Dzień 13 grudnia zachęca do wspomnień, dla starszych i, z perspektywy tego co słyszą i czytają, młodszych. Przytoczę moje wspomnienie które jest pełne zagadek na które, jak sądzę, nigdy nie uzyskam odpowiedzi.
Tak się złożyło, że w pierwszych dniach stanu wojennego zastępowałem dyrektora dość dużego zakładu ogrodniczego /chorował/. Do biura przywieziono powiadomienie z poczty aby odebrać przesyłkę. Pojechał kierowca i przywiózł, starą, drewnianą skrzynkę wielkości walizki. Na wieku był tylko adres odbiorcy, po bokach dwie dość zniszczone naklejki "IPERYT". Pracownice biura nie miały pojęcia co TO JEST!!! Przez lekko uszkodzone wieko przesyłki widać było ok 40 małych zalakowanych butelek z jakąś brunatną cieczą, nikt nie otwierał. Kiedy TO zobaczyłem zmroziło mnie...
Kazałem zamknąć biuro i pojechałem do urzędującego w mieście komisarz wojennego, w stopniu majora. Kiedy powiedziałem o co chodzi... wysłał samochód aby TO zabrać. Żołnierze ZABRALI...
Nigdy nie dowiedziałem się CO TO BYŁO!!! Od tego czasu, wielokrotnie nachodziły mnie różne refleksje; czy to był NAPRAWDĘ IPERYT? KTO go wysłał? PO CO?
Ot, takie wspomnienie...