robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 22 Kwietnia 2020 W ostatnim kwietniowym organie prasowym PZP ukazał się artykuł Agnieszki Klip – Pudlik (PAP) o pszczelarstwie miejskim w Katowicach. To teren Sląskiego Związku Pszczelarzy, ale temat ciekawy, bo dotyczy całej Polski. Wydaje się narastać konflikt między pszczelarzami „tradycyjnymi” i „miejskimi”. Na dzisiaj tereny podmiejskie dużych aglomeracji są przepszczelone. Zajmuje się tam swym hobby wielu ludzi z miasta, wiele pasiek ściąga na te tereny po letnim sezonie wędrowek. To tam jest najwięcej zgnilca, tam mamy duży rabunek nierównomiernie karmionych i niekarmionych na zimę pszczół, a więc i reinwazję warrozy. Moi koledzy prowadzący kilka pasieczysk twierdzą, że czym dalej od Poznania, tym mniej warrozy. Wiadomo, że miasto to dobre i zdrowe pastwisko dla pszczoł (relatywnie mało chemii rolniczej), ale na ile dobre? O Sylwestrze w pasiece na miejskim dachu wśród petard pisano. Rodzi się na naszych oczach grupa pszczelarzy „miejskich” zdająca się ignorować stan zastany. Misto jest „ich” i basta. Łukasz Przybył z "Pszczelarium" tak ocenia sytuację: „szacując zapotrzebowanie na owady zapylające w ilości 1 rodziny pszczelej na hektar łąk i parków wyliczyliśmy, że samo masto Katowice jest w stanie wyżywić około 1000 rodzin pszczelich. W tej chwili śródmieścia nie zamieszkuje nawet 100 rodzin”. Jednocześnie piszą, ze „Pszczoły… patrolują obszar ok. 30 km kw. wokół jednego ula”. To oznacza promień działania pszczoły 3 km od swego ula. Pszczoły z obrzeży miasta penetrują je według tego poglądu na głebokość 3 km. Czy oznacza to, że w mieście nie powinno się zakladać pasiek na dachach bliżej niż 6 km od granicy miasta? Czy dalej tak rozumując, w miastach o średnicy mniejszej niż 12 km nie powinno być pasiek? Wydaje się, że duża ilość uli na dachach pogorszy pastwisko pszczół z peryferii miast, które stanowią główną masę zapylaczy miejskich. W literaturze brak metodyki określania wydajnosci pastwisk miejskich. J. Banaszak w pracy „Pszczoły i zapylanie roślin” podaje, że do dobrego zapylenia 1 ha rzepaku potrzeba 3-4 pni. Jak się ma 1 ha rzepaku do 1 ha miasta? Chyba teoria, że pszczoły wyżywi 1 ha miasta (0,25 ha rzepaku) jest nieco naciągana. Duża liczba pszczół miodnych w mieście, to również głód dla innych zapylaczy w miejskim ich rezerwacie. Czy ten konflikt uda się rozwiązać, czy będzie narastał? Myśliwi polujący z ptakami mają swą sekcję sokolniczą w PZŁ. Czy analogicznie sekcja "innych" pszczelarzy nie powinna powstać przy ktorejś z organizacji pszczelarskich? Również sekcja pszczelarzy bartników, czy pszczelarstwa prymitywnego, bezobsługowego pod względem warrozy? A może lepiej jak dotychczas puścić to na żywioł i udawać, że nie ma problemu? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Piotr_S 205 Zgłoś Piotr_S 205 Napisano 22 Kwietnia 2020 8 minut temu, robinhuud napisał: Czy dalej tak rozumując, w miastach o średnicy mniejszej niż 12 km nie powinno być pasiek? Wg tej metodyki powinna być jedna - w centrum. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 22 Kwietnia 2020 Tak, ale w miastach o średnicy równej 12 km ?. Z rachunków byłem niezły.? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Atena 104 Zgłoś Atena 104 Napisano 22 Kwietnia 2020 Uważam, że TEN problem, przy TYLU nierozwiązanych, można pozostawić "na żywioł". Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Atena 104 Zgłoś Atena 104 Napisano 30 Kwietnia 2020 Ot, taki kwiatek z miejskiej /ekologicznej?/ łączki. Wszystkie miasta mają ogrody działowe, jest ok 1 000 000, drugie tyle (?) ogrodów przydomowych. Polecane do ochrony tego co tam rośnie środki ochrony roślin są stosowane w sposób bardzo NIEPROFESJONALNY. Najprostszy przykład; często ilość środka polecanego do zastosowania podawana jest ilość g/ml na jednostkę powierzchni co jest bzdurą jeżeli np. są to rośliny pnące, solitery ... NIE MA PODANEGO ZALECANEGO STĘŻENIA!!! Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
cayose 19 Zgłoś cayose 19 Napisano 1 Maja 2020 Prowadzę pasiekę w mieście (Poznań). Zarówno w zeszłym roku jak i w tym, gdy na pod poznańskich terenach (pasieki stacjonarne) nadstawki puste, ja dokładam kolejne bo brakuje miejsca. Wyniki sumaryczne średnio kilkukrotnie wyższe po sezonie aniżeli we wspomnianych pasiekach. Pobudzanie do czerwienia późnoletnie - u mnie naturalne, nie daje mililitra syropu - pszczoły same sobie noszą i musze tylko uważać by matka miała gdzie czerwić. Stąd wiem, że najprawdopodobniej nie przepszczelam okolicy moją pasieką. Porównanie miasta do rzepaku nie jest dobrym odzwierciedleniem - olbrzymie pole rzepaku jest świetne w czasie kiedy kwitnie (kilka tygodni w roku), kiedy sprzyja pogoda w tym czasie a rolnik roztropnie podchodzi do tematu chemizacji. Po tym czasie to ogromna pustynia pszczela. Miasto charakteryzuje się dużą różnorodnością i trwałością pożytków przez cały sezon: leszczyny, wierzby, mniszki, drzewa owocowe, akacje, lipy, kasztany, nawłoć, i inne dziesiątki kwiatków i kwiateczków. Z jednej strony kontrola rozmieszczenia takich pasiek i jakości utrzymywania rodzin pszczelich jest moim marzeniem. Z drugiej obawiam się, że by się to skończyło jak w postkomunistycznym łowiectwie polskim. Jest obwód, którym zarządza koło łowieckie, wiele z nich robi sobie z tego swój prywatny folwark i o reszcie nie muszę pisać... Czy znamy jakieś państwo, które ma lepsze przepisy w tej materii od naszych? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
robinhuud 274 Zgłoś robinhuud 274 Napisano 2 Maja 2020 Myśliwi rozwiązali problem w ten sposób, że na myśliwego nie może przypadać mniej jak 300 ha dzierżawionego za pieniążki łowiska i samoograniczają się liczebnie egzaminami / uprawnieniami. Każdy system ma swoje wady i zalety. Nie jestem za komunizmem i nie mieszajmy go do łowiectwa, ani pszczelarstwa, bo pszczoły za faszyzmu i komunizmu miały się lepiej w Polsce niż za aktualnej demokracji. Myśliwi mają swoje za uszami, ale i maja wiele sukcesów i są chwaleni za system lowiectwa polskiego za granicą (podobnie jak polskie lasy) W odróżnieniu od pszczelarzy - mają ustawę, która jednak cywilizuje ich byt!. „Jest obwód, którym zarządza koło łowieckie, wiele z nich robi sobie z tego swój prywatny folwark i o reszcie nie muszę pisać...” – pszczelarze też sobie robią prywatny folwark z pastwisk, palą, trują, piankują, topią, rozwalają zimą konkurencję. O reszcie nie chcę pisać. O myśliwych najgorzej mowią ci, którzy chcę przejąć ich obwody łowieckie. Podobnie, a nawet pikantniej jest wśród pszczelarzy. Polecam analizę sytuacji na wrzosowiskach przemkowskich i innych podobnych publicznych pożytkach. Co do przepisów w innych krajach? Według mnie Unia nie ma żadnej koncepcji co z tym pszczelarstwem zrobić w przyszłości. Musimy to podpowiedzieć i wymóc na politykach my! Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Gość daro Zgłoś Gość daro Napisano 2 Maja 2020 3 minuty temu, robinhuud napisał: Według mnie Unia nie ma żadnej koncepcji co z tym pszczelarstwem zrobić w przyszłości. Musimy to wymóc na politykach my! Stare pierdoły takie jak ja ? Kogo obchodzą jakieś pszczoły z dziadkami ze słomianymi ulami ? Żeby coś wymóc trzeba wiedzieć co się chce. Wymóc . Dobrze że choć mogę się wysikać . Młodzi chcą kasy bo muszą utrzymać rodzinę i coś ogarnąć . Teraz Ci co już mają będą dyktować tym co chcą mieć . Urraaa !!! khe ,khe, ura ! P.S . Większość pszczelarzy siedzi w pasiekach - tzn. pisz na Berdyczów . Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Atena 104 Zgłoś Atena 104 Napisano 2 Maja 2020 No właśnie; czego się chce??? W Giermanii jest ok. 100 000 pszczelarzy i ok. 800 000 - 900 000 rodzin pszczelich / jak sądzę mają to jakoś policzone/ i istnieje jakieś(?) pszczelarstwo. Z tego co oglądam w różnych programach TV to w Hameryce częściej można spotkać UFO niż pszczelarza amatora. Jak sądzę jesteśmy gdzieś pośrodku tych skrajności. Co prawda jak to precyzyjnie wygląda NIE WIE NIKT. No bo skąd??? Pełna demokracja... no może nie na miarę starożytnej Hellady... Pasieki od 5 do 1000 rodzin. No i jak to pogodzić? Każdy ma jeden głos!!! Inny wymiar od barci po miód z dachu wieżowca. I jeden i drugi "ekologiczny"(?). Oczywiście jest jakiś "środek"... W tym "środku" raczej nie mówi się o etosie a jak "to sie" będzie kręciło /nie koniecznie w miodarce/ w istniejących warunkach... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Gość daro Zgłoś Gość daro Napisano 2 Maja 2020 Nikogo to nie obchodzi . Organizacje pszczelarskie, rządzących (od PSL o PiS) . My jesteśmy w czarnej d. tfu mambie a nie po środku .Pomoc która nie wiadomo komu i czemu ma służyć , nie znana liczba rodzin pszczelich , lekko renkom wydawane zezwolenia na to co zabronione , powszechna chemizacja tfu dobra praktyka rolnicza . Organizacje ,,branżowe ,, chore lub marginalne brak wizji czegokolwiek. Każdy sobie rzepkę skrobie . Etos to wyświechtane słowo . To podobny slogan jak służba zdrowia . Nawet służbie się PŁACI . Poprawa wskaźnika rentowności pasiek zamknięcie dopływu miodu spoza EU lubb dopłata do rodziny to klucz . Ale ,,pandemia ,, pożarła wszystko razem ze sobą . P.S. a miód to nie z wierzowca a z kwiatuszków których na przykład w Warszawie, wcale nie mało. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach