Skocz do zawartości
robinhuud

Czy ultradźwiękami można wygonić warrozę z ula nie szkodząc pszczołom?

28 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Szanowny Kolego. Nie widzę innej możliwości sprawdzenia tego jak zakupić kilka urządzeń i praktycznie sprawdzić ich działania w przynajmniej kilku ulach.

Istnieje obawa że jeśli ultradźwięki nie pozostają obojętne dla jednych organizmów , mogą także oddziaływać na inne, mam na myśli larwy pszczele.

Gdyby to działanie miało skutek , że pszczoła wychodziła by z komórki kilka dni wcześniej, efekt byłby dodatkowo korzystny.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie tak. Tutaj dla roztoczy kurzu zastosowano częstotliwość 40 kHz. No i chyba za duża moc tego generatorka jak dla pojedynczego ula. Myślę, że należałoby ustalić częstotliwośc szkodliwą dla varroa (wszystkie fazy rozwoju varroa) i po znalezieniu takowej (powiedzmy dla deutonimfy) sprawdzic, czy nie szkodzi ona jajeczku, pszczole, trutniowi i mamusi we wszystkich fazach rozwoju pszczoły. Potem dobrać optymalną moc generatora ultradźwiękow i popracować nad samym ulem jako pudłem rezonansowym. To dobry temat dla granta NCN (o ile ktoś już na świecie tego nie ćwiczył)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopisuję kilka spraw po przemyśleniu tematu.

 

http://http://inovmed.pl/pl/p/AllerDMC-Urzadzenie-przeciwroztoczowe/120

 

W opisie urządzenia budzi mą wątpliwość logiczną zdanie:

 

Urządzenie emituje ultradźwięki o częstotliwości 40 000 Hz. Tak dostosowano tę wartość, by urządzenie w możliwie największym stopniu likwidowało roztocza, zarazem nie szkodząc ludziom ani zwierzętom. Badania potwierdzają, że Aller DMC jest całkowicie nieszkodliwy dla domowników. Obejmuje swoim działaniem obszar około 63 m2.

 

Roztocza to było nie było zwierzęta. A więc jak nie wiadomo o co chodzi - to chodzi zapewne o kasę. O te 297 zeta od naiwnego alergika. Ale ultradźwiękami z drugiej strony można dziś skutecznie np. rozbić chłopu kamienie w instalacji hydraulicznej które to po zabiegu chłop może "urodzić" unikając operacji na woreczku z żółcią. Teoretycznie więc nie należy skreślać przykładowo możliwości pozbawienia dźwiękiem płodności samiczek varroa obsiadających pszczoły. Podobnie jak można pozbawić chłopa płodności działając na niego skupiona wiązką mikrofal radiowych o częstotliwości stosowanej w radarach.

Generalnie w polskim naukowym necie temat owady + ultra (infra) dźwięki i mikrofale jest cieniutki.

Gdyby istniał jakiś nierozłaczny sposób kastracji tymi fizycznymi metodami jednocześnie samic varroa i matki pszczelaj, to zawsze pozostaje metoda wyjęcia z ula matki na czas zabiegu totalnej kastracji samiczek zamieszkujących ul.

Gdyby na to załapał się jeszcze żuczek ulowy, barciaki itp - to byłaby gitara lepsza niż szwendanie się po obrzeżu UE i sprowadzanie kumafosu. Że nie przypomnę prezydenckiej kiełbachy wyborczej - obiecywanej boguchwalskiej dennicowej pułapki feromonowej na warrozę,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha!

Dwa i pół roku i linki zdechły. Temat jak najbardziej aktualny.

Temat urodził się z tego powodu, że mam pasiekę w stodole i raz wlazła na przedwiośniu kuna i zrobiła mi demolkę  Zasmakowała jak warroza w pierwszym wiosennym czerwiu. Zacząłem wtedy szukać straszaka w stylu https://antykuna.pl/?gclid=Cj0KCQjwuafdBRDmARIsAPpBmVVGfetMPsABYKaukkqwtfsRZ0yLQxJ23Cf9rrizzZiF-VeY7rw9NfUaAiBWEALw_wcB?gclid=Cj0KCQjwuafdBRDmARIsAPpBmVVGfetMPsABYKaukkqwtfsRZ0yLQxJ23Cf9rrizzZiF-VeY7rw9NfUaAiBWEALw_wcB

Na gorąco wstawiłem wtedy do pasieki radioodbiornik nastrojony na całodobowo nadającą pewną rozgłośnię z Torunia - cudu nie było. Ale równolegle nabrałem wątpliwości, czy nie zaszkodzę pszczołom jeszcze nocą  zbitym w kłębie zimowym.

Wykonałem w tej sprawie tlf do producenta straszaków (bezradny) i do znanej apisławy z bogatym i długim  stringiem alfanumerycznym przed nazwiskiem z prośbą o opinię. Usłyszałem wtedy tekst w stylu "oj pszczelarz, pszczelarz, obyśmy tylko zdrowi byli" i dałem sobie spokój. Drugi raz dałem sobie spokój po analizie tematów  grantów NCN.

Użyłkowanie skrzydeł ma wyższy priorytet niż niesłyszane dźwięki o dobrze ponad dużą bańkę.

Ci co hodują słonie i wieloryby mają więcej szczęścia do akustyków niż pszczelarze..

Zdarza się że bez wizji łatwego zarobku pomóc wyleczyć pszczoły chce kinolog (nie mylić z kynologiem) - specjalista od premiksów i kamerdynerki kaszubskiej = prezes Biobalance i reżysior - etykieciarz apipremiksiarz Marek Klat.

Ale to wyjątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat chyba gwałtownie odżył. Czyżby Niemcy mnie przeczytali ze zrozumieniem prawie 3 lata temu? :D (patrz pierwszy post wątku)

Okazuje się, że potrzeba generatora około 15 kHz i głośnika 90 dB dla tej częstotliwości.

Polaków olewają językowo, ale jak ktoś po angielsku, rusku, turecku, to jak najbardziej. Warto poczytać, naprawdę ciekawe.

https://www.varroa-killer-sound.com/

 

Fragment przetłumaczony maszynowo:

Od kwietnia 2014 r. rozwijamy ideę badania częstotliwości drgań ciał poprzez fale dźwiękowe. Aby to zrobić, umieściliśmy pszczoły w polu obserwacyjnym i działaliśmy na nich z różnymi częstotliwościami. Pracownicy usiedli przed skrzynką i aktywowali każdą z częstotliwości. Jednocześnie obserwowali zachowanie pszczół i kleszczy varroa. Roztocza reagowały na częstotliwości w zakresie od 12 000 do 17 000 Hz. Na tych częstotliwościach nastąpiły nagłe zmiany w ich zachowaniu. Idealny zakres częstotliwości dla warrozy wynosi 14 000-15 000 Hz przy natężeniu 90 decybeli. Pszczoły wykazywały zaniepokojenie na częstotliwościach 2000-8000 Hz. Pszczoły nie reagowały na częstotliwości powyżej 10 000 Hz. Młode białe roztocza varroa zmarły w czerwiu w ciągu 1-2 dni. Od drugiego dnia stosowania, stare osobniki na pszczole zaczynają umierać i odpadają około 8 razy szybciej (w porównaniu z naturalną śmiercią). Ta wartość trwa około 20 dni, a następnie współczynnik powraca do zera. W przypadku białych roztoczy ciśnienie akustyczne w czerwiu nie jest mniejsze niż 35 decybeli. Dla śmierci starych kleszczy na pszczole potrzeba 75 decybeli. Oddziaływanie musi trwać zatem przez 2 cykle rozwoju czerwiu, ponieważ w komórkach czerwiu mamy ciśnienie akustyczne 45 dB, tj. dorosłe samice warrozy znajdują się w chronionej przestrzeni, gdy komórki są zamknięte.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat chyba gwałtownie odżył. Czyżby Niemcy mnie przeczytali ze zrozumieniem prawie 3 lata temu? :D (patrz pierwszy post wątku)

(...)

Fragment przetłumaczony maszynowo:

Od kwietnia 2014 r. rozwijamy ideę badania częstotliwości drgań ciał poprzez fale dźwiękowe. Aby to zrobić...

 

Trzy lata temu mieliśmy 2016 r  z "maszynowego tłumaczenia" wynika, że Niemcy rozwijają metodę od 2014 r,

coś Ci się Robinie z chronologią miesza. :)

 

Pomysł fajny wolałbym jednak takiego dopracowania metody, żeby zabieg przeprowadzać przy pomocy 1 urządzenia na zasadzie krótkiej emisji zabójczych (czy tylko oszałamiających ) roztocza częstotliwości bez konieczności montowania aparatury we wszystkich ulach.

 

Zazdrosny o wkład Robina w niemieckie wynalazki podpowiadam niemieckim eksperymentatorom - a gdyby

tak z waszą metodą wykorzystującą zabójcze częstotliwości skorelować metodę termiczną???  B)  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coś Ci się Robinie z chronologią miesza. :)

 

Nic mi się nie miesza. Myślałem, że zrozumiesz tą uśmiechniętą buźkę. W kwietniu 2016 nic nie wiedziałem o niemieckich badaniach i przypadkowo wpadłem na podobny pomysł, co niechcący udokumentowałem na forum. Tylko tyle. Próbowałem zainteresować kogoś, speców od pszczelarstwa, akustyków czy kogoś tego typu. Zdziwiłbyś się do kogo dzwoniłem. Szukałem czegoś podobnego u nas, m in wśród grantów. Zostałem zwekslowany i zniechęcony, choć myśl prawdopodobnie była niezła i dziś wyrasta w Niemczech. Nie mam ambicji konkurować z naukowcami, chociaż tutaj konstruktorem jest "tylko" niemiecki  pszczelarz. Jemu jak widać naukowcy pomogli. Trzy lata temu guglowałem po polsku tagi "pszczoły" "owady" "ultradźwięki". Nie znalazłem niczego. Czy coś się przez te trzy lata zmieniło? Spróbuj, bo mi się już nie chce. Jestem za stary.

Eeeeeee, nie będę dalej przynudzał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic mi się nie miesza. Myślałem, że zrozumiesz 

 

 W takim razie mi się chronologia miesza, w każdym razie zwracam honor.

 

"Zdziwiłbyś się do kogo dzwoniłem. "

 

Chciałbym, bo to chyba nie jest tajna wiedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W nawiązaniu do # 7 Robina...mam pytanie na które, być może, można bliżej sprecyzować ocenę rozwiązania; czy roztocz ginie po 1-2 dniach ciągłego oddziaływania odpowiednio wysokim natężeniem ciśnienia  akustycznego(?), czy jakiś krótkotrwały impuls powoduje takie skutki. 

  Uważam, że jest to kluczowa sprawa. Jeżeli byłoby potrzebne dwukrotnie tak długie "grzanie" uli/rodzin to raczej trudno się spodziewać praktycznego zastosowania metody, i odwrotnie... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

90 dB to niewiele mniej niż piła łańcuchowa przy pracy. A jest to częstotliwość słyszalna przez część ludzi, w tym prawie wszystkich młodych.

 

Jakby tak w kilku ulach na raz odpalić, byłoby jak w latach 80, kiedy wieczorami pod blokami słychać było pisk telewizorów. Tyle, że wielokrotnie głośniej bo moc emitowana przez trasformatory powielaczy napięcia była znikoma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niemcy podają, że akumulator 7 Ah ma mieć wystarczającą ilość energii do takiego buczenia bodaj przez 40 dni. To chyba można przeliczyć?

Dało się z ozonem, to chyba da radę z prawie ultradźwiękami:

Wróbelki ćwierkają, że minister Gowin kombinuje jak zredukować UWM do koledżu i zwolnić Pana Profesora z upierdliwego obowiązku prowadzenia badań.

To dotyczy nie tylko Olsztyna, ale większości polskich uczelni. Na pobojowisku ma pozostać tylko Warszawa i Kraków. Ciekawe dlaczego? Czy bardziej odczujemy redukcję Olsztyna, czy przykładowo Lublina, albo Poznania. A może w ogóle nie odczujemy? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W nawiązaniu do # 7 Robina...mam pytanie na które, być może, można bliżej sprecyzować ocenę rozwiązania; czy roztocz ginie po 1-2 dniach ciągłego oddziaływania odpowiednio wysokim natężeniem ciśnienia  akustycznego(?), czy jakiś krótkotrwały impuls powoduje takie skutki. 

  Uważam, że jest to kluczowa sprawa. Jeżeli byłoby potrzebne dwukrotnie tak długie "grzanie" uli/rodzin to raczej trudno się spodziewać praktycznego zastosowania metody, i odwrotnie... 

Szanowny Ateno.

90 bB, a już 45 w zamkniętej komórce to wcale nie tak głośno jak sugeruje Piotr_S. Decybele to mało rozumiana dziś skala logarytmiczna. Nie chciałbym rozwodzić się nad tym urządzeniem, bo zostanę natychmiast posądzony przez nieszkodliwych idiotów o lobbing na rzecz Niemiec. Ale producent podaje wiele danych i można jakoś sprawdzić ich wiarygodność:

Napięcie 12V

Prąd 3,5 mA (12 * 0,0035 = 0,042W - moja szybka kalkulacja)

Moc pobierana 0,03W

Hałas przy głośniku  90 bB na f=14,5 kHz

Temperatura pracy: od +10 do +40°C

Dźwięk z generatora ramek prostokątnych, a nie sinusoidalnych (ponoć mniej skuteczne).

Czas pracy na akumulatorze chyba 7Ah (tak widać na zdjęciach) - 40 (w innym miejscu 30) dni

Mamy tu kilku specjalistów (chociażby daro) którzy potrafią to przeliczyć i sprawdzić wiarygodność nawet suwakiem logarytmicznym.

Według opisu chodzi o długotrwałe hałasowanie w ulu, którego pszczoły nie słyszą i które jak piszą autorzy - nie zagraża pszczołom od jajeczka do imago, a nawet kandydatce na matulę podczas jej intymnej histolizy. Również 15 kHz podobno nie ma najmniejszego wpływu na kłąb zimowy, co mnie kiedyś gnębiło (to nie petardy w Sylwestra). Pszczoły nie mają takich uszu jak my i podobno "słyszą" tylko na częstotliwościach 2-8 kHz. 15 kHz po jeszcze pasmo słyszalne, ale już podchodzi do granicy ultradźwięków i ja staruszek już na tej częstotliwości nie słyszę. Ale taki pisk w ulu prawdopodobnie przy okazji zniechęci i kunę i myszy. O bytujących w ulu innych owadach nie mam pojęcia. Pogugluj chociażby żuczkiem ulowym i dźwiękami, a zrozumiesz mą bezradność. Że nie wspomnę o motylicach. Dźwięki pszczół to tak na razie "okrzyki" bojowe matek wydawane prawdopodobnie skrzydłami, w tym i mokrymi w mateczniku, o których niewiele wiemy do kogo są adresowane i co oznaczają. Według apinauki pszczoła nie słyszy czułych wyznań pszczelarza poza 2-8 kHz bo nie ma uszu. Być może tylko odczuwa nogami drgania podłoża. Dlatego do boju zaprasza siostry nie dźwiękiem, a smrodkiem feromonu. Warroza przy 15 kHz traci nie wiadomo dlaczego apetyt nie wiadomo na co (hemolimfę, czy ciało tłuszczowe).

Warto sprawdzić ten niemiecki trop, bo to ewentualnie metoda zupełnie bez chemii. Lekkiej i ciężkiej.

Sprawa owadzich dźwiękow nie jest jednoznaczna, bo istnieją dowody na to, że niektóre owady słyszą wysokotonowe dźwięki i potrafią aktywnie unikać sonaru nietoperza. Istnieją świerszcze, cykady itd. Może z braku laku zapytać wybitnego entomologa posła Niesiołowskiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat bardzo interesujący... Moja wiedza z biofizyki to - no może trochę z tego zrozumiałem... Potrzebni fachowcy o bardzo ukierunkowanej wiedzy ale... słuchając wypowiedzi prof Wilde to nie problem że ich nie ma ale... jaka perspektywa że podejmując temat ..."coś z tego będą mieli" . 

 Kwadratura koła!  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z metod niechemicznego zwalczania warrozy oprócz dźwięków chodzą mi po głowie mikrofale, które chyba najlepiej penetrują pszczelą komórkę. Mam na myśli mikrofalową kastrację warrozy (znana mi choroba zawodowa obsługi radarów). Byłby to zabieg krótkotrwały i zupełnie nie zanieczyszczający wnętrza ula. To wymaga jednak dokładnych badań nie w amatorskiej pasiece, ale uczelnianej i to nie byle jakiej (by wykastrować warrozę nie szkodząc pszczole w żadnej fazie jej rozwoju). Nie obędzie się to bez pomocy fizyków, którzy o pszczołach nie mają pojęcia. Niestety taka dziś w nauce specjalizacja.

Gugluję, gugluję i może w końcu gdzieś wygugluję za granicąâŚ

Na Olsztyn nie liczę i nie stawiam.

A i Rada Naukowa PZP jakby zniknęła z ich witryny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam sąsiada który obsługiwał radar  w trakcie służby wojskowej - skutek jak opisałeś. Matkę w ulu należałoby odizolować w ołowianej kapsule na czas sterylizacji warrozy... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wchodźmy w szczegóły. Nie musi to być ołowiana kapsuła. Wystarczy matkę wyjąć z ula na czas zabiegu. Albo zamknąć w drucianej klatce Faradaya. Jest jeszcze problem trutni. Ale może istnieje jakieś pasmo mikrofal, które wykastruje tylko samice varroa. To złożony problem interdyscyplinarny i nie ma co gdybać.

Kastracja owadów to może być przyszłość śor. Teoretycznie można ściągnąć do pułapki ferromonowej samce określonych szkodników i wykastrować je selektywnie mikrofalówką, nie szkodząc innym owadom. Dzisiaj chemia jest tańsza jako broń masowej, nieselektywnej zagłady owadów i niszczenia środowiska od podstaw łańcucha pokarmowego. Koncerny przekonuja podatnika, że nie ma innej drogi. Czy to prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robinie,

W temacie dźwięków do zwalczania warrozy to:

Kilka lat temu w Instytucie w Puławach badano "coś" w tym zakresie. Nie jestem pewien czy nie chodziło o pozyskiwanie jadu pszczelego. Wkładali głośniki do uli i badali wpływ częstotliwości, natężenia, czasu na pszczoły.  Umieszczali jakieś "wkładki" do uli i w określonych warunkach częstotliwości, natężenia dźwięku pszczoły żądliły bez opamiętania wkładkę. I miała to być jakaś metoda pozyskiwania.

Na pewno gdzieś można to odkopać.

Czy dźwięki pomogą z warrozą - mam duże wątpliwości.

 

Na dziś niestety pozostaje chemia. I bardzo nad tym boleję.

 

Na pytanie czy jesteśmy na przyszłość zdani na chemię. Odpowiadam na twardą nie.

Ale na chemię tak. Chemię która zsyntetyzuje feromony warrozy. I mówiąc językiem młodzieży "jesteśmy w domu"

 

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za podpowiedź, natychmiast znalazłem:

http://www.inhort.pl/upload/filemanager/images/pszczoly/05/oferta_psz_1.pdf

130 - 250 Hz to bardzo niskie buczenie. Ciekawe, dlaczego pobudza to pszczoły do żądlenia? Czy to częstotliwość bicia skrzydłami jakiegoś intruza ulowego?

Tu można poćwiczyć ze smartfonem z pszczołami lub sprawdzić swój słuch (aparat słuchowy) - dla różnych delegatów przed zjazdami i głosowaniami :D :

https://muzycznelaboratorium.pl/14-generator-czestotliwosci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś szukałem opinii o ultradźwiękowym straszaku na kunę, która robiła mi duże kuku w pasiece. Pytałem polskie apisławy o opinię, czy ultradźwięki mogą zaszkodzić pszczołom w zimowym kłębie. Zostałem pouczony o mechaniźmie guglowania, że nie wypada wycyganiać wiedzy za friko i że muszę zapłacić frycowe. Tak się zaczęła moja przygoda intelektualna z dźwiękami w ulu.

Na ciekawej witrynie pszczelarzy z Brzezin znalazłem wreszcie komentarz naukowca odnośnie  możliwości zwalczania ultradźwiękami varroa. To pokłosie ostatniej konferencji w Pszczelej Woli.

http://www.pszczelarze-brzeziny.pl/aktualnosci.php?art=223

 

Zaczęło się od wykładu prof. dr hab. Jerzego Wilde (UWM w Olsztynie) "Działania niezbędne dla prawidłowego rozwoju pszczelarstwa Polsce w warunkach konkurencji w Unii Europejskiej". Znaczy, miało się zacząć. Tak brzmiał temat planowanego wystąpienia. Niestety, nie dowiedzieliśmy się, jakie zdaniem profesora działania są niezbędne, by polskie pszczelarstwo mogło istnieć w warunkach  konkurencji w Europie. Profesor całe swe wystąpienie poświęcił własnym badaniom, z których wyszło, że ozonowanie nie leczy pszczół (a co najwyżej poprawia stan magazynowanych plastrów) i że zakup Varroa Killer Sound nie ma uzasadnienia, gdyż jest to urządzenie nie działające. Wykład profesora urozmaicały zdjęcia pszczół A. M. laboriosa, a ubarwiła odpowiedź na pytanie, czy aby polecanie Varroa Gate w formie produktu PolyVar Yellow firmy Bayer nie stoi w sprzecdzności z doniesieniami, że Varroa nie siedzi na pszczołach z uwagi na zmianę biologii i drastyczne skrócenie fazy foretycznej. Profesor stwierdził, że nie ma potrzeby takiej kwestii badać. Co by pozwoliło sądzić, że trwa jakaś upiorna zabawa. Jeśli bowiem w cyklu życiowym Varroa faza foretyczna trwa bardzo krótko lub nie ma jej wcale, pozbawione sensu są wszelkie formy leczenia, gdy jest czerw (poza stosowaniem kwasu mrówkowego). Niestety, zapytany o to samo w Kielcach prof. Chorbiński zakomunikował, że po prostu nie ma takich badań. Być może z obawy o upadek rynku leków dla pszczół. Czy jednak pszczelarz jest w stanie to rozumieć ?

 

Czy te niemieckie urządzenia to ściema?

 

Bienen Varroa-Sound GmbH

 

Rainer KrĂźger - Imkermeister - Untersteig 3 - 88167 MaierhĂśfen

 

Telefon: 08383 - 92 92 968 - Email: info@varroa-sound.de

www.varroa-sound.de

 

Dlaczego tak łatwo nas ogłupić ozonowaniem, czy wyganianiem warrozy z ula hałasem? Dlaczego wlewamy do uli różne roztwory bez opamiętania? Dlaczego te biedne pszczoły muszą tak cierpieć przez naszą głupotę? Czy to kogoś bawi, że interweniuje dopiero pytany? Czy mamy prawo ciemniacy wymagać od nauki ostrzeżeń? Rajner Kruger to okazuje się w Olsztynie - hochsztapler i naciągacz.

Profesor Wilde swego czasu błysnął brawurowymi badaniami AbvarC zleconymi przez Baldano Int.

Z dużą przyjemnością oglądam tą brzezińską witrynę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z metod niechemicznego zwalczania warrozy oprócz dźwięków chodzą mi po głowie mikrofale, które chyba najlepiej penetrują pszczelą komórkę. Mam na myśli mikrofalową kastrację warrozy (znana mi choroba zawodowa obsługi radarów). 

Witam.

Kolegom, którzy pracują przy radarach rodzą się same dziewczynki. Nie wiem, czy jakieś badania były przeprowadzane,ale z obserwacji nie tylko moich: tak jest.To też może być jakiś trop i można by to wykorzystać.  :rolleyes:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pan Sławomir Podgajny napisał na linkowanej wcześniej witrynie Brzeziniaków:

 

âŚVarroa nie siedzi na pszczołach z uwagi na zmianę biologii i drastyczne skrócenie fazy foretycznej. Profesor stwierdził, że nie ma potrzeby takiej kwestii badać. Co by pozwoliło sądzić, że trwa jakaś upiorna zabawa. Jeśli bowiem w cyklu życiowym Varroa faza foretyczna trwa bardzo krótko lub nie ma jej wcale, pozbawione sensu są wszelkie formy leczenia, gdy jest czerw (poza stosowaniem kwasu mrówkowego). Niestety, zapytany o to samo w Kielcach prof. Chorbiński zakomunikował, że po prostu nie ma takich badań. Być może z obawy o upadek rynku leków dla pszczół. Czy jednak pszczelarz jest w stanie to rozumieć ?

 

A mnie nasunęła się taka refleksja logiczna. Czy zabijając apiwarolem (przykładowo - dotyczy to też innych trucizn) tylko dorosłe samice warrozy na pszczołach, nie selekcjonujemy jej aby (z założenia i z głupoty) na skrócenie fazy foretycznej? Do tego dochodzi wybicie mikroflory, fauny i fungi w ulu (podobny efekt do działania antybiotyku w naszym żołądku), a więc niszczymy wiele organizmów mogących potencjalnie zaatakować pasożyta i doprowadzić w końcu do naturalnego załamania się jego populacji bez ingerencji homo sapiens (obserwowane u wielu gatunków obcych w Polsce - np. piżmak) i pewnej równowagi parazytologicznej między pasożytem i jego ofiarą na znośnym dla obu gatunków poziomie. Walczymy z warrozą a tak mało o niej wiemy. Rzeczywiście trudno zrozumieć, że nie ma potrzeby takich badań w Olsztynie i Wrocławiu.

Co do Wrocławia, to można zrozumieć: dodatkowe badania w BIT, doradzanie ministrowi które konkretnie neoniko odwiesić. Ale dla Olsztyna nie ma przeproś :D

Ku uwadze między innymi prywatnym importerom matek pszczelich cudownych ras:

http://kosmos.icm.edu.pl/PDF/2016/81.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem jak Chorbinski mowi ze takich badan nie ma.

 

Nie słyszałem jakoby twierdził ze ich nie potrzeba.

 

Podeprzesz sie jakims linkiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta konkretnie opinia ("nie ma potrzeby takiej kwestii badać") o której mówisz pochodzi z Olsztyna i nie dotyczy prof. Chorbińskiego. Nie jest to moja opinia, ja ją tylko zacytowałem. Link podałem #21. Wydawało mi się to przejrzyste. Jeżeli coś zagmatwałem - sorry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...