Skocz do zawartości
Gość Wojciech_p

Wytrucie pasieki w Chmielniku

37 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

... niewielka szkodliwość czynu.

Ja uważam, że ona jest wielka.

Zdaję sobie sprawę, że ciężko będzie ustalić sprawcę. Ale czyn haniebny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Wojciech_p

Pirymifos metylowy - środek fosforoorganiczny. Mam nadzieję że nie został on zastosowany do domorosłego zwalczania warrozy.

Wątpliwości budzi że tylko jedna pasieka została porażona i to w obecności pszczelarza na pasiece.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem usunąć wpis. Nie zauważyłem ostatnich zamieszczonych w tej dyskusji. jakoś tak szybko przewinęły mi się.
Ale zostawiam te kilka słów bowiem sytuacja u Rafała może się powtórzyć, a pszczelarze coraz częściej niszczą jeden drugiego.


Nie zauważyłem tu wpisu samego poszkodowanego. 
Ale jako dobry znajomy znam szczegóły tego zatrucia bezpośrednio od Rafała - pszczelarza któremu otruto pszczoły.
Pasieka przygotowana była do zimowli w sposób wzorowy. Pszczoły wyleczone od warrozy preparatami dostępnymi oficjalnie do walki z warrozą. 
PLW nie znalazł żadnych uchybień ze strony poszkodowanego.
Jednak wracając do dnia kiedy to pszczelarz zauważył skutki działania trucizny, a było to pod wieczór gdy poszedł po całodziennych obowiązkach  do pasieki. Jeszcze tego samego dnia w godzinach wieczornych poinformował policję i wysłał wiadomości e-mail do starostwa, prezesa związku pszczelarskiego i PIORIN.
Policja wkroczyła natychmiast po przyjęciu zgłoszenia, pobrali nawet próbki i rozpoczęli dochodzenie w sprawie wytrucia. Do dzisiaj nic ciekawego nie znaleźli, ale postępowania nie zawiesili z powodu użycia środka chemicznego o zastosowaniu specjalistycznym służącym do dezynfekcji pomieszczeń po składowaniu nasion zbóż i tylko w obiektach zamkniętych. Niedostępny w sprzedaży w sklepach ogrodniczych.
Jednak wynik z środkiem toksycznym właściciel pasieki otrzymał dopiero po miesiącu z powodu długiego procesu poszukiwania substancji toksycznej , której ilość była przekroczona wielokrotnie niż w normalnym zastosowaniu, ale nikt się nie spodziewał że właśnie takiej substancji mogli użyć sprawcy.
Udział osób trzecich działających z premedytacją jest ciągle brany pod uwagę z tego powodu że pasieki będące niedaleko miejsca otrucia nie ucierpiały w najmniejszym stopniu i nie było widać w nich oznak zatrucia. 
Drugą przykrą sprawą jest fakt, że poinformowany prezes Koła Pszczelarzy , nie kontaktował się z poszkodowanym, a do składu inspekcji zwołanej do stwierdzenia zatrucia w pasiece wytypował zupełnie innego pszczelarza. Starostwo zebrało komisje w trybie natychmiastowym i już kolejnego dnia byli u poszkodowanego pszczelarza. Rafał jest pszczelarzem o dużej wiedzy pszczelarskiej i właśnie w tym roku był na etapie powiększania pasieki która była jego oczkiem w głowie, ale nie głównym źródłem utrzymania i pracy . Na co dzień Rafał zajmuje się  sadzonkami roślin ozdobnych i miododajnych.
Jedyna pomoc oferowana Rafałowi to znajomi pszczelarze, ale nie z okolicy zamieszkania.  
Większe pasieki oferowały do 20 odkładów, ale są i tacy pszczelarze którzy mając 2 rodziny pszczele kazali zgłosić się po jedną z nich żeby Rafał bezpłatnie przewiózł do siebie i odnowił swoją pasiekę. 
Niektórzy wpłacili do Rafała i pieniądze, których część Rafał postanowił użyć do odbudowy pasieki. Ale pozostałą kwotę chce przeznaczyć na : ..... planów jest cała masa, ale wszystkie związane są z niesieniem pomocy innym , edukacją i ...... Piszę trzy kropki, bowiem ciągle się zastanawia jak najlepiej zagospodarować te pieniądze. Nie chce żeby zmarnowała się chociaż jedna złotówka. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy.  Już wydawało się że sprawa zatrucia pszczół w Chmielniku ucichła, a tymczasem nadal jest aktualna.  Z dotychczas podanego materiału, wiemy na pewno tylko to, że środowisko pszczelarzy zareagowało i to normalnie , po ludzku. To dobrze. Bo dzięki temu wiadomo, że współczucie i ludzkie odruchy, to nie tylko współczucie okazane słowem ale także czynem.

Nadal jednak nie jest wyjaśniona sprawa , jak doszło do wytrucia.  Sam właściciel pasieki, wypowiadając się do portalu Rzeszów NEWS, w drugim poscie tego wątku linkowanym, podaje trochę inną wersję przebiegu zdarzeń , jak w poscie powyżej niejaki "Andrzej 44".  Z wypowiedzi właściciela wynikała sugestia, że pszczoły z trucizną musiały zetknąć się gdzieś w terenie, i przylatując do pasieki wykazywały objawy zatrucia.  Gdyby tak było, podobne objawy musiały by mieć miejsce także w okolicznych pasiekach, a to nie zostało stwierdzone. Nie ma natomiast takiej możliwości, aby ktoś "w trasie " przelotu, potrafił wyławiać tylko pszczoły z tej pasieki, i traktował je trucizną, a innym pozwalał lecieć zdrowym. 

Sprawa jest więc bardzo dziwna, i wymaga bezwzględnie szczegółowego wyjaśnienia.  

Nie będę silił się , na podpowiadanie , co zrobić z funduszami, jakie złożyli pszczelarze z chęci pomocy poszkodowanemu w tej sytuacji. Ważniejsze dla mnie jest poznać okoliczności, jak doszło do tego zatrucia, i kto za to odpowiada?  

"Andrzej 44" pisze, że udział osób trzecich jest brany pod uwagę, ponieważ pasieki okoliczne nie ucierpiały.  To wskazuje również na to, że gdyby taki udział był, mógł by mieć miejsce tylko tam gdzie pasieka stacjonowała, a sam poszkodowany twierdzi, że był w tym czasie w pasiece , podając z dokładnością do minuty / 14,45 / czas kiedy zauważył  nienormalne zachowanie się , powracających z terenu pszczół. To wszystko nie trzyma się kupy, i w rzeczywistości, brak rzetelnego wyjaśnienia tej sprawy, może powodować różnego rodzaju domysły i spekulacje. Apeluję więc do wszystkich , którzy mogli by się przyczynić do wyjaśnienia mechanizmu tego wytrucia, aby przed wyjaśnieniem tego powstrzymali się od oceny ewentualnych szkód i sposobu zużytkowania otrzymanej pomocy.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozbieżność czasowa, jest, ale wynika tylko z odbioru relacji, a nie wiem co sam Rafał gdzieś tam podawał do wiadomości. Do mnie zadzwonił około 19.00 i jeszcze był w trakcie działania. Czyli informowania starostwa i innych. Nawet radził się czy kogoś nie pominął. 
Ale nie ma tu nieprawdy. 14.45 to praktycznie 15.00 i do 19.00 to praktycznie ledwo można było się zorientować w wielkości szkód poniesionych w pasiece.
Najważniejsze jest to że właśnie brak wpływu danej substancji na inne pszczoły daje dwa możliwe rozwiązania tej sytuacji.
Pierwsze to że ktoś podający truciznę w terenie i niekoniecznie daleko od pasieki, miał czas na pozamykanie wylotków u pszczół.
Drugi wariant to podanie trucizny bezpośrednio do uli.
Na innych forach padło nawet stwierdzenie że może właściciel pasieki sam sobie otruł pszczoły, ale to był cios poniżej pasa.
Inwestycje poniesione z rozwojem pasieki, zakup dużej ilości nowych matek do utworzonych rodzinek i chęć startu wiosennego z odnowionym pogłowiem pszczół, same z siebie dementują takie podejrzenie. Jako pszczelarz nawet nie mogę sobie wyobrazić jak można pójść i zatruć swoje pszczoły.
Dobrze ze staracie się coś wyjaśnić, ale równie ważne jest spokojne 5 minut rozważania czy ktoś gdzieś czegoś nie powiedział , co by mogło naprowadzić na sprawcę czynu.
Pomoc zaoferowali ludzie z Polski, znajomi z portali, ale nie miejscowe koło. Chyba że w ostatnim tygodniu coś się zmieniło.
Związek wojewódzki też nie wiadomo czy słyszał o zdarzeniu, a jak tak to czy przynajmniej zaoferował ktoś wsparcie w działaniu ?
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 września ,ciekawe jaka była temp. w danym dniu w tym miejscu ,to wskazuje też od razu przypuszczalną odległość  lotu pszczół .

Po drugie nie wiem w jakiej odległości są te inne pasieki które nie ucierpiały  .Jeżeli blisko, to już duża wskazówka i ją trzeba drążyć przede wszystkim .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez określenia rzeczywistej przyczyny wytrucia działania profilaktyczne i pomoc na ślepo nie mają sensu, bo zdarzenie może się powtórzyć.

Po głębokim namyśle, analizie plusów dodatnich i ujemnych dopisuję desperacko:

   

Gdybym chciał wytruć sąsiadowi pszczoły, a oszczędzić swoje - postąpiłbym tak:

  1. Jakiś czas karmiłbym pszczoły swoje i sąsiada z dyskretnej "podkarmiaczki" ustawionej w krzakach pokarmem na bazie miodu marketowego (zupełnie przypadkowe naczynie wśród śmieci)
  2. Po przyzwyczajeniu się pszczół w dniu trucia zamknąłbym swe pszczoły o świcie w ulach, a do podkarmiaczki dolał stosowną dawkę stosownej trucizny (wg precyzyjnej informacji na ulotce).
  3. Wieczorem usunąłbym z krzaków "podkarmiaczkę"

Czego obawiałbym się? Że ktoś zauważy na drugi dzień, że w dziwnym miejscu grupują się moje pszczoły wcześniej wytresowane. Jeżeli nie dokonano przeglądu terenu wytrutej pasieki pod takim kątem w następny dzień - to szukajcie wiatru w polu. To mógł zrobić doświadczony pszczelarz.

-------------------------

- nie obrażę się, jak post ten zostanie wycięty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie powinien zostać wycięty. Ktoś, kto chciałby zrobić takie coś, zawsze znajdzie sposób. Może pomoże to komuś innemu wesprzeć policję w poszukiwaniu "przyczyn".

 

Kilka lat temu wspieraliśmy mocno kolegę, z którym walczył sąsiad o usunięcie pasieki. Może i trochę dzięki naszej pomocy sąd przyznał rację pszczelarzowi. Rok później kolega zadzwonił i powiedział, że jeśli zgłosi się do nas ktoś po wsparcie w takiej samej sprawie, lepiej byłoby, gdybyśmy mu poradzili przeniesienie pasieki, bo on już prawie nie ma pszczół. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

Rok później kolega zadzwonił i powiedział, że jeśli zgłosi się do nas ktoś po wsparcie w takiej samej sprawie, lepiej byłoby, gdybyśmy mu poradzili przeniesienie pasieki, bo on już prawie nie ma pszczół.

Bo tak już jest , kto sieje wiatr zbiera burze a nasze prawa kończą się tam gdzie zaczynają innych . Ja jak stawiam ule to najpierw pytam się sąsiadów i właścicieli pobliskich uli. Jak jest ich zgoda pytam się właściciela miejscówki.

Bawi mnie oczekiwanie na pomoc Stowarzyszenia . Stowarzyszenie pomaga załatwiło możność ubezpieczenia pasiek od szkód . ;)  Choć swoją drogą Prezes po plecach mógłby poklepać ze współczuciem .

Załatwienie pszczelarza 5 minut , w białych rękawiczkach cudzymi rękoma . Każdy kto zna się na pszczołach i trochę na prawie,  wie jak  i nie pomogą kodeksy moralne .Samemu trzeba być moralnym .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

 

Czasami po prostu nic się nie da ugrać.

Dokładnie . Nie raz trzeba odpuścić a nie robić dym. Moja racja i co z tego ? Pszczół nie ma . Złapać , udowodnić .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak panowie piszecie. Pszczelarz z praktyką zawsze zna sposoby na wytrucie , czy zrabowanie pasieki sąsiada.
Tylko dlaczego tyle nienawiści się pojawia gdy komuś dobrze coś wychodzi. A tak było w przypadku Rafała.
Większe ilości miodu z ula, ładna pasieka i plany rozbudowy - tylko nikt nie wiedział że nowe odkłady od wiosny miały wyjechać w inny teren.

Jakby ktoś tylko zechciał pomyśleć, to okazałoby się że to co robił Rafał, przynosiło tylko plusy dla okolicy.
Ale tak to już jest jak komuś się wiedzie. Rośnie zazdrość, ale żeby aż tak ? 
Pomoc ze strony związku, to faktycznie jest w pewien sposób ograniczona. Ale sama reakcja na nieszczęście i jakby z łaski wysłanie kogoś do komisji, to działa na poszkodowanego negatywnie. Znowu okazuje się ze jesteś dobry jak się zapiszesz i opłacisz składki. Bo nic poza tym. 
Nie wszędzie to tak działa, ale w większości wypadków.
Pozostaje tylko czekać. Ostrzec innych o tym co się stało i brać się za odbudowę strat, jeżeli będzie z czego. Za późno było na ponowne zakarmianie pszczół na nowych ramkach z węzą. Wyrzucone były wszystkie ramki z czerwiem i pokarmem niezasklepionym, a mimo wszystko jeszcze widać działanie powolne trucizny na pszczoły. Może być tak ze skumulowana w organizmach robotnic daje znać po pewnym czasie. A może przeniknęła wszędzie z martwych pszczół czy też w wyniku parowania w ulu. 
Teraz pozostaje czekać do wiosny. Kilka rodzinek 2-4 ramkowych nie wróżą dynamicznego startu, ale powoli się rozwiną. I dlatego pomoc oferowana przez innych jest tak potrzebna i zbawienna dla tej pasieki. Z każdej rodziny otrzymanej na wiosnę można zrobić sporo odkładów, a każdy nowy odkład latem, to już bajka dla pszczelarza. Dobrze że są tacy co mają chęć pomóc.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...