcyjne powinny być weryfikowane  u producenta(u hodowców są sprawdzane corocznie-informacja z KCHZ).

Obowiązkowo reproducenci powinni posiadać corocznie aktualizowane zaświadczenie weterynaryjne(rejestrowani hodowcy posiadają- informacja z ARR)

Próbki do badań laboratoryjnych u reproducentów, powinien pobierać lekarz weterynarii, tak jak to robi u hodowców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oficjalnie pszczoła włoska od 2-ch lat jest już koło Puław-hodowca niejaki Cegiełko.źródło: forum ligustica.Czy była kontrola nad importem,czy będzie jakakolwiek kontrola nad obrotem? 

Minęło troszkę czasu od momentu jak zarejestrowałem się na tym forum jako członek "Polanki".

Dlatego zacznę od początku. Obecnie to:

Pasieka hodowlana genetycznego doskonalenia pszczół

rasy włoskiej ( Apis mellifera ligustica )

linii Regine

Beata i Andrzej Cegiełko

i

Realizujemy program hodowlany

Krajowego Centrum Hodowli Zwierząt

w Warszawie

 

Od 3 lat gromadzimy materiał hodowlany pszczół włoskich w celu dalszej hodowli. Jest to jedna z 4 ras uznanych w Polsce i dopuszczonych do hodowli.

Obecnie mamy namnożony materiał genetyczny w ilości ponad 100 matek pszczelich czystej rasy, z czego 57 jest zgłoszone do KCHZ dla których są otwarte księgi i po stwierdzeniu przezimowania będą wpisane jako matki czystej rasy Apis Mellifera Ligustica Regine. Regine to zatwierdzona nazwa naszej linii hodowlanej i zgłoszonej do KCHZ.

Jeżeli chodzi o import matek pszczelich, to wszystkie które do nas dotarły, były otwierane z przesyłki w Instytucie Ogrodnictwa Zakład Pszczelnictwa w Puławach.

Cały czas ściśle współpracujemy z tą placówką. Oprócz tego mamy osobę - przedstawiciela KCHZ, nadzorującego przebieg hodowli tych pszczół w naszej pasiece.

Po sprowadzeniu matek pszczelich z Włoch 3 lata temu , szybko okazało się że matki zakupione tam, pomimo załączanych certyfikatów czystości rasy, nie nadają się do dalszej hodowli. Nie spełniały wymogów wzorca rasy, okazały się krzyżówkami. Tylko 2 sztuki spełniły wymogi. To spowodowało że szukaliśmy materiału w innych państwach. Współpraca tamtych hodowli była na tyle serdeczna że najpierw przysyłali nam pszczoły robotnice do badania, a dopiero po potwierdzeniu czystości rasy, przysyłano matkę po której były te pszczoły. Chodziło o zmniejszenie kosztów i skrócenie czasu potrzebnego do namnożenia robotnic w celu dokonania badania. Większość matek sprowadzonych jest ze Skandynawii i informacja o tym jest zamieszczona na naszej stronie internetowej http://najlepszeseo.nazwa.pl ./cegielko/wloszki-a-m-ligustica/

Gdzie zapraszamy serdecznie.

Jeżeli chodzi o żuczka ulowego jesteśmy świadomi zagrożenia i muszę napisać w tym miejscu że od roku czasu nie sprowadziliśmy ani jednej matki pszczelej, ani pszczół z zagrożonych terenów. I kierowanie takich słów , pełnych obaw w naszym kierunku jest całkowicie nie na miejscu. Od tamtego roku zaczęliśmy sprzedawać matki włoskie na Europę w tym i do Włoch, gdzie po zbadaniu pogłowia pszczół robotnic okazało się że mamy bardzo dobry materiał hodowlany i w tym roku jest już zamówione ponad 750 matek pszczelich , właśnie do Włoch.

Martwiąc się o import pszczół z rejonów zagrożonych szkoda że nic się robi od wielu lat z importem prywatnym do pasiek pszczół "Włoszek" - żółtych, poprzez wielu innych pszczelarzy. Osobiście jestem za. Ale nie tylko tych żółtych pszczół. Różne afrykańskie pszczoły i z Azji są sprowadzane masowo i nikt nic w tym kierunku nie robi. A szkoda.

 

Oficjalnie pszczoła włoska od 2-ch lat jest już koło Puław-hodowca niejaki Cegiełko.źródło: forum ligustica.Czy była kontrola nad importem,czy będzie jakakolwiek kontrola nad obrotem? 

 W drugiej części mowa jest o kontroli nad obrotem. Myślę ze działanie zgodnie z zasadami hodowli zarejestrowanej w KCHZ, taka kontrola już jest. Chyba nie piszemy o ilości sztuk i miejsc gdzie te matki będą wysłane ?

Może zacząć kontrolować sprzedaż pasiek z nie rejestrowanych hodowli i jakości ich pszczół względem opisu przez hodowców. Nawet , nie wiem co w tym temacie pisać, jestem zaskoczony takim podejściem. Nasza oferta sprzedaży matek dotarła do ARR i dalsza sprzedaż będzie wyglądała tak jak innych ras uznanych w Polsce.

 

 

 

Jeżeli te wyjaśnienia są niewystarczające to dodam że do prac hodowlanych wprowadziliśmy jako pierwsza pasieka hodowlana sprawdzenie higieniczności (ujęte jest we wzorcu rasy i linii hodowlanej)  i zgłosiliśmy nasze pszczoły do programu Smart Bees. Dodatkowo zaczęliśmy rozmowy nad dostarczeniem naszych matek pszczelich do placówek naukowych w Polsce prowadzących różne badania pszczół różnych ras w celu używania jako a.m.ligustica nie mieszańców tej rasy, a  czystych genetycznie A.M.Ligustica Regine .

 

Proszę się nie bać tych legalnie hodowanych pszczół, o bardzo dobrych cechach dla pasiek towarowych, hodowlanych i pozyskujących mleczko pszczele.

Pozdrawiamy Beata i Andrzej Cegiełko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obowiązkowo matki reprodukcyjne powinny być weryfikowane  u producenta(u hodowców są sprawdzane corocznie-informacja z KCHZ).

Myślę że wstępna weryfikacja jest możliwa dzięki programowi "skrzydlak", można określić przynależność do rasy, a nawet linii hodowlanej.

Jeżeli nawet nie jest jeszcze dostępny dla wszystkich, to obcinając skrzydełka pszczół robotnic i wykonując ich skan, można dostać wynik badania pod tym linkiem: http://apiclass.mnhn.fr/

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. Przyznam szczerze, że nie było celem tego wątku, powodowanie takiego szerokiego wyjaśnienia, które mogło by być jednocześnie zakresem czynności dla rozwiniętej placówki naukowej, sprawozdaniem z kilkuletniej jej działalności, oraz jednoczesną reklamą i marketingiem prowadzonej działalności. 

Z tego punktu widzenia, materiał jest dobry i może zrobić wrażenie na tych , którzy swoje powodzenie w pasiece , widzą głównie w pochodzeniu sprowadzanych matek.

 Gdyby jednak było to opracowanie, jeszcze bardziej rozbudowane i szczegółowe, w niczym nie zmienia zasygnalizowanego problemu, co zresztą potwierdzają słowa zawarte także w treści tego co można czytać powyżej. 

"Martwiąc się o import pszczół z rejonów zagrożonych szkoda że nic się nie robi od wielu lat z importem prywatnym do pasiek pszczół "Włoszek" - żółtych, poprzez wielu innych pszczelarzy...................." 

Ten fragment wystąpienia pokazuje, że nawet państwo Cegiełko, dostrzegają problem i widzą to zagrożenie. Dla mnie tylko niejasny jest ten szczegół nazwany "importem prywatnym" .  Czy matki sprowadzane do pasieki państwa Cegiełko, nie są "importem prywatnym" ?  to w takim razie, jaka firma "nieprywatna" firmuje ich import?

 Ale mniejsza z tym. Problem jest i wyjaśnienia od jednego z importerów, wcale go nie rozwiązują.  Jak myślę, podobnych wyjaśnień, będzie składanych więcej do momentu, kiedy rzeczywiście żuczek się u nas pojawi, a wtedy będzie on już dotyczył  każdego z nas w równym stopniu. Tak samo tego, który do tej pory nie wie o istnieniu takiego zagrożenia, jak i tego który importowane przez siebie matki, rozpakowuje w Instytucie Pszczelarskim w Puławach.

Dlatego zamiast udzielać zbędnych tłumaczeń, lepiej wspólnie zastanowić się nad tym jakich rozwiązań prawnych i praktycznych trzeba użyć , aby przeciwdziałać zagrożeniu?

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam , jeżeli moja wypowiedź zabrzmiała jak reklama, ale nauczony reakcją ludzi na innych forach, wiem że tylko wyczerpująca wypowiedź, może rozwiać wątpliwości innych pszczelarzy. A nie sposób tego zrobić nie pisząc o pasiece i sposobie hodowli.

 

lepiej wspólnie zastanowić się nad tym jakich rozwiązań prawnych i praktycznych trzeba użyć , aby przeciwdziałać zagrożeniu?

To zagadnienie musi być poparte odpowiednimi ustawami i przepisami. W dodatku powinny być środki na przeciwdziałanie tym którzy nie podporządkują się nowym ustawom.

Myślę że skierowanie hodowli matek pszczelich do pasiek zgłoszonych w KCHZ i objętym programem hodowlanym załatwiło by cały problem, a jeżeli nawet nie od razu, to w krótkim czasie.

Nie ma większego problemu żeby hodowcy zgłaszali się do KCHZ w celu otworzenia hodowli krzyżowniczych. To najłatwiejsza opcja. Importerzy mogą rozpocząć prace nad genetycznym doskonaleniem pogłowia pszczół. To już bardziej skomplikowane zadanie, ale możliwe do zrealizowania. Sprzedaż z innych pasiek można łatwo wyłapać na podstawie ogłoszeń, tak jak to się dzieje we Włoszech. Co prawda nie dotyczy to tylko sprzedaży matek pszczelich , ale i produktów uzyskiwanych z pasiek z rejonu objętego kwarantanną z powodu żuczka ulowego.

Legalna sprzedaż jest ścigana i nakładane są kary w wysokości 4000 ⏠za nieudostępnienie do wglądu pasieki, nie zgłoszenie do elektronicznego rejestru pasiek i za sprzedaż . Pszczelarze z tych rejonów opuszczają Włochy, przenoszą się do krajów gdzie nie ma żuczka, jak i do innych rejonów Włoch.

Ale cała akcja jest w pełni poparta przez rząd, a reakcja na ogłoszenia jest natychmiastowa i każdy ma tylko 3 dni na dobrowolne wytłumaczenie się z procederu łamania prawa.

Można wszystko, tylko trzeba chcieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Karpacki, kolega Andrzej wskazał główny kraj pochodzenia matek. Nie sądzę żeby w Skandynawii był żuczek. A przywlec go można nie koniecznie z pszczołami. Tak jak do Francji przywleczono szerszenie z deskami. Odpowiedzialność i świadomość zagrożeń powinna powodować wzmożone środki ostrożności. Żeby w pewnym momencie nie okazało się, że w pogoni za wydajnością zostaniemy bez pszczół. Bądźmy przygotowani na najgorsze a wtedy nie damy się zaskoczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...