Skocz do zawartości
Karpacki

Kto nie chce używać trucizn.

108 postów w tym temacie

Rekomendowane odpowiedzi

Do otwarcia tego wątku zainspirowała mnie duża ilość kontaktów zarówno od pszczelarzy, jak i ludzi poszukujących zdrowych produktów z pasieki, a ponieważ dużo mówi się w mediach o zagrożeniach na jakie narażone są obecnie pszczoły, to często ludzie chcący kupić miód czy inne produkty, pytają , jak to z tymi zagrożeniami jest, i w jaki sposób radzą sobie pszczelarze aby ratować swoje pszczoły?

Tego typu pytania, zaliczam do grupy raczej niewygodnych, bo nie chcąc kłamać, trzeba mówić niestety, że przeważająca większość pszczelarzy, używa w swoich pasiekach środków chemicznych, które z jednej strony, pozwalają pszczołom funkcjonować, ale nie da się ukryć, że pozostałości ich , jakie bez wątpienia odkładają się w ulach, mogą zanieczyszczać produkty jakie są z nich pozyskiwane. W miodzie może ich nie być dużo, ale w produktach takich jak pierzga , czy propolis i wosk, może ich być już dość dużo, jako że produkty te przebywają w ulu dość długo, i stosujący te środki pszczelarze, mogą czasem kilka lub kilkanaście zabiegów leczniczych przeprowadzać, zanim wyskrobią propolis, pozyskają wosk czy wybiorą pierzgę.

Już kilkakrotnie pisałem, że moim skromnym zdaniem, dawno należało podjąć działania nad ograniczeniem do minimum stosowania chemii w pasiekach, a więc opracowywać metody gospodarki pasiecznej, dzięki którym można z tych chemicznych substancji zrezygnować.

Jakoś trudno znaleźć naukowca, który podjął by ten temat, granty naukowe przyznawane są na wzbudzające politowanie i złość tematy, a te bardzo istotne dla jakości naszych produktów, naszych pszczół i nas samych sprawy, nie znajdują zainteresowania ludzi u których należało by tego oczekiwać.  Jak by tego było mało, starają się wyszukiwać w najdalszych zakątkach świata, kolejne rodzaje chemicznych substancji i nawet wbrew prawu wprowadzać je na nasz rynek.

Dodatkową zachętą do stosowania tych substancji, jest program dzięki któremu dopłaca się pszczelarzowi przy ich zakupie.

Nie widząc więc żadnych działań w tym kierunku, od ludzi i instytucji z jakich można i powinno się tego spodziewać, postanowiłem podzielić się z użytkownikami tego forum, tymi doświadczeniami, dzięki którym od wielu już lat, ja w swojej praktyce pszczelarskiej, mogłem zrezygnować z wszelkiej chemii, a mimo to mam pszczoły, pozyskuję produkty w niezłej ilości, i mogę być spokojny, że nie zawierają one żadnych szkodliwych dla człowieka substancji.

Wymaga to przebudowania systemu gospodarki pasiecznej, który uwzględnia biologię mogących pojawiać się w ulach pasożytów i drobnoustrojów, a dzięki odpowiedniej konstrukcji sprzętowi i zastosowanym nieszkodliwym metodom leczenia, możemy uzyskiwać nie tylko zdrowe produkty, ale często takie zwiększenie ich ilości, jakie są trudne do osiągnięcia tradycyjnymi metodami.

Omawianie sprzętu umożliwiającego nam taką gospodarkę chciałbym zacząć od odpowiedniej konstrukcji dennicy, zawierającej całosezonową pułapkę na warrozę, która niezmiernie ułatwia walkę z tym pasożytem. Odpowiednio skonstruowana pułapka, pozwala na stosowanie w czasie całego sezonu, środków niechemicznych, i dużą ich skuteczność dzięki tej konstrukcji.

Na początek zdjęcia dennicy w stanie złożonym. Jeśli będzie zainteresowanie, pokażę w szczegółach każdy jej element, tak aby każdy zainteresowany, mógł bez większych ceregieli sam taką wykonać.Jeśli ktoś zainteresowany będzie szczegółami budowy , mogę pokazać oddzielnie każdy szczegół w dużym zbliżeniu.

Zapraszam do śledzenia tego wątku, i zabierania głosu w tym temacie. Od tego będzie zależało jak będzie się on rozwijał.

Pozdrawiam.

DSCF1195.JPG

DSCF1193.JPG

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minęły te czasy gdy z warrozą walczyło się po ostatnim miodobraniu i wystarczyło dwa odymiania. Teraz aby mieć silne rodziny z warozą trzeba walczyć od wiosny do jesieni ale jak gdy okres karencji po zastosowaniu Apiwarolu i Biowaru to minimum 6 tygodni ? Teraz pozostała tylko walka sposobami naturalnymi. Na pewno jednym z rozwiązań jest dennica higieniczna gdyż znaczny procent warrozy spada na dno ula z pszczół w czasie przemieszczania się w ulu. Ciekawym rozwiązaniem jest walka z warrozą za pomocą cukru pudru. Karpacki kilka lat temu opisał tą metodę w "Pasiece" mylę że warto by było przypomnieć kolegą tą metodę 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metoda walki z warrozą, przy pomocy pudru cukru, jest jednym z elementów gospodarki pasiecznej, której zasady chciałbym użytkownikom tego forum przybliżyć.

Ma ona wiele zalet, z których najważniejszą jest absolutna nieszkodliwość dla pszczół i ich produktów. Druga zaleta to, że można ją stosować w zasadzie bez ograniczenia w czasie, a więc od pierwszego do ostatniego oblotu pszczół. Nie ma jednak takiej potrzeby, kiedy uwzględni się synergiczne działanie, pozostałych elementów do walki z chorobami pszczół, jakie przewiduje metoda opracowanej gospodarki pasiecznej.

Ogromną szkodę w rozpowszechnieniu stosowania cukru pudru przeciw warrozie , zrobili niektórzy wypowiadający się na jej temat, pomimo nie sprawdzenia, jaka jest jej skuteczność. Szczególnie jeden z nich , który z przekonaniem twierdził, że można tym sposobem leczyć chorobę weneryczną, a warrozę nie. Nie mam pojęcia, czy badał on skuteczność cukru na tą wstydliwą chorobę, ale co do warrozy , to wiem że na pewno nie.

Przesadzone też są opowieści o jakiejś dużej pracochłonności tej metody. Wielokrotnie prezentowałem ją podczas spotkań z pszczelarzami czy to na wykładach wyjazdowych, a także podczas przyjmowania grup pszczelarzy u siebie w pasiece.  Obecnie wielu , którzy naocznie przekonali się do jej stosowania, z powodzeniem wykorzystują ją, nie chwaląc się jednak szeroko, aby nie narażać się na takie kpiące wypowiedzi , na jakie w swoim czasie ja byłem narażony.

Pomimo czasu jaki upłynął, skuteczność tej metody nadal jest taka sama jak w czasie kiedy została opracowana, gdyż działanie pudru na warrozę jest mechaniczne, a wiec nie następuje żadna forma uodpornienia się na nią, bez względu na czas i ilość stosowanych zabiegów.

Cała praca dotycząca szczegółowego stosowania cukru pudru na warrozę, rzeczywiście była wydrukowana w czasopiśmie pasieka , w czterech kolejnych częściach gdyż cała liczy osiemnaście stron druku.  Własnym kosztem wydrukowałem i rozpowszechniłem około 600 egzemplarzy tej pracy. Obecnie mogę każdemu chętnemu przesłać ją drogą elektroniczną, ponieważ można w ten sposób dotrzeć do większej ilości chętnych jak z drukowaną broszurą.

Bardzo ważną też zaletą tej metody jest jej taniość. Jeśli przyjmiemy, że na jeden zabieg stosujemy w zależności od siły rodziny, 3 - 5 dkg cukru, koszt zabiegu jest minimalny.

W rodzinach prowadzonych tradycyjnie wystarczą 3 - 4 zabiegi w czasie sezonu, ale ważne, że zabiegi nie są obligowane czasem w jakim znajduje się sezon. Można przed miodem, można w czasie zbiorów, można po zbiorach. Jednak przy zintegrowanej gospodarce , którą chcę tu kolegom opisać, zabiegów w końcówce sezonu już nie ma potrzeby wykonywać.  Dalsze opisy w kolejnych postach.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako uzupełnienie do poprzedniego posta, chciałbym pokazać , jak prostym jest zabieg przeciw warrozowy, przy użyciu cukru pudru. Wiele razy już zwracałem uwagę, na niedobre pokazanie takiego zabiegu na jednym z filmików jakie krążą w internecie, gdzie jakiś sąsiad z zachodu pokazuje, jak nie powinno się tego robić. Filmik ten wielokrotnie przywoływany na różnych forach jest w rzeczywistości antyreklamą tego typu działania. Takiego zabiegu nie powinno się wykonywać, ani takimi sprzętami, ani w takiej ilości pudru na jedną rodzinę. Ja bym powiedział, że być może, był on wykonany na zamówienie jakiejś firmy produkującej chemiczne środki przeciw warrozie, i miał za zadanie zniechęcić pszczelarzy do podejmowania tej metody.  Gdyby nie to, to należało by przyjąć, że wykonujący tam na tym filmie te czynności, niewiele wiedział o biologii pasożyta, a już napewno

niewiele wiedział o mechanizmie działania tego na unieszkodliwienie warrozy w ulu.

 

Ja używam do przeprowadzania zabiegów , słoika tzw. dżemów-ki, który z powodzeniem mieści się w kieszeni fartucha, w którym pracuję w pasiece. Stosując tą metodę walki z warrozą, nie trzeba robić tego jako specjalną akcję, tak jak się to robi przy spalaniu tabletek apiwarolu.  Podczas standardowych czynności związanych z obsługą pasieki, mam przy sobie zawsze taki słoik z cukrem pudrem. Kiedy robiąc coś w ulu, zauważę ramkę w której nie ma czerwiu otwartego, a jest gęsto obsiadana przez pszczoły, bez problemów wyjmuję z kieszeni fartucha słoik, odkręcam nakrętkę i po pudruję taką ramkę. Nie wymaga to wiele czasu a skuteczność takiego zabiegu jest duża Na słoiku umocowany gumką jest kawałek pończochy damskiej, przez którą przelatują właśnie takie drobinki cukru, jakie są najbardziej pożądane i skuteczne.

Wcale nie trzeba się przejmować , że w danym momencie zastosujemy mniej cukru, jak podaje cytowana praca. To nie jest preparat trujący, którego skuteczność wymaga odpowiedniego stężenia, gdyż w przeciwnym razie , zamiast wytrutej warrozy, uzyskamy zwiększoną jej odporność podczas kolejnych zabiegów.

I znów daje się zauważyć dziwne zjawisko, że niektórzy zainteresowani koledzy, wolą dzwonić, aby uzyskać dodatkowe informacje, aniżeli zadać pytanie na forum, Czyżby uważali że stosowanie tego typu zabiegów jest wstydliwe??? To jest odwrotnie. To ci którzy od wielu lat tkwią przy tej ciężkiej chemii, którą wprowadzają do ula, i przy okazji do swoich dróg oddechowych powinni się wstydzić. Dlaczego wiedząc o szkodliwości tych środków, nie szukają innych sposobów ??

Często zadaję takie pytanie publicznie biorąc udział w szkoleniu pszczelarzy. I wtedy otrzymuję co najwyżej naiwną odpowiedź - ale przecież to zalecają nasi wspaniali naukowcy.  Oczywiście, zwłaszcza ci, którzy związani są w jakiś sposób z producentem tych trucizn.  Zresztą, podobną sytuację mamy także w służbie zdrowia, tylko też wielu udaje że tego nie widzi, a więc chyba tego nie ma.

Pozdrawiam.

W związku z tym , że po pewnym czasie znikają zdjęcia umieszczone przy pomocy płatnej aplikacji, obecnie umieszczam te zdjęcia w inny sposób.  Jednak tą metodą nie potrafię umieścić zdjęcia tam gdzie wcześniej było.  To które jest poniżej powinno być w miejscu gdzie jest przerwa w tekście.

DSCF1198.JPG

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Koledze Karpackiemu za podjęcie tego wątku. Chcącym pogłębić wiedzę na temat stosowania cukru pudru w zwalczaniu warrozy, chciałbym przypomnieć serię artykułów w "Pasiece" sprzed dziewięciu lat. Mówimy tu o polskiej metodzie, opracowanej przez polskiego naukowca w Poznaniu, a nie o jakichś pierdołach (parodiach tematu)  dostępnych łatwo w zaśmieconym światowymi bzdurami światowym Internecie. Na początek dwa przykłady antymetodyki. W drugim przypadku sympatyczny grubas rozsypuje wokół ula nadmiar cukru, wabiąc dodatkowo w ten sposób mrówki. Kompletne niezrozumienie idei.

https://www.youtube.com/watch?v=ygQGHeITfaM

 

Poniżej materiał źródłowy. Wiem, że Karpacki jest w tych badaniach "umoczony", więc możemy liczyć na bardzo precyzyjne wyjaśnienie szczegółów, bez których zrozumienia stosowanie metody nie ma sensu. Zwracam uwagę, na potrzebny długi czas i złożoną metodykę oceniania wyników zabiegu .

http://pasieka24.pl/index.php/pasieka-czasopismo-dla-pszczelarzy/40-pasieka-1-2008/341-cukier-puder-przeciwko-warrozie

http://pasieka24.pl/index.php/pasieka-czasopismo-dla-pszczelarzy/41-pasieka-2-2008/355-cukier-puder-przeciwko-warrozie-cz-ii

http://pasieka24.pl/index.php/pasieka-czasopismo-dla-pszczelarzy/42-pasieka-3-2008/380-cukier-puder-przeciwko-warrozie-cz-iii

http://pasieka24.pl/index.php/pasieka-czasopismo-dla-pszczelarzy/43-pasieka-4-2008/402-cukier-puder-przeciwko-warrozie-cz-iv

 

Niestety:

[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

 

Pozostaje pytanie retoryczne: dlaczego władze PZP unikają propagowania tej polskiej metody, pan p?rezydent posuwa się do przemytu nielegalnych preparatów z pogranicza i spoza cywilizowanej UE.

Dlaczego stadko klakierów publikuje od pewnego czasu w PP serie bajek na zamówienie z zaprogramowanym morałem: polskie pszczoły możemy uratować tylko dzięki kumafosowi i dzięki przedsiębiorczości pana p?rezydenta, który na poważnie przymierza się do rozdziału pieniążków na chemię do zwalczania warrozy po 2020 roku. Pan p?rezydent ciągnie swój wózek z ABvarC pod olsztyńską, prokuratorską Golgotę cierpiąc dla wszystkich pszczelarzy, a minister Jurgiel i naukowcy napędzani sznureczkami prowadzącymi do koncernów chemicznych pchają mu kłody w szprychy.

Wszyscy bowiem chcą zarobić na naiwnych pszczelarzach. Nawet redakcja Pasieki i pszczelowolak Alex Bajan - znany dostawca  czekmajtów + zza Wielkiej Wody.

 

Należy nadmienić, że ten sam słoik z cukrem pudrem możemy wykorzystać diagnostycznie. Wsypujemy do słoika z cukrem około 200 pszczół, zakręcamy, kilkakrotnie obracamy i otwieramy słoik. Pszczoły pomału otrzepią się z cukru i warrozy, odlecą nieuszkodzone do swego ula. W słoiku pozostanie cukier puder i samiczki warrozy. Rozdzielenie tych dwóch składników jest bardzo łatwe przy pomocy zwykłej  wody i pokazanej pończochy na drugim słoiku.

 

Z artykułów można jednoznacznie ocenić sens posiadania osiatkowanej dennicy z wysuwaną szufladą z wazelinową pułapką widocznej na zdjęciu Karpackiego. Stosuję te metody od kilku lat (pośród innych) i bardzo je sobie chwalę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. Zanim zajmiemy się kolejnymi  sposobami walki z warrozą , które nie zawierają niebezpieczeństwa wprowadzania do rodziny pszczelej trujących substancji chemicznych, uważam że jeszcze kilka uwag odnośnie sposobu stosowania cukru pudru należy tu napisać. 

Kolega Robinhuud, podał linki do czterech części pracy na ten temat jaka była z mojej inicjatywy drukowana w czasopiśmie Pasieka. Jednak dostęp do pełnej wersji tego artykułu , wymaga być zarejestrowanym użytkownikiem portalu na którym on się znajduje. Dla chętnych zapoznania się z jej pełną wersją, przypominam, że mam ją nie tylko w oryginalnym maszynopisie wykonanym jeszcze za życia przez dr. inż. Józefa Kalinowskiego, ale też w wersji elektronicznej, możliwej do wysłania każdemu kto wyrazi taką chęć. Praca jest dość obszerna i co najgorsze, to że najczęściej na temat skuteczności tej metody, wypowiadają się ludzie, którzy nie tylko nie zastosowali jej w praktyce, to nawet nie przeczytali i przeanalizowali uważnie tego tekstu. Najczęściej twierdzą, że zabiegi tego typu nie mogą być skuteczne bo, "im się tak wydaje". Jeśli wypowiadający się w ten sposób, ma jako tako znane nazwisko, argument jest nie do odrzucenia.

A błędy w  ocenie tej metody, popełniają czasem ludzie z tytułem naukowym, a więc tacy, których powinien cechować analityczny umysł, i konieczność sprawdzenia czegoś, przed wydaniem osądu.

Przypomnę w tym miejscu jeden z takich przypadków, kiedy człowiek nauki, zapytany co sądzi o tej metodzie, powiedział, że nawet zainspirowany, chciał tą metodę sprawdzić, ale z braku pozytywnego rezultatu, zrezygnował z dalszych prób. Jak się okazało po kilku dokładniejszych pytaniach, zabieg pudrowego posypania pszczół, dokonał około południa, a już wieczorem tego samego dnia, zaczął sprawdzać, czy pojawi się na wkładce osyp pasożytów. Sprawdził wkładki jeszcze dwukrotnie na drugi dzień, i odstąpił od "eksperymentu".

Dopiero zadane mu pytanie, "a z jakiego powodu, miały się tam pojawić spadłe pasożyty?", spowodowało, że wrócił do tekstu opracowania, i tam się dowiedział to, czego wcześniej nie doczytał.

Mianowicie dowiedział się, że puder przyklejający się do przylg na nogach warrozy, uniemożliwia jej odżywianie się hemolimfą pszczoły. Brak odżywiania, przez pewien czas objawia się , podobnie jak u człowieka, głodem. Dopiero po pewnym czasie, daje takie osłabienie, że powoduje odpadnięcie pasożyta od pszczoły. Śmierć następuje z głodu, i nie jest gwałtowna, ale nieunikniona, gdyż pasożyt ten nie ma możliwości oczyszczenia przylg z poprzyklejanych do nich drobinek cukru i nawet jeśli udało by mu się , przyczepić do ciała innej pszczoły, to i tak nie zmienia faktu, że nadal nie może się odżywić. Może więc, co najwyżej jeszcze pewien czas siedzieć na pszczole, jak na motocyklu, ale nie może jej już zrobić żadnej krzywdy w postaci uszkodzenia naskórka, i wyssania pewnej ilości hemolimfy.

I tu mamy kolejny element przewagi tej metody nad środkami chemicznymi, gdzie jeśli z jakiegoś powodu pasożyt nie zostanie zabity, i po pewnym czasie odzyska sprawność pozwalającą na powrócenie na pszczołę, może na powrót szkodzić jej, a dodatkowo nabiera odporności na środek czynny preparatu, który został zastosowany.

Po raz drugi, ta sama dawka środka, już większej krzywdy mu nie uczyni,  Dlatego mamy do czynienia z coraz większymi dawkami środka czynnego, w kolejnych preparatach, co staje się niebezpieczne, już nie tylko dla pszczół, ale także pszczelarza, i potencjalnych klientów zaopatrujących się u niego w produkty pszczele.

Drobinki cukru pudru,są jednakowo skuteczne dziś, jak wtedy kiedy trwały prace nad zastosowaniem jego do walki z tym pasożytem.

Można by powiedzieć , że dziś będący w handlu cukier puder , o wiele lepiej nadaje się do tego celu, ponieważ pakowany w torebki foliowe, nie zbryla się tak jak kiedyś, kiedy kupiony, miał często formę białej bryły, którą dopiero trzeba było doprowadzić do formy pylistej, zaczynając od rozbicia młotkiem, potem wałkowania na mniejsze bryłki, a w końcu użycia młynka do kawy, aby uzyskać formę pylistą. Nadal jednak zawierał on zbyt dużo drobinek zbyt dużych, które nie były przydatne do celu, w którym miał on być użyty. Można by więc dziś określić trochę mniejszą ilość jaka powinna być rozpylona w ulu, aby uzyskać zamierzony efekt.

Przypomnieć więc należy , że osyp pasożytów , spowodowany zastosowaniem pudru rozpoczyna się od czwartego dnia po zastosowaniu, i będzie trwał przez kolejne osiem dni, w zależności od tego , czy unieszkodliwił przylgi pasożytowi który akurat zamierzał się odżywić bo był głodny, czy też przytrafiło się to osobnikowi, który akurat niedawno miał okazję się pożywić, i ten jest w stanie przetrwać kilka dni, zanim z powodu niemożliwości odżywienia, zacznie słabnąć a w efekcie odpadnie na dno ula. Po tym czasie, można spokojnie zastosować kolejny zabieg, bez obawy że komukolwiek to zaszkodzi. Jest to nawet wskazane, ponieważ może pojawić się część pasożytów które pojawią się wraz z wygryzającymi się młodymi pszczołami, lub to w drodze re inwazji z pasiek będących w okolicy. Zaryzykował bym stwierdzenie, że warroza chętnie przenosi się do uli, gdzie jest mniej pasożytów a zdrowe pszczoły , gwarantują dłuższe trwanie dobrych warunków do jej rozwoju.  Ale może są też jeszcze inne czynniki, jakie mogą powodować, że jedne rodziny są bardziej atakowane , a inne mniej.  Tu pole do popisu dla naukowców, choćby tych, którzy marnotrawią ciężkie pieniądze z Grantów pokazywane przez kolegę Robina w innym wątku.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy, polski film "antymetodyczny" z poprzedniego mego wpisu prowadzi do dość anonimowej strony:

http://sanatorium-dla-pszczol.blogspot.com/2015/08/zwalczanie-warrozy-cukrem-pudrem-teoria.html

Na witrynie tej widać wyraźnie, że autor pisząc o metodzie zwalczania warrozy cukrem pudrem nic nie czytał o polskich badaniach i jest zapatrzony w Randiego Oliviera. Gdyby przeczytał serię artykułów poznaniaków - Panów Kalinowskich (ojciec i syn) - nie sformułowałby wniosków o skuteczności metody po powiedzmy 48 godzinach po zabiegu. Może  jesteśmy zbyt zapatrzeni w badania zagraniczne? Może polscy naukowcy nie potrafią pisać popularnonaukowo? Może nie potrafią przebić się do grantów? Może brak odpowiedniego lobbingu ze strony organizacji pszczelarskich, których władze myślą tylko o własnej kasie, przemycie i nie potrafią zamieścić na swych pseudowitrynach filmowych materiałów metodycznych na profesjonalnym poziomie? Widocznie jest im wygodnie udawać analfabetów internetowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W linkowanym przez kolegę Robina materiale, jest wiele elementów szkodliwych i w rzeczywistości można nazwać go antyreklamą tej metody. Po pierwsze to,  zalecana tam ilość cukru jest ogromnie przesadzona i do niczego niepotrzebna. Absolutnie niepotrzebna jest ilość widoczna na powierzchniach ula i ramek. Najbardziej właściwe i skuteczne, są i tak, te najmniejsze drobinki które mogą przykleić się do przylg na przedniej parze odnóży pasożyta.

Drugim, niezmiernie istotnym błędem jest posypywanie pszczół od góry w korpusach , bez wyciągania ramek. W dodatku przy takiej ilości cukru jaką zaleca autor tego opracowania, znaczna jego część, może trafić do komórek z czerwiem otwartym. Wtedy , zwłaszcza gdy znajdzie się on, ten puder, w komórce z małą larwą, spowoduje wysuszanie jej, i przy czyszczeniu takiej komórki, z reguły zostaje z niej też usunięta ta larwa. A szkoda. Skoro ona jest, to niech będzie z tego pszczoła.

Zalecane w naszej pracy, posypywanie ramek bez czerwiu, lub pszczół siedzących na ścianach bocznych ula , zatworach, czy innych jego częściach, jest właściwe.

Pszczoły wentylujące ul, rozprowadzają drobinki cukru po jego całej przestrzeni, jednak nie dzieje się to w takiej ilości, aby do komórki dostała się ilość, zmieniająca naturalne środowisko, w jakiej przebywa rozwijająca się larwa pszczela.

Dla mnie osobiście dziwnym jest kilkukrotne powtarzanie, że wyliczenie rzeczywistego osypu warrozy, jaki można przypisać zastosowaniu zabiegu jest wielce szacunkowe i trudne do pokazania, jednocześnie chętnie wymieniają procentowe wielkości,tej skuteczności.

Jakiej więc liczby dotyczą te procenty???  Żartobliwie można by podać , że pomimo braku wszelkich danych do wyliczeń , skuteczność tej metody wynika u nich "4%" . 

Skąd oni to wzięli ?? Wyższa matematyka.

Proponuję jednak, aby lepiej skoncentrować się na tej pracy, którą wykonali nasi rodzimi ludzie , naukowcy we współpracy z praktykami, aniżeli wyszukiwać błędy innych.

Aż prosi się zacytować powiedzenie, "cudze chwalicie.............."

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra metoda, tylko najwięcej warozy w sezonie jest pod zasklepem i co z nią. Teraz waroza tak się wycwaniła, że skróciła swój czas bytowania poza świeżym mięskiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra metoda, tylko najwięcej warozy w sezonie jest pod zasklepem i co z nią. Teraz waroza tak się wycwaniła, że skróciła swój czas bytowania poza świeżym mięskiem.

A która z obecnie stosowanych metod, niszczy warrozę pod zasklepem ???

 

Szanowny kolego. Pierwsze pytanie które muszę zadać, czy przeczytał kolega uważnie pracę dr. Kalinowskiego na ten temat ??? Jak myślę to nie. Bo gdyby przeczytał , a czytać trzeba uważnie i czasem niektóre fragmenty kilka razy, aby połączyć je z wcześniejszym , lub późniejszym tekstem, wtedy powinien się utrwalić jeden bardzo ważna cecha jaką ta metoda posiada. Mianowicie, że drobinki cukru w środowisku ula , przez kilka dni zachowują własności, umożliwiające im przyklejanie się do przylg warrozy i wyłączenie jej z możliwości odżywienia się. Jest to oprócz już wymienionych, wspaniała cecha działania tej metody, że w zależności od wilgotności w ulu i szybkości lasowania się drobinek cukru, działa on jeszcze 4 do 8 dni po zabiegu. Środek chemiczny, przestaje działać po przewietrzeniu ula i przeniesienia się substancji powstałej podczas spalania tabletki poza jego przestrzeń. Z tej liczby pasożytów które wyjdą z komórek w czasie pomiędzy czasem stosowania jednej, a następnej tabletki, pewna ilość zdąży wejść do następnej komórki czerwiu i znów jest bezkarna. Po zabiegu pudrowym, wychodząca z komórki warroza , nadepnie na drobinkę cukru,jak na minę i jest po niej.

Wobec tego, można sobie tak rozplanować częstotliwość zabiegów, aby przez dłuższy okres czasu, w ulu drobinki tego cukru, "oczekiwały" na wychodzące z młodymi pszczołami pasożyty.

Możliwości, jakie daje ta metoda jest wiele. Praca na której się opieram, została napisana w 1986 roku. Od tego czasu, wciąż sprawdzałem jej stosowanie w różnych warunkach pożytkowych i swoją metodę gospodarki pasiecznej, opracowywałem przewidując jej wykorzystanie w różnych sytuacjach z niej wynikających.  Mam zamiar w szczegółach opisać to w kolejnych wpisach, a więcej na ten temat, już dowiedzieli się ci, którym miałem możliwość to przekazać w moich wystąpieniach, prelekcjach i wykładach, głównie na spotkaniach Polanki, i niektórych kół, które zapraszają mnie do siebie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Karpacki, nie neguję tutaj tej metody walki z warrozą, jako jednej z wielu, ale zawsze jest jakieś ale.

Stosowałem tą metodę i co zauważyłem główne działanie jej jest wywołane instynktem higienicznycznym rodziny pszczelej. Pszczoły posypane cukrem mają wymuszone oczyszczanie się nawzajem, a oczyszczając usuwają również warroze, dobrze jest mieć dennice osiatkowane. Cukier ma wpływ na warroze o zdecydowanie łatwiej przychodzi pszczołom oderwanie warozy od ciała. Ale jedno wiem, że moje pszczoły nie lubią bałaganu w ulu i szybko oczyszczają siebie i ramki z miejsc gdzie go nie powinno być cukru. Także warroza raczej po dwóch, trzech dniach na cukier nie nadepnie.

Na warroze pod zasklepem działa jedna sprawdzona metoda, wycinanie czerwiu, głównie działa na trutowy bo pszczelego szkodađ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Adamski. Szkoda, że jednak nie napisał kolega , czy przeanalizował pracę dr. Kalinowskiego o której tutaj mówimy? Przecież mógłbym ją przesłać natychmiast , gdyby zaszła taka potrzeba. To że pszczelarz, stosując pod wpływem sugestii, cukier puder w pasiece, wcale jeszcze nie znaczy , że zna już wszystkie szczegóły jego działania. Oczywiście, pierwsza rzecz którą zauważa, to jest instynkt higieniczny, bo to można zobaczyć , że się tak wyrażę, gołym okiem. A w rzeczywistości, to kiedy pszczoły oczyszczą już wnętrze ula z widocznych ilości posypanego pudru, pozostaje tam jeszcze pewna ilość tych drobinek, które jak się okazuje, pszczołom już nie przeszkadzają , a doskonale jeszcze spełniają rolę antywarrozową, gdyż właśnie ich wielkość, jest do tego akuratna i wystarczająca.

Pszczelarzowi się zdaje, że pszczoły już oczyściły wnętrze ula z całości użytego pudru, a one oczyściły tylko z tej części, która była widoczna, i która i tak z powodu swojej wielkości, nie mogła spełnić roli, dla której została tam umieszczona. I te właśnie drobinki, które są tak małe, że pszczoły już na nie nie zwracają uwagi, właśnie spełniają swoją rolę, a o ich oczekiwanym działaniom, pszczelarz może dowiedzieć się naocznie tylko wtedy, kiedy będzie miał w dennicy pułapkę, która uniemożliwi spadłej warrozie opuszczenie jej, a pszczołom wyniesienie , lub usunięcie z ula poprzez wentylację wnętrza.

Pisze kolega, "moje pszczoły nie lubią bałaganu w ulu".

Jak myślę , wszyscy mamy pszczoły jednej rasy, niektórzy tylko mają rożne linie, wywodzące się najczęściej od nazwy pasieki , w której zostały wyhodowane, w kraju lub za granicą. I większość pszczół będących w naszych pasiekach, nie "lubi bałaganu" Moje zresztą też. Ale jest jak już powyżej napisałem, pewna granica wielkości "śmiecia" który już dla pszczoły , przestaje być powodem generalnych porządków, i nie sprawia wrażenia, że mają w ulu bałagan.

A wielkość ta, jeszcze z powodzeniem może być tym elementem , który przyczepi się do przylgi na nodze warrozy, i utrudni jej pobieranie pokarmu , czyli hemolimfy.

Do zobaczenia tego, potrzebny jest jednak obraz powierzchni znacznie powiększony, i te badania były czynione przez prowadzącego prace, i w zrozumiały sposób opisane.

Co do wycinania czerwiu trutowego, oczywiście można brać ten sposób walki z warrozą pod uwagę, jednak tylko wtedy, kiedy plasterki z tym czerwiem , wbrew wszystkiemu, w ulach się pojawiły, i wycięcie ich i tak by nastąpiło. Natomiast pozwalanie pszczołom na budowanie takich plastrów tylko i wyłącznie w celu walki z warrozą, uważam za jeden z najdroższych  na świecie, sposobów walki z tym pasożytem, a w dodatku i tak niewystarczająco skutecznym, aby pozwalał na niestosowanie już innych metod.

Ale to już jest temat , na odrębne opracowanie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pułapka w dennicy.

Skoro daje się zauważyć dość duże zainteresowanie tematem, chciałbym kontynuować wątek i w kolejnej jego części, przedstawić w szczegółach budowę pułapki dennicowej. Jeśli chodzi o zastosowanie cukru pudru, to pułapka taka, pozwala tylko łatwiej przekonać się o skuteczności tej metody, chociaż sama pułapka nie jest specjalnie potrzebna, gdyż pozalepiane cukrem przylgi na nogach warrozę, nie mają szans na oczyszczenie się i tak czy inaczej doprowadzą warrozę do zakończenia życia. Z własnego doświadczenia, mogę powiedzieć, że niekoniecznie należy sugerować się niewielką ilością osypu warrozy na szufladce leżącej na dennicy. W związku z utrudnieniem jakie ma warroza z utrzymaniem się na pszczole, duża jej ilość, odpada od pszczoły w czasie lotu, i ostateczną skuteczność tej formy walki z pasożytem, należy oceniać po stanie rodzin, w drugiej części sezonu. Mamy tu do czynienia z trwającym ciągłym zmniejszaniu się ilości pasożytów w rodzinie, pomimo trwającego okresu zbiorów miodu, co przy stosowaniu środków chemicznych, jest w tym czasie nie do uzyskania. Kiedy przychodzi okres ich zastosowania, wiele pszczół w ulach jest już przez pasożyty poranione, i przez te miejsca w których warroza pozyskiwała hemolimfę, przedostają się do ich organizmów inne bakterie i wirusy, które w następstwie tego mogą być powodem chorób tzw. towarzyszących warrozie. Gdyby nie te, nie gojące się ranki, bakterie te i wirusy, nie mogłyby zaszkodzić pszczołom, pomimo obecności w ulu. To może spowodować nawet sytuację, że pomimo dużego osypu warrozę, co sugeruje, że środek był skuteczny, a mimo to rodzina kończy się z powodu bakterii czy wirusów.

Zdjęcie pod tekstem.

Pułapka w dennicy spełniać może bardzo korzystną rolę przy zwalczaniu warrozy i mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że gdyby wymyślono ją szybciej jak zaczęto stosować chemiczne środki do jej zwalczania, być może nie musiałyby one być aż tak niebezpieczne. Impulsem do jej wymyślenia była analiza niebezpiecznych substancji, jakie zawiera dym ze spalanych w podkurzaczu paliw, których wachlarz jest bardzo szeroki. Począwszy od różnego rodzaju próchna, poprzez liście, odpady miękkiej płyty pilśniowej, kaczany kukurydzy itd.

Każdy z tych dymów zawiera bardzo wiele szkodliwych substancji, które nie są obojętne dla pszczół, pszczelarza, a także nie są obojętne dla pasożyta warrozę.

Zawartość tych substancji, powoduje, że pewne ilości warrozę, zwłaszcza te, które znajdą się w jego bliższym działaniu, porażone tymi składnikami, na pewien czas odpadają na dno ula, tam sobie poleżą, aż atmosfera w ulu się oczyści i po pewnym czasie wracają do siebie i nikt nawet nie wie, że miały takie zdarzenie. Jeśli podobne rzeczy zdarzają im się częściej, nabywają odporności na te substancje, tak jak nabywają jej na zbyt słabe środki chemiczne, które nie zabiją jej natychmiast, a pozwalają jej przeżyć pomimo zastosowanego zabiegu.

Można by stwierdzić, że ta warrozę, która do nas dotarła, być może już posiadała pewną odporność na składniki dymu z podkurzacza jaki był stosowany tam, skąd w jakiś sposób została do nas "zaimportowana".

Niemniej zjawisko czasowego odurzenia idzie zauważyć, i należy bezwzględnie je wykorzystać w celu ograniczenia jej liczebności w ulu.

I do tego właśnie celu służy pułapka. Zaczyna ona spełniać swoją rolę w momencie, kiedy widoczny w jej okalających płytę listwach, rowek, zostanie wypełniony wazeliną. A poza tym ważnym jej elementem jest, aby umieszczona nad nią siatka, nie pozwalała na powrót spadłej tam warrozę, gdyby pszczoły miały możliwość po niej chodzić.

A do takiej okazji może dochodzić w przypadku stosowania wielu substancji zapachowych, czy pochodzenia ziołowego, które mogą być stosowane w trakcie trwającego pożytku, a z których wiele, było zalecanych w prasie pszczelarskiej, oraz na różnych wykładach i spotkaniach pszczelarskich. Wiele z tych substancji, dawało wiele nadziei na rozwiązanie problemu warrozę w naszych pasiekach, a jednak po pewnym czasie, zostało zarzucone przez pszczelarzy, jako nieskuteczne.

Można by w szczegółach wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, ale prawda jest taka, że jeśli jakiś preparat może spowodować, że warrozę odpadnie od pszczoły chociażby na kilka sekund, to środek będzie bardzo skuteczny, jeśli warrozę wpadnie do pułapki, z której nie ma wyjścia. To właśnie pułapka, jest tym elementem, dzięki któremu można przywrócić prawo bytu, wielu substancjom, które niesłusznie pszczelarze zaprzestali stosować, uznając je za słabo skuteczne. Wiele z nich, może być stosowane nawet w trakcie trwania pożytku, i te należy jak najszybciej przywrócić do łask.

51666583960349969458.jpg

Opracowując budowę pierwszych dennic, które miały spełniać także rolę pułapki, siatkę, po której mogły chodzić pszczoły, montowałem w nich na stałe. Pełniły one swą funkcję do czasu pierwszej zimy. W jej trakcie osyp gromadził się na tej siatce, i powodował jej rdzewienie, a wymiana jej wymagała dużej i kłopotliwej rozbiórki tejże dennicy.

Opracowałem więc, wkład, pozwalający na wyjęcie go na czas zimy wraz z siatką, i dzięki temu można ten element przechować w suchym magazynie, a wiosną umieścić na powrót tam gdzie będzie spełniał swoją rolę.

Na okres zimy, w miejsce wyjętego wkładu z siatką, umieszczamy w dennicy wiatrochron, który skutecznie czyni wnętrze ula zaciszne i polepsza warunki dla pszczół w tym trudnych dla nich okresie. Zastosowanie tego wkładu daje wymierne korzyści dla pszczół i dla pszczelarza. Dzięki jego zastosowaniu pszczoły zużywają o jedną trzecią pokarmu mniej, co w oczywisty sposób przekłada się też na oszczędność energii potrzebnej do jego przygotowania i zużycia.

Dalsze postępowanie, w kolejnych postach.

Pozdrawiam.

DSCF1200.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Czeslawie.

Jest jeden problem, po co stosowac pulapke, przeciez  warroza nam nie jest potrzebna.

Zastosowanie dennicy siatkowej przez ktora warroza spadnie na ziemie zapewne zalatwila by ten problem.Tak zrobilem i sa wymierne wyniki.Czy dobrze ? Twoje zdanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Czeslawie.

 

Zastosowanie dennicy siatkowej przez ktora warroza spadnie na ziemie zapewne zalatwila by ten problem.Tak zrobilem i sa wymierne wyniki.Czy dobrze ? Twoje zdanie?

Szanowny kolego. w rozwiązaniu proponowanym przez kolegę, widzę dwa problemy. Pierwszy to taki ,że warroza która wpadnie w pułapkę ma być bezwzględnie wycofana.

Wypuszczenie jej pod ul, umożliwia jej powrót na pszczoły. Proszę wziąć pod uwagę, że osiatkowana dennica , pozwala także na to, że wszelkie odpadki z ula , także będą tam spadać, i przywabiać pszczoły, które będą tam szukać łatwej zdobyczy, w tym czasie warroza, której minie stan odurzenia, z powodu którego tam się znalazła, spokojnie skorzysta z okazji i umieści się na pszczole, na której powróci znów do ula. Być może, że będzie to już inny ul, ale najczęściej też tego samego pszczelarza.

Druga sprawa, której nigdy nie kryłem, jestem przeciwnikiem dennic z siatkami i otwartym dnem, także z powodów utrzymania temperatury w ulu. Pszczelarz cieszy się tym rozwiązaniem w czasie kiedy jest ciepło i osiatkowna dennica, nie ma większego wpływu na utrzymanie w ulu właściwych warunków bytowych.

Następnie idzie do domu, gdzie pali w piecu, aby w przyjemnym ciepełku usiąść przed telewizorem. I wtedy nie zastanawia się, co muszą robić pszczoły, aby utrzymać potrzebne im warunki do życia i rozwoju. Mnie osobiście nie przekonują wypowiedzi, że ktoś tam już dwa lata zimuje na siatkach i pszczoły u niego żyją. gdyby umiały mówić, to powiedziały by mu co o nim myślą.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pszczol pod ulami nie widzialem.Siatki czyste.Widzialem nornice , ktore" podkarmiam" w butelkach Pet na jesieni.Do butelki lebka nie moga wlozyc kosy

i drozdy ktore chodza kolo uli.

Na jesien wkladam - wsuwam dennice- ulatwia to mi oczyszczanie ula /2-3 min/ i o to mi chodzilo. 

Dziekuje za fachowa odpowiedz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Czesławie,

od lat nie stosuję trucizn i potwierdzam, że można.

Jak czytam wpisy niektórych kolegów, że obecnie to nie wystarczy "walić chemię" po pożytku lipowym jak to dawniej bywało, ale trzeba kilka razy w sezonie to skóra cierpnie.

Dennica osiatkowana to "konieczna konieczność".

Obraz z dennicy to pełna informacja o sytuacji w rodzinie w tym również o stopniu porażenie warrozą i tym samym o konieczności interwencji.

Nie rozumiem tych kolegów którzy stosują preparaty na warrozę bez wiedzy o stopniu porażenia rodzin.

Odnośnie konstrukcji dennic to zdecydowanie preferuję wersje które pozwalają na swobodny osyp odpadów i pasożytów pod ul.

To jest ważne  głównie w okresie letnim gdy nie ma czasu na częste czyszczenie szufladek.

Gdy się tego nie zrobi to po tygodniu mamy motylicę i pleśń na zgubionych przez pszczoły obnóżach.

Pszczoły tego nie wyczyszczą.

Otwarta dennica to dobre wietrzenie w czasie upałów i w okresie rójkowym.

Nie wierzę w możliwość powrotu spadłej pod ul warrozy z powrotem do rodziny i tu zgadzam się z Andrzejem.

Szufladki wracają u mnie na krótko, na 2 tygodnie w połowie lipca do monitorowania warrozy, a potem w październiku i zostają do późnej wiosny. 

Teraz, okresowa kontrola szufladek to informacje o sile rodziny, usytuowaniu kłębu, stopniu zużycia zapasów i poziomie porażenie warrozą.

 

Dzięki za podjęcie tematu.

 

Pozdrawiam 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego Jarku. Dzięki za wpis i wsparcie w temacie. Drobne różnice w szczegółach, w realizowanych w pasiece sposobach walki z warrozą bez stosowania trucizn, oczywiście mogą się pojawiać , nie przekreślają one celu nadrzędnego, jakim jest zaprzestanie trucia pszczół , siebie i produktów pozyskiwanych z ula.

Moja dbałość o ciepłe utrzymywanie pszczół, być może wynika z klimatu, w jakim głównie prowadzę pasiekę, a więc na wysokości około 700 m nad poziomem morza.

Nawet w ciepłe lato , noce u nas potrafią być zimne, i wiatry często wieją.

Co do penetrowania pszczół przestrzeni pod ulem, przy otwartych osiatkowanych  dennicach, to nie jest zjawisko trwałe. Jednak wnikliwa obserwacja w różnych warunkach pokazuje, że do takiego zjawiska może dochodzić.  Ja stwierdziłem przynajmniej dwa z takich , które nie trudno zauważyć. Jedno, to kiedy w okresie wczesnoletnim pszczoły wyrzucają z uli kryształki skrystalizowanego pokarmu, jaki mógł temu ulec w czasie zimowym. Przy osiatkowanej dennicy, część tych kryształków spada pod ul, i tam na skutek wchłaniania wilgoci , zaczynają robić się miękkie i stają się interesujące dla pszczół. Wtedy można zauważyć, że korzystają one z tej formy pożytku.  Drugi moment na który chciałbym zwrócić uwagę kolegów, to kiedy mamy ciepły czas, a mimo to jest wietrznie. Wtedy wiele pszczół, wraca do uli obładowane ładunkiem nektaru czy pyłku, nie zawsze od razu trafiają do wylotka. Bywa, że wiele z nich wpada pod ul, i tam przez pewien czas odpoczywa, zanim podejmie kolejną próbę wylądowania na mostku.  Być może, że te "okazje" powrotu do ula także warrozy, która w tym czasie może się tam znajdować, nie maja większego znaczenia dla całości walki z tym pasożytem, jaka jest stosowana, ale jako wnikliwy obserwator, nie mogę o nich nie wspomnieć. Wiem ,że wśród czytających, mogą być także tacy, którzy chętnie , nawet drobne przeoczenie, wytknęli by jako ważną sprawę, aby tylko wykazać jakieś słabe strony tej metody.

Robią to często na innych forach, nie na Polance, i tam uchodzą za autorytety, skoro nikt tam z nimi nie polemizuje. Ale to już taki koloryt tej działalności.

Ten czas, jaki upłynął od bezkrytycznego stosowania chemii w ulach, być może był potrzebny, aby niektórzy zrozumieli, że ta droga prowadzi do nikąd, gdyż coraz więcej ludzi jakich zaczynają bez chemiczne metody interesować, a jak pokazuje historia są i tacy, którzy sięgali by po coraz większe trucizny, aby tylko na tym zarobić.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kto nie chce używać trucizn -

ten ich nie kupuje w ramach tzw. KPWP.

Szanowny kolego Jacku. Dzięki za głos w temacie. Mam jednak poważne wątpliwości, czy KPWP, jest jedynym miejscem, gdzie pszczelarze zaopatrują się w trucizny, którymi skutecznie trują oprócz warrozy także pszczoły, siebie i produkty. Jak widać na kiermaszach pszczelarskich, w internecie, i przez niektórych obwoźnych handlarzy ,praktykowanym procederze, można także poza KPWP , nabywać te, i jeszcze inne trucizny . Także tematyka szkoleń , finansowanych z "programu wsparcia" musi też być dostosowana do tego, aby pszczelarze kupowali to co "dofinansowuje" program. Nie będę w tym miejscu rozwijał tego tematu, ale wnioski są prze ciekawe.

Wielu pszczelarzy, korzystających głównie z tego typu szkoleń, nawet nie wiedzą, że można inaczej.

I dla tych wszystkich jest ten wątek.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ma Pan całkowitą rację Panie Czesławie dlatego modyfikuję wpis:

Kto nie chce używać trucizn nie kupuje ich nie tylko za pośrednictwem tzw Krajowego Programu Wsparcia Pszczelarstwa, ale w ogóle ich nie kupuje, nie używa, nie ułatwia zakupów i nie propaguje. 

 

Cukier puder w ubiegłym sezonie stosowałem z większymi niż wcześniej sumiennością i zapałem,

również przy osiatkowanych dennicach, propagowałem także Pana metodę wśród Kolegów.

Efekty ocenię na wiosnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na ruskiej witrynie znalazłem 31 ruskich sposobów na warrozę bez recepty weterynarza. Ciekawostka - Nie ma wśród nich apiwarolu. Oprócz negatywów nie zalecanych w cywilizowanych krajach UE, których nie chcę tu oczywiście reklamować, znalazłem ciekawy sposób walki z warrozą przy pomocy olejku pichtowego, który można u nas kupić bez problemu, a który pasuje do tego wątku. Tłumaczenie pozostawiam zainteresowanym ekopszczelarzom. Starzy ramole dominujący w pszczelarstwie, na siłę rusyfikowani za młodu i wywalani z organizacji działających na kanwie ustawy Jaruzelskiego (tzw "pszczelarze wyklęci") tłumaczy nie potrzebują :D .

 

http://pchelovodstvo.org/art01427.html

 

ĐОСиŃОвка и ĐżŃиПононио:

 

1. ĐĐťŃ ĐżŃĐžŃивОваŃŃОаŃОСнОК ОйŃайОŃки ĐżŃоН ПаŃНовŃĐš ŃаПпОн ŃПаŃиваŃŃ ĐżĐ¸ŃŃОвŃĐź ПаŃНОП иС ŃĐ°ŃŃĐľŃĐ° 1 ПН на ĐžĐ´Đ˝Ń ŃНОŃĐşŃ Đ¸ ŃаСПоŃĐ°ŃŃ Đ˝Đ° воŃŃнио ĐąŃŃŃки ŃонŃŃĐ°ĐťŃĐ˝ŃŃ ŃаПОк. ĐĐťŃ Đ´ĐžŃŃĐ¸ĐśĐľĐ˝Đ¸Ń Đ˝Đ°Đ¸ĐąĐžĐťĐľĐľ пОНнОгО НоŃойнОгО ŃŃŃокŃĐ° ноОйŃОдиПО на ŃОНŃŃик пОПоŃŃиŃŃ ĐżĐžĐťĐ¸ŃŃиНонОвŃŃ ĐżĐťĐľĐ˝ĐşŃ, воŃŃниК НоŃОк пОНнОŃŃŃŃ ĐˇĐ°ĐşŃŃŃŃ, Đ° ниМниК ŃОкŃĐ°ŃиŃŃ Đ´Đž 0,5-1,0 ŃĐź. ĐĐąŃайОŃĐşŃ Đ˝ĐľĐžĐąŃОдиПО ĐżŃОвоŃŃи но Поноо 3-Ń ŃаС Ń Đ¸Đ˝ŃĐľŃваНОП 5 дноК.

ĐŃНи пОд ŃаПки пОПоŃŃиŃŃ ĐżĐžĐťĐ¸ŃŃиНонОвŃŃ ĐżĐťĐľĐ˝ĐşŃ, ŃПаСаннŃŃ Đ˛Đ°ĐˇĐľĐťĐ¸Đ˝ĐžĐ˛ŃĐź ПаŃНОП (ПОМнО пОдŃОНноŃĐ˝ŃĐź), ŃĐž ŃŃŃĐľĐşŃ ĐžŃ ĐżŃĐ¸ĐźĐľĐ˝ĐľĐ˝Đ¸Ń ĐżĐ¸ŃŃОвОгО ПаŃНа ĐżŃĐžŃив кНоŃоК VarroaпОвŃŃĐ°ĐľŃŃŃ Đ˝Đ° двадŃĐ°ŃŃ ĐżŃĐžŃонŃОв.

2. ĐĐťŃ ŃŃиПŃĐťŃŃии и пОвŃŃĐľĐ˝Đ¸Ń ŃоПпОв ŃаСвиŃĐ¸Ń ĐżŃоНинŃŃ ŃоПоК в воŃонно-НоŃноо вŃĐľĐźŃ Đ¸ в поŃиОд ĐžŃонногО наŃĐ°ŃиваниŃ, ОйŃайОŃĐşŃ ĐżŃоН ĐżŃОиСвОдиŃŃ Đ°ŃŃОСОНŃĐ˝ŃĐź ŃпОŃОйОП ПаŃНОП пиŃŃŃ Đ˛ дОСо 10 ПН на ĐžĐ´Đ˝Ń ŃаПкŃ.

3. ĐОпОНниŃоНŃĐ˝Đ°Ń ĐžĐąŃайОŃка на паŃоко ПаŃНОП пиŃŃŃ Đ˛ дОСо 10 ПН на ŃаПкŃ, пОСвОНŃĐľŃ Đ¸Đ˝ŃонŃивноо иŃпОНŃСОваŃŃ ĐťŃŃĐ˝ŃŃ ĐżŃŃĐť на ПодОŃйОŃĐľ и пОНŃŃĐ°ŃŃ ĐąĐžĐťŃŃоо кОНиŃĐľŃŃвО ĐźŃĐ´Đ°.

ĐŃОйŃĐľ ŃкаСаниŃ: ĐŃиПонŃŃŃ ĐżĐ¸ŃŃОвОо ПаŃНО ноОйŃОдиПО ĐżŃи ŃоПпоŃĐ°ŃŃŃĐľ но ниМо +14°Х.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na ruskiej witrynie znalazłem 31 ruskich sposobów na warrozę bez recepty weterynarza. Ciekawostka - Nie ma wśród nich apiwarolu. Oprócz negatywów nie zalecanych w cywilizowanych krajach UE, których nie chcę tu oczywiście reklamować, znalazłem ciekawy sposób walki z warrozą przy pomocy olejku pichtowego, który można u nas kupić bez problemu, 

Szanowny kolego. Nie ma potrzeby szukania tych informacji na stronach ruskich. Wystarczy wpisać w Google hasło "olejek pichtowy na warrozę" , aby dowiedzieć się nie tylko że jest on także u nas stosowany, ale więcej, został on nawet u nas w tym celu opatentowany.  Patent w tej sprawie posiada sygnaturę "PL 213069 B1" . Nie moją sprawą jest dociekać na jakiej podstawie został ten patent uznany, skoro jest on od dawna juz w tym celu stosowany?

Fakt ten pokazuje raz jeszcze, jak wiele złego robi obecny kształt programów tzw "pomocowych" . Tysiące pszczelarzy za sprawą swoich "działaczy" którzy widzą jakiś interes w tych programach, "korzysta" z dotowanych trucizn, nie licząc się z skutkami stosowania ich w ulach. Gdybyśmy tu chcieli umieścić opisy zdarzeń, ilu to już pszczelarzy znalazło się w szpitalach podczas wykonywania zabiegów odymiania Apiwarolem, a ilu z nich już zmarło na raka? Wykaz taki miałby ogromną zawartość. To jednak do nich nie przemawia. Ważniejsze jest dla nich kilka groszy "pomocy" za zakup preparatu, którego cena została bez logicznej przyczyny podniesiona o kilkaset procent, i który truje pszczelarza, produkty pszczele, i tych którzy je spożywają. Ale co tam, co to znaczy wobec interesu który się kręci?

Pozdrawiam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość daro

Digitalis silna trucizna stosowana w leczeniu serca. Każdy lek to mniej , więcej , ale trucizna . Można leczyć nacieraniem jajem . Sam żeś Pan zalecał lek na sraczkę u indyków . Specyficzna mentalność a debile co nie przestrzegają BHP sami są sobie winni . Amitraza działa na serce i maska z filtrem A1 obowiązkowa do zabiegów. Rozkłada się do wiosny i brak pozostałości w miodzie .Więc jeśli się zachwalić swoje nie koniecznie trzeba drugiemu srać w miskę. Bo to po  ludzku nie ładnie.

Jeden tu był z pichtowaniem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Więc jeśli się zachwalić swoje nie koniecznie trzeba drugiemu srać w miskę. Bo to po  ludzku nie ładnie.

 

Nie mam pojęcia, którymi słowami mojej wypowiedzi "zachwalam swoje"? Gdyby umiał Pan czytać ze zrozumieniem, to wiedział by, że wypowiedź "robina" dotyczyła walki z warrozą, a nie na "sraczkę u indyków". Jeśli jednak któryś z nich, zasrał Panu miskę, to proszę przesłać ją na mój adres, postaram się ją umyć i wyparzyć.

Jak widać jest inteligencja, za którą trudno nadążyć, gdyż nie wiem, gdzie ja tu napisałem że zalecam pichtowanie??? Napisałem tylko że zostało to w Polsce zgłoszone do patentu i taki patent został zarejestrowany. https://tech.money.pl/przemysl/patenty/pl-213069-759725.html

Treść patentu pod tym linkiem, i tam też wykaz ludzi którzy go zgłosili, i jeśli to nie te indyki nasrały w Pana miskę , to do nich proszę się zwrócić o odpowiedź, dlaczego nie amitraza?

Jak by nie patrzeć to wypowiedź pana rzeczywiście jest taka ludzka i ładna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...