Skocz do zawartości

Stach Żądło

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    9
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Stach Żądło

  1. Stach Żądło

    Kawiarenka pytli

    Dla mnie bardzo trafnie dyskusje podsumował Adonis dołożył bym, jeszcze do jego wpisu jeden element, czyli zaangażowanie. Natomiast określenia typu amator , hobbysta czy zawodowiec są drugoplanowe. Zwróćcie uwagę, że niezależnie od statusu praktycznie każdemu ( z bardzo małymi wyjątkami) zależy na korzyściach. Temu najmniejszemu, żeby miał dobry miód dla siebie i rodziny, temu większemu ,żeby nie dokładał do swojego hobby, jeszcze większemu , żeby z tego jak najwięcej zostało a tym największym aby móc godziwie żyć i wszyscy są potrzebni a kto jest kim w tej układance zależy od nas samych. Każdy z nas powinien mieć wystarczające umiejętności i wiedzę do prowadzenia swojej pasieki a z tym jednak bywa różnie. A tak na zakończenie coś z historii. W 1863 roku w Rzeszowie ks. Antoni Misiewicz wydał książkę pt. Przyjaciel pszczół... i niech ten tytuł będzie drogowskazem dla nas wszystkich (tych dużych i małych) abyśmy byli przyjaciółmi pszczół.
  2. Robert odpocznij od klawiatury i skorzystaj, z tak przez Ciebie niedocenianej (babole) polskiej literatury pszczelarskiej, tam znajdziesz odpowiedzi na wszystkie twoje wątpliwości, kolory miodów, okresy kwitnienia roślin ( malina leśna i jej wirowanie po 15 lipca, ty wiesz co piszesz). Podsumuję to powiedzeniem "kończ Waść, wstydu oszczędź"
  3. Cóż tu myśleć. Miód wielokwiatowy jest miodem wielokwiatowym ( nie wymyślaj żadnych cudów) a łąki to też uprawy rolnicze, nie wiem dlaczego tak się ich boisz. Zawsze możesz zainwestować w analizę pyłkową. Przed wojna generalnie miody dzielono na deserowe (jasne), podolskie ( gryczane) i karpackie (spadziowe). Ale np. Kazimierz Lewicki w nr. 4 wydawanego przez siebie czasopisma "Pszczoła" w 1886 r. w kontekście miodu tak pisze "Pożądanem byłoby, żeby wszyscy pszczelarze i pszczelarki zbierali specyjalne miody oddzielnie. Czysty, jasny, zielonkowaty miód lipowy, równie jak z białej koniczyny zawsze będzie miał cenę wyższą, aniżeli miody mieszane. Można wówczas było znaleźć określania na miód takie jak "bity z woszczyzną", "ciemny odtapiany z woszczyzn", "górski zapaszysty" ale takie były wówczas realia.
  4. Robinhudd. Ktoś powiedział, iż "człowiek biedny ma duży telewizor, bogaty dużą bibliotekę", to może u nas jest za dużo telewizorów? Współczesne czasy jeżeli chodzi o wydawanie książek przypominają, te przedwojenne. Zarówno dzisiaj, jak i wówczas książki mógł wydawać ten, co miał pieniądze, niezależnie od zawartych w nich treści.
  5. Robercie o jakiej spadzi Ty mówisz, spójrz na prognozy pogody. Z tego co piszesz to bezzwłocznie powinieneś zacząć leczyć pszczoły ( bo w przyszłym roku może się okazać, ze nie będzie miał kto Ci tej spadzi nosić, czego Ci nie życzę). Jednak nikt Ci "na tacy" nie poda gotowego rozwiązania (gdyby nawet ktoś chciał), ponieważ nie znamy kondycji twoich pszczół i struktury czerwiu jaka w nich jest, nie wiemy jak pszczoły są zaopatrzone w pokarm białkowy ( tereny spadziowe!). Tych czynników jest wiele więcej. Zwróć też uwagę, że każdy rok jest inny ( rozkład pogody, pożytków i ich braku ...itd) i nasze leczenie musi być elastyczne i do występujących warunków dopasowane. Nie wiem jak w innych częściach kraju ale na podkarpaciu w tym roku bardzo wczesną wiosną (drugie w kolejności kilkudniowe ocieplenie) dało się "złapać pszczoły, gdzie praktycznie nie było czerwiu krytego. Kto "nie zaspał" i wykorzystał ten moment niepowinien obecnie mieć problemów z warrozą. Tytułem dłuższego zakończenia chciałbym wam zacytować co w rozdziale "Nieprzyjaciele pszczół" pisze prof. Leciejewski w Pszczelarzu praktycznym z 1921 r. "Największym nieprzyjacielem pszczół jest sam p s z c z e l a r z, który nie znając natury pszczół i nie pouczywszy się od doświadczonego pszczelarza lub z książek, prowadzi źle swe pszczoły, przez co ginie wiele pni. Skarży się, że mu się pszczoły nie wiodą ale nie chce przyznać, że sam swoim nieuctwem niszczy pszczoły. Staraj się więc pouczyć z książek i pism pszczelarskich i przez uczonych i doświadczonych pszczelarzy, a wtenczas będziesz dobrze prowadził pasiekę i pszczoły będą ci się wiodły." Myśl sprzed 100 lat lecz w dalszym ciągu aktualna.
  6. Robinhuud- nie jestem Hornem lecz anonimowym pszczelarzem lubiącym historię (szczególnie pszczelarstwa) jakich wielu, którzy od lat zaglądają na to forum nie udzielając się w nim aktywnie . Do rejestracji i dokonania wpisów swoimi wypowiedziami i brakiem konsekwencji w nich "sprowokował" mnie Robert. Z formułowiczów fizycznie znam tylko dwie osoby. Ciebie ponieważ przypadkiem byłem na konferencji w Kielcach, gdzie byłeś jednym z moderatorów oraz Karpackiego, którego cenie za dokonania w propagowaniu pszczelarstwa ( w tym jego historii) i proszę nie doszukuj się jakiegoś "drugiego dna" bo mimo wszystko, wszystkich łącza nas pszczoły.
  7. Historycznie patrząc to pionierem w propagowaniu uli amerykańskich u nas był L. Weber. Już w 1919 r. w Krakowie wydał pierwszą broszurkę o nich a rok później Dis czyli I. Schaitter z Rzeszowa kolejną. Nie sposób wspomnieć, iż bardzo przychylny im był również J. Lorenz redaktor krakowskiego Pszczelarza (1918-1920). Ale największą role w wyrugowaniu siarkowania pszczół odegrał, szczególnie w szeroko rozumianej Małopolsce T. Ciesielski i jego Bartnik Postępowy propagujący na przełomie wieków ( od 1875 r.) Ul Towarzystwa (Ciesielskiego, Słowiański). Wprowadzenie ula ramowego i miodarki powodowało wycofywanie kłód bądź je przerabianie co ocaliło wiele rodzin pszczelich od zagłady.
  8. Robercie, uważam, iż nie należy poprawiać natury i wielkością komórki pszczelej nie nadrobisz innych problemów. Duże pasieki nie bawią się w różne wielkości komórek. Wracając do literatury to należy z niej czepiać jak najwięcej ale wybiórczo tak jak pisze ArkadiuszC. Dawna literatura charakteryzowała się tym, iż jej autorzy pisali o wszystkim. Pierwsza pozycja ściśle o chorobach pszczół ukazała się dopiero w 1918 r. a jej autorem był wielce zasłużony na niwie pszczelarskiej p. Leciejewski. Trudno być dobrym pszczelarzem korzystając tylko z literatury, ważne jest kogo taki adept spotka na swojej drodze w sensie praktycznym. Istotne jest też to, iż można być bardzo dobrym pszczelarzem mając 20 rodzin a już 120 może tego kogoś przerosnąć a nie jest to ilość tak wielka dla dobrego praktyka. Jak w każdej profesji są też lepsi i gorsi pszczelarze i oby tych drugich było jak najmniej. W dzisiejszych czasach każdy z nas ma określone problemy a jak ich nie ma to dopiero będzie je miał . Istotą jest jak one są duże i czy zamiatamy je pod dywan czy z nimi walczymy (przykładowo dajemy lekarstwa na warrozę ale czy wcześniej sprawdzamy stopień jej porażenia, czy sprawdzamy jak skuteczne są te lekarstwa czy tylko zadawalamy się, żeśmy je dali, czy badamy pszczoły pod kątem porażenia wirusami... itd.) O powodzeniu pszczelarstwa w dzisiejszych czasach decydują drobne niuanse. Ale patrząc historycznie to nasi poprzednicy 100 i więcej lat temu narzekali na te same problemy co my dzisiaj, czyli kurczenie się pożytków, choroby, jaki typ ula wybrać( a było ich znacznie więcej niż dzisiaj, odsyłam do Ule polskie Mednrali z 1939r.) najważniejszy jest jednak postęp. W 1937 r. w PINGW w Puławach powstał Dział pszczelarski a pierwszym pracownikiem naukowym był prof. Demianowicz. W celu zorientowania się w stanie i warunkach pszczelarstwa w Polsce zwrócono się do światłych pszczelarzy z obszerną ankietą ( akurat ją mam) W V dziale ":sposoby gospodarki" zawarto pytanie: Czy w okolicy W. Pana stosuje się jeszcze zabijanie(siarkowanie)pszczół po głównym pożytku w celu odebrania im miodu? Tak. Nie. Pytanie to pada 85 lat temu. Tak, że cieszmy się z osiągnięć jakie mamy dzięki naszym poprzednikom.
  9. Robercie tak zachwalasz książkę dr Lebiega i się na niej wzorujesz ale z tego co czytam, to albo jesteś słabym pszczelarzem, albo nie potrafisz jej praktycznie wykorzystać. Raz piszesz o kwasie mrówkowym, jak on Ci się sprawdza, a w innym wątku napisałeś, iż "w tym sezonie zauważyłem pszczoły z porażeniem skrzydełek co jednoznacznie oznacza konsekwencje warrozy ...". To pokazuje, że coś ten kwas Cię zawodzi i dr. Lebieg. Może należy wrócić do polskiej literatury, bo naprawdę jest ona bardzo bogata. Wiedz, że mieliśmy i mamy na przestrzeni ostatnich 200 lat szczęście do wybitnych naukowców i propagatorów pszczelarstwa. To oni spowodowali że nie mamy czego się wstydzić. Ty nawet nie wiesz, że masz coś w sobie z prof. Bornusa, te 3.5 cm ramki a tak na poważnie, to prof. Bornus odegrał bardzo ważną rolę w rozwoju pszczelarstwa. Jeśli masz czas to zapoznaj się np. z jego opracowaniem z 1964 r. "Jednolity system hodowli zarodowej pszczół" i uwzględnij kiedy to pisał . Zapoznaj się z wspomnieniami prof. Pieniążka co pisał o Bornusie. Pamiętaj, że nie ul ( i nie naśmiewaj się) nosi mód tylko zdrowe pszczoły (bez porażenia skrzydełek). Krytykujesz Karpackiego za jego artykuł, ale pamiętaj, że się jeszcze taki nie urodził co by każdemu dogodził. Szanuj go bo on już się zapisał w historii pszczelarstwa, chociażby z tego względu, że wspólnie z Eugeniuszem Buczyńskim opracował i w 1984 r. wydał drukiem "Biografię polskiego piśmiennictwa pszczelarskiego" a z tego co piszesz, to naprawdę powinieneś się z nią dokładnie zapoznać. Również zwróć uwagę jak wiele obecnie jest wznowień literatury pszczelarskiej z ubiegłych kilkudziesięciu lat bez uzupełnień i poprawek, co pokazuje, że ktoś to kupuje i czyta. A tak na zakończenie to pasuje do Ciebie powiedzenie "krowa, która głośno ryczy mało mleka daje". O wielu więcej dowiesz się z broszury E. Majewskiego z 1901 r. "Pszczoła w pojęciach i praktykach ludu naszego". Wiedz również, że w oryginale Stach Żądło to pszczelarz i publicysta z przełomu XiX i XX wieku. Życzę Ci sukcesów w pszczelarstwie i troszkę więcej pokory.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...