-
Liczba zawartości
210 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez cayose
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7
-
To nie jest typowy widok parafiny?
-
Jaka przyszłość prasy pszczelarskiej? W mojej ocenie wydawnictwa drukowane będą nadal istnieć (oczywiście nie wszystkie przetrwają). Nakłady będą spadać wraz z odejście starszych pokoleń. W kolejnych pokoleniach będzie nie wielki odsetek koneserów ceniących drukowane książki czy czasopisma. Będą to inteligentni ludzie o wysokiej kulturze, zatem oczekiwać będą równie wysokiego poziomu treści w takich pismach. Pisma nie zapewniające tego poziomu najzwyczajniej w świecie upadną. Pisma, które przetrwają będą swego rodzaju dobrem elitarnym - niskie nakłady, wysoka cena, wąskie grono odbiorców. Wizja przyszłości to coraz mniej osób na świecie potrafiących pisać, czytać i obsługiwać tradycyjne książki. Rozwój technologii to wspomaga i patrząc pod tym kątem - ogłupia i będzie ogłupiać społeczeństwo. Ludzie będą rządni informacji wizualnej, dźwiękowej. Dlatego odbiorcami takich czasopism będzie kto inny niż dzisiaj..
-
Wiosna wszystkim ludziom radość niesie w darze, lecz najbardziej z wiosny cieszą się pszczelarze. Cieszy ich pogoda i złociste słońce, i chabry błękitne, i kwiecie na łące, i rosa perlista, tysiącem gwiazd lśniąca, i wietrzyk łagodny, i jabłoń kwitnąca. Lecz najbardziej cieszą pszczółki robotnice, co zdrowo przetrwały mrozy i śnieżyce, a teraz się zwinnie wśród kwiatów zwijają, nektar słodki noszą, plastry pobielają. A gdy mrok swym cieniem świat cały otula, płynie woń cudowna od ula do ula. Pośród takiej ciszy i miodowej woni coś tam w ulach szumi coś tam gra i dzwoni, Jakieś rozhowory skrzydełek tysiąca. Słuchać by tych rozmów bez końca, bez końca.... I cieszy się wtedy pszczelarz niby dziecię, podziwiając Stwórcę tych cudów na świecie. .......................Leon Karlowicz
-
Stąd zadałem pytanie dlaczego akurat na forum Polanka postanowiono żegnać się z czytelnikami Pszczelarstwa. Początkowo przedstawiona sytuacja mnie ujęła i wręcz poczułem empatię. Jednak po przemyśleniu i przypomnieniu sobie pewnych faktów z historii "pszczelarskiego internetu" nie kryję zażenowania i kończę śledzenie wątku.
-
Panie Jacku, nurtuje mnie jedna sprawa. Dlaczego do zamieszczenia swojego wpisu "pożegnanie z czytelnikami" wybrał Pan spośród różnych for pszczelarskich i grup dyskusyjnych akurat Forum Polanki? Z tego co widzę wymagało to założenia konta specjalnie na tę okazję. Dołączam się do życzeń Pytli dla Profesor Pohoreckiej z okazji imienin! Życzę też powodzenia w trudnej roli Redaktor Naczelnej naszego Pszczelarstwa. Nowa okładka bardzo mi się podoba. To, że Pszczelarstwo to pismo z tradycjami, nie znaczy, że ma mieć grafikę okładki rodem z lat 90 i pierwszych komputerów.
-
.
-
Myślę, że temat nie dotyczy tylko miasta Poznania. Nie dotyczy nawet tylko polskich miast, ale wielu regionów Polski. W tym także (a może przede wszystkim) terenów wiejskich. Warto zobaczyć co się dzieje gdy ktoś wysieje choć kilkanaście arów facelii czy gryki w Wielkopolsce. Ule stoją w rowach, pochowane w kukurydzy rosnącej obok, bez zezwoleń, bez umówienia się z rolnikiem. Totalna wolna amerykanka. Niewyobrażalne duże ilości pni pszczelich na niewyobrażalnie mały areał pożytku. Tam to musi być głód i to nie tylko dzikich zapylaczy ale także tych mitycznych, złych "buckfastów". A jak wygląda większość wsi - szczególnie na zachodzie kraju. Dookoła pustynie pszenicy, żyta, jęczmienia. Trafi się rzepak (i to hybryda..) , kilka akacji i lip na cmentarzu i to wszystko. Wydajności z uli po kilka, góra kilkanaście kilogramów miodu. Głód pyłkowy wiosną (producenci ciast proteinowych zacierają ręce), karmienie w trakcie sezonu. Tam to musi być głód dla owadów. Nie neguje nie najlepszej sytuacji w Poznaniu, stwierdzam jednak, że wymienione przez Pana problemy to problemy ogólnopolskie. Patrząc jednak na wydajność moich rodzin pszczelich w Poznaniu, to trudno mi uwierzyć, że moje pszczoły powodują jakikolwiek głód innych owadów. Żeby to osiągnąć poza miastem musiałbym ostro wędrować od kwietnia do września. Może akurat stoję w takich miejscach? Stąd pytanie - czy głód dzikich zapylaczy w Poznaniu, kosztem "złych buckfastów" został jakoś zbadany? Udowodniony? Czy to hipoteza ?
-
Co to znaczy, że Pszczelarium udaje, że ma monopol na miejskie pastwisko pszczele Panie Robinie?
-
Nudny pandemiczny czas można sobie urozmaicić, pojechać do OBI i stać się pszczelarzem. Ule, ramki, podkurzacz, dłuta i instrukcja co i jak.
-
Tak naszło mnie, że ostatnie wolne chwile przed sezonem pożytkuję na archiwizację co ciekawszych dla mnie wpisów i korespondencji z Zagajnika.. Czasem udaje się trafić, że działa do odczytu.. potem znika na długo i znów się pojawia. Sądzę, że kiedyś umrze na zawsze - dlatego staram się ratować to co dla mnie cenne póki się da, choć powinienem zrobić to już dawno... Stąd między innymi wiersz Pytli, który wstawiłem. Z racji, że przed nami ocieplenie to wiosenny wiersz w sam raz wpisuje się na tą okazję. Panie Robinie, życzę dużo uśmiechu i radości Czytając te ilości negatywnej treści produkowanej przez Pan musi tej radości dużo brakować.
-
Pytla, forum Zagajnik A.D. 2008 Pamiętam ...? Pochyliłam się nad ulem rozpostarłam ręce W zamian za to co co zabrałam Weźcie moje serce. Kiedy jednak wiosna wróci i sypnie darami pójdę szukać swego serca pomiędzy ulami. Roześmieję się perliście rozejrzę wokoło i jak zawsze o tej porze zanucę wesoło. Pszczółki, miłe pszczółki ludzi przyjaciółki czy mi w końcu podpowiecie co jest najważniejsze w świecie? Czy kobierce kwieciem tkane, czy te serca...oszukane czy przekonań walka z mocą czy marzenia senne nocą? Ciche...cichuteńkie brzęczenie jak co roku to samo... wspomnienie Barwy tęczy na niebie, miejsce w sercu dla ciebie. Dzięki pracy słodki miód No i to czekanie...na cud. Wiosna, wiosna piękna Pani jak co roku mnie omani Jak co roku warkocz splata uśmiechnięta liczy lata... ...........pytla
-
No i swoją kulturą z "kawiarni rodem ze spotkań wielkich matematyków" jak to ktoś napisał zrobiliście wiejski przydrożny szynk "mordobijnie". Gratulacje dla obu Panów!
-
A ja za innej beczki. Ale myślę, że wpiszę się w kawiarniany klimat - dyskusji przy kawie. Było forum zagajnik, kilkudziesięciu zapaleńców i bardzo merytoryczne dyskusję (oczywiście w mojej opinii). Część z użytkowników w tamtym czasie to byli pszczelarze w kufajce i filcakach i kilkunastu ulach za stodołą. Dziś ich pasieki to prawdziwe przedsiębiorstwa pasieczne, niesamowicie wyposażone o liczbie uli przyprawiającej o zawrót głowy. Wielu "wyrosło" na znamienitych hodowców. Część z użytkowników już nie żyje. Część nadal prowadzi swoje hobbystyczne pasieki i cieszy się pszczelarstwem. Większość wyłączyła się z internetowego życia pszczelarskiego. Dzisiaj oprócz tego, że pszczelarstwo jest modne (co ma swoje plusy i minusy, ale nie o tym chciałem pisać) to zmienił się również internetowy świat pszczelarski. Dyskusje przeniosły się na grupy facebookowe, wyrosło wielu "influencerów" pszczelarskich na youtube i w innych serwisach. Przykre i przerażające są często treści przez nich prezentowane. Ludzie, których posty na Ambrozji sprzed kilku dosłownie lat można poczytać - gdzie pytają jak poddać matkę do odkładu dzisiaj podają się za ekspertów, krytykują doświadczonych pszczelarzy jako "zastałych stary dziadków", podważają wieloletnie badania prowadzone w polskich instytutach i przez wielu mądrych ludzi i doświadczonych pszczelarzy. Zachęcanie do grzania uli wkładami do cmentarnych zniczy, podawania ciasta białkowego 16 stycznia i sypanie cukru na kłęby w grudniu to tylko mała część ich "nowoczesnej nauki". Ale taki czas przyszedł. Każdy ma w domu internet, kamerkę w telefonie i komputer z mikrofonem zatem może stać się internetowym "fachowcem" w każdej dziedzinie. W 5 minut można rozpocząć nadawanie webinaru, założyć kanał na youtube i prezentować swoje treści. Dawniej "mikrofon" i "głos publiczny" dostawali tylko wybrani. Taka to wtorkowa refleksja przy kawie ze śnieżnego Poznania
-
Oby Panie czarq sprzęt od tego Pana nie musiał Ci życia ratować.
-
Uff, czyli nie tak źle. W praktyce musiałoby to się dziać tak jak np. w przemyśle: kolejnictwo czy offshore. Chociażby z wyrobami hutniczymi. Norma na wosk i węzę. Niezależna jednostka notyfikowana po audycie firmy produkującej węzę nadaje jej certyfikat spełniania normy. Co więcej, z każdego wytopu wosku pobierana jest próbka i badana przez inspektora jednostki notyfikowanej posiadającej w tym celu woskomat. Cała procedura powyższa kosztuje dużo, węza drożeje. Liczba pszczelarzy - klientów świadomych i płacących za taką jakość musiałaby być wystarczająca aby to utrzymać Póki co idea niczym szklane domy Żeromskiego Ale pofantazjować można, prawda?
-
I to byłyby jaja. Jeśli woskomat jest tworzony przez ludzi na pensjach pochodzących z podatków. A teraz kazaliby sobie zapłacić zaporową licencję. Uznaje tą informację jako nieporozumienie.
-
Bez zmian. Zmienić składkę może tylko zebranie walne, którego nie było.
-
Zwykła drukarka 3D wydrukowała taki walec?
-
Myślę, że temat ziołomiodów by nie istniał gdyby wszystkim pszczelarzom chciało się szukać dobrych pastwisk - pożytków, wędrować. Dla mnie to jest pójście po najniższej linii oporu dla "łatwego" zarobku (choć co to za łatwy zarobek: zbierać pokrzywy po rowach i gotować jakieś wywary w kotłach.) Pszczelarze Ci dorabiają potem jakieś teorie o super odrzutowych właściwościach smakowych i pro zdrowotnych takiego wytworu. Kto z Was w swojej kuchni wymienił by słoik z super mniszkiem, spadzią, gryką, nawłocią czy wrzosem na nawet 2 słoiki ziołomiodu? Ręka w górę.. Chcą to niech sobie robią - tak jak wyroby czekoladopodobne. Tak czy siak - klient zweryfikuje i wybierze. Więc luzik.
-
Wszystkiego dobrego dla pszczelarskiej, polankowej braci!
-
Co do przywoływanych tutaj norm i ich braku. Należy pamiętać, że normy są dobrowolne w stosowaniu/spełnianiu ich warunków. Chyba, że obowiązek ich spełniania jest narzucony prawnie w ustawie czy rozporządzenie. Lub też gdy zamawiający narzuci wymaganie zgodności z nią. Czyli nawet gdyby istniała norma na wosk/węzę to nie wystarczyłoby by producenci musieli się dostosować.
-
W 2019 roku miałem węzę zakupioną od firmy A i B. W jednym czasie lądowały w ulach. Wtopione w ten sam sposób, w ten sam drut i nawet w ten sam dzień Węza z firmy A była pięknie odbudowywana od belki do belki ramki. Węza B była zgryzana wzdłuż drutów jak obrazuje zdjęcie. Cóż z tą nieszczęśliwą węzą mogło być nie tak?
-
Chyba już nie istnieje to koło. Ale Robin jak najbardziej - super robota!
-
Świetnie! Miło słyszeć, że tak prężnie działacie.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7