Skocz do zawartości
adam111

wirus zdeformowanych skrzydel

Rekomendowane odpowiedzi

witam,

miedzy dwoma ulami zauwazylem chodzace po ziemi pszczoly z niewykrztalconymi skrzydlami -bylo ich kilkanascie, moze z 15 sztuk.

Nie bylem w stanie zlokalizowac w ktorym ulu ten wirus wystepuje. obie rodziny sa w miare silne. jedna obsiaduje 9-10 ramek warszawski zwykly. Czerwiu jest tam moze z 3 ramki. Malo pokarmu (mimo podkarmiania, mozliwe ze zostala zrabowana).

W drugim ulu pszczoly obsiaduja rowniez z 9-10 ramek, natomiast w tym ulu matka bardzo obficie czerwi 5-6 ramek. Na dnie tego ula zauwazylem sporo martwych pszczol- moze 2-3 garscie pszczol, rowniez przed ulem masa martwych pszczol. Pokarmu bylo sporo, czesciowo zasklepionego 2-3 ramek.

Pszczoly byly na jesien zeszlego roku leczone na warroze.

Czy przeprowadzenie w tym roku leczenia apiwarolem moze rozwiazac sprawe tego wirusa?

A moze zastosowac odymianie Apiwarolem  i wsadzic tam jeszcze profilaktycznie paski.

dzieki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Wojciech_p

 

Pszczoly byly na jesien zeszlego roku leczone na warroze.

Czy przeprowadzenie w tym roku leczenia apiwarolem moze rozwiazac sprawe tego wirusa?

A moze zastosowac odymianie Apiwarolem  i wsadzic tam jeszcze profilaktycznie paski.

dzieki

Leczone były, ale czy zostały wyleczone?Nie ważne ile warrozy spadło podczas leczenia, ważne ile pozostało (kłania się test smartbees-wykład prof.Bieńkowskiej na Polance).

O skuteczności amitrazy na warrozę w granicach 56-57% mówi prof Chorbiński  na Youtube. Jest to wykład"najgroźniejsze choroby pszczół"

Problem rozwiąże się  po likwidacji warrozy ale nie od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. O ile rzeczywiście mamy tu do czynienia z "wirusem zdeformowanych skrzydeł" to chciał bym w tym miejscu zauważyć , że jak dotąd , nie wynaleziono specyfiku który był by na niego skutecznym. Zlikwidowanie większej części warrozy w rodzinie, powoduje tylko, zmniejszenie ilości dróg zakażenia i łagodzi trochę przebieg schorzenia.

Nie likwiduje jednak wirusa i wcześniej czy później doprowadza on do upadku zarażonej nim rodziny.

Z przykrością trzeba zauważyć , że nasi specjaliści od chorób pszczół, o wiele bardziej wolą się angażować  w wyliczanie procentowych skutków istniejącej sytuacji, aniżeli zabrać się za opracowanie, skutecznych metod leczenia.

Osobnym tematem, jest też odpowiedź na pytanie, skąd tych różnych rodzajów wirusów się u nas nabrało?  Najbardziej prawdopodobną  jest odpowiedź, że przywleczono je razem z tymi chorobami, z którymi mamy teraz w pasiekach do czynienia, i w wielkim stopniu przyczynili się do tego ci sami naukowcy, od których obecnie bezskutecznie, oczekujemy opracowania rozwiązań , jak sobie z nimi radzić?

Zanim do tego dojdzie, czeka nas jeszcze wiele okoliczności prób patentowania z ich strony swoich "osiągnięć" .

Na chwilę obecną , musimy radzić sobie przy pomocy odpowiednich zabiegów gospodarki pasiecznej, które muszą być tak przemyślane, aby ,pomagały eliminować z ula większość namnażających się bakterii czy wirusów, bez potrzeby stosowania środków farmaceutycznych.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wirusy nie ma rady, przy braku lekow do stosowania w pasiece najlepiej eliminować chore rodziny z pasieki i odpowiednio dbać o te zdrowe. Waroza jest nośnikiem wszelkiej maści wirusów, nie mozna jej całkiem wyeliminować z środowiska pszczół to i wirusów się nie da,ale można je ograniczać. I dlatego jak najbardziej rację ma Karpacki pisząc o odpowiedniej gospodarce pasieczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można wykluczyć, że do rozprzestrzeniania wirusów przyczyniają się kontakty między pszczelarzami, w tym międzynarodowe. Pożyczanie, czy sprzedaż używanego sprzętu, wycieczki pszczelarskie połączone ze zwiedzaniem pasiek i różnego rodzaju festyny pszczelarskie. Niehigieniczny handel woskiem, węzą, matkami czy odkładami. Niepanowanie nad rójkami, niehigieniczne postępowanie z nimi, przepszczelenie, rabunki. Nieodkażanie sprzętu po przeglądach chorych, lub podejrzanych rodzin.

Te złośliwe uwagi oczywiście nie dotyczą Lidzbarka Warmińskiego i pielgrzymek na Jasną Górę oraz do relikwii św. Ambrożego w Żabiej Woli, zawartych w programie działania PZP na bieżący rok. Nie są również złośliwą wycieczką w stronę Pogotowia Rojowego. Nie można również wykluczyć, że do rozprzestrzeniania wirusów przyczyniają się przygodne stosunki płciowe :D między pszczelarzami i pszczelarkami w różnych kombinacjach połączone ze spożywaniem alkoholu ze wspólnych szklanek. Propolis nie chroni przed wirusami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przestrzegany celibat, asceza i abstynencja w rodzinach pszczelich i pszczelarzy drogą do poprawy stanu pszczelarstwa w Polsce? Może to właściwa droga, choć, jak mi się wydaje kręta i wyboista...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 Z tym "celibatem , ascezą i abstynencją " u pszczelarzy bym się tak nie spieszył, aby nie wyszło tak, że "kowal zawinił, a cygana powiesili" . Na początek , te restrykcje należało by wprowadzić w środowisko tych naukowców, którym brak materiału w kraju do prowadzenia doświadczeń, i muszą po niego sięgać , do odległych zakątków ziemi, często nawet na inne kontynenty. Chcą oni, abyśmy uważali ich za umysły rozwinięte, które mogą ogarnąć temat lepiej aniżeli przeciętny pszczelarz w pasiece, a nie potrafią przewidzieć tego, co często przywleką nam z "dobrodziejstwem majątku" podczas swoich prac czasem pseudo naukowych. 

Ciekawe , czy znalazł by się mądrala , który pokazał by nam, że wyniki działań , przy okazji których, sprowadzono nam w darze np. warrozę czy nosemę ceranae, równoważą , lub przewyższają kłopoty, jakie otrzymaliśmy jako "skutki uboczne" tych prac.   Dla przykładu, czy zyski ze sprowadzenia kilku tysięcy matek , nazywanych "nepalka" mogą zrekompensować straty, z szerzącej się obecnie, i która jeszcze długo będzie zbierać "żniwo", nosemy ceranae???  I jeszcze to, że często ci sami "darczyńcy" każą sobie obecnie słono płacić za to, że w majestacie nauki, informują nas, że nie ma u nas środków na te, nie znane wcześniej wirusy, bakterie i temu podobne szkodniki. 

Reasumując te "osiągnięcia" z ostatnich kilkudziesięciu lat, należało by w pisanych obecnie podręcznikach dla pszczelarzy, w dziale "Choroby i szkodniki" wymieniać także, nieodpowiedzialne działania niektórych naukowców, a także działaczy związkowych. Przykładów wiele już podano na tym forum.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam ule warszewskie zwykle starego typu wiec ciezko mi jest monitorowac liczebnosc osypanej warrozy.

czyli samo odymianie apiwarolem powinno pomoc czy jeszcze oprocz tego dac im paski do ula? nie za duzo amitrazy bedzie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego "adam 111".  Odpowiedź na zadane przez kolegę pytanie, jest jedna. Oczywiście że będzie za dużo. Tylko o tym należało myśleć kilkanaście lat temu, aby szukać niechemicznych sposobów na walkę z warrozą. Dziś już ilość chemii ładowana przez niektórych pszczelarzy do ula jest przerażająca. A może jeszcze kumafos ???

Nie jestem pewien, czy uratuje kolega w ten sposób pszczoły, ale na pewniaka, nie radzę sprzedawać, ani samemu spożywać produktów pozyskanych z takich uli.

Dlaczego ? Na to niech sobie kolega sam postara się odpowiedzieć. Pisanie o tym , po raz nie wiadomo który, i tak jak widać nie daje żadnego efektu. Przerażające jest jak wielu pszczelarzy , postępuje tak , jak w czasie słynnego już u nas kryzysu niektórzy postępowali. Nawet bogobojne babcie rozwiązywały swoje skarpety z odłożonymi na "czarną godzinę" oszczędnościami, i szły kupić butelkę wódki, a no żeby się kartka nie zmarnowała. 

I nie bardzo rozumiem, po co koledze to monitorowanie osypu. Przecież jak spadnie mało, to kolega nie odejdzie od chemii, tylko chce powiększać dawkę.  Czy nie uważa kolega że to błędne koło ? A co kolega robił w kierunku ograniczenia ilości warrozy przez cały sezon?  Zakres sposobów na walkę z tym pasożytem nie kończy się na amitrazie , czy innych chemicznych świństwach? Czy nie ma kolega litości nad swoim zdrowiem i tych wszystkich, którzy spożyją pozyskane z tych uli produkty? One powinny służyć  dla naszego zdrowia, a nie być powodem kolejnych problemów zdrowotnych. I jak tu w takim przypadku mówić o rozwoju apiterapii?? Zacząć trzeba od oczyszczenia środowiska ula, a w dalszej kolejności pozyskiwanych z niego produktów. Nie zrozumienie tego, prowadzi wprost do zatrucia pszczół, produktów i pszczelarza.

Tymczasem pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam sie z kolegą Karpackim w zupełności i calkowicie popieram te slowa. Własnie senk w tym ze ja za wszelka cene chce stosowac jak najmniej chemii w swojej pasiece, dlatego stosuje apiwarol tylko jesienia i nie powtarzam tego zabiegu wiosną. O niechemicznych sposobach walki z warroza slyszalem i zaczynam to wdrazac w pasiece, ale w moim przypadku jest to o tyle trudne ze w pasiece przebywam tylko w weekendy... moze powinienem stosowac ich znacznie wiecej.

w kazdym razie od chemii staram sie stronic...ale z tym wirusem nie mialem jeszcze doczynienia wiec wpadam teraz w panike aby jak najszybciej sie go pozbyc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego "adam 111". Cieszy mnie , że docenia kolega potrzebę odejścia od chemii w gospodarce pasiecznej. To wymaga jednak konsekwencji w zwalczaniu pasożyta, już od jak najwcześniejszego czasu, jak to jest możliwe. Jeżeli rzeczywiście rodzina o której kolega pisze, jest zarażona wirusem, prawdopodobnie nie da się jej uratować i prawdę mówiąc lepiej było by ją zutylizować , aby pszczoły nie zarażały sąsiednich rodzin. Zależy to, od tempa ubytku pszczół. Jeśli było by ono niezbyt szybkie, to jest nadzieja że może rodzina przezimuje. O ile by się to udało, to od wczesnej wiosny należy podjąć walkę z pasożytem warroza, aby jak najwięcej pszczół wylęgało się zdrowych i nieuszkodzonych przez pasożyta , bo tylko taka pszczoła, ma pewną odporność na wirusa, który nie powinien wnikać uszkodzeniami którymi warroza dostaje się do hemolimfy, do jej wnętrza. 

Radzę przeczytać kilka razy mój artykuł pt. "Pasieka bez chemii" i postarać się, poukładać poszczególne elementy tej metody gospodarki, która uwzględnia aktualne zagrożenia, czyhające na nasze pszczoły i mieć z nich korzyść.

Oczywiście znajdują się tacy, którzy starają się ośmieszyć i skrytykować tą metodę, tacy znajdą się zawsze. Należy jednak zadać sobie pytanie, czy jest ktoś , kto ma coś innego i lepszego do zaproponowania? Jakoś tego nie widać. A nasza nauka ?? Określa procentowe skutki zagrożeń, i na tym kończą się ich rady.  Wyszukują coraz to silniejsze środki chemiczne, jakby całkiem zapominając o skutkach tej chemii dla pszczół, pszczelarza i tych wszystkich którzy będą chcieli skorzystać z ich produktów.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli to rzeczywiście wirus, to proponuję zgłosić sprawę do weterynarza. Oni zazwyczaj nie znają się na chorobach owadów, więc prawdopodobnie zapadnie decyzja o profilaktycznym siarkowaniu  i spaleniu uli. Za to kolega otrzyma odszkodowanie. Będzie można za te pieniądze kupić wiosną zdrowe pszczoły od któregoś z licznych nestorów pszczelarstwa, którzy nie mają już siły prowadzić pasieki i starają się je sprzedać w dobre ręce. Oczywiście po odkażeniu pasieczyska i sprzętu połączonego z zimowym wymrożeniem. Weterynarz jak ma trochę oleju w głowie - przetrzepie sąsiednie pasieki. Jeżeli w nich też jest wirus - do zlikwidowania go wszelkie przedsięwzięcia w Twojej pasiece nie mają sensu. Ale czy to wirus? Z tego co Kolega pisze, to dla mnie laika może być tylko zaawansowana warroza, chociaż takowa nigdy nie występuje sama. Osłabione przez roztocza pszczoły atakuje wszystko, w tym zdrowe, niedokarmione pszczoły w przepszczelonej okolicy.

Z warrozą można sobie poradzić bez żadnej chemii metodą Karpackiego na dwóch pasieczyskach. Można sobie poradzić na jednym pasieczysku wykorzystując tylko "lekką" chemię - kwasy organiczne. Jest kompletną bzdurą, że w Polsce nie można chować pszczół bez amitrazy i kumafosu. I wcale nie trzeba często bywać w pasiece. Trzeba tylko znać słabe strony warrozy, umieć ją diagnozować kilkoma niezależnymi sposobami i być konsekwentnym. O kumafosie myślą tylko nieudacznicy, dążący do zmechanizowania bezmyślnych czynności związanych z "leczeniem" dużych pasiek na wzór amerykański przez zatrudnianą niewykwalifikowaną siłę roboczą. Zysk ponad rozsądek. Zawartość chemii w miodzie i wosku ma mieścić się przy tym tuż poniżej dopuszczanej normą. Myślą również o kumafosie niedouczeni pseudoprzedsiębiorcy podniecani mrzonkami o zdobyciu monopolowej pozycji importera i jedynego w kraju dystrybutora tego świństwa. Nie wahają się w tym celu straszyć wszystkich żuczkiem ulowym. Dwaj najwięksi w kraju entuzjaści kumafosu mają tylko średnie wykształcenie. Ale tak to już jest, że nieszczęścia chodzą parami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zapadnie decyzja o siarkowaniu a tym bardziej nie otrzymasz odszkodowania. Przeczytaj uważnie wypowiedź kol. Karpackiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ani waroza ani wszelkiej maści wirusy nie są chorobami zwalczanymi z urzędu. Nikt nie zwróci za leczenie a i jeszcze trzeba będzie zapłacić za diagnozę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli to rzeczywiście wirus, to proponuję zgłosić sprawę do weterynarza. Oni zazwyczaj nie znają się na chorobach owadów,

 Szanowni koledzy.Może to co napiszę obecnie będzie niektórym nie w smak, ale dobrze radzę, jak to tylko możliwe, unikajcie zgłaszania takich przypadków do weterynarzy..

Słusznie napisał kolega "robinhuud", że oni z reguły nie znają się na chorobach owadów, a już na pewno nie znają się na walce z wirusami, na których nie wiem czy w ogóle 

ktoś się zna?  Skoro jednak ustawodawca zlecił im "opiekę " także i nad tymi zwierzętami, to najczęściej wydają decyzję o utylizacji, nie zawsze jednak jest to równoznaczne z odszkodowaniem.

Proszę jeśli to możliwe, powrócić do tekstu, jednego z moich artykułów z naszego polankowego biuletynu pt. "Jeszcze jeden powód znikania pszczół w Polsce". Jest tam opisana ta kuriozalna sytuacja jaki to "postęp" mamy w świetle dokonań naszej nauki. W dziewiętnastym i dwudziestym wieku pszczoły ze zgnilcem były leczone. Działały zespoły rzeczoznawców chorób pszczół, którymi kierowali ci lekarze wet, którzy wiedzieli o swoim poziomie przygotowania do leczenia pszczół, i nie wstydzili się tego.

Tysiące rodzin , tysiące pasiek było skutecznie leczone. Dziś wzrost poziomu nauki zaszedł już tak daleko, że osiągnął poziom eutanazji. Nie będę w tym miejscu rozwijał tego tematu, gdyż i tak jak mniemam niektórym się narażam, ale dawno już trwa czas w którym sprawę radzenia sobie z chorobami pszczół musimy brać w swoje ręce.

Podobna sytuacja dotyczy także ludzi, tylko tam jeszcze stwarza się pozory humanitaryzmu.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za to nieodpowiedzialne sugerowanie sensu wizyty u weterynarza.
Ja często walę byki, bo jesterm samoukiem i uczę się czytając niedokładnie mądrzejszych we mgle.
Forsa na chore pszczelarstwo tak ogólnie jest i nie ma co narzekać.
Nie wiemy (dla bezbłednej diagnozy) jak wygląda użyłkowanie zawirusowanych skrzydełek pszczół adama111, a poszła na to w Krakowie ponad bańka (patrz wątek o pszczelarskich grantach).
Co się stanie jak wytrujemy wszystkie pszczoły miodne? Nic specjalnego. Einstein konfabuluje.
W poniższym materiale przemycana jest odważna hipoteza, że rolnicza chemia nie truje pszczół samotnic, bo nie podlegają one panu prezydentowi i kogo to obchodzi?.
Pasożyty, grzyby, bakterie i wirusy jako powody nieszczęść zlewają się sympatycznej Pani dr hab.inż. Monice Fliszkiewicz w jedną smugę.
I tego zapewne uczy studentów.

57302697928909114406.jpg
69910863968696226464.jpg

(Albo Paweł Napieralski wylazł przed orkiestrę podejmując bez nadzoru temat przerastający go).
Wojewódzki Fundusz Ochrony Srodowiska i Gospodarki Wodnej dumnie to wspiera finansowo.
https://issuu.com/martajankowska1/docs/ekofaktylato2016
czytaj na str. 15, a o 400-tu tysiakach naszych złotówek na pszczelarstwo wielkopolskie - na str. 2.

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Panie prezydencie, który mnie opuściłeś jak cię potrzebowałem idąc ciemną doliną i wracasz niechciany, gdy sobie poradziłem bez ciebie - jak żyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za to nieodpowiedzialne sugerowanie sensu wizyty u weterynarza.

Ja często walę byki, bo jesterm samoukiem i uczę się czytając niedokładnie mądrzejszych we mgle.

 

I w tym jest jeszcze jakaś nadzieja, bo gdybyśmy bazowali na tego typu pracach "naukowych' jak ta zacytowana przez kolegę,

to gdzie byśmy byli ??

I oni, mają nam znaleźć jakieś skuteczne środki na te schorzenia, skoro dla nich wirus, bakteria czy grzyb, to "wsio ryba"???

Moja dla nich propozycja jest taka, aby każdy odkryty nowy wirus, był nazywany krajem z którego pochodzi, tak jak "kaszmirski" czy "izraelski". 

Dzięki temu , chociaż dowiemy się, w jakiej to części świata przebywali lub wypoczywali, odkrywający je naukowcy, wydający tam, ciężko zdobyte dotacje na swoje badania.

Podobnie powinien czynić były prezydent, zwożąc nam do kraju kolejne wersje np. kumafos argentyński, lub pułapka feromonowa "................" jakaś tam, 

pewno jeszcze szuka.

A tymczasem "apolityczni " działacze prześcigają się w organizacji kolejnych "niepowtarzalnych" imprez , i zapraszają wszystkich, bez względu na to co 

robią. A im więcej skrótów przed nazwiskiem, tym lepiej.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a mozna spalic jednorazowo dwie pastylki apiwarolu na ul? nie zaszkodzi to pszczoła?

pytam bo nie moge zrobic tego zabiegu co 4 dni.

a moge to zrobic tylko w soboty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego, zimą proponuję przeczytać dość grubą książkę na temat biologii pszczoły i rodziny pszczelej. Nie da się wyleczyć choroby podwajając dawkę leku. To ryzykowne dla zdrowego organizmu, chory jest tym mniej odporny.

 

Dawka w apiwarolu jest tak obliczona, by varroa padła a pszczoła przeżyła. Ale to nie spa dla pszczoły. To komora gazowa. Tak obliczona, by owad jednak przeżył ale to nadal komora gazowa. A varroa schowana pod zasklepem jest nadal pod zasklepem nawet jakbyśmy tam spalili 10 tabletek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pani dr hab.inż. Monice Fliszkiewicz, powinno się zabronić wchodzenia do jakiejkolwiek szkoły. Nawet po to, żeby czegokolwiek się nauczyła, bo to strata czasu i pieniędzy podatnika.

Na poważnie to na tym uniwersytecie mógłby wykładać absolwent ZSZ z epoki Edwarda G.,bez jakiejkolwiek szkody a wręcz z korzyścią dla studentów.

Oczywiście jeśli to nie żart a ten druk to nie fotomontaż.

 

       Wikipedia:

  1. Nosema ceranae - gatunek organizmów zaliczanych do protistów[1]. Są to jednokomórkowe pasożyty układu pokarmowego pszczół.

  2. Nosema apis - gatunek organizmów żywych z grupy Microsporidia[1]. Jest to pasożyt jelita cienkiego pszczół, czasem też cewek Malpighiego[2]. Występuje przede wszystkim na obszarach intensywnej hodowli pszczół, w Polsce spotykany rzadziej.

 

 

Przepraszam poniosło mnie.

..........................................................................................................
Jan Dzierżoń - Ślązak - Ojciec współczesnego pszczelarstwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolego, sprawa nie jest tak prosta, a wikipedia zaktualizowana. Sprawę trzepaliśmy na starym forum i tam zabrała głos niezawodna dr. Krystyna Pohorecka, którą serdecznie pozdrawiam i bardzo szanuję za odwagę stanięcia w szranki z pyskaczem z forum podważającym publicznie autorytet polskich apinaukowców. Podała uzasadnienie podparte mocną literaturą, że nosemy, to jednokomórkowe grzybki, a nie jak wcześniej sądzono - pierwotniaki.

http://free4web.pl/3/2,92259,225699,6846338,30,Thread.html
  ^robinhuud napisaÄżË/a:
> Skoro już Pani doktor odwiedziła forum Polanki,
> to bardzo proszę o wyjaśnienie, dlaczego w
> artykule o nosemozie opublikowanym w Pasiece nr
> 1/2003 pisze Pani, że nosemozę wywołuje
> pierwotniak Nosema apis, pasożyt
> wewnątrzkomórkowy. Kiedy nauka zmieniła zdanie,
>
Szanowny Panie,
Mikrosporydia z rodzaju Nosema (Nosema apis i Nosema ceranae) są organizmami jednokomórkowymi o dosyć niejasnym pochodzeniu (podobnie jak inne organizmy zaliczone do typu Microsporidia). Zastosowanie metod biologii molekularnej w badaniach nad rodowodem tych jednokomórkowych wysoko wyspecjalizowanych pasożytów z grupy Mikrosporydiów zaowocowały licznymi zmianami w systematyce. Od roku 2005 Microsporidia zaliczane są do królestwa grzybów (chociaż wg niektórych analiz molekularnych grupowane są inaczej). Od tego roku również N. apis i N. ceranae uznawane są za jednokomórkowe grzyby. Dlatego w naszym cenniku na badania usługowe figuruje zapis zgodny z obecnie obowiązującą klasyfikacją " badanie w kierunku grzybówâŚ, a w przywołanej przez Pana publikacji z roku 2003 pasożyt N.apis "był jeszcze pierwotniakiem".
Poniżej jedna z publikacji dotycząca zmian w klasyfikacji.
Sina, M., Alastair, G., Farmer, M., Andersen, R., Anderson, O., Barta, J., Bowser, S.,Brugerolle, G., Fensome, R., Fredericq, S., James, T., Karpov, S., Kugrens, P., Krug,J., Lane, C., Lewis, L., Lodge, J., Lynn, D., Mann, D., Maccourt, R., Mendoza, L.,Moestrup, O., Mozley, S., Nerad, T., Shearer, C., Smirnov, A., Spiegel, F., Taylor, M.,2005. The New Higher level classification of Eukaryotes with emphasis on the taxonomy of Protists. J. Eukar. Microbiol. 52, 399-451).

 

Ja o tych apinaukowcach generalnie nie zmieniłem zdania, ale podchodzę do krytyki bardziej indywidualnie - wg nazwiska.

Niestety drażni mnie wyniosłe milczenie UWM z Olsztyna w temacie badań nad ABvarC, zleconych im onegdaj przez córkę argentyńskiej firmy Baldan - "Baldan International" z tegoż Olsztyna (kapitał zakładowy 5000 zł). Może coś powiedzą podczas imprezy w Lidzbarku Warm. za tydzień. Firma ta ma mieć podobno status podmiotu odpowiedzialnego dla tego niezarejestrowanego do dziś, a przemyconego do Polski przez Tadeusza S. leku weterynaryjnego.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zrobilem dzisiaj leczenie. w zasadzie w jednym ulu na wylotku zobaczylem warroze. 

to ciekawe zjawisko bylo ze na wylotku zobaczylem kilkanascie sztuk warrozy. przeciez warroza powinna sie osypac na dennica? skad sie wziela na wylotku?

a najciekawsze jest to ze ona sie ruszala-myslalem ze apiwarol zabija warroze....przeciez jesli ona zyje to spowrotem wejdzie na pszczole? czy sie myle?

No i pszczoly ktore wychodzily na wylotek tak charakterystycznie sie otrzepywaly z warrozy... to normalne? . 

pierwszy raz zaobserwowalem takie zjawisko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szanowny kolego. Jeśli kolega ma możliwość takiej obserwacji warrozy to świadczy o tym, że nie jest u kolegi dobrze w tej sprawie, i należy liczyć się z faktem poniesienia 

strat z tego powodu.  To że warroza pojawia się na wylotku to wynika z tego, że pszczoły czyszczą dno ula i wyrzucają co możliwe, a warroza wypada nawet przy wentylowaniu ula kiedy podtruta leży na dennicy. Ponieważ mamy upały, pszczoły intensywnie wentylują.

Napisał kolega "zrobiłem dzisiaj leczenie". W innym wątku , pisze kolega o tym "leczeniu" jakie zrobił przy okazji wobec siebie. Kolega "Piotr S" napisał koledze wyraźnie że jest to, "komora gazowa" dla pszczół. Być może , zapomniał dodać, grubą czcionką , że także dla nieostrożnego pszczelarza. Ja już w tamtym wątku, napisałem koledze , w jaki sposób ja unikam podtruwania siebie i pszczół, ale z mojego rozeznania wiem, że są sposoby stosowania tego typu zabiegów i nie narażania się na wdychanie tej trującej substancji.

Pszczoła jak pożyje trochę krócej, można tego nie zauważyć, natomiast wdychanie tej rakotwórczej substancji przez pszczelarza, może się skończyć tragicznie.

W ostatnim okresie, można by podać wiele przykładów na problemy rakowe, wśród pszczelarzy, chociaż dysponują w swoich pasiekach produktami które potrafią leczyć to schorzenie. Niestety , nawet te wspaniałe produkty, potrafią zanieczyścić substancjami rakotwórczymi.

Parafrazując jedną z telewizyjnych reklam dotyczących farb i lakierów, ale z myślą o tych , którzy od ponad 30 lat trują siebie , pszczoły i ich produkty,można by powiedzieć "A widaron nic".  Tzn. nic do nich nie dociera. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...