A ja się tak zastanawiam nad tym podejściem, że rasa czy linia, która wywodzi się z danego terenu jest tam najlepsza. Ogólnie wiadomo przecież, że istnieją gatunki, zwane inwazyjnymi. Jak byśmy ich nie lubili, to jeśli trafią na sprzyjające warunki środowiskowe, nawet setki tysięcy km od swojego naturalnego siedliska, rozwijają się bujnie i stanowią konkurencję nawet dla gatunków rodzimych. Z punktu widzenia pszczelarza, który oczekuje porządnych zbiorów miodu, obca dla danego regionu linia może tam funkcjonować o wiele lepiej niż rodzima. Możemy z tym walczyć, ale nie sądzę by można było taki proces zatrzymać i nie wiem czy warto. Wg Karola Darwina i tak na koniec zostanie ten lepiej przystosowany. Przyroda sama zmienia się nieustannie starając się dostosowywać do nowych sytuacji, chociaż człowiek usiłuje ja zniszczyć na niezliczone sposoby. Nie sądzę, żeby ktoś trzymał pszczoły, które sobie nie radzą, nie przynoszą mu miodu i polegają wyłącznie na dokarmianiu. Ale może niewiele wiem...?